piątek, 22 listopada 2013

Rozdział dziewiąty

NAPIS NA ŚCIANIE



„Co tu się dzieje? Co się dzieje? Zwabiony bez wątpienia okrzykiem Malfoya, przez tłum przepchnął się Argus Filch. Zobaczył Panią Norris i cofnął się gwałtownie, zakrywając twarz rękami.
- Moja kotka! Moja kotka! Co zrobiliście Pani Norris! Opuścił ręce i jego zrozpaczone spojrzenie padło na Harry’ego.
- To ty! - zaskrzeczał. - Ty! Ty zamordowałeś moją kotkę! Ty ją zabiłeś! Uduszę cię!”

- Tknij go, a zamienię ci życie w piekło – warknął James. Nikt nie będzie groził jego synowi. Nikt.
- Ja nie chcę nic mówić, ale czy przypadkiem już tego nie robisz – odparła Lily. Rogacz spojrzał na nią i chciał już coś powiedzieć, ale Łapa zaczął czytać.

„- Argusie!
Na scenie pojawił się Dumbledore, a za nim inni nauczyciele. Przyskoczył do ściany i odczepił martwe ciało Pani Norris od uchwytu na pochodnię.
- Proszę ze mną, Argusie - powiedział do Filcha. - Pan też, panie Potter. Pan Weasley i panna Granger również.”

- Oni nic nie zrobili! – oburzyła się Lily.
- Ja też często nic nie robię, a dostaję szlabany – powiedział Syriusz. Wszyscy spojrzeli na niego wymownie, a Syriusz jak to Syriusz uśmiechnął się nonszalancko i powrócił do tekstu.

"Z tłumu wystąpił zaaferowany Lockhart.
- Mój gabinet jest najbliżej, panie dyrektorze... piętro wyżej... proszę nie mieć żadnych skrupułów...
- Dziękuję ci, Gilderoy - powiedział Dumbledore. Uciszony tłum rozstąpił się przed nimi. Lockhart, najwyraźniej dumny ze swojej roli, dreptał tuż za Dumbledore’em; za nimi kroczyła profesor McGonagall, a po chwili wahania do małego orszaku przyłączył się Snape.”

- Jeszcze jego tam brakowało – mruknął James.

„Weszli do mrocznego gabinetu Lockharta. Wśród fotografii na ścianach wybuchł popłoch: kilkanaście portretów Lockharta próbowało zniknąć z pola widzenia. Harry zauważył, że niektóre miały włosy w papilotach.”

- Eee… to jest nienormalne – stwierdził Remus z lekkim niedowierzaniem i obrzydzeniem.

„Prawdziwy Lockhart zapalił świece na swoim biurku i cofnął się do kąta. Dumbledore położył Panią Norris na błyszczącym blacie i zaczął ją badać. Harry, Ron i Hermiona wymienili przerażone spojrzenia i zapadli się w fotele poza kręgiem światła rzucanego przez świece. Koniec długiego, haczykowatego nosa Dumbledore’a zawisł o cal nad Panią Norris. Wpatrywał się w nią uważnie przez swoje połówki okularów, długie palce delikatnie obmacywały futerko. Profesor McGonagall nachyliła się prawie tak samo nisko, przyglądając się kotce zwężonymi oczami. Snape czaił się za nimi, do połowy w cieniu, z bardzo osobliwą miną: wyglądał, jakby powstrzymywał się od śmiechu, A Lockhart krążył wokół wszystkich trojga, robiąc mądre uwagi.”

Lily prychnęła lekko. Nie wydawało jej się, że ten człowiek może mieć jakieś MĄDRE uwagi.

- Wszystko wskazuje, że zabiło ją jakieś silne zaklęcie... prawdopodobnie Tortura Transmutacji. Widziałem skutki tego zaklęcia wiele razy... Jaka szkoda, że mnie przy tym nie było, znam przeciwzaklęcie, które uratowałoby życie biednemu stworzeniu...”

- Co za idiota! – Lily nie mogła się powstrzymać. – Czy on w ogóle wie czym jest tortura transmutacji?!- Zdenerwowała się i nie wiedziała czy przyczyną tego były jej słabe nerwy czy głupota Lockaharta.
- Tak dla ścisłości, co robi to zaklęcie o którym mowa? – zapytał Peter.
- Tortura transmutacji, służyły głównie od zmuszania animagów, do przeprowadzenia procesu dysanimizacji. Używane jest nie tylko przez czarnoksiężników, ale nawet przez siły Ministerstwa Magii. Zasady co do użytku tego zaklęcia są jednak dość określone i aurorzy używać mogą go tylko w stosunku do czarodziei ściganych przez organ władzy, czarodziei przemienionych w zwierzę i nie chcących dobrowolnej odmiany – wytłumaczyła im dziewczyna.
- Aha – powiedzieli w tym samym czasie chłopcy.
- Zapamiętam na przyszłość – dodał Łapa i zaczął czytać dalej.

„Komentarzom Lockharta akompaniowały rozdzierające szlochy Filcha. Siedział skulony w fotelu tuż przy biurku, zakrywając sobie twarz dłońmi. Harry nie znosił go, podobnie jak większość uczniów, ale w tej chwili zrobiło mu się go żal, choć może nie tak bardzo, jak samego siebie. Wiedział, że jeśli Dumbledore uwierzy Filchowi, przyjdzie mu pożegnać się ze szkołą. Dumbledore wymruczał pod nosem jakieś dziwne słowa, uderzając Panią Norris końcem swojej różdżki. Nic się nie stało: kotka nadal wyglądała, jakby ją dopiero co wypchano.”

- I dobrze jej tak – powiedział Syriusz. Nienawidził kotki i miał ku temu swoje powody.
- Zgadzam się z tobą w stu procentach – poparł go Regulus.

- ...Pamiętam, coś podobnego wydarzyło się w Ouagadogou - powiedział Lockhart. - Cała seria ataków... opisałem to dokładnie w swojej autobiografii. Wyposażyłem mieszkańców w rozmaite amulety i wszystko się skończyło...
Fotografie na ścianie ochoczo przytaknęły. Jedna zapomniała pozbyć się papilotów. W końcu Dumbledore wyprostował się.
- Ona żyje, Argusie - powiedział łagodnie.”

- A była nadzieja – powiedział zawiedzionym głosem James.

„Lockhart przerwał wyliczanie morderstw, którym zdołał zapobiec.
- Żyje? - wykrztusił Filch, zerkając na Panią Norris przez palce. - Ale dlaczego jest taka... sztywna?
- Została spetryfikowana - odrzekł Dumbledore („Ach! Tak właśnie myślałem”, powiedział Lockhart)”

- Przed chwilą mówił, że to była tortura transmutacji – przerwał Regulus.

„- ale jak i przez kogo, tego nie wiem...
- Jego zapytajcie! - zaskrzeczał Filch, zwracając swoją krostowatą i mokrą od łez twarz do Harry’ego.”

- Przecież drugoklasista by tego nie zrobił, baa, nawet siódmoklasista by tego nie potrafił – sprostował Remus. Lily pokiwała twierdząco głową.

„- Żaden z drugoklasistów nie mógł tego zrobić - oświadczył stanowczo Dumbledore. - Do tego potrzebna jest znajomość czarnej magii wyższego stopnia...
- On to zrobił! On! - wrzeszczał Filch, a jego obwisłe policzki nabiegły krwią. - Widzieliście, co napisał na ścianie! Znalazł... w moim biurze... wie, że jestem... jestem... - wykrzywił się okropnie - wie, że jestem charłakiem!”

- To jeszcze nic. Najgorsze jest to, że my to wie – powiedział Syriusz. W jego głowie układał się już pewien plan.

- Nigdy nie tknąłem Pani Norris! - powiedział głośno Harry z niemiłym uczuciem, że wszyscy, łącznie z Lockhartami na ścianach, gapią się na niego. - I nie mam pojęcia, co to jest charłak.
- Akurat! - warknął Filch. - Widział mój list z Wmiguroka!
- Czy mogę coś powiedzieć, panie dyrektorze? - odezwał się z kąta Snape, a w Harrym nasiliło się złe przeczucie, bo był pewny, że jeśli już Snape ma coś o nim do powiedzenia, to nie będzie to nic dobrego. - Potter i jego przyjaciele mogli się po prostu znaleźć w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze”

- Chyba się przesłyszałem – mruknął Rogacz. Lily zaś była zadowolona, że Severus broni Harry’ego.

lekki drwiący uśmiech wykrzywił jego wargi, jakby w to wątpił - ale mamy tu zestaw dość podejrzanych okoliczności. Po co w ogóle tam poszli? Dlaczego nie uczestniczyli w uczcie z okazji Nocy Duchów?”

- Maja świadków. Nic im nie udowodnicie! - zawołał James.

„Harry, Ron i Hermiona zaczęli chaotycznie opowiadać o przyjęciu z okazji rocznicy śmierci.
- ...tam były setki duchów... mogą poświadczyć, że tam byliśmy...”

- I o tym mówię – znów wtrącił Rogacz.

- Ale dlaczego nie poszliście później na ucztę? - zapytał Snape, a jego czarne oczy zamigotały w blasku świec. - Dlaczego poszliście od razu na górę?”

- No i mają problem – westchnął Peter.
- Daj spokój. To Potter, on umie wyplątać się z takich sytuacji – odparł Łapa. James wyprostował się dumnie, Lily przewróciła oczami, a Regulus i Remus uśmiechali się.

„Ron i Hermiona spojrzeli na Harry’ego.
- Bo... bo... - wyjąkał Harry, a serce waliło mu jak młotem, ponieważ coś mu mówiło, że i tak nikt nie uwierzy, jeśli powie, iż zawiódł go tam głos jakiejś bezcielesnej zjawy - bo byliśmy zmęczeni i chcieliśmy się położyć.”

Ruda cicho jęknęła. Severusa nie da się oszukać. Nie uwierzy im.

„ - Bez kolacji? - zdziwił się Snape, a na jego wychudłej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech. - Nie sądzę, by duchy podawały na swoich przyjęciach coś, co zaspokoiłoby głód żywych ludzi.
- Nie byliśmy głodni - oświadczył głośno Ron, czując, że żołądek skręca mu się z głodu.”

Remus się zaśmiał. Jakby widział któregoś z chłopaków.

„To już wyraźnie rozbawiło Snape’a.
- Uważam, panie dyrektorze, że nie można wierzyć w te banialuki. Proponuję, by Pottera pozbawić pewnych przywilejów do czasu, kiedy będzie gotów opowiedzieć nam, co tu się naprawdę wydarzyło. Ja osobiście byłbym zdania, że powinno się zawiesić jego członkostwo w drużynie Gryffindoru, dopóki nie zacznie być z nami szczery.”

- Co za idiota! - zawołali wszyscy w tym samym czasie. Nawet Lily.

„- No wiesz, Severusie - powiedziała profesor McGonagall ostrym tonem. - Ja osobiście nie widzę powodu, by chłopak przestał grać w quidditcha. Tego kota nikt nie uderzył w głowę miotłą. Nie ma żadnego dowodu, że Potter zrobił coś złego.”

- Dobrze profesor McGonnagall! - zawołał James.
- Niech pani broni swojego domu! - dodał Łapa.

„Dumbledore przyglądał się Harry’emu badawczo. Spojrzenie jego bystrych, bladoniebieskich oczu sprawiało, że Harry czuł się, jakby go prześwietlano rentgenem.
- Jest niewinny, dopóki nie udowodni mu się winy, Severusie - oznajmił stanowczo."

Wszystkim ulżyło. Działy się dziwne rzeczy i Harry na pewno nie był ich sprawcą.

„Snape zrobił wściekłą minę. Filch też wyglądał na rozjuszonego.”

- I dobrze im tak – mruknął Syriusz.

„ - Moja kotka została spetryfikowana! - wrzasnął, a oczy wyszły mu z orbit. - Chcę, żeby kogoś ukarano!”

- Chcieć to ty możesz skarpetki pod choinkę – warknął James, na co wszyscy się zaśmiali.

„- Wyleczymy ją, Argusie - powiedział spokojnie Dumbledore. - Pani Sprout udało się już wyhodować mandragory. Jak tylko osiągną wymaganą wielkość, sporządzimy eliksir, który ożywi Panią Norris.
- Ja go uwarzę - wtrącił szybko Lockhart. - Robiłem to setki razy, recepturę znam tak dobrze, że mógłbym to zrobić przez sen...”

- No to po kocie – westchnęła Lily. Nie żeby jej było żal kotki czy Filcha, nigdy ich nie lubiła, ale Lockahart warzący eliksir to nie dobre połączenie.

„- Bardzo przepraszam - przerwał mu Snape lodowatym tonem - ale wydawało mi się do tej pory, że to ja jestem mistrzem eliksirów w tej szkole.”

- Już się tak nie chwal – powiedział Regulus.

„Zapanowało niezręczne milczenie.
- Możecie odejść - powiedział Dumbledore do Harry’ego, Rona i Hermiony. Więc odeszli, a zrobili to tak szybko, jak mogli, nie biegnąc. Kiedy byli już piętro wyżej, wśliznęli się do jakiejś pustej klasy i ostrożnie zamknęli za sobą drzwi. Harry spojrzał na ponure twarze przyjaciół.
- Uważacie, że powinienem im powiedzieć o tym głosie?”

- To nie byłby dobry pomysł – stwierdził Peter, który od dłuższego czasu się już nie odzywał.

„- Nie - odrzekł bez wahania Ron. - Słyszenie głosów, których nikt inny nie słyszy, nie jest dobrą oznaką, nawet w świecie czarodziejów.
Było coś w jego głosie, co kazało Harry’emu zapytać:
- Ale wierzysz mi, prawda?
- Oczywiście - odpowiedział szybko Ron. - Ale... sam musisz przyznać, że to dość dziwne...
- Wiem, że to jest dziwne. To wszystko jest bardzo dziwne. O co chodzi w tym napisie? Komnata została otwarta... Co to ma znaczyć?”

- No właśnie o co? - zapytał Syriusz. Remus pokręcił głową z niedowierzania.
- Tu chodzi o komnatę tajemnic – sprecyzowała Lily.

„- To chyba jest coś w rodzaju sygnału - powiedział z namysłem Ron. - Ktoś mi kiedyś opowiadał o tajemnej komnacie w Hogwarcie... może to był Bili...
- I co to jest ten cały charłak? - zapytał Harry. Ku jego zdumieniu, Ron zachichotał.”

- Nie widzę w tym nic śmiesznego – odparł Regulus. Evans pokręciła twierdząco głową.

„- No... właściwie nie ma w tym nic śmiesznego... ale skoro jest nim Filch... Charłak to ktoś, kto urodził się w rodzinie czarodziejów, ale nie ma magicznej mocy. Coś przeciwnego do czarodziejów urodzonych w rodzinach mugoli, tyle że charłaki zdarzają się bardzo rzadko. Jeśli Filch próbuje nauczyć się magii, przerabiając kurs Wmiguroka, to rzeczywiście musi być charłakiem. To by wiele wyjaśniało. Na przykład, dlaczego tak nienawidzi wszystkich uczniów. - Ron uśmiechnął się mściwie. - Z zazdrości.”

- Zagadka została rozwiązana – powiedział Syriusz.

„Gdzieś zaczął bić zegar.
- Już północ - powiedział Harry. - Lepiej idźmy spać, zanim złapie nas Snape i znowu o coś oskarży.”

- Popieram ten pomysł – powiedziała Lily. Jeszcze wpadli by na jakiś głupi pomysł i mogliby mieć więcej kłopotów.

„Przez kilka następnych dni w szkole mówiono głównie o napaści na Panią Norris. Filch starał się, żeby nikt o tym nie zapomniał, ostentacyjnie krążąc wokół miejsca, gdzie ją znaleziono, jakby się spodziewał, że napastnik powróci na miejsce zbrodni. Harry zobaczył go, jak bezskutecznie wyciera napis na ścianie uniwersalnym zmywaczem magicznych zanieczyszczeń receptury niejakiej pani Skower; słowa nadal połyskiwały na kamiennej ścianie. Kiedy Filch nie czuwał przy miejscu zbrodni, przemierzał korytarze, czając się na niczego nie podejrzewających uczniów i próbując ich oskarżać o takie przestępstwa jak „zbyt głośne oddychanie” albo „zbyt uradowana mina. Ginny Weasley bardzo się przejęła losem Pani Norris. Według Rona była wielką miłośniczką kotów.”

- Jak... nie wierzę w to co usłyszałem – powiedział Łapa. - Zrozumiem, że można lubić koty, ale Norris. Bez przesady.

„ - Przecież ty w ogóle nie znasz Pani Norris - powiedział jej w końcu Ron. - Szczerze mówiąc, wcale nam jej nie brakuje, wręcz przeciwnie. - Wargi Ginny zaczęły drżeć niebezpiecznie. - Takie rzeczy rzadko się zdarzają w Hogwarcie, naprawdę - zapewnił ją. - Zobaczysz, szybko złapią kretyna, który to zrobił i wywalą go ze szkoły. Mam tylko nadzieję, że przedtem zdąży spetryfikować Filcha. Ja tylko żartuję... - dodał szybko, widząc, że Ginny blednie.”

- Życie bez Filcha – rozmarzył się James.
- W twoich snach – odpowiedział mu Regulus.
- W moich snach występuje tylko Lily. Koniec i kropka – powiedział Rogacz patrząc na dziewczynę. Ona tylko lekko się zarumieniła i nakazała Syriuszowi, żeby dalej czytał.

„Incydent miał również wpływ na Hermionę. Zwykle spędzała wiele czasu na czytaniu, ale teraz nie robiła nic innego. Harry i Ron nie mogli też z niej wydusić, czego szuka w książkach, a wyszło to na jaw dopiero w środę. Snape zatrzymał Harry’ego po lekcji eliksirów, każąc mu oskrobać pulpity ławek z otwornic.”

- Idiota – warknął Łapa.

„Po pospiesznie zjedzonym lunchu Harry pobiegł na górę, by spotkać się z Ronem w bibliotece. Idąc korytarzem, zobaczył zbliżającego się ku niemu Justyna Finch-Fletchleya, owego Puchona, którego poznał na lekcji zielarstwa. Harry już otworzył usta, by powiedzieć mu cześć, gdy Justyn spojrzał na niego, odwrócił się gwałtownie i pobiegł w przeciwną stronę.”

- Co to było? - zdziwił się Remus, ale nie tylko on.

„Harry znalazł Rona w głębi biblioteki, gdzie mozolił się nad pracą domową z historii magii. Profesor Binns zadał im napisanie długiego (na trzy stopy) wypracowania na temat średniowiecznych stowarzyszeń czarodziejów europejskich.”

- Pamiętam to wypracowanie! - zawołała Lily, – Dostałam z niego W!
- A ja pamiętam tylko tyle, że siedziałem nad nim trzy godziny – mruknął James i skrzywił się lekko.

„- Nie do wiary, wciąż brakuje mi osiem cali... - westchnął Ron, puszczając pergamin, który natychmiast zwinął się w rulon - a Hermiona ma już cztery stopy i siedem cali, a przecież pisze takimi drobnymi literami.”

- Jakbym widział ciebie – zwrócił się Syriusz do Rudej. Ona gniewnie zmrużyła oczy.

„- Gdzie ona jest? - zapytał Harry, biorąc taśmę mierniczą i rozwijając własny zwój.
- A gdzieś tam - odpowiedział Ron, wskazując na rzędy półek. - Szuka kolejnej książki. Chyba zamierza przeczytać wszystko, co jest w bibliotece, przed Bożym Narodzeniem.
Harry powiedział mu o Justynie Finch-Fletchleyu, który uciekł na jego widok.
- Po co się nim przejmujesz, przecież to kretyn - mruknął Ron, powracając do wypracowania i pisząc coraz większymi literami. - Zresztą... Lockhart spalił cię tak, że trudno się dziwić...”

- A mnie trochę to dziwi – mruknął Remus. Peter spojrzał na niego pytająco, ale Lunatyk pokiwał tylko głowa na znak żeby się nie przejmował.

„Pomiędzy dwoma rzędami półek pojawiła się Hermiona. Wyglądała na rozdrażnioną i w końcu gotową do rozmowy z nimi.
- Wszystkie egzemplarze Historii Hogwartu zostały wypożyczone - powiedziała, siadając obok Harry’ego i Rona. - Jest dwutygodniowa lista oczekujących. Wściekła jestem na siebie, że zostawiłam swój egzemplarz w domu, bo jak wsadziłam do kufra wszystkie dzieła Lockharta, już się nie zmieścił.”

- Tragedia – mruknął Syriusz.
- Po jakie licho jej Historia Hogwartu! - zawołał Regulus. - Przecież ta...
Nie dokończył zdania, bo uwagę wszystkich przyciągnęła Lily, która uderzyła się ręką w czoło.
- Eee... Lily, wszystko gra? - zapytał niepewnie James.
- To takie proste – mruknęła Evans.
- Ale co? - zapytał Peter. Nie wiedział o co chodzi. Nikt nie wiedział oprócz Lily.
- Historia Hogwartu. Tam jest legenda o komnacie tajemnic – wytłumaczyła im dziewczyna.
- No tak! - Remus też doznał olśnienia.
- Mogę czytać dalej? - zapytał Black.
- Nie obchodzi cię co jest w tej legendzie? - Zdziwił się Lupin.
- Interesuje i to bardzo, ale mam wrażenie, że to też jest tutaj napisane.

„- A po co ci ta Historia?
- A po co tyle osób chce ją wypożyczyć? Żeby przeczytać legendę o Komnacie Tajemnic.
- Legendę o Komnacie Tajemnic? O czym to jest? - zapytał szybko Harry.
- Ano jest taka legenda. Nie pamiętam - odpowiedziała Hermiona, przygryzając wargi. - I w żadnej innej książce nie mogę jej znaleźć.”

- Nie dziwie się – odparła Lily.

„ - Hermiono, daj mi przeczytać swoje wypracowanie - powiedział z rozpaczą Ron, patrząc na zegarek.
- Nie, nie dam ci - odrzekła Hermiona, nagle poważniejąc. - Miałeś dziesięć dni, żeby je napisać.
- Brakuje mi tylko dwóch cali, nie wygłupiaj się...
Zabrzmiał dzwonek. Ron i Hermiona zerwali się, by pobiec na historię magii, kłócąc się po drodze.”

Lily uśmiechnęła się promiennie. To było takie zwyczajne.

„Historia magii była najnudniejszym przedmiotem w tegorocznym rozkładzie zajęć. Profesor Binns, który jej nauczał, był jedynym duchem wśród profesorów, a najciekawszym momentem podczas jego lekcji był sposób, w jaki pojawiał się w klasie: nagle wyłaniał się z tablicy. Był stary i pomarszczony; powszechnie sądzono, że w ogóle do niego nie dotarło, iż umarł. Pewnego dnia znaleziono jego martwe ciało w fotelu przed kominkiem w pokoju nauczycielskim, ale jego zwyczaje i rozkład dnia wcale się od tego czasu nie zmieniły.”

- Nie zmieniły? - zdziwił się Rogacz. – Można umrzeć z nudów!
Wszyscy cicho się zaśmiali. Do Jamesa po chwili również dotarło co powiedział i dołączył do swoich przyjaciół.

„Dzisiaj lekcja była nudna jak zawsze. Profesor Binns otworzył swoje notatki i zaczął czytać głosem monotonnym jak stary odkurzacz, aż prawie wszyscy wpadli w głębokie otępienie, od czasu do czasu otrząsając się z niego na krótko, by zapisać jakieś nazwisko lub datę, i zasypiając ponownie. Mówił tak z pół godziny, kiedy zdarzyło się coś, co do tej pory na jego lekcji jeszcze nigdy nie miało miejsca. Hermiona podniosła rękę.”

- Nawet ja się nie zgłaszam na historii – powiedziała Lily lekko oburzona.

„Profesor Binns przerwał śmiertelnie nudny wykład na temat Międzynarodowej Konferencji Magów z 1289 roku i spojrzał na nią zdumiony.
- Panna... ee...?
- Granger, panie profesorze. Ciekawa jestem, czy mógłby pan nam coś opowiedzieć o Komnacie Tajemnic - wypaliła Hermiona wyraźnie i dość spokojnie.”

- Geniusz – szepnął Łapa.
- Czy ty nazwałeś Hermionę geniuszem? - nie dowierzał Remus.
- Przecież ty jej nie znosisz – dodał Peter. Łapa tylko wzdrygnął ramionami i czytał dalej.

„Dean Thomas, który z otwartymi ustami gapił się w okno, wzdrygnął się i obudził z transu; Lavender Brown uniosła głowę znad złożonych na ławce ramion, a łokieć Neville’a ześliznął się z pulpitu. Profesor Binns zamrugał nerwowo.
- Wykładam historię magii - powiedział suchym, nieco świszczącym głosem. - Zajmuję się faktami, panno Granger, a nie mitami czy legendami. - Odchrząknął, skrzypiąc przy tym jak kreda po tablicy, po czym wrócił do swojego tematu. - We wrześniu tego roku podkomitet sardyńskich czarodziejów...”

- Przecież legendy opierają się na faktach – przerwał Regulus.

„I urwał. Hermiona ponownie podniosła rękę i wymachiwała nią bezczelnie.
- Panno Grant?
- Panie profesorze, czy legendy nie opierają się na faktach?
Szczere zdumienie, z jakim spojrzał na nią profesor Binns, upewniło Harry’ego w przekonaniu, że jeszcze żaden uczeń, żywy czy umarły, nie przerwał mu wykładu.”

- Nikt mu nie przerwał, bo nikt nie chciał sobie psuć między lekcyjnej drzemki – powiedział James.

„- No cóż - powiedział wolno profesor Binns - tak, sądzę, że można bronić takiego punktu widzenia. - Przyglądał się Hermionie z taką uwagą, jakby po raz pierwszy w swojej karierze zobaczył ucznia. - Legenda, o której wspomniałaś, jest jednak tak sensacyjną, powiedziałbym wręcz niedorzeczną opowieścią...”

- Mówiłem, że będzie tu ta legenda – przechwalał się Syriusz.

„Teraz cała klasa wsłuchiwała się z taką uwagą w to, co mówił, że musiało to zastanowić nawet jego. Wszyscy wpatrywali się w jego usta, czekając na każde słowo, które z nich spłynie. Z tak niezwykłym zainteresowaniem spotkał się po raz pierwszy i wydawał się tym całkowicie wyprowadzony ze swojej normalnej, sennej równowagi.”

- A kto by nie był ciekaw, po tym co się stało – odparł Peter.

„- No cóż... - powiedział z namysłem. - Zaraz, niech no pomyślę... Komnata Tajemnic... No więc, jak na pewno wszyscy wiecie, Hogwart został założony ponad tysiąc lat temu... dokładna data nie jest znana... przez czworo największych czarodziejów i czarownic tamtych czasów: Godryka Gryffindora, Helgę Hufflepuff, Rowenę Ravenclaw i Salazara Slytherina. Do dziś ich nazwiska noszą wasze cztery domy. Razem zbudowali ten zamek z dala od wścibskich spojrzeń mugoli, była to bowiem epoka, w której ludzie bali się magii, a czarownice i czarodzieje byli bardzo prześladowani.”

- To nas nie obchodzi – mruknął Reg. - Już to wiemy.

Zamilkł, rozejrzał się niezbyt przytomnie po klasie i ciągnął dalej:
- Przez kilka lat nasi założyciele pracowali razem w zgodzie, wyszukując młodych, którzy wykazywali cechy właściwe rodzajowi czarodziejskiemu i sprowadzając ich do zamku, by uczyć ich tutaj magii. Później jednak doszło między nimi do brzemiennych w skutki sporów. Wszystko zaczęło się od Slytherina, który zażądał, by nabór uczniów był bardziej selektywny.”

- A mówią, że to Gryfoni są przyczyna konfliktu – prychnął Syriusz.

„Uważał on, że nauczanie magii powinno być zastrzeżone wyłącznie dla rodów czarodziejskich czystej krwi. Sprzeciwiał się przyjmowaniu uczniów z mugolskich rodzin, uważając, że nie są godni zaufania. Po jakimś czasie doszło na tym tle do poważnego sporu między Slytherinem i Gryffindorem, w wyniku którego Slytherin opuścił zamek.”

- I mógł już nie wracać – odparł James.

„Profesor Binns przerwał ponownie i zacisnął wargi; wyglądał teraz jak stary pomarszczony żółw.
- Tyle wiemy z godnych zaufania źródeł historycznych - powiedział po chwili - ale wokół owych wiarygodnych faktów narosła fantastyczna legenda o Komnacie Tajemnic.”

- Nareszcie przechodzimy do głównego tematu – powiedziała Lily.

„Zgodnie z nią Slytherin miał zbudować w zamku tajemną komnatę, o której nie wiedzieli inni założyciele Hogwartu. Legenda mówi, że zapieczętował ją magicznym zaklęciem, tak że nikt nie może jej otworzyć, dopóki w szkole nie pojawi się jego prawdziwy i prawowity dziedzic. Tylko ów dziedzic może przełamać pieczęć czarów, otworzyć Komnatę Tajemnic, uwolnić uwięzioną w niej grozę i oczyścić szkołę ze wszystkich, którzy nie są godni, by studiować magię.”

- Jaką grozę? - zapytał Peter.
- W tym problem, że nikt tego nie wie – odpowiedział Remus.
- I nie wiadomo również, czy dziedzic już się pojawił – dodała Lily. Ta cała sytuacja wydawała jej się dziwne, ale może dlatego, że brakowało jej paru elementów układanki.

„Po jego ostatnich słowach zapadła głucha cisza, ale nie była to ta senna cisza, która zwykle wypełniała klasę profesora Binnsa. W powietrzu unosiła się atmosfera niepokoju, a wszystkie oczy były w niego wlepione; każdy miał nadzieję, że powie coś jeszcze. Profesor Binns wyglądał na lekko rozdrażnionego.
- Cała ta sprawa jest oczywistą bzdurą - oświadczył stanowczo. - Najznakomitsi, najbardziej uczeni czarodzieje wielokrotnie przeszukiwali całą szkołę, aby znaleźć jakieś ślady owej legendarnej komnaty. Niestety, ta komnata istnieje tylko w legendzie. To opowieść, którą straszy się naiwnych.
Ręka Hermiony po raz kolejny powędrowała w powietrze.”

- No proszę, kto by się spodziewał – odparł ironicznie starszy Black.

„ - Panie profesorze... co pan miał na myśli, mówiąc o „grozie” uwięzionej w Komnacie Tajemnic?”

Wszyscy pokręcili się nerwowo. Może usłyszą czym jest ta „groza”.

- Są tacy, którzy wierzą, że to jakiś potwór, nad którym władzę ma tylko prawowity dziedzic Slytherina - odpowiedział profesor Binns suchym jak słoma głosem.”

- No to lipa – powiedział zawiedzionym głosem Glizdogon.

„ spojrzeli po sobie z lekkim niepokojem.
- Powtarzam, coś takiego nie istnieje - oświadczył profesor Binns, przerzucając swoje notatki. - Nie ma żadnej Komnaty Tajemnic i żadnego potwora.
- Ale... panie profesorze - odezwał się Seamus Finnigan - skoro Komnata Tajemnic może być otworzona tylko przez prawowitego dziedzica Slytherina, to przecież nikt inny nie mógłby jej znaleźć, prawda?”

- No właśnie! - potwierdził to Reg.
- Czyli nawet najznakomitszy czarodziej, nie mógłby jej znaleźć – dodał Syriusz.

„- To nonsensowne założenie, O’Flaherty - odpowiedział profesor Binns, już wyraźnie poirytowany. - Skoro tyle pokoleń dyrektorów Hogwartu nie znalazło żadnych...
- Ale... panie profesorze - pisnęła Parvati Patii - żeby ją otworzyć, na pewno trzeba użyć czarnej magii, a...
- To, że czarodziej nie używa czarnej magii, nie oznacza, że nie potrafi jej użyć, panno Pennyfeather - prychnął profesor Binns. - Powtarzam, skoro tacy jak Dumbledore...”

- Nie wydaje mi się, żeby profesor mógł odnaleźć komnatę – przerwał Remus.
- Dziedzic Slytherinu raczej nie będzie w Gryffindorze - dodała Lily.

„ - Ale może trzeba być spokrewnionym z rodem Slytherina, więc Dumbledore nie mógł... - zaczął Dean Thomas, ale profesor Binns miał już tego dosyć.
- Dość! - przerwał mu ostro. - To jest mit! Nie istnieje żadna Komnata Tajemnic! Nie ma cienia dowodu na to, że Slytherin zbudował choćby tajną komórkę na miotły! Żałuję, że w ogóle wam opowiedziałem tę żałosną legendę! A teraz, jeśli łaska, wrócimy do historii, do solidnych, wiarygodnych i sprawdzalnych faktów! I nie upłynęło nawet pięć minut, jak cała klasa pogrążyła się w zwykłej drzemce.”

- Spać mi się zachciało – oznajmił Peter.
- Ale chyba nie pójdziesz? - zapytał go James.
- Nie, nie. Historia tak na mnie działa.

* * *
„- Zawsze wiedziałem, że ten Salazar Slytherin był nieźle pokręcony - powiedział Ron do Harry’ego i Hermiony,”

- A widziałeś kiedyś normalnego Ślizgona – zadrwił James, za co oberwał poduszką od Regulusa. Lily zachichotała.

„kiedy po lekcji szli korytarzami do swojej wieży, żeby przed lunchem pozbyć się toreb. - Nie miałem jednak pojęcia, że to on wymyślił te brednie o czystej krwi. Nie zostałbym w jego domu, choćby mi zapłacili. Słowo daję, gdyby Tiara Przydziału próbowała umieścić mnie w Slytherinie, wsiadłbym do pociągu i wrócił do domu...
Hermiona przytaknęła gorliwie, ale Harry milczał. Właśnie poczuł niemiły skurcz w żołądku.”

Regulus zmarszczył brwi z zaciekawienia.

Harry nigdy nie powiedział Ronowi i Hermionie, że Tiara Przydziału rozważała umieszczenie go w Slytherinie.”

- Naprawdę? - zapytał młodszy Black i spojrzał na Pottera
- Nie patrz tak na mnie, byłem bardziej zdziwiony niż ty.
- Zdziwiony? Ty prawie dostałeś zawału – sprostowała Lily.

„Jeszcze dziś, jakby to wydarzyło się wczoraj, pamiętał ten cichy głosik, który odezwał się w jego uchu, gdy tylko umieścił tiarę na głowie: Możesz być kimś wielkim, tak, to wszystko jest tu, w twojej głowie, a Slytherin na pewno pomoże ci w osiągnięciu wielkości...
Lecz Harry, który słyszał już, że ze Slytherinu wyszło wielu czarnoksiężników, pomyślał wówczas gorączkowo: „Tylko nie do Slytherinu!”, a tiara powiedziała: Nie? No dobrze, skoro jesteś pewny... niech będzie... Gryffindor...”

- Głupie wspomnienie – warknął James.

„Nagle w tłumie uczniów zobaczył przed sobą Colina Creeveya.”

- Znowu ten dzieciak – jęknęła Lily. Colin bardzo ją denerwował i gdyby była na miejscu Harry'ego już dawno by nawrzeszczała na chłopaka.

„- Cześć, Harry!
- Cześć, Colin - odpowiedział automatycznie Harry.
- Harry... Harry... jeden chłopak z mojej klasy mówi, że jesteś...
Ale Colin był tak mały, że tłum porwał go do Wielkiej Sali; więc zdążył tylko krzyknąć: „Do zobaczenia, Harry!” i zniknął.”

- Ciekawe co mu chciał powiedzieć? - zastanawiał się Remus.

„- Co ten chłopak z jego klasy mógł mówić o tobie? - zapytała Hermiona.
- Pewnie że jestem dziedzicem Slytherina - odpowiedział Harry, czując ponowny skurcz w żołądku, kiedy sobie przypomniał, jak Justyn Finch-Fletchley uciekł na jego widok.”

- No, ale on jest w Gryffindorze – oburzył się James.

„- Ludzie uwierzą we wszystko - stwierdził z niesmakiem Ron.
Tłum przerzedził się i już bez przeszkód wspięli się na następne piętro.
- Naprawdę myślisz, że jest jakaś Komnata Tajemnic? - zapytał Ron Hermionę.”

- Tego nikt nie wie. Dlaczego pytasz się o to Hermiony? - Lily była rozdrażniona.

- Nie wiem - odpowiedziała, marszcząc czoło. - Dumbledore nie potrafił uzdrowić Pani Norris, co by wskazywało, że to coś, co ją zaatakowało, może nie być... no... ludzkie.”

- To z cała pewnością jakiś ohydny potwór – pisnął Peter.

Minęli zakręt i znaleźli się na końcu korytarza, w którym się to wydarzyło. Zatrzymali się i rozejrzeli. Wszystko wyglądało tak, jak poprzedniej nocy, z tym wyjątkiem, że z uchwytu na pochodnię nie zwisał już kot, a przed ścianą z napisem „Komnata została otworzona” stało puste krzesło.”

- Krzesło? - zapytał z niedowierzaniem Remus.

„- Pewnie Filch je przyniósł - mruknął Ron. Popatrzyli po sobie. W korytarzu nie było nikogo.
- Nie zaszkodzi trochę powęszyć - powiedział Harry, rzucając swoją torbę i klękając, żeby na czworakach poszukać jakichś śladów.
- Ślady wypalenia! - powiedział po chwili. - Tutaj... i tutaj...”

- Wypalenia – powtórzyła cicho Lily – Dwa ślady wypalenia.
- Masz jakąś hipotezę? - zapytał Syriusz, ale dziewczyna pokręciła tylko przecząco głową.

„- Zobaczcie! - zawołała Hermiona. - To dziwne...
Harry wstał i podszedł do okna. Hermiona wskazywała na najwyższą szybkę, gdzie kłębiło się około dwudziestu pająków, usiłując przecisnąć się przez wąskie pęknięcie w szybie. Długa srebrzysta nić wskazywała, że wszystkie wspięły się tutaj, żeby wydostać się na zewnątrz.”

- To już jest mega dziwne – powiedział Syriusz.
- I nienormalne – dodał Remus.
- Z drugiej zaś strony bardzo ciekawe – odparła Lily.

„- Widzieliście, żeby pająki zachowywały się w taki sposób? - zapytała Hermiona.
- Nie - odpowiedział Harry. - A ty, Ron? Ron! Obejrzał się przez ramię. Ron stał dość daleko i wyglądał, jakby zamierzał stamtąd czmychnąć.
- Ron, nic ci nie jest? - zapytał Harry.
- Ja... nie lubię... pająków - wyznał Ron.”

- Boi się. - James cicho się zaśmiał.

„- Nie wiedziałam o tym - powiedziała Hermiona, spoglądając na niego ze zdziwieniem. - Przecież tyle razy ucierałeś pająki na zajęciach z eliksirów...
- Tak, ale były martwe - rzekł Ron, który starał się nie patrzeć na okno. - Po prostu nie lubię sposobu, w jaki się poruszają...
Hermiona zachichotała.”

Syriusz również się zaśmiał, ale zaraz przestał, widząc gniewne spojrzenie Evans.

„- Nie ma się z czego śmiać - wybuchnął Ron. - Jeśli już musisz wiedzieć, to kiedy miałem trzy lata, Fred zamienił mojego... mojego misia we wstrętnego, wielkiego pająka, bo złamałem mu jego dziecięcą miotełkę. Ty też byś ich nie lubiła, gdybyś akurat przytulała swojego misia, a jemu nagle wyrosłoby tyle nóg i...”

Huncwoci i Regulus wybuchnęli głośnym śmiechem, a Lily pokręciła głową z dezaprobatą. Nie lubiła, gdy ktoś wyśmiewał się z czyichś lęków zamiast pomóc je zwalczyć.

„Urwał, wstrząsając się ze wstrętu. Hermiona nadal wyraźnie dusiła w sobie śmiech. Czując, że trzeba zmienić temat, Harry powiedział:
- Pamiętacie tę kałużę na posadzce? Skąd się wzięła? Ktoś ją wytarł.
- Była gdzieś tu - powiedział Ron, biorąc się w garść i przechodząc koło krzesła Filcha. - Na wysokości tych drzwi.
Sięgnął do mosiężnej klamki, ale nagle cofnął rękę, jakby go coś sparzyło.”

Wszyscy spojrzeli na książkę z ciekawością. Lily zmarszczyła brwi jakby gorączkowa nad czymś myślała.

„ - O co chodzi? - zapytał Harry.
- Nie mogę tam wejść - burknął Ron. - To toaleta dla dziewczyn.”

- Serio? - jęknął Łapa.

„- Och, Ron, przecież tam nikogo nie ma - powiedziała Hermiona, podchodząc do drzwi. - To miejsce Jęczącej Marty. Chodźcie, zobaczymy, co tam jest.
I nie zwracając uwagi na wielki napis „Nieczynne”, otworzyła drzwi. Była to najbardziej ponura i przygnębiająca łazienka, jaką Harry widział w życiu. Pod wielkim, popękanym i poplamionym lustrem ciągnął się rząd poobtłukiwanych kamiennych umywalek. W mokrej posadzce odbijało się mętnie światło kilku świec osadzonych w ściennych uchwytach; drewniane drzwi do kabin były złuszczone i porysowane, a jedne zwisały smętnie z zawiasów.”

- Skoro nikt tam nie chodzi, to będzie tam ponuro – odparła Lily.
- Jakie nikt. Tam co chwila kogoś widać – powiedział James. Lily spojrzała na niego pytająco. - No... głównie...- Już chciał powiedzieć, że chodzą tam z chłopakami, ale ostrzegawcze spojrzenie Syriusza kazało mu zrezygnować. - Nie było tematu.

„Hermiona przyłożyła palec do ust i podeszła do ostatniej kabiny.
- Hej, Marto, jak się miewasz? - zapytała, otwierając drzwi.
Harry i Ron też podeszli. Jęcząca Marta unosiła się nad rezerwuarem, wyciskając sobie krostę na podbródku.”

- Fuj! - skrzywili się wszyscy.

„- To jest toaleta dla dziewczyn - powiedziała, przyglądając się podejrzliwie Harry’emu i Ronowi. - Oni nie są dziewczynami.
- Nie - zgodziła się Hermiona. - Chciałam im tylko pokazać... ee... jak tu jest fajnie.
Machnęła ręką w stronę brudnego lustra i mokrej posadzki.”

- Taki ubaw, że aż chce się wracać – powiedział Regulus sarkastycznie.

„ - Zapytaj ją, czy coś widziała - szepnął Harry.
- Co tam szepczesz? - zapytała Marta.
- Nic - odpowiedział szybko Harry. - Chcieliśmy zapytać...
- Bardzo bym chciała, żeby ludzie przestali szeptać za moimi plecami! - zajęczała Marta głosem nabrzmiałym od łez. - Wyobraźcie sobie, że ja też coś czuję, chociaż jestem martwa.”

- Znowu zaczyna – mruknął Remus. Nie rozumiał, dlaczego Marta przeżywa coś co miało miejsce dawno temu. Nie lepiej żyć teraźniejszością?

„ - Marto, nikt nie chce cię denerwować - powiedziała Hermiona. - Harry tylko...
- Nikt nie chce mnie denerwować! To dobre! - zawyła Marta. - Moje życie było jedną wielką udręką, a teraz ludzie przychodzą tu i męczą mnie po śmierci!”

- Może lepiej przejść od razu do sedna sprawy – zaproponował Remus. Wiedział, że i tak go nie usłyszą. Bardzo się zdziwił, kiedy rzeczywiście spytali o konkret.

„- Chcieliśmy cię zapytać, czy ostatnio widziałaś coś niezwykłego - powiedziała szybko Hermiona - bo w Noc Duchów tuż za twoimi drzwiami napadnięto na kota.
- Widziałaś tutaj kogoś w tamtą noc? - zapytał Harry.
- Nie zwracałam na nic uwagi - oświadczyła Marta dramatycznym tonem. - Irytek tak mnie zdenerwował, że przyszłam tu i próbowałam się zabić. I wtedy, oczywiście, przypomniałam sobie, że... że jestem...
- Już martwa - podpowiedział Ron.”

- Ach ten ból. - Machnął ręką Syriusz.
- No wiesz. Nie dość, że miała trudne życie w szkole to jeszcze, kiedy nie żyje muszą jej to wypominać! - oburzyła się Lily.
- A właściwie to jak ona umarła? - zapytał Peter. Wszyscy popatrzyli po sobie, ale nikt nie wiedział.

„Marta zaniosła się głośnym szlochem, wzniosła się w powietrze, obróciła nogami do góry i dała nurka w sedes, opryskując ich wodą. Z przytłumionych jęków wywnioskowali, że musiała zatrzymać się gdzieś w okolicach syfonu. Harry’ego i Rona zamurowało, ale Hermiona wzruszyła ramionami i powiedziała:
- I tak była w dość dobrym nastroju, jak na nią... Chodźcie, zmywamy się stąd.
Ledwo Harry zamknął dokładnie drzwi do toalety, uciszając bulgocące szlochy Marty, rozległ się donośny głos, który sprawił, że wszyscy troje podskoczyli.”

- McGonnagall! - zawołał James.
- Filch! - dodał Remus.
- Nie, to tylko Percy – poinformował ich Syriusz, wyprzedzając trochę.

"RON!
Na szczycie schodów stal jak wryty Percy Weasley, z odznaką prefekta błyszczącą w półmroku i wyrazem osłupienia na twarzy.
- To jest toaleta dla dziewczyn - wydyszał. - Co ty tam...
- Tak się tylko rozglądałem... No wiesz, szukałem śladów...”
Perc„ - Ry przełknął ślinę w sposób, który Harry’emu natychmiast przypomniał panią Weasley.
- Zjeżdżajcie... stąd... ale już... - wycedził przez zęby, podchodząc do nich i wymachując rękami. - Czy wy naprawdę nie zdajecie sobie sprawy, co robicie? Wracacie tutaj, kiedy wszyscy są na kolacji i...”

- I co? Chyba nie zabroni im tam przychodzić? - zapytał Reg.
- Nawet jeśli to i tak go nie posłuchają – odpowiedział James.

„ - A niby dlaczego nie mielibyśmy tu wrócić? Co, nie wolno? - zaperzył się Ron, patrząc na starszego brata płonącym wzrokiem. - Słuchaj, Percy, myśmy nawet nie tknęli tego kota!
- To samo powiedziałem Ginny - oświadczył Percy - ale ona wciąż myśli, że was wyrzucą, jeszcze nigdy nie widziałem jej tak zrozpaczonej, oczy sobie wypłakuje. Mógłbyś chociaż o niej pomyśleć, przecież wiesz, że wszyscy pierwszoroczniacy okropnie się tym podniecają...
- Tobie wcale nie chodzi o Ginny - przerwał mu Ron, a uszy mu poczerwieniały. - Ty po prostu się boisz, że stracisz szansę na zostanie prymusem szkoły.”

- Merlinie, jak można przejmować się taką idiotyczną sprawą – jęknął Syriusz. Dla niego ważne jest, by cały czas było śmiesznie i najlepiej też niebezpiecznie. Uwielbiał ryzyko.

„- Gryffindor traci pięć punktów! - krzyknął Percy, stukając w swoją odznakę prefekta. - Mam nadzieję, że to ciebie czegoś nauczy! I przestań się bawić w detektywa, bo napiszę do mamy!”

- On oszalał. Swojemu odjął punkty – zdziwił się młodszy Black. W Slytherinie prefekci nawet dawali za takie błahostki jak podanie czegoś i nigdy nie odejmowali swojemu.

„I odszedł, a kark miał tak samo czerwony jak uszy Rona. Tego wieczoru Harry, Ron i Hermiona usiedli we wspólnym pokoju jak najdalej od Percy’ego. Ron wciąż był w podłym nastroju i raz po raz robił kleksy w swoim wypracowaniu z eliksirów. Kiedy machinalnie sięgnął po różdżkę, by je wywabić, zapaliła pergamin. Dymiąc prawie tak samo jak jego praca domowa, Ron zatrzasnął ze złością Standardową księgę zaklęć. Ku zaskoczeniu Harry’ego, Hermiona zrobiła to samo.”

- Nie wierzę w to co przeczytałem – powiedział zdziwiony Syriusz i dla przekonania jeszcze raz przeczytał ostatnie zdanie. Chłopcy zaczęli się z niego śmiać, a Lily pokręciła głową z dezaprobaty i również się uśmiechnęła. 

„- Ale kto to mógł zrobić? - zapytała spokój nie, jakby dalej ciągnęła rozmowę. - Komu zależy na tym, żeby oczyścić szkołę ze wszystkich charłaków i mieszańców?
- No właśnie, zastanówmy się - powiedział Ron kpiącym tonem. - Kto mógłby uważać ich za szumowiny?”

- No nie wiem – powiedział Syriusz i zaczął udawać, że się zastanawia. - Może... ach, no tak, cały Slytherin.

„Spojrzał na Hermionę. Hermiona spojrzała na niego bez przekonania.
- Jeśli myślisz o Malfoyu...”

- On nadaje się idealnie! - zawołał Rogacz. Malfoy pasuje, przynajmniej dla niego.
- Nie chciałbym psuć twojego entuzjazmu – zaczął Regulus. - Przestudiowałem, kiedyś ich całe drzewo genealogiczne i z całą pewnością nie są spokrewnienie z Salazarem.
- Jesteś dziwny – stwierdził Syriusz i spojrzał do książki.

„- No pewnie, że o nim! Słyszałaś, co powiedział: „Ty będziesz następna, szlamo!” Daj spokój, wystarczy spojrzeć na jego szczurzą buźkę, żeby wiedzieć, kim on jest...
- Malfoy dziedzicem Slytherina? - zapytała Hermiona sceptycznym tonem.
- Pomyśl o j ego rodzinie - powiedział Harry, zamykając swoje książki. - Większość była w Slytherinie, zawsze się tym chwali. Mogą być potomkami Slytherina. Jego stary jest okropny, to nie ulega wątpliwości.”

- Okropny to mało powiedziane – prychnął Regulus – On jest nie do zniesienia. Cały czas wszystkim rozkazuje i chwali się swoja czystością krwi!!

„- Mogą od stuleci mieć klucz do Komnaty Tajemnic! - szepnął rozgorączkowany Ron. - Przekazywać go sobie z ojca na syna...
- No... to jest możliwe... - przyznała ostrożnie Hermiona.
- Tak, tylko jak to udowodnić? - zapytał ponuro Harry.
- Może i znalazłby się sposób. - Hermiona ściszyła głos, rzucając szybkie spojrzenie na siedzącego w drugim końcu pokoju Percy’ego. - Oczywiście byłoby to trudne. I niebezpieczne, bardzo niebezpieczne. Trzeba by złamać chyba z pięćdziesiąt szkolnych reguł.”

- Kim jesteś i co zrobiłaś z Hermioną Granger? - zapytał Jame.s
- Cicho siedź Rogasiu, pięćdziesiąt szkolnych reguł za jednym razem. Nawet my nie mamy takiego rekordu – warknął na niego Syriusz.

„ - Wiesz co? Jeśli w ciągu miesiąca poczujesz, że chcesz nam to wyjaśnić, to daj nam znać, dobra? - zdenerwował się Ron.
- No dobrze - powiedziała chłodno Hermiona. - Wiecie, co musimy zrobić? Musimy dostać się do pokoju wspólnego Ślizgonów i zadać Malfoyowi kilka pytań, ale tak, żeby się nie zorientował, że to my.”

- No właśnie, ale jak ma się nie skapnąć – zastanawiał się Syriusz. Wszyscy patrzyli na tą scenę z niedowierzaniem. Syriusz Black, ten Syriusz Black czyta książkę i mało tego, ona go pochłonęła.

„- Co ty wygadujesz? Niby jak? - zapytał Harry, a Ron parsknął śmiechem.
- Jest na to sposób - oświadczyła Hermiona. - Musimy tylko zdobyć trochę Eliksiru Wielosokowego.”

James zadławił się własną śliną, Remus i Peter otwarli szeroko buzie ze zdziwienia, a Syriusz zaczął walić się książką w głowę. Lily i Regulus przyglądali się temu z lekka dezorientacją.
- Eee... o co wam chodzi? - zapytała niepewnie Evans. Nie spodobał jej się zbytnio ten pomysł.
- Tyle lat, tyle lat – powtarzał w kółko James – Tyle lat jakiś głupich pomysłów, by dostać się do pokoju wspólnego Ślizgonów, a wystarczyło mieć wielosokowy.
- Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem – mruknął do siebie Remus. Lily spojrzała na Regulusa, ale on wydawał się bardziej rozbawiony tą sytuacją niż zdziwiony.

„- Co to takiego? - zapytali jednocześnie Ron i Harry.
- Snape wspomniał o nim parę tygodni temu.
- Myślisz, że nie mamy nic lepszego do roboty, tylko wsłuchiwać się w to, co Snape mówi na eliksirach?”

– Tak, nie macie – warknęła Ruda.

„- To napój, który zmienia cię w kogoś innego. Ruszcie mózgami! Możemy zmienić się w trójkę Ślizgonów. Nikt nas nie rozpozna. Malfoy powie nam wszystko, co będziemy chcieli. Założę się, że właśnie w tej chwili przechwala się w pokoju wspólnym Slytherina.
- Eliksir Wielosokowy... Dla mnie to jest trochę za mądre - powiedział Ron, marszcząc czoło. - A jeśli zostaniemy Ślizgonami na zawsze?”

- To byłby jakiś horror – odparł Syriusz i wzdrygnął się lekko.

„ - Nie bądź głupi, po jakimś czasie to mija - powiedziała Hermiona, machając niecierpliwie ręką. - Cała rzecz w tym, żeby zdobyć receptę. Snape mówił, że można ją znaleźć w podręczniku Najsilniejsze eliksiry, ale trzymają go w dziale Książek Zakazanych.
Był tylko jeden sposób, żeby dostać książkę z tego działu: trzeba było mieć specjalne pozwolenie od któregoś z profesorów z jego własnoręcznym podpisem.”

- Przecież nikt im nie da takie podpisu! - zawołała Lily – Są za młodzi.
- Zawsze pozostaje im niewidka – odparł James.

„- A jak wytłumaczymy, po co nam właściwie ta książka? - zapytał Ron. - Przecież będzie jasne, że chcemy spróbować sporządzić jakiś eliksir...
- Myślę, że zabrzmi całkiem przekonująco, jak powiemy, że interesujemy się teorią... W każdym razie warto spróbować...
- Daj spokój! - prychnął Ron. - Żaden nauczyciel nie kupi takiego kitu. Musiałby być ostatnim tępakiem...”

- Lockahart idealnie się nadaje – podsumował Regulus.
- Kto następny? - zapytał Łapa – Rozdział się skończył.
- Ja wezmę – oznajmił Remus i wziął książkę od Syriusza. Czytali dalej.



sobota, 9 listopada 2013

Rozdział drugi

Ostrzeżenie Zgredka


Harry’emu udało się nie krzyknąć, ale niewiele brakowało. Mały stwór siedzący na jego łóżku miał wielkie uszy nietoperza i wyłupiaste zielone oczy wielkości piłek tenisowych. Harry natychmiast poznał te oczy: to one wpatrywały się w niego z żywopłotu.”

Syriusz westchnął ciężko. Miał tak wielką nadzieję, że to on.

„ Z dołu dobiegł głos Dudleya:
 - Państwo pozwolą, że wezmę ich płaszcze.
 Stwór ześliznął się z łóżka i skłonił tak nisko, że koniec jego długiego, cienkiego nosa dotknął dywanu. Harry zauważył, że stwór ma na sobie coś, co przypominało starą poszewkę na poduszkę, z dziurami na ręce i nogi.”

- To skrzat! – zawołał Peter.

„ - Eee... cześć - powiedział niepewnie Harry.
 - Harry Potter! - zapiszczał stwór tak przenikliwym głosem, iż Harry był pewny, że słyszą go na dole. - Ach, sir, Zgredek od tak dawna pragnął pana zobaczyć... Cóż za zaszczyt...”
 - Dź-dziękuję - wyjąkał Harry, przemykając się pod ścianą i siadając przy biurku, tuż obok Hedwigi, która jak zwykle spała w swojej klatce. Chciał zapytać: „Czym jesteś?”, ale pomyślał, że zabrzmiałoby to zbyt obcesowo, więc zapytał:
 - Kim jesteś?
 - Jestem Zgredek, łaskawy panie - odpowiedział stwór. - Po prostu Zgredek. Domowy skrzat.”

- Zgredek?! – zawołali w tym samym czasie Regulus i Syriusz.
- Znacie go? – zapytał Remus.
- To skrzat Malfoy'ów – odpowiedział Łapa.

„ - Och... naprawdę? Eee... nie chcę być nieuprzejmy, ale... to niezbyt szczęśliwa pora na odwiedziny domowego skrzata w mojej sypialni.
 Z salonu dobiegł głośny, sztuczny śmiech ciotki Petunii. Skrzat zwiesił głowę.
 - Oczywiście bardzo się cieszę - powiedział szybko Harry - ale... ee... czy jest jakiś szczególny powód tych odwiedzin?”

 To samo pytanie zadawali sobie i oni. Co skrzat Malfoy'ów robił w sypialni Harry’ego?

„ - Och, tak, łaskawy panie - odpowiedział duszek. - Zgredek przyszedł, żeby panu powiedzieć, sir... to dość trudne... Zgredek nie wie, od czego zacząć...
 - Usiądź. - Harry wskazał łóżko.”

Regulus cicho jęknął. Dobrze wiedział, że to był błąd ze strony Harry’ego. Zgredek jest bardzo źle traktowany i zaproponowanie mu żeby usiadł nie było dobrym pomysłem, zwłaszcza, że miał być cicho.

„ Ku jego przerażeniu, skrzat wybuchnął płaczem, a robił to bardzo hałaśliwie.
 - U-usiądź! - zaszlochał. - Jeszcze nigdy, nigdy... Harry’emu wydało się, że głosy na dole jakby przycichły.
 - Bardzo przepraszam - wyszeptał. - Nie chciałem cię urazić, naprawdę.”

 - Nie uraziłeś go, Harry – przerwała Lily.

 „- Urazić?! - zaskrzeczał przenikliwie skrzat. - Jeszcze nigdy żaden czarodziej nie zaprosił Zgredka, żeby usiadł... jak równy z równym...
 Harry, starając się jednocześnie powiedzieć „Ciiiicho!” i mieć uprzejmą minę, zdołał nakłonić Zgredka, by usiadł z powrotem na łóżku, co też skrzat uczynił, nękany głośną czkawką. Przypominał teraz wielką i bardzo brzydką lalkę. W końcu udało mu się opanować czkawkę i zaczął wpatrywać się w Harry’ego z niemym zachwytem.
 - Chyba nie spotkałeś wielu przyzwoitych czarodziejów - powiedział Harry, próbując dodać mu otuchy.”

 Wszyscy parsknęli. Malfoy'owie i przyzwoitość to bardzo złe porównanie.

 „Zgredek potrząsnął głową. A potem, bez ostrzeżenia, zeskoczył z łóżka i zaczął walić głową w szybę, wrzeszcząc:
 - Zły Zgredek! Niedobry Zgredek!
 - Przestań... co ty wyprawiasz! - syknął Harry, podbiegając do niego i zaciągając go z powrotem na łóżko. Hedwiga obudziła się z wyjątkowo donośnym skrzekiem i zaczęła tłuc skrzydłami w pręty klatki.
 - Zgredek musi się sam ukarać - oznajmił duszek mający już lekkiego zeza. - Zgredek o mały włos nie wyraziłby się źle o swojej rodzinie...”

 - A co ci szkodzi! – zawołał James.

„ - O swojej rodzinie?
 - O rodzinie czarodziejów, której Zgredek służy, sir... Zgredek jest domowym skrzatem... zobowiązanym służyć na wieki jednemu domowi i jednej rodzinie...
 - Oni wiedzą, że tutaj jesteś? - zapytał z zaciekawieniem Harry.
 - Och, nie, sir, nie... Zgredek będzie musiał ukarać się surowo za to, że tu przyszedł, żeby się zobaczyć z wielmożnym panem, sir. Za karę Zgredek przytrzaśnie sobie uszy drzwiczkami piekarnika. Gdyby się dowiedzieli... och, sir...”

 Lily pisnęła z przerażenia. Owszem, czytała o skrzatach i ich złym traktowaniu, ale żeby aż tak.

 „- Ale przecież się połapią, jak sobie przy trzaśniesz uszy drzwiczkami piekarnika...
 - Nie sądzę, sir. Zgredek wciąż musi się za coś karać. Pozwalają mi na to. Czasami nawet mi przypominają...
 - Ale dlaczego po prostu nie odejdziesz? Nie uciekniesz?”

 - Bo nie mogą – odpowiedział James.

 „- Och, nie, domowy skrzat nie może sam odejść. Trzeba go odprawić. A ta rodzina nigdy Zgredka nie odprawi... Zgredek będzie służył tej rodzinie aż do śmierci, sir...
 Harry spojrzał na niego ze zdumieniem.
 - A ja myślałem, że już nie wytrzymam następnych czterech tygodni w tym domu - powiedział. - Przy twojej rodzinie Dursleyowie wydają się prawie przyzwoitymi ludźmi. I nikt nie może ci jakoś pomóc? Może ja bym mógł?”

- To miłe z jego strony – zagruchała Lily.
- Szkoda tylko, że jest bezradny – westchnął Remus.

 „Prawie natychmiast pożałował tych słów. Z ust Zgredka popłynęła kaskada jękliwych wyrazów wdzięczności.
 - Błagam - szepnął gorączkowo Harry. - Trochę ciszej, proszę. Jeśli Dursleyowie coś usłyszą, jeśli się dowiedzą, że tu jesteś...
 - Harry Potter pyta, czy mógłby pomóc Zgredkowi... Zgredek słyszał o twojej wielkości, sir, ale nie znał bezmiaru twojej wspaniałomyślności...”

- Nie wiem, jak was, ale mnie zaczyna ten skrzat denerwować – odparł Peter.

 „Harry poczuł, że płoną mu policzki.
 - Kto ci naopowiadał jakichś bzdur o mojej wielkości? Nie jestem nawet najlepszym uczniem. To Hermiona jest na pierwszym miejscu, ona...
 I urwał, bo sama myśl o Hermionie sprawiła mu ból.
 - Harry Potter jest wielki, dobry i skromny - rzekł z podziwem Zgredek, a jego wyłupiaste oczy zapłonęły blaskiem. - Harry Potter nawet nie wspomina o swoim zwycięstwie nad Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.”

 - Słynny za coś czego nie pamięta – zacytował Remusa James.

 „- Mówisz o Voldemorcie?
 Zgredek wetknął sobie pięści do uszu i jęknął:
 - Ach, sir, nie wypowiadaj tego imienia! Nie wypowiadaj go!
 - Przepraszam - powiedział szybko Harry. - Znam wielu, którzy tego nie lubią... mój przyjaciel Ron...
 Znowu urwał. Wspomnienie Rona również sprawiło mu ból.”

 - Wydaje mi się, że Zgredek trochę namieszał i dlatego Harry nie dostaje listów – oznajmił Syriusz. James spojrzał na niego z lekkim niedowierzaniem. Czyżby jego przyjaciel znów miał rację.

 „Skrzat nachylił się do niego, a oczy mu płonęły jak dwa reflektory.
 - Zgredek słyszał, jak mówiono - zachrypiał - że Harry Potter spotkał Czarnego Pana po raz drugi, zaledwie parę tygodni temu... I że Harry Potter znowu wyszedł z tego cało.
 Harry kiwnął głową, a w oczach Zgredka nagle zabłysły łzy.”
 - Ach, wielmożny panie! - zaszlochał, ocierając twarz rogiem poszewki od poduszki, którą miał na sobie. - Harry Potter jest mężny i odważny! Uniknął już tylu zagrożeń! Ale Zgredek przyszedł, żeby ostrzec Harry’ego Pottera, tak, nawet jeśli będzie musiał za to przytrzasnąć sobie uszy drzwiczkami od pieca... Harry Potter nie powinien wracać do Hogwartu.”

 - Dlaczego?! – zapytali wszyscy.

 „Zapanowała cisza przerywana tylko szczękaniem widelców i noży w jadalni oraz odległym dudnieniem głosu wuja Vernona.
 - C-cooo? - wyjąkał Harry. - Ale ja tam muszę wrócić... semestr zaczyna się pierwszego września. Tylko to powstrzymuje mnie przed ucieczką z tego domu. Nie wiesz, jak tu jest. Ja nie należę do tego domu. Ja należę do twojego świata... w Hogwarcie.
 - Nie, nie, nie - zaskrzeczał Zgredek, kręcąc tak gwałtownie głową, że uszy mu załopotały. - Harry Potter musi pozostać tam, gdzie jest bezpieczny. Harry Potter jest za wielki, za dobry, abyśmy go stracili. Jeśli Harry Potter wróci do Hogwartu, znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.”

 - Znowu – jęknęła Lily.
- A tak właściwie, jak nazywa się ta książka? – zapytał James. Regulus rzeczywiście nie przeczytał istotnej rzeczy. Spojrzał na okładkę i powiedział. – „Harry Potter i Komnata Tajemnic”. – Lily i Remus pobladli na twarzach.
- Lily, wszystko gra? - zapytał James z troską w głosie.
- Nigdy nie słyszeliście o Komnacie Tajemnic? - zapytał ich Remus. W odpowiedzi pokręcili przecząco głowami.
- Salazar Slytherin stworzył Komnatę Tajemnic zanim opuścił szkołę – zaczęła Lily.
- Podobno w środku jest jakiś wielki potwór – dodał Remus.
- Ale gdzie znajduje się ta Komnata? – zapytał Peter.
- O to właśnie chodzi, że nikt nie wie! – zawołała Lily.
- Hogwart przeszukiwali najpotężniejszych czarodzieje i żaden jej nie znalazł – dopowiedział Lunatyk.
- Czyli, że Harry… - James jęknął.
- Na to wygląda – szepnął Syriusz.

„ - Dlaczego? - zapytał Harry, zupełnie zbity z tropu.
 - Tam jest spisek. Spisek, który ma na celu coś strasznego. Jeśli się powiedzie, w tym roku w Szkole Magii i Czarodziejstwa stanie się coś strasznego - wyszeptał Zgredek, dygocąc na całym ciele. - Zgredek wie o tym od paru miesięcy, sir. Harry Potter nie może narażać się na pewną zgubę. Harry Potter jest zbyt ważną osobą!
 - O czym ty mówisz? - zapytał Harry. - Jakie straszne rzeczy? Kto spiskuje?”

- Snape! To na pewno on! – zawołał James. Lily rzuciła w niego poduszką.

 „Zgredek wydał z siebie dziwny odgłos, jakby się czymś dławił, po czym zaczął walić głową w ścianę.
 - No dobra! - krzyknął Harry, łapiąc skrzata za ramię, by go powstrzymać. - Nie wolno ci powiedzieć, rozumiem. Ale dlaczego mnie ostrzegasz? - Nagle wpadła mu do głowy niezbyt miła myśl. - Zaraz, zaraz... czy to ma coś wspólnego z Vol... z Sam-Wiesz-Kim? Możesz po prostu potrząsnąć albo kiwnąć głową - dodał pospiesznie, widząc, że głowa Zgredka znowu zbliża się niebezpiecznie do ściany.
 Zgredek powoli pokręcił głową.”

 Panna Evans głośno wypuściła powietrze.

 „- Nie... to nie Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
 Ale wciąż wytrzeszczał oczy, jakby chciał dać Harry’emu coś do zrozumienia. Harry nie miał jednak zielonego pojęcia, o kim mowa.
 - On chyba nie ma brata, co?
 Zgredek potrząsnął głową i jeszcze bardziej wytrzeszczył oczy.
 - No to nie wiem, kto jeszcze mógłby dokonać jakichś strasznych rzeczy w Hogwarcie - powiedział Harry. - Przecież tam jest Dumbledore... chyba wiesz, kto to jest Dumbledore, co?”

 - A kto by nie wiedział – odparł z ironią w głosie Syriusz.

 „Skrzat skinął głową.
 - Zgredek dobrze wie, sir. Albus Dumbledore jest największym dyrektorem, jakiego miał Hogwart. Zgredek słyszał, że moc Dumbledore’a równa jest mocy Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, nawet u szczytu jego potęgi. Ale... sir - zniżył głos do natarczywego szeptu - są moce, których nawet Dumbledore nie... moce, których żaden przyzwoity czarodziej nie...
 I zanim Harry zdążył go powstrzymać, zeskoczył z łóżka, chwycił z biurka lampę i zaczął się nią okładać po głowie, wydając z siebie ogłuszające wrzaski. Na dole nagle zaległa cisza. Dwie sekundy później Harry usłyszał dochodzące z przedpokoju kroki wuja Vernona i jego głos:
 - Ach, ten nieznośny Dudley znowu nie wyłączył telewizora!”

 - Szybko! Schowaj skrzata! – zawołał James.

„ - Szybko! Schowaj się! - syknął Harry, wpychając Zgredka do szafy, zamykając za nim drzwi i rzucając się na łóżko w ostatniej chwili, kiedy poruszyła się klamka w drzwiach pokoju.
 - Co ty... do diabła... wyprawiasz? - zapytał wuj Vernon przez zaciśnięte zęby, zbliżając nabiegłą krwią twarz do twarzy Harry ego. - Właśnie zniszczyłeś mi puentę najlepszego dowcipu o japońskim graczu w golfa... Jeszcze jeden dźwięk, a pożałujesz, że się urodziłeś, przeklęty bachorze!
 I wyszedł z pokoju, starając się nie robić hałasu.”

- Ja się nie będę denerwować, nie będę, ani trochę – powtarzał James w kółko ze sztucznym uśmiechem.

 „Harry, trzęsąc się cały, wypuścił Zgredka z szafy.
 - Widzisz, jak tu jest? Już rozumiesz, dlaczego muszę wrócić do Hogwartu? To jedyne miejsce, w którym mam... no, myślę, że mam przyjaciół.
 - Przyjaciół, którzy nawet nie napiszą do Harry’ego Pottera? - zapytał chytrze skrzat.”

 - A on skąd wie? – zapytał Peter.
- Mówiłem – odparł Łapa.

„ - Myślę, że są po prostu... zajęci - odrzekł Harry ze złością. - A ty skąd wiesz, że moi przyjaciele do mnie nie piszą?
 Zgredek przestąpił dwa razy z nogi na nogę.
 - Niech się Harry Potter nie złości na Zgredka... Zgredek zrobił to dla jego dobra...
 - Zatrzymywałeś moje listy?
 - Zgredek ma je tutaj - odpowiedział duszek. Odsunąwszy się od Harry’ego na bezpieczną odległość, wyjął gruby plik kopert z poszewki na poduszkę, w którą był odziany. Harry poznał z daleka kaligrafię Hermiony, niedbałe pismo Rona, a nawet jakieś gryzmoły, które mogły być pismem gajowego Hogwartu, Hagrida.”

 - Wiedziałem, że nie mogliby go tak opuścić – powiedział z ulgą James.

„ Zgredek zerknął z niepokojem na Harry’ego.
 - Niech się Harry Potter nie gniewa... Zgredek miał nadzieję... no, jeśli Harry Potter pomyśli, że jego przyjaciele o nim zapomnieli... może nie zechce wrócić do szkoły...
 Harry nie słuchał. Wyciągnął szybko rękę, chcąc mu wyrwać listy, ale Zgredek jeszcze szybciej odskoczył.
 - Harry Potter je dostanie, jeśli da Zgredkowi słowo, że nie wróci do Hogwartu. Ach, jaśnie wielmożny czarodzieju, tam czeka cię straszliwe niebezpieczeństwo! Powiedz, że tam nie wrócisz!
 - Nie - powiedział Harry ze złością. - Oddaj mi listy od moich przyjaciół!”

- Co za głupi skrzat – warknęła pod nosem Lily.

 „- A więc Harry Potter nie pozostawia Zgredkowi wyboru - rzekł ponuro duszek.
 I zanim Harry zdążył się ruszyć z miejsca, podbiegł do drzwi, otworzył je i zbiegł po schodach. Harry’emu zaschło w ustach, żołądek podskoczył mu do gardła, ale rzucił się za nim w pogoń, starając się nie robić hałasu. Przeskoczył przez ostatnie sześć stopni, wylądował jak kot na dywanie i rozejrzał się, szukając Zgredka. Z jadalni dobiegł go głos wuja Vernona: „...niech pan opowie Petunii tę zabawną historię o amerykańskich hydraulikach, panie Mason, bardzo chciała ją usłyszeć...””

 - Hydra…co? – zapytał Peter. Lily pokręciła głową z bezradności, a Remus zaczął po cichu tłumaczyć przyjacielowi, kto to jest hydraulik.

„ Harry przebiegł przez przedpokój, wpadł do kuchni i poczuł, że po prostu nie ma już żołądka.
 Wspaniała legumina ciotki Petunii unosiła się pod sufitem. Na szczycie kredensu siedział Zgredek.
 - Nie - zachrypiał Harry. - Błagam cię... oni mnie zabiją...
 - Harry Potter musi przyrzec, że nie wróci do szkoły...
 - Zgredku... błagam...
 - To proszę to przyrzec.
 - Nie mogę!
 Zgredek spojrzał na niego z żalem.
 - Więc Zgredek musi to zrobić. Dla dobra Harry’ego.”

 - On chyba nie chce – zapytał niepewnie Syriusz.

 „Legumina spadła na podłogę z okropnym łoskotem. Krem obryzgał ściany i szyby w oknach. Po chwili rozległ się donośny trzask, jakby ktoś strzelił z bata, i Zgredek zniknął. W pokoju jadalnym rozległy się krzyki i po chwili do kuchni wpadł wuj Vernon. Harry stał pośrodku, nie mogąc ruszyć się z miejsca, cały umazany legumina ciotki Petunii. Z początku wydawało się, że wuj Vernon zbagatelizuje to wydarzenie („To tylko nasz siostrzeniec... okropnie nerwowy... obcy ludzie wyprowadzają go z równowagi, więc trzymamy go na górze”). Zagonił zszokowanych Masonów z powrotem do pokoju jadalnego, przyrzekł Harry’emu, że obedrze go ze skóry, i wręczył mu mopa. Ciotka Petunia wygrzebała z lodówki jakieś lody, a Harry, wciąż dygocąc, zaczął doprowadzać kuchnię do porządku.”

- To nie jego wina! – krzyknął Regulus.

 „Wuj Vernon miałby jeszcze szansę zawarcia transakcji życia - gdyby nie sowa. Ciotka Petunia właśnie częstowała wszystkich miętowymi pralinkami, kiedy przez okno jadalni wpadła wielka sowa uszata, upuściła list prosto na głowę pani Mason i wyleciała. Pani Mason wrzasnęła jak upiór i wybiegła z domu, wykrzykując coś o wariatach. Pan Mason został jeszcze przez chwilę, żeby powiedzieć Dursleyom, że jego żona panicznie boi się wszelkich ptaków, i zapytać, czy uważają to za dowcipne. Harry stał w kuchni, ściskając w ręku kij mopa, kiedy wuj Vernon zbliżył się do niego z diabelskim błyskiem w małych oczkach.
 - Przeczytaj to! - syknął mściwie, wyciągając do niego list, który dostarczyła sowa. - No, dalej, czytaj!”

 - Jeżeli to jest z Ministerstwa, to… - Lily nie dokończyła zdania. Głos uwiązł jej w gardle.

 „Harry wziął list. Nie były to życzenia urodzinowe.
 Szanowny Panie Potter,
 z naszego poufnego źródła otrzymaliśmy właśnie wiadomość, że tego wieczoru, o godzinie dziewiątej dwadzieścia, w miejscu Pańskiego przebywania użyto Zaklęcia Swobodnego Zwisu.
 Jak Pan wie, niepełnoletnim czarodziejom nie wolno używać czarów poza szkołą. Dalsze takie poczynania mogą doprowadzić do usunięcia Pana z rzeczonej szkoły (Ustawa o Uzasadnionych Restrykcjach wobec Niepełnoletnich Czarodziejów, 1875, paragraf C.)
 Pragniemy również Panu przypomnieć, że wszelka działalność magiczna, która mogłaby być zauważona przez obywateli pozamagicznych (mugoli) stanowi poważne wykroczenie, zgodnie z 13 rozdziałem Zasad Tajności Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów.
 Życzę udanych wakacji!
 Z wyrazami szacunku
 Mafalda Hopkirk
 WYDZIAŁ NIEWŁAŚCIWEGO UŻYWANIA CZARÓW
 Ministerstwo Magii”

- Przynajmniej go nie wyrzucili – powiedział Lily. Bardzo jej ulżyło.

 „Harry podniósł głowę znad listu i głośno przełknął ślinę.
 - Nie powiedziałeś nam, że nie wolno ci używać czarów poza szkołą - rzekł wuj Vernon, a w jego oczach tańczyły iskierki szaleństwa. - Pewno zapomniałeś... wyleciało ci to z pamięci...
 Rzucił się na Harry’ego z obnażonymi zębami, jak wielki buldog.
 - No więc ja też mam dla ciebie wiadomość, chłopcze... Zamykam cię... Już nigdy nie wrócisz do tej szkoły... nigdy... A jeśli spróbujesz uwolnić się za pomocą magii... sami cię wyrzucą!
 I chichocąc jak wariat, zaciągnął Harry’ego na górę.”

 - CO!!
- Powinni go zamknąć w psychiatryku! – powiedział James. Miał się nie denerwować, ale zbytnio mu to nie wychodziło.

 „Wuj Vernon nie rzucał pogróżek na wiatr. Następnego ranka sprowadził ślusarza, który wprawił kraty w okno sypialni Harry’ego.”

- Regulus, to żart, prawda? – zapytała z nadzieja w głosie rudowłosa. Jednak młodszy Black spojrzał na nią ze współczuciem i pokręcił przecząco głową. - Pożałują, że się urodzili - warknęła.

 „Sam zrobił w drzwiach małą klapkę, jaką zwykle robi się dla kota, aby można było przez nią podawać małe ilości jedzenia. Odtąd wypuszczano Harry’ego tylko dwa razy dziennie, rano i wieczorem, żeby skorzystał z łazienki.”

Syriusz! – krzyknął nagle James.
- Co? – Black spojrzał na niego.
- Gdzie ty jesteś?!
- Też chciałbym to wiedzieć! – odpowiedział.
- Możecie się uspokoić! – krzyknął Remus. – Wiem, że wam się to niepodobna, mnie też, ale ktoś wysłał nam te książki po to, aby do tego nie doszło. Jestem pewny, że gdzieś będzie wspomniane co nie co o naszej przyszłość. Teraz nie mamy innego wyboru niż czytać. – Powiedział ze stoickim spokojem wilkołak. Wszyscy posłusznie skinęli głowami.

 „Trzy dni później nic nie wskazywało, by Dursleyom zmiękły serca i Harry zrozumiał, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Leżał na łóżku, patrząc przez kraty na zachodzące słońce, i zastanawiał się smętnie, jaka go czeka przyszłość. Co mu przyjdzie z uwolnienia się z sypialni za pomocą czarów, skoro wyrzucą go za to z Hogwartu? Z drugiej strony, dalsze życie w domu przy Privet Drive stało się nie do zniesienia. Odkąd Dursleyowie upewnili się, że nie obudzą się zamienieni w nietoperze, utracił swoją jedyną broń. Zgredek może i ustrzegł go przed strasznymi wydarzeniami w Hogwarcie, ale wszystko wskazywało na to, że tutaj czeka go po prostu śmierć z głodu.”

- Nie, nie, nie. Przecież Ron albo Hermina skapną się, że coś jest nie tak i przyjdą do niego – pocieszał siebie samego James.

„ Klapka w drzwiach zagrzechotała i pojawiła się ręka ciotki Petunii z miską zupy z puszki. Harry’emu żołądek skręcał się z głodu, więc zeskoczył z łóżka i porwał miskę. Zupa była zimna, ale wypił połowę jednym łykiem. Potem podszedł do klatki Hedwigi i zgarnął rozmokłe jarzyny do jej pustej miseczki. Nastroszyła pióra i spojrzała na niego z głęboką odrazą.
 - Nie ma co odwracać dzioba, to wszystko, co mamy - powiedział ponuro Harry.”

 W głowie Lily trwała zacięta wojna jej własnych myśli. Z jednej strony chciała zrobić coś swojej siostrze, a z drugiej przypominała sobie słowa Remusa. Mogą to zmienić. Tylko jak?

 „Postawił pustą miskę przy drzwiach i opadł z powrotem na łóżko, czując, że jest jeszcze bardziej głodny niż przed wypiciem zupy. Założywszy, że za cztery tygodnie będzie jeszcze żywy, co się stanie, jeśli nie stawi się w Hogwarcie? Czy wyślą kogoś, żeby sprawdzić, dlaczego nie przyjechał? Zdołają przekonać Dursleyów, żeby go wypuścili?”

 - Dumbledore na pewno by tu przyszedł – odparł Syriusz.

 „W pokoju robiło się coraz ciemniej. Wyczerpany, czując, jak mu okropnie burczy w brzuchu, przeżuwając wciąż i wciąż te same pytania, na które nie było odpowiedzi, w końcu zasnął. Śniło mu się, że siedzi w klatce w zoo. Na klatce była tabliczka: NIEPEŁNOLETNI CZARODZIEJ. Ludzie wytrzeszczali na niego oczy przez kraty, kiedy tak leżał na kupce słomy, wygłodniały i słaby. W tłumie zobaczył twarz Zgredka i zawołał do niego, błagając o pomoc, ale Zgredek odpowiedział: „Harry Potter jest tutaj bezpieczny, sir!” i zniknął. A potem pojawili się Dursleyowie i Dudley zabębnił kijem po kratach, naśmiewając się z niego.”

 Lily posmutniała, a James zacisnął mocniej pięści i szczękę, żeby przez przypadek nie powiedzieć czegoś głupiego.

 „- Przestań - wymamrotał Harry, bo bębnienie huczało mu w obolałej głowie. - Zostaw mnie w spokoju... przestań... próbuję się zdrzemnąć...
 Otworzył oczy. Przez kraty w oknie świecił księżyc. I ktoś naprawdę wytrzeszczał na niego oczy zza krat: ktoś piegowaty, rudowłosy, z długim nosem...
 Zza okna patrzył na niego Ron Weasley.”

- Ron! – wykrzyknęli wszyscy z entuzjazmem. Tylko Syriusz trochę posmutniał. Znów miał nadzieję, że to on. Jednak nadzieja gasła i coraz częściej miał wrażenie, że znajduje się po tamtej stronie.
- Koniec rozdziału – oznajmił Regulus
- Mogę dalej? - spytała Lily. Reg podał jej książkę. Czytali dalej.


Szablon