TIARA PRZYDZIAŁU
- Rozdział 7. Tiara
przydziału
„ Brama natychmiast
się otworzyła. Stała w niej wysoka, czarnowłosa czarownica w
szmaragdowozielonej szacie.”
- McGonagall – powiedzieli wszyscy razem.
„Miała srogą twarz i Harry pomyślał, że nie
jest to osoba, obok której można przejść obojętnie.”
- Oj, nie można – jęknął Łapa. Profesorka nie raz pogoniła
go i Jamesa za to, że zachowywali się, jak to ono stwierdził, zbyt cicho.
„- Pirszoroczni, pani profesor McGonagall -
oznajmił Hagrid.
- Dziękuję ci, Hagridzie. Sama ich stąd zabiorę.
Otworzyła szerzej drzwi. Sala wejściowa była
tak wielka, że zmieściłby się w niej cały dom Dursleyów. Płonące pochodnie
oświetlały kamienne ściany, podobne jak w podziemiach Gringotta, sklepienie
ginęło w mroku, a wspaniałe marmurowe schody wiodły na piętro.”
- Idealnie
opisane – wtrącił Remus. Podczas pierwszych miesięcy pobytu w szkole, ona
zaskakuje nowych uczniów. Hogwart sam w sobie jest magiczny i nikt nie mógł temu zaprzeczyć.
„Ruszyli za profesor McGonagall po kamiennej
posadzce. Zza drzwi po prawej stronie dochodził ożywiony gwar i Harry pomyślał,
że reszta uczniów musi już tu być, ale profesor McGonagall zaprowadziła ich do
pustej komnaty z drugiej strony. Stłoczyli się w niej, rozglądając niepewnie
wokół siebie.”
- Głowa do góry Harry. Będzie dobrze – powiedział James
pocieszającym głosem, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Dobrze
pamiętał jak sam przeżywał przydział. Po za tym jego ojcowska część dawała o
sobie znać.
„- Witajcie w zamku Hogwart - powiedziała
profesor McGonagall. - Bankiet rozpoczynający nowy rok wkrótce się zacznie, ale
zanim zajmiecie swoje miejsca w Wielkiej Sali, zostaniecie przydzieleni do
domów. Ceremonia przydziału jest bardzo ważna, ponieważ podczas całego pobytu w
Hogwarcie wasz dom będzie czymś w rodzaju rodziny. Będziecie mieć zajęcia razem
z innymi mieszkańcami waszego domu, będziecie spać z nimi w dormitorium i
spędzać razem czas wolny w pokoju wspólnym.”
- Ona zawsze gada to samo? - zapytał się Syriusz. Był
zdziwiony. Minęło tyle lat, a McGonagall mówiła to samo do pierwszorocznych tuż
przed przydziałem.
- Na to wygląda – odpowiedziała
Lily. Czasami nie rozumiała Blacka. Nigdy nie umiała go rozgryźć. Był dla niej
chodząca zagadką.
„- Są cztery domy:
Gryffindor,”
- Najlepszy – powiedział James
- I najwspanialszy – dodał Łapa. Oboje uważali ten dom za
najwspanialszą rzecz na świecie. Każdy Gryfon tak uważał, ale oni przechodzili
samych siebie.
„Hufflepuff,
Ravenclaw i Slytherin. Każdy dom ma swoją zaszczytną historię i z każdego
wyszli na świat słynni czarodzieje i znakomite czarodziejki.”
- Tylko ze Slytherinu ci źli – mruknął Rogacz. Chyba by
zwariował gdyby trafił do domu Węża. Nie mógłby się też pogodzić z myślą, że
jego syn tam trafił.
„Tu, w Hogwarcie, wasze osiągnięcia będą
chlubą waszego domu, zyskując mu punkty, a wasze przewinienia będą hańbą
waszego domu, który przez was utraci część punktów. Dom, który osiągnie
najwyższą liczbę punktów przy końcu roku, zdobędzie Puchar Domów,”
- Czyli jak zwykle Gryffindor – wtrącił Remus.
„co jest wielkim
zaszczytem. Mam nadzieję, że każde z was będzie wierne swojemu domowi, bez
względu na to, do którego zostanie przydzielone. Ceremonia przydziału odbędzie
się za kilka minut w obecności całej szkoły. Zalecam wykorzystanie tego czasu
na zadbanie o swój wygląd. Jej spojrzenie spoczęło przez chwilę na pelerynie
Neville’a, która była zawiązana pod jego lewym uchem, a następnie na usmolonym
nosie Rona. Harry nerwowo przygładził włosy.”
- Nie trudź się. To nie zadziała – powiedział James. Każda
próba przygładzenia włosów kończyła się fiaskiem. Zresztą w takich
rozczochranych bardziej podobał się dziewczyną. No właśnie podobał się każdej,
tylko nie Lily. Dlaczego?
„ - Wrócę, kiedy
będziecie gotowi - oznajmiła profesor McGonagall. - Proszę zachować spokój. I
wyszła z komnaty. Harry przełknął ślinę.
- A właściwie jak oni dokonują tego
przydziału? - zapytał Rona.
- Chyba stosują jakiś test. Fred mówił, że to
boli jak nie wiem co, ale pewno żartował.”
- Nałożenie tiary na głowę wcale nie boli – odparła Lily. No
tak, ale komu ona to mówi. Chłopcy nie wiedzieli jak dokonuje się przydziału.
Ale gdyby mieli trochę oleju w głowie to skapnęli by się, że to nie będzie nic
trudnego ani niebezpiecznego.
„Harry’emu serce podskoczyło do gardła. Test?
Przed całą szkołą? Przecież nie zna jeszcze żadnych czarów, co by mógł pokazać?
Czegoś takiego w ogóle się nie spodziewał. Rozejrzał się nerwowo i zobaczył, że
inni też są przerażeni. Nikt się nie odzywał, oprócz Hermiony, opowiadającej
szeptem o wszystkich zaklęciach, których się nauczyła, i zastanawiającej się,
które z nich będzie jej teraz potrzebne. Harry starał się jej nie słuchać.
Jeszcze nigdy nie był tak zdenerwowany, nawet wtedy, kiedy wrócił do domu
Dursleyów z pisemną uwagą, że w jakiś sposób zmienił perukę nauczyciela z
ciemnoblond na niebieską.”
- Może przefarbujemy włosy McGonagall? – zapytał się Rogacz
i uśmiechnął się złośliwie. Uwielbiał płatać figle profesorce. Zwłaszcza z
Syriuszem, który również uśmiechał się złośliwe.
- A ona za karę wlepi wam taki szlaban, że do końca życia
będziecie ją pamiętać – powiedziała Lily. Miny Jamesa i Syriusza zrzedły. Przez
wybryki huncwotów ich dom jest na drugim miejscu w punktacji wszystkich domów,
a wyprzedzają ich Ślizgoni.
„Utkwił wzrok w
podłodze i czekał. Za chwilę wróci profesor McGonagall i powiedzie go ku jego
smętnemu przeznaczeniu.”
- Ile razy mam powtarzać, że będzie dobrze – wtrącił Potter.
Nie rozumiał rozumowania jego syna. Jednak z drugiej strony po tym co
zafundowali mu Dursley’owie.
- Mógłbyś mi nie przerywać – warknął Łapa. Dopiero teraz
zrozumiał Lunatyka. To rzeczywiście denerwowało, kiedy ktoś Ci przerywał.
- Ej! Ty mi mogłeś, to ja tobie też!
- Tylko, że ja jestem Black i mi się NIE PRZERYWA! –
odpowiedział Łapa. Chyba coś mu pozostało po bezsensownych wykładach matki. Na
samo wspomnienie, kwaśno się uśmiechnął.
„A potem stało się
coś, co sprawiło, że podskoczył w powietrze przynajmniej na stopę. Kilku
chłopców za nim wrzasnęło ze strachu.”
- Co to? Co to? – zapytał się Peter
- Co to...
Aż mu dech zaparło. Przez ścianę tuż za nim
przeniknęło około dwudziestu duchów.
- To nic wielkiego – powiedział Rogacz
- Tak? A mam Ci przypomnieć twoją reakcję jak po raz
pierwszy zobaczyłeś ducha? – zapytał się
Lunatyk
- Nie. Może jednak nie – powiedział niepewnie James i zrobił kwaśną minę. Dobrze wiedział, że w
Hogwarcie są duchy i sam się sobie dziwił, że się wystraszył.
- Ale powiesz mi później? – zapytał się Lily. Remus w
odpowiedzi cicho się zaśmiał.
- Mogę dalej? – spytał się trochę zirytowany Łapa
„Perłowobiałe i lekko
przezroczyste, szybowały w komnacie, rozmawiając między sobą i nie zwracając na
nich uwagi. Wyglądało na to, że o coś się spierają. Duch małego grubego mnicha
mówił:
- Przebaczać i zapominać, powtarzam, to nasza
zasada. Powinniśmy dać mu jeszcze jedną szansę...
- Mój drogi Mnichu, czyż nie daliśmy już
Irytkowi wszystkich szans, na jakie zasługiwał? I wciąż nas oczernia, a
przecież tak naprawdę wcale nie jest duchem...”
- Ej. Ja lubię Irytyka – powiedział Łapa. Owy duch był
pomocny dla huncwotów. Nie raz przyłączał się do ich żartów, zwłaszcza, kiedy
ofiarą miał paść woźny.
- My też – dodali chłopcy
- A ja uważam, że lepiej by było bez niego – oznajmiła Lily.
Dziewczyna za to nienawidziła Irytyka. Sprawiał jej masę problemów. Co chwila
rzuca w nią balony z atramentem lub wodą. Nie pomagało nawet grożenie Krwawym
Baronem. Na samą myśl Ruda rozłościła
się.
- Nie jest taki zły – powiedział Peter
- Uwierz jest.
„Hej, a wy co tu
robicie?
Duch w kryzie i trykotach nagle zauważył tłum
pierwszoroczniaków.
Nikt mu nie odpowiedział.
- Nowi studenci! - powiedział Gruby Mnich,
obdarzając ich uśmiechem. - Czekacie na przydział, co? Kilka osób pokiwało
milcząco głowami.
- Może się spotkamy w Hufflepuffie! - rzekł
Mnich. - To mój stary dom.
- No, idziemy! - rozległ się ostry głos. -
Ceremonia przydziału zaraz się rozpocznie.”
- Merilnie, ale się denerwuje – oznajmiła Lily. Może i to
dopiero miało się stać, może i miała pewne obawy, ale jednak chodziło tu o jej
syna.
- Nie ma czego –
powiedział James. Był pewien, ze Harry będzie Gryfonem tak jak on i Lily. Nie
było mowy o innym domu.
- Tu chodzi o losy naszego syna. Przydział jest bardzo ważny
– warknęła Evans
„Wróciła profesor McGonagall. Duchy jeden po
drugim wsiąknęły w ścianę.
- A teraz proszę stanąć rzędem - poleciła
profesor McGonagall - i iść za mną.
Harry czuł się dość dziwnie, bo nogi miał
jakby z ołowiu, ale stanął za chłopcem o piaskowych włosach. Za sobą miał Rona.
Wyszli gęsiego z komnaty, a potem przeszli przez salę wejściową i przez
podwójne drzwi wkroczyli do Wielkiej Sali. Harry nigdy nawet sobie nie
wyobrażał tak dziwnego i wspaniałego miejsca.”
- Świetnie opisana Wielka Sala – zaśmiał się Remus.
„Oświetlały je
tysiące świec unoszących się w powietrzu ponad czterema długimi stołami, za
którymi siedziała reszta uczniów. Stoły zastawione były lśniącymi złotymi
talerzami i pucharami. U szczytu stał jeszcze jeden długi stół, przy którym
zasiadali nauczyciele. Tam właśnie zaprowadziła pierwszoroczniaków profesor
McGonagall i kazała im się zatrzymać w szeregu, twarzami do reszty uczniów. W
migotliwym blasku świec wpatrzone w nich twarze wyglądały jak blade lampiony.
Tu i tam między uczniami połyskiwały srebrną poświatą duchy. Czując się trochę
nieswojo pod tymi wszystkimi spojrzeniami, Harry popatrzył w górę i zobaczył
aksamitnoczarne sklepienie upstrzone gwiazdami. Usłyszał szept Hermiony:
- Jest zaczarowane... żeby wyglądało jak
prawdziwe niebo... Czytałam o tym w książce o historii Hogwartu.”
- Kolejna, która przeczytała tą bzdurna książkę – mruknął
James. Nie rozumiał, po co ktoś zawraca sobie głowę to bzdurna książką.
- Ej! – oburzyli się Lily z Lupinem. W przeciwieństwie do
innych oni uważali, że w tej książce jest parę przydatnych wiadomości.
„Trudno było uwierzyć, że jest tam w ogóle
sklepienie i że Wielka Sala nie jest po prostu otwarta na niebo.
Harry szybko spojrzał w dół, bo profesor
McGonagall ustawiła przed nimi stołek o czterech nogach. Na stołku spoczywała
spiczasta tiara czarodzieja, wystrzępiona, połatana i okropnie brudna. Ciotka
Petunia nie pozwoliłaby trzymać czegoś takiego w domu.
Może trzeba będzie
wyciągnąć z niej królika? - myślał gorączkowo Harry.”
Wszyscy się zaśmiali na pomysł Harry’ego.
„Zobaczył, że wszyscy
wpatrują się w tiarę, więc i on utkwił w niej wzrok. Przez kilka sekund
panowała głucha cisza. A potem tiara drgnęła. Szew w pobliżu krawędzi rozpruł
się szeroko jak otwarte usta i tiara zaczęła śpiewać:
Może nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy,
Lecz jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.”
- Nie uwzględniła, że te wyczyny zawsze są głupie – mruknęła
Lily i popatrzyła po chłopakach. Ich wyczyny zawsze były głupie, zawsze. Od tej
reguły nie było wyjątku.
„A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać wam wypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie!
Cała sala rozbrzmiała oklaskami i okrzykami,
kiedy tiara zakończyła swój śpiew. Potem skłoniła się przed każdym z czterech
stołów i ponownie znieruchomiała.”
- Ładna piosenka-
powiedział Remus
„- Więc musimy po prostu przymierzyć ten
kapelusz! - szepnął Ron do Harry’ego. - Zabiję tego Freda, opowiadał mi o
pojedynku z trollem.”
- Żaden pierwszoroczny nie pokonałby trolla – powiedziała
Lily. Było to nie możliwe z powodu nie znania odpowiednich zaklęć. Zresztą
nawet dorosły czarodziej czasami nie umie pokonać trolla.
„Harry uśmiechnął się blado. Tak, nałożenie
tiary jest na pewno łatwiejsze niż wyczarowanie czegoś z kapelusza, ale wiele
by dał, żeby przy tym nikt na niego nie patrzył. Tiara wyglądała na taką, co
lubi zadawać mnóstwo pytań, a w tym momencie jakoś nie miał na to ochoty. Gdyby
tiara wspomniała o jakimś domu, w którym mieszkają osoby dość wrażliwe i nieco
lękliwe, z całą pewnością trafiłby właśnie do niego.”
- Ty jesteś odważnym gryfonem, tylko musisz popracować nad
swoja samooceną – oznajmił James.
„ Teraz wystąpiła
profesor McGonagall, trzymając w ręku długi zwój pergaminu.
- Kiedy wyczytam nazwisko i imię, dana osoba
nakłada tiarę i siada na stołku. Abbott, Hanna!
Z szeregu wystąpiła dziewczynka o różowej buzi
i jasnych mysich ogonkach, nałożyła tiarę, która opadła jej prawie na nos, i
usiadła. W chwilę później . . .”
- HUFFLEPUFF! - krzyknęła tiara.”
Huncwoci zaczęli klaskać. Lily się zaśmiał. Może i czasami byli nie do zniesienia,
ale im bardziej się ich poznawało tym wydawali się fajniejsi.
„Przy stole po prawej stronie rozległy się
oklaski i okrzyki aplauzu. Hanna podreptała do niego i usiadła, a Harry
zobaczył, jak duch Grubego Mnicha macha do niej wesoło
- Bones, Susan!”
- Bones? – zdziwiła się Lily.
- To może być rodzina Amelii – powiedział Remus.
„ - HUFFLEPUFF! -
wrzasnęła znowu tiara, a Susan usiadła obok Hanny.”
Teraz już wszyscy klaskali.
„ - Boot, Terry!
- RAVENCLAW!
Tym razem rozległy się wiwaty przy drugim
stole na lewo, gdzie kilka osób powstało, by uścisnąć rękę Terry’emu.
„Brocklehurst, Mandy” też powędrowała do
Ravenclawu, ale „Brown, Lavender” pierwsza trafiła do Gryffindoru, co wywołało
burzę oklasków przy krańcowym stole po lewej stronie. Harry dostrzegł tam
rudych bliźniaków.
„Bulstrode, Millicenta” znalazła się w
Slytherinie.”
- Nie wiem kto to, ale już jej nie lubię – mruknął Łapa. Ślizgoni go odpychali.
„Może to skutek zbyt
bujnej wyobraźni, po tym wszystkim, co Harry usłyszał, ale mieszkańcy tego domu
wydali mu się jacyś nie bardzo przyjemni.”
- I właśnie tacy są – wtrącił James. Rogacz również nie
lubił osób ze Slytherinu. Według niego uważali się za niewiadomo kogo, a tak
naprawdę byli zwykłymi tchórzami.
„Teraz zrobiło mu się
naprawdę niedobrze. Przypomniał sobie, jak w starej szkole wybierano go do
drużyny podczas gimnastyki. Zawsze wybierano go na samym końcu, nie dlatego, że
był gorszy od innych, ale dlatego, że wszyscy się bali, żeby Dudley nie uznał
ich za jego przyjaciela.
- Granger, Hermiona!
Hermiona prawie podbiegła do stołka i szybko
wcisnęła tiarę na głowę.
- GRYFFINDOR! - krzyknęła tiara. Ron jęknął.”
- Na serio? – zdziwili się huncwoci. Jak dla nich ta
dziewczyna powinna być Krukonką.
„Okropna myśl
ugodziła Harry’ego gdzieś w tył głowy, jak to zwykle czynią okropne myśli,
kiedy jest się bardzo zdenerwowanym. A jeśli w ogóle nie dostanie przydziału? A
może będzie siedział i siedział na stołku w tej okropnej tiarze, aż w końcu
profesor McGonagall zerwie mu ją z głowy i oświadczy publicznie, że musiała
zajść jakaś pomyłka i „Potter, Harry” musi wracać do domu...”
- Nie mam do niego cierpliwości – westchnęła Lily. Niby dlaczego miałoby się tak stać. Ona jest
czarodziejką, jego ojciec też. To dlaczego on nie miałby być czarodziejem?
- Mówisz jak prawdziwa matka – powiedział Remus i uśmiechnął
się do dziewczyny. Ona odwzajemniła gest.
„Kiedy wywołano Neville’a Longbottoma,”
- To syn Franka! – odparł Peter.
- Ciekawe co u niego słychać?- zastanawiał się Remus
„chłopca, który
zgubił ropuchę, biedak przewrócił się, idąc do stołka, a potem długo na nim
siedział, póki tiara w końcu nie krzyknęła:
- GRYFFINDOR!”
- Brawo, Nevill –
powiedział Łapa. Lubił Franka, to dlaczego nie miałby lubić jego syna.
„Neville zerwał się i odbiegł, wciąż w tiarze
na głowie, i musiał wrócić, żeby wśród ryków śmiechu rozbawionej sali oddać ją
Morągowi MacDougalowi.
Następnie wystąpił dumny i blady Malfoy i
natychmiast spełniło się jego życzenie: zaledwie tiara dotknęła jego głowy,
wrzasnęła:
- SLYTHERIN!”
- Nie dziwie się jej. Jakbym był tiarą to nie chciałbym
siedzieć na jego głowie – oznajmił James. Ród Malfoyów był jednym z najbardziej
aroganckich i bezczelnych rodów czarodziejów. Nienawidził ich, bardzo. Na sama
myśl mocniej zacisnął szczękę.
„Malfoy usiadł obok swoich przyjaciół,
Crabbe’a i Goyle'a, wyraźnie z tego uradowanych.
Pozostało ich już niewielu.
Moon... Nott”
- Nott? Od tego Nott’a? - zapytał się Łapa. Nie rozumiał jak
jakaś kobieta mogła wyjść za tego przygłupa
Nott’a.
- Na to wygląda – odparł Remus
„... Parkinson...
potem para bliźniaczek, Patii i Patii... potem Perks Sally Anna... aż w
końcu...
- Potter, Harry!”
James i Lily zaczęli się wiercić w fotelu. Remus i Peter
nerwowo spojrzeli na książkę.
„Kiedy Harry
wystąpił, rozległy się podniecone szepty, jakby w całej sali wykipiała woda na
rozpaloną do czerwoności blachę.
- Potter? Tak powiedziała?
- Ten Harry Potter?”
- Merlinie! Nie podniecajcie się tak. To tylko chłopiec… -
odparła Ruda. Denerwowało ją zachowanie tych wszystkich ludzi.
- … który pokonał Voldemorta – dokończył Remus, a Peter się
wzdrygnął.
„Ostatnią rzeczą, jaką Harry zobaczył, zanim
tiara opadła mu na oczy, był gąszcz wyciągniętych głów, bo każdy chciał mu się
przyjrzeć. Potem widział już tylko ciemne wnętrze tiary. Czekał.
- Hmm… - usłyszał w uchu cichy głosik. -
Trudne. Bardzo trudne. Mnóstwo odwagi, tak. Umysł też dość tęgi. To prawdziwy
talent... och, na Boga, tak... i zdrowe pragnienie sprawdzenia się... tak, to
bardzo interesujące... Więc gdzie mam go przydzielić?”
- Jak to gdzie? Do Gryffindoru! – krzyknął James. Teraz był
już zdezorientowany.
„Harry chwycił mocno za krawędzie stołka i
pomyślał: Tylko nie do Slytherinu, nie do Slytherinu.
- Nie do Slytherinu? - odezwał się głosik. -
Jesteś pewny? Możesz być kimś wielkim, tak, to wszystko jest tu, w twojej
głowie, a Slytherin na pewno pomoże ci w osiągnięciu wielkości”
- Czy ona zwariowała?!- wykrzyknął James i podbiegł do Łapy.
Wyrwał mu książkę i przeczytał wszystko jeszcze raz. Niby dlaczego jego syn
miałby być Ślizgonem. Dlaczego? To nie mieściło się w jego głowie. - CO TA
STARA, GŁUPIA CZAPKA SOBIE MYŚLI? – wykrzyknął i usiadł na swoim miejscu.
Zdenerwował się i to bardzo. Jego ręce zacisnęły się w pięści.
- Uspokój się – poleciła Lily. Dla niej było to obojętne,
gdzie trafi Harry. Tak czy siak kochałaby go tak samo.
- Jak ma się uspokoić? - spytał – Mój syn, nasz syn w
Slytherinie? – W trakcie dalszego narzekania Jamesa, Evans przewróciła oczami,
wzięła głęboki wdech i przytuliła Rogacza. Nie wiedziała dlaczego to zrobiła.
Coś jej kazało. James natychmiast się uspokoił i mocno przycisnął ją do siebie.
Podobała mu się gest Rudej. Chciał żeby tak było zawsze.
- Teraz Cię nie puszczę – wyszeptał jej do ucha. Po plecach
Lily przeszły ciarki.
- Mogę dalej – spytał się Łapa, rozbawiony całą sytuacją. W
końcu Lily zrobiła coś co go rozbawiło i za razem uszczęśliwiło jego kumpla.
- Wydaje mi się, że tak – odparł Remus, który uśmiechał się teraz
od ucha do ucha. Te książki zmienią
wszystko- myślał. Był tego pewien.
„... Nie? No dobrze,
skoro jesteś pewny... niech będzie...
- GRYFFINDOR!”
- TAK! – wykrzyknęli wszyscy. James wziął Lily na ręce i
zaczął się z nią obracać po całym pokoju. Łapa podrzucił książkę i razem z
Peterem i Remusem zaczęli tańczyć na stole. Kiedy emocje opadły James
powiedział
- Jestem z niego taki dumny .
„To ostatnie słowo tiara wrzasnęła na całą
salę. Zdjął ją i na trzęsących się nogach ruszył ku stołowi Gryffindoru. Czuł
taką ulgę, że został wybrany i nie trafił do Slytherinu, że prawie do niego nie
docierały najgłośniejsze jak dotąd wiwaty. Percy prefekt wstał i uścisnął mu
serdecznie rękę, a bliźniacy ryczeli: „Mamy Pottera! Mamy Pottera!”. Harry
usiadł naprzeciw ducha w trykocie. Duch poklepał go po ramieniu, co Harry
odczuł tak, jakby zanurzył ramię w wiaderku z lodowatą wodą.”
- Kochają go – mruknął Rogacz
„Dopiero teraz
zobaczył dokładnie stół prezydialny. Na samym końcu, najbliżej niego, siedział
Hagrid, który spojrzał na niego i uniósł kciuk do góry. Harry wyszczerzył do niego
zęby. A pośrodku, na wielkim złotym krześle z oparciami siedział sam
Dumbledore. Harry poznał go natychmiast, bo przecież dobrze się przyjrzał jego
żywej podobiźnie na karcie z czekoladowej żaby. Srebrne włosy Dumbledore’a
płonęły jasnym blaskiem. W mrocznej sali lśniły tak tylko te włosy i duchy.
Zobaczył też profesora Quirrella, owego nerwowego młodzieńca z Dziurawego
Kotła. Wyglądał bardzo osobliwie w wielkim purpurowym turbanie.”
Lily spojrzała na książkę podejrzliwie. Ten cały Quirrell
był jak dla niej dziwny, bardzo dziwny. Spojrzała na Lupina. On też patrzył na
książkę z podejrzeniem. Remus spojrzał na nią. Wymienili kilka spojrzeń i dalej
słuchali Łapy.
„Jeszcze tylko cztery osoby nie miały
przydziału. „Thomas, Dean”, ciemnoskóry chłopiec wyższy nawet od Rona, usiadł
przy stole Gryffindoru obok Harry’ego. „Turpin, Lisa”, trafiła do Ravenclawu, a
potem nadeszła kolej na Rona, który już nie był po prostu blady, ale
bladozielony. Harry skrzyżował palce pod stołem, a w chwilę później tiara
oznajmiła donośnym głosem:
- GRYFFINDOR!”
- Hurrra!
„- Dobra robota, Ron, wspaniale - pochwalił go
wspaniałomyślnie Percy Weasley, kiedy „Zabini, Blaise” został przydzielony do
Slytherinu. Profesor McGonagall zwinęła pergamin i zabrała Tiarę Przydziału.
Harry popatrzył na swój pusty złoty talerz.
Dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo jest głodny. Paszteciki dyniowe
należały już do zamierzchłej przeszłości.
Teraz powstał Albus Dumbledore. Rozłożył
szeroko ramiona, twarz miał rozpromienioną, jakby nic nie mogło go tak ucieszyć,
jak widok wszystkich uczniów.”
- On się nigdy nie zmieni – powiedziała Lily. Zawsze
podziwiała dyrektora. Dostrzegał to czego inni nie widzieli.
- To wielki człowiek – dodał Remus.
„ - Witajcie! -
powiedział. - Witajcie w nowym roku szkolnym w Hogwarcie! Zanim rozpoczniemy
nasz bankiet, chciałbym wam powiedzieć kilka słów. A oto one: Głupol! Mazgaj!
Śmieć! Obsuw! Dziękuję wam!”
Wszyscy spojrzeli po sobie ze zdziwieniem w oczach, by po
chwili się roześmiać.
- Chyba zwariował na stare lata – oznajmił Black.
„I usiadł. Rozległy się oklaski i wiwaty.
Harry nie wiedział, czy się śmiać, czy zachować powagę.
- Czy on jest trochę... no wiesz... stuknięty?
- zapytał niepewnym tonem Percy’ego.”
- Chyba tak – powiedział Peter. Nigdy nie rozumiał
Dumbledore’a, a może to on był zbyt głupi?
„- Stuknięty? - powtórzył beztrosko Percy. -
To geniusz! Największy czarodziej na świecie! Ale fakt, ma lekkiego świra.
Podać ci ziemniaczki, Harry?”
Harry otworzył usta. Półmiski pełne były
najróżniejszych potraw. Jeszcze nigdy nie widział tylu różnych rzeczy na jednym
stole: befsztyki, pieczone kurczęta, kotlety schabowe i jagnięce, kiełbaski,
bekony, steki, ziemniaki gotowane i pieczone, frytki, pudding Yorkshire,
strudle, marchewka, sosy, keczup i, nie wiedzieć czemu, miętówki.”
- Zrobiłem się głodny – oznajmił Peter. On zawsze był głodny
i senny.
- Zmień teksy Glizdogon. To się robi nudne – powiedział
Remus. Peter go denerwował, a zwłaszcza z tym swoim tekstem „głodny jestem”. Rozumiał, że ktoś jest
głodny, ale żeby cały czas. Do tego Glizdogon zrobił się jakiś dziwny, ale
postanowił się tym na razie nie zamartwiać.
„Dursleyowie Harry’ego nie głodzili, ale też
nigdy nie pozwalali mu najeść się do syta. Dudley zawsze zjadał to, na co Harry
miał akurat ochotę, choćby miało mu się zrobić niedobrze. Harry napełnił więc
talerz wszystkim po trochu, prócz miętówek, i zaczął jeść. Wszystko było
naprawdę wspaniałe.”
- Wy też czujecie zapach tych wszystkich potraw? - zapytał
się Syriusz i się rozmarzył, przy okazji dostawając ślinotoku.
- Mhm – odpowiedziała reszta. Myślami byli w Wielkiej Sali.
„- Wygląda całkiem
apetycznie - powiedział duch w kryzie, przyglądając się, jak Harry odcina
kawałek soczystego steku.
- Nie możesz... ?”
- Duchy nie mogą jeść – odparł Remus
- On tego nie wie – upomniała mu Lily
„ - Nie jadłem od
prawie czterystu lat - odpowiedział duch. - Nam to niepotrzebne, choć,
oczywiście, trochę się za tym tęskni. Ale chyba jeszcze się nie przedstawiłem.
Sir Nicholas de Mimsy-Porpington, do usług. Duch-rezydent Wieży Gryffindoru.
- Wiem, kim jesteś! - zawołał nagle Ron. - Moi
bracia opowiadali mi o tobie... Jesteś Prawie Bezgłowym Nickiem!
- Wolałbym, żeby zwracano się do mnie Sir
Nicholas de Mimsy - zaczął duch, ale przerwał mu Seamus Finnigan, chłopiec o
piaskowych włosach.
- Prawie bezgłowy? Jak można być prawie
bezgłowym? Sir Nicholas zrobił bardzo urażoną minę.”
- Najwyraźniej można –
powiedział Peter
„- Można. O tak - powiedział ze złością.
Złapał się za lewe ucho, pociągnął i... głowa przechyliła się na bok i spoczęła
na ramieniu, jakby była na zawiasach. Ktoś najwidoczniej próbował odciąć Sir
Nicholasowi głowę, ale brakowało mu wprawy i nie zrobił tego dokładnie.”
- To było ohydne – powiedział Peter
- Mógłby chociaż poczekać, aż przestaną jeść – dodał Syriusz.
Taki widok przy jedzeniu odebrałby mu apetyt.
„Prawie Bezgłowy Nick
popatrzył z zadowoleniem na ich zdumione twarze i umieścił sobie głowę z
powrotem na karku, odkaszlnął i rzekł:
- A więc... nowi Gryfoni! Żywię nadzieję, że pomożecie
nam zdobyć mistrzostwo domów w tym roku. Jeszcze nigdy nie utraciliśmy pucharu
aż na tak długo. Ślizgoni... tak nazywamy mieszkańców Slytherinu... zdobyli go
już sześć lat temu i dotąd nie oddali!”
- Co?! – zdziwili się wszyscy
- Przecież to… nie możliwe – wydukał James. Jakim cudem
Ślizgoni mogli odebrać im puchar? To nie mieściło się w jego głowie.
„Krwawy Baron puszy
się tak, że trudno z nim wytrzymać... Baron rezyduje w Slytherinie, rzecz
jasna.
Harry spojrzał na stół Ślizgonów i zobaczył
siedzącego przy nim straszliwego ducha z pustymi, bladymi oczami i ponurą
twarzą, w szatach zbryzganych srebrną krwią. Siedział na prawo od Malfoya,
który - jak Harry stwierdził z zadowoleniem - nie wyglądał na zachwyconego tym
sąsiedztwem.”
- Dobrze mu tak – odparł Łapa z mściwym akcentem w głosie.
„ - Dlaczego jest
taki zakrwawiony? - zapytał z ciekawością Seamus.
- Nigdy go o to nie pytałem - odpowiedział
Prawie Bezgłowy Nick.
Kiedy wszyscy najedli się do syta, resztki po
prostu znikły z talerzy, które znowu zalśniły czystością. W chwilę później
pojawiły się desery: bloki lodów we wszystkich smakach, jakie można sobie było
wymyślić, strucle jabłkowe, ciastka z owocami polanę syropem, polanę czekoladą
ekierki, pączki nadziewane konfiturą, biszkopty z kremem, truskawki,
marmoladki, ryżowy budyń...”
- Kiedy kolacja? – zapytała się Lily. Była głodna, bardzo
głodna. Remus spojrzał na zegarek i mruknął coś do siebie.
- Co tam mówisz? –
zapytał się James
- Trwa od 10 minut – powiedział
- Czytaj szybciej Łapo – nakazała Lily
„ Harry nałożył sobie
wielkie ciastko z owocami i syropem, a tymczasem rozmowa zeszła na koligacje
rodzinne.
- Ja jestem pół na pół - powiedział Seamus. -
Tata jest mugolem. Mama dopiero po ślubie powiedziała mu, że jest czarownicą.
Trochę nim to wstrząsnęło.”
Wszyscy zaczęli się śmiać.
„Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- A ty, Neville? - zapytał Ron.
- Mnie wychowała babcia,”
- A co z Frankiem? – spytała się Lily. Frank był jej dobrym
kolegą. Nie raz odrabiali razem zadania domowe. Ruda zaczęła się martwić.
„która jest
czarodziejką, ale rodzina bardzo długo uważała mnie za kompletnego mugola.
Stryjek Algie wciąż próbował mnie sprowokować, żebym się ujawnił z czarami...
raz nawet zepchnął mnie do morza z końca mola w Blackpool, mało brakowało, a
bym się utopił... ale nic się nie stało. Dopiero jak miałem osiem lat, stryjek
przyszedł do nas na obiad, złapał mnie za kostki u nóg i wywiesił za okno, a tu
babcia go pyta, czy nie zjadłby bezy... No więc mnie puścił, bo bardzo lubił
bezy,”
- Miły wujek – mruknął James. Jednak z głowy nie wychodziła
mu myśl, że z całą pewnością był lepszy od Dursley’a.
„a ja spadłem do
ogrodu, odbiłem się od ziemi jak piłka i znowu spadłem na drogę. Ale była
uciecha! Babcia aż się popłakała, tak się cieszyła. Żebyście widzieli ich miny,
jak dostałem list. Bo przedtem się bali, że nie jestem dostatecznie magiczny.
Stryjek Algie tak był zadowolony, że od razu kupił mi ropuchę.”
- Ja cały czas nie rozumiem, po co komu ropucha – mruknęła
Ruda. Jak dla niej to zwierzę było nie potrzebne i mało interesujące.
„ Percy Weasley i
Hermiona rozmawiali o nauce („Mam nadzieję, że od razu się zacznie, tyle trzeba
się nauczyć, mnie osobiście bardzo interesuje transmutacja, no wiesz,
zamienianie czegoś w coś innego, no tak, oczywiście, wiem, że to bardzo
trudne...”; „Zaczniesz od małych rzeczy, no wiesz, zamienianie zapałek w igły,
takie tam sztuczki...”).”
- Ciągnie swój do swego – odparł Łapa. On nigdy nie
przejmował się nauką. Zwłaszcza na uczcie powitalnej. No bo po co?
„Harry, który robił się coraz bardziej senny,
spojrzał na stół prezydialny. Hagrid pociągał zdrowo z pucharu. Profesor
McGonagall rozmawiała z profesorem Dumbledore’em. Profesor Quirrell, w swoim
absurdalnym turbanie, rozmawiał z jakimś nauczycielem o tłustych czarnych
włosach, haczykowatym nosie i ziemistej cerze.”
- Nie! – wysapał
James – To nie może być on! – jeżeli to był on, to… to… sam już nie wiedział co
myśleć.
- Nie podoba mi się to – mruknął Łapa
- Co on tam robi? – zapytał się Remus. Dlaczego Snape był w
szkole? Dlaczego tam uczył? Czego tam uczył?
- Czy to jest Severus? – zapytała Lily. Co prawda nadal się
do niego nie odzywała po incydencie z piątej klasy, ale jednak coś o nim się
dowiedziała.
- Łapo czytaj szybciej. Może to nie on, tylko ktoś podobny –
bełkotał Potter
„ Nagle ów nauczyciel
spojrzał ponad turbanem Quirrella prosto w oczy Harry’ego, a ten poczuł ostry,
piekący ból w czole, jakby go ktoś trafił końcem rozgrzanego pogrzebacza.
- Auu! - krzyknął Harry i złapał się za
głowę.”
- Tknij go Snape, a ty mnie już do końca życia popamiętasz –
warknął Rogacz. Nie cierpiał Smarkerusa, nienawidził i nie tolerował.
- Niechciał bym Ci psuć humoru, ale ty nie żyjesz –
powiedział Remus.
- Może w tamtych czasach – wyszeptał i zaczął energicznie
pocierać ręce.
„ - Co ci jest? -
zapytał Percy.
- N-nic.”
- To było dziwne – mruknęła Lily. Przecież to nie mógł być
Severus. On by nic nie zrobił Harryemu. Przynajmniej jej się tak wydawało.
- Tu dużo rzeczy jest podejrzanych – dodał Remus. Od
dłuższego czasu parę rzezy mu się nie zgadzało.
- Też to zauważyłeś? – spytała się Evans
- O czym wy mówicie? – zapytał się James. Był
zdezorientowany.
- No właśnie – dodał Syriusz i Peter
- Wytłumaczymy wam na kolacji – oznajmił Remus
„Ból minął równie szybko, jak się pojawił.
Trudniej było otrząsnąć się z wrażenia, jakie na Harrym sprawiło to spojrzenie
- wrażenia, że ów nauczyciel z pewnością go nie lubi.
- Kim jest ten, który rozmawia z profesorem
Quirrellem? - zapytał Percy’ego.
- O, już znasz Quirella, tak? Nic dziwnego, że
jest taki zdenerwowany, rozmawia z profesorem Snape'em. Snape uczy eliksirów,
ale nie bardzo ma na to ochotę... wszyscy wiedzą, że wolałby zająć miejsce
Quirella. Ten Snape zna się na czarnej magii.”
- No proszę, proszę – powiedział Black.
- Coś mi się zdaje, że on nie będzie lubił Harry’ego –
powiedział Remus i dobrze wiedział dlaczego. Głupie wybryki Jamesa dadzą o
sobie znać.
„ Harry obserwował Snape’a przez jakiś czas,
ale ten już na niego nie spojrzał.
W końcu znikły również desery i znowu powstał
profesor Dumbledore. W sali zrobiło się cicho.
- E-hym... jeszcze tylko kilka słów. Mam
nadzieję, że wszyscy się najedli i napili. Chciałbym wam przekazać kilka uwag
wstępnych. Pierwszoroczniacy niech zapamiętają, że nikomu nie wolno wchodzić do
lasu, który leży na skraju terenu szkoły. Dobrze by było, żeby pamiętało o tym
również kilku starszych uczniów.
Migocące oczy Dumbledore’a zwróciły się w
stronę rudych bliźniaków.”
- Chciałbym ich poznać – wtrącił Rogacz. Fred i George
bardzo go zaintrygowali. Był pewien, że znaleźli by temat do rozmowy.
„- Pan Filch prosił mnie też, żebym wam
przypomniał, że między lekcjami, na korytarzach, nie wolno używać żadnych
czarów. Próby do quidditcha rozpoczną się w drugim tygodniu semestru. Każdy, kto
jest zainteresowany grą w barwach swojego domu, powinien zgłosić się do pani
Hooch. I ostatnia uwaga. Muszę was poinformować, że w tym roku wstęp na
korytarz na trzecim piętrze, ten po prawej stronie, jest zabroniony. Dla
wszystkich, o ile nie chcą umrzeć w straszliwych mękach.”
- Ciekawe co tam jest? – zapytał się James. Jeżeli coś było
niebezpiecznego, to on chciał to zobaczyć.
- Dziwne. Zawsze podaje powód dlaczego nie można wchodzić na
dany korytarz – odparł Remus. Znów coś mu się nie zgadzało.
„Harry roześmiał się, ale był jednym z
niewielu, którzy to uczynili.
- On chyba żartuje, co? - mruknął do
Percy’ego.
- Nie sądzę - odrzekł Percy, marszcząc czoło.
- To dziwne, bo zwykle podaje powód, dla którego nie wolno gdzieś wchodzić... W
lesie jest mnóstwo niebezpiecznych zwierząt i potworów, wszyscy o tym wiedzą.
Ale tu, na trzecim piętrze... Uważam, że powinien powiedzieć chociaż nam,
prefektom.
- A teraz, zanim pójdziemy spać, zaśpiewajmy
nasz szkolny hymn! - zawołał Dumbledore. Harry zauważył, że uśmiechy innych
nauczycieli jakby nieco zbladły.”
- A on swoje z tym hymnem. Nie znudziło mu się to? –
westchnął Syriusz. Co roku na uczcie śpiewali hymn. Denerwowało go to już.
„Dumbledore poderwał lekko swoją różdżkę,
jakby strząsał z niej muchę, a z jej końca wystrzeliła złota szarfa, która
uniosła się w wysoko nad stoły i rozwinęła, jak wąż, w słowa.
- Każdy wybiera sobie ulubioną melodię -
zawołał Dumbledore - i śpiewamy! A cała szkoła zawyła:”
- Może pominiemy ten fragment? – zapytał Łapa. Reszta mu
przytknęła.
„Każdy kończył
śpiewać w trochę innym czasie. W końcu tylko bliźniacy Weasleyowie śpiewali na
powolną melodię marsza żałobnego. Dumbledore dyrygował nimi za pomocą różdżki
aż do ostatniej nuty, a kiedy wreszcie skończyli, był jednym z tych, którzy
klaskali najgłośniej.
- Ach, muzyka -
powiedział, ocierając łzę w oku. - To magia większa od wszystkiego, co my tu
robimy! A teraz, pora spania. Biegiem do łóżek!”
- Oni do łóżek, a my na kolację – odezwał się Remus. Teraz
był bardzo głodny.
- Jeszcze nie koniec – odparł Łapa i powrócił do książki.
„Pierwszoroczniacy z przydziałem do
Gryffindoru pomaszerowali za Percym, przepychając się przez huczący od gwaru
tłum. Wyszli z Wielkiej Sali, a potem poprowadził ich marmurowymi schodami.
Harry czuł, że znowu nogi ma jak z ołowiu, tym razem nie ze strachu, ale ze
zmęczenia i obżarstwa. Był taki senny, że nie zaskoczyło go wcale, iż ludzie z
portretów na ścianach korytarzy szeptali coś i pokazywali ich sobie. Percy
poprowadził ich przez drzwi ukryte za rozsuwanymi panelami i wyblakłymi
arrasami. Wspięli się po jakichś kolejnych schodach, ziewając i powłócząc
nogami, a Harry zaczął już się zastanawiać, jak długo jeszcze będą iść, kiedy
nagle się zatrzymali.”
- Ciekawe czy Gruba Dama nadal pilnuje wejścia? – zastanawiał
się Potter
„Przed nimi, w powietrzu, unosiła się wiązka
lasek, a kiedy Percy zrobił krok w ich stronę, laski zaczęły się na niego
rzucać.”
- Irytek! –pisnął Peter.
„- To Irytek - szepnął Percy do
pierwszoroczniaków. - Poltergeist. - Podniósł głos. - Irytku, pokaż się.
Odpowiedzią był ordynarny, syczący odgłos,
jakby ktoś wypuszczał powietrze z balona.”
Huncwoci się zaśmiali. Lily cicho warknęła.
„ - Chcesz, żebym
poszedł po Krwawego Barona?
Rozległ się trzask i pojawił się mały
człowieczek ze złośliwymi, czarnymi oczkami i szerokimi ustami. Unosił się ze
skrzyżowanymi nogami w powietrzu, trzymając wiązkę lasek.
- Oooooch! - zarechotał. - Pierwszoroczniaki!
Maluchy! Ale zabawa!
I nagle rzucił się w ich kierunku. Wszyscy
cofnęli się gwałtownie.
- Idź sobie, Irytku! Mam o tym donieść
Baronowi? Zaraz to zrobię! - krzyknął Percy.
Irytek pokazał mu język i zniknął, upuszczając
laski na głowę Neville’a. Usłyszeli, jak się oddala, bębniąc po drodze w
tablice z herbami.”
- Upiększa trochę tą szkolną rutynę – powiedział Łapa
- Tak jak my - dodał James. Na twarzach chłopków pojawił się
uśmiech. Lily westchnęła.
„ - Musicie się
wystrzegać Irytka - powiedział Percy, kiedy ruszyli dalej. - Boi się tylko
Krwawego Barona. Nie słucha nawet nas, prefektów. No, jesteśmy.
Na samym końcu korytarza wisiał portret grubej
kobiety w różowej, jedwabnej sukni.”
- Czyli Gruba Dama istnieje – mruknął Łapa
- To naprawdę niesamowite – odpowiedziała sarkastycznie
Lily. Denerwowały ją takie głupie uwagi Blacka.
- Co nie – dodał i wrócił do książki
„- Hasło? - zapytała.
- Caput Draconis - odpowiedział Percy, a
portret usunął się, ukazując okrągłą dziurę w ścianie. Przeleźli przez nią -
Neville’a trzeba było podsadzić - i znaleźli się w pokoju wspólnym Gryffindoru:
przytulnym, okrągłym pomieszczeniu pełnym wysiedzianych foteli.
Percy wskazał dziewczętom jedne drzwi, wiodące
do ich dormitorium, a chłopcom drugie. Na szczycie spiralnych schodów -
najwidoczniej byli w jednej z wież - znaleźli w końcu komnatę sypialną z
pięcioma łożami, każde z kolumienkami w rogach, między którymi wisiały
aksamitne, ciemnoczerwone zasłony.”
- Nic się nie zmieniło – westchnął James
„Ich kufry już tam stały. Zbyt zmęczeni, by
rozmawiać, rozebrali się, założyli piżamy i padli na łóżka.
- Ale żarcie, co? -
mruknął zza zasłony Ron. - Zjeżdżaj, Parszywku! Zabiera się do mojego
prześcieradła!”
Chłopcy spojrzeli ukrytkiem na Petera i zachichotali.
„Harry zamierzał zapytać Rona, czy próbował
ciastek z owocami i kremem, ale nie zdążył, bo zasnął.
Prawdopodobnie zjadł za dużo, gdyż miał bardzo
dziwny sen.”
- Skoro mówi o snach, to mi się śnią głupie rzeczy – odezwał
się Remus. Miał bardzo dziwne sny.
- A co Ci się śni? - zapytał się zaciekawiony James.
- Jestem w Hogwarcie. Biegnę przez korytarze. Co chwila koło
ucha przeleci mi jakieś zaklęcie. Ktoś za mną biegnie i mnie woła. Tak jakby
chciał abym się zatrzymał. Wtedy czuję ostry ból w klatce piersiowej i się
budzę – odpowiedział Lupin. Nie rozumiał tego snu, ani trochę.
- Ciekawe – mruknęła Lily
- Nie ma się nad czym zastanawiać. To tylko sen. Wróćmy do
książki – odparł Lunatyk. Nie chciał dalej drążyć tego tematu.
„Śniło mu się, że ma
na głowie turban profesora Quirrella, który (turban) mówił mu, że musi się
natychmiast przenieść do Slytherinu,”
- Kto przy zdrowych zmysłach, chciałby się przenieść do
Slytherinu? – zdziwił się Łapa
- Ten turban jest podejrzany – odezwał się James
ponieważ takie jest
jego przeznaczenie. Harry odpowiedział turbanowi, że nie chce iść do
Slytherinu, a turban robił się coraz cięższy i cięższy. Harry próbował go
ściągnąć, ale turban zacisnął mu się boleśnie na głowie - i był tam Malfoy,
który śmiał się z niego, widząc walkę z turbanem”
Syriusz warknął, a Potter spojrzał z niepokojem na książke.
„- a potem Malfoy zamienił się w tego
nauczyciela z haczykowatym nosem, Snape’a, który śmiał się bardzo głośno, coraz
głośniej”
- On nawiedza mojego syna w koszmarach! – krzyknął James.
Nie podobało mu się to.
- To tylko sen. Mógłbyś przestać – nakazała mu Lily. To robiło się denerwujące.
„- aż nagle buchnęło
zielone światło i Harry obudził się, zlany potem i drżący ze strachu.
Przewrócił się na bok i znowu zasnął, a kiedy
obudził się następnego ranka, w ogóle nie pamiętał tego snu.”
- Koniec – oznajmił Łapa
- To było dziwne – odezwał się Peter
- Teraz ja będę czytać, ale najpierw chodźmy na kolację – powiedział
James i poszli do Wielkiej Sali na posiłek.
***
Hejka! I jak rozdział?? Bardzo wam dziekuję za ponad cztery tysiące wejść. Serdecznie zapraszam na mój drugi blog, również potterowski, na rozdział pierwszy. [LINK]