czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział siódmy


 TIARA PRZYDZIAŁU


- Rozdział 7. Tiara przydziału
„ Brama natychmiast się otworzyła. Stała w niej wysoka, czarnowłosa czarownica w szmaragdowozielonej szacie.”
- McGonagall – powiedzieli wszyscy razem.
 „Miała srogą twarz i Harry pomyślał, że nie jest to osoba, obok której można przejść obojętnie.”
- Oj, nie można – jęknął Łapa. Profesorka nie raz pogoniła go i Jamesa za to, że zachowywali się, jak to ono stwierdził, zbyt cicho.
 „- Pirszoroczni, pani profesor McGonagall - oznajmił Hagrid.
 - Dziękuję ci, Hagridzie. Sama ich stąd zabiorę.
 Otworzyła szerzej drzwi. Sala wejściowa była tak wielka, że zmieściłby się w niej cały dom Dursleyów. Płonące pochodnie oświetlały kamienne ściany, podobne jak w podziemiach Gringotta, sklepienie ginęło w mroku, a wspaniałe marmurowe schody wiodły na piętro.”
- Idealnie opisane – wtrącił Remus. Podczas pierwszych miesięcy pobytu w szkole, ona zaskakuje nowych uczniów. Hogwart sam w sobie jest  magiczny i nikt nie mógł temu zaprzeczyć.
 „Ruszyli za profesor McGonagall po kamiennej posadzce. Zza drzwi po prawej stronie dochodził ożywiony gwar i Harry pomyślał, że reszta uczniów musi już tu być, ale profesor McGonagall zaprowadziła ich do pustej komnaty z drugiej strony. Stłoczyli się w niej, rozglądając niepewnie wokół siebie.”
- Głowa do góry Harry. Będzie dobrze – powiedział James pocieszającym głosem, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Dobrze pamiętał jak sam przeżywał przydział. Po za tym jego ojcowska część dawała o sobie znać.
 „- Witajcie w zamku Hogwart - powiedziała profesor McGonagall. - Bankiet rozpoczynający nowy rok wkrótce się zacznie, ale zanim zajmiecie swoje miejsca w Wielkiej Sali, zostaniecie przydzieleni do domów. Ceremonia przydziału jest bardzo ważna, ponieważ podczas całego pobytu w Hogwarcie wasz dom będzie czymś w rodzaju rodziny. Będziecie mieć zajęcia razem z innymi mieszkańcami waszego domu, będziecie spać z nimi w dormitorium i spędzać razem czas wolny w pokoju wspólnym.”
- Ona zawsze gada to samo? - zapytał się Syriusz. Był zdziwiony. Minęło tyle lat, a McGonagall mówiła to samo do pierwszorocznych tuż przed przydziałem.
- Na to wyglądaodpowiedziała Lily. Czasami nie rozumiała Blacka. Nigdy nie umiała go rozgryźć. Był dla niej chodząca zagadką.
„- Są cztery domy: Gryffindor,”
- Najlepszy – powiedział James
- I najwspanialszy – dodał Łapa. Oboje uważali ten dom za najwspanialszą rzecz na świecie. Każdy Gryfon tak uważał, ale oni przechodzili samych siebie.
„Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. Każdy dom ma swoją zaszczytną historię i z każdego wyszli na świat słynni czarodzieje i znakomite czarodziejki.”
- Tylko ze Slytherinu ci źli – mruknął Rogacz. Chyba by zwariował gdyby trafił do domu Węża. Nie mógłby się też pogodzić z myślą, że jego syn tam trafił.
 „Tu, w Hogwarcie, wasze osiągnięcia będą chlubą waszego domu, zyskując mu punkty, a wasze przewinienia będą hańbą waszego domu, który przez was utraci część punktów. Dom, który osiągnie najwyższą liczbę punktów przy końcu roku, zdobędzie Puchar Domów,”
- Czyli jak zwykle Gryffindor – wtrącił Remus.
„co jest wielkim zaszczytem. Mam nadzieję, że każde z was będzie wierne swojemu domowi, bez względu na to, do którego zostanie przydzielone. Ceremonia przydziału odbędzie się za kilka minut w obecności całej szkoły. Zalecam wykorzystanie tego czasu na zadbanie o swój wygląd. Jej spojrzenie spoczęło przez chwilę na pelerynie Neville’a, która była zawiązana pod jego lewym uchem, a następnie na usmolonym nosie Rona. Harry nerwowo przygładził włosy.”
- Nie trudź się. To nie zadziała – powiedział James. Każda próba przygładzenia włosów kończyła się fiaskiem. Zresztą w takich rozczochranych bardziej podobał się dziewczyną. No właśnie podobał się każdej, tylko nie Lily. Dlaczego?
„ - Wrócę, kiedy będziecie gotowi - oznajmiła profesor McGonagall. - Proszę zachować spokój. I wyszła z komnaty. Harry przełknął ślinę.
 - A właściwie jak oni dokonują tego przydziału? - zapytał Rona.
 - Chyba stosują jakiś test. Fred mówił, że to boli jak nie wiem co, ale pewno żartował.”
- Nałożenie tiary na głowę wcale nie boli – odparła Lily. No tak, ale komu ona to mówi. Chłopcy nie wiedzieli jak dokonuje się przydziału. Ale gdyby mieli trochę oleju w głowie to skapnęli by się, że to nie będzie nic trudnego ani niebezpiecznego.  
 „Harry’emu serce podskoczyło do gardła. Test? Przed całą szkołą? Przecież nie zna jeszcze żadnych czarów, co by mógł pokazać? Czegoś takiego w ogóle się nie spodziewał. Rozejrzał się nerwowo i zobaczył, że inni też są przerażeni. Nikt się nie odzywał, oprócz Hermiony, opowiadającej szeptem o wszystkich zaklęciach, których się nauczyła, i zastanawiającej się, które z nich będzie jej teraz potrzebne. Harry starał się jej nie słuchać. Jeszcze nigdy nie był tak zdenerwowany, nawet wtedy, kiedy wrócił do domu Dursleyów z pisemną uwagą, że w jakiś sposób zmienił perukę nauczyciela z ciemnoblond na niebieską.”
- Może przefarbujemy włosy McGonagall? – zapytał się Rogacz i uśmiechnął się złośliwie. Uwielbiał płatać figle profesorce. Zwłaszcza z Syriuszem, który również uśmiechał się złośliwe.
- A ona za karę wlepi wam taki szlaban, że do końca życia będziecie ją pamiętać – powiedziała Lily. Miny Jamesa i Syriusza zrzedły. Przez wybryki huncwotów ich dom jest na drugim miejscu w punktacji wszystkich domów, a wyprzedzają ich Ślizgoni.
„Utkwił wzrok w podłodze i czekał. Za chwilę wróci profesor McGonagall i powiedzie go ku jego smętnemu przeznaczeniu.”
- Ile razy mam powtarzać, że będzie dobrze – wtrącił Potter. Nie rozumiał rozumowania jego syna. Jednak z drugiej strony po tym co zafundowali mu Dursley’owie.
- Mógłbyś mi nie przerywać – warknął Łapa. Dopiero teraz zrozumiał Lunatyka. To rzeczywiście denerwowało, kiedy ktoś Ci przerywał.
- Ej! Ty mi mogłeś, to ja tobie też!
- Tylko, że ja jestem Black i mi się NIE PRZERYWA! – odpowiedział Łapa. Chyba coś mu pozostało po bezsensownych wykładach matki. Na samo wspomnienie, kwaśno się uśmiechnął.
„A potem stało się coś, co sprawiło, że podskoczył w powietrze przynajmniej na stopę. Kilku chłopców za nim wrzasnęło ze strachu.”
- Co to? Co to? – zapytał się Peter
 - Co to...
 Aż mu dech zaparło. Przez ścianę tuż za nim przeniknęło około dwudziestu duchów.
- To nic wielkiego – powiedział Rogacz
- Tak? A mam Ci przypomnieć twoją reakcję jak po raz pierwszy zobaczyłeś ducha? – zapytał się  Lunatyk
- Nie. Może jednak nie – powiedział niepewnie James  i zrobił kwaśną minę. Dobrze wiedział, że w Hogwarcie są duchy i sam się sobie dziwił, że się wystraszył.
- Ale powiesz mi później? – zapytał się Lily. Remus w odpowiedzi cicho się zaśmiał.
- Mogę dalej? – spytał się trochę zirytowany Łapa
„Perłowobiałe i lekko przezroczyste, szybowały w komnacie, rozmawiając między sobą i nie zwracając na nich uwagi. Wyglądało na to, że o coś się spierają. Duch małego grubego mnicha mówił:
 - Przebaczać i zapominać, powtarzam, to nasza zasada. Powinniśmy dać mu jeszcze jedną szansę...
 - Mój drogi Mnichu, czyż nie daliśmy już Irytkowi wszystkich szans, na jakie zasługiwał? I wciąż nas oczernia, a przecież tak naprawdę wcale nie jest duchem...”
- Ej. Ja lubię Irytyka – powiedział Łapa. Owy duch był pomocny dla huncwotów. Nie raz przyłączał się do ich żartów, zwłaszcza, kiedy ofiarą miał paść woźny.
- My też – dodali chłopcy
- A ja uważam, że lepiej by było bez niego – oznajmiła Lily. Dziewczyna za to nienawidziła Irytyka. Sprawiał jej masę problemów. Co chwila rzuca w nią balony z atramentem lub wodą. Nie pomagało nawet grożenie Krwawym Baronem. Na samą myśl  Ruda rozłościła się.
- Nie jest taki zły – powiedział Peter
- Uwierz jest.
„Hej, a wy co tu robicie?
 Duch w kryzie i trykotach nagle zauważył tłum pierwszoroczniaków.
 Nikt mu nie odpowiedział.
 - Nowi studenci! - powiedział Gruby Mnich, obdarzając ich uśmiechem. - Czekacie na przydział, co? Kilka osób pokiwało milcząco głowami.
 - Może się spotkamy w Hufflepuffie! - rzekł Mnich. - To mój stary dom.
 - No, idziemy! - rozległ się ostry głos. - Ceremonia przydziału zaraz się rozpocznie.”
- Merilnie, ale się denerwuje – oznajmiła Lily. Może i to dopiero miało się stać, może i miała pewne obawy, ale jednak chodziło tu o jej syna.
 - Nie ma czego – powiedział James. Był pewien, ze Harry będzie Gryfonem tak jak on i Lily. Nie było mowy o innym domu.
- Tu chodzi o losy naszego syna. Przydział jest bardzo ważny – warknęła Evans
 „Wróciła profesor McGonagall. Duchy jeden po drugim wsiąknęły w ścianę.
 - A teraz proszę stanąć rzędem - poleciła profesor McGonagall - i iść za mną.
 Harry czuł się dość dziwnie, bo nogi miał jakby z ołowiu, ale stanął za chłopcem o piaskowych włosach. Za sobą miał Rona. Wyszli gęsiego z komnaty, a potem przeszli przez salę wejściową i przez podwójne drzwi wkroczyli do Wielkiej Sali. Harry nigdy nawet sobie nie wyobrażał tak dziwnego i wspaniałego miejsca.”
- Świetnie opisana Wielka Sala – zaśmiał się Remus.  
„Oświetlały je tysiące świec unoszących się w powietrzu ponad czterema długimi stołami, za którymi siedziała reszta uczniów. Stoły zastawione były lśniącymi złotymi talerzami i pucharami. U szczytu stał jeszcze jeden długi stół, przy którym zasiadali nauczyciele. Tam właśnie zaprowadziła pierwszoroczniaków profesor McGonagall i kazała im się zatrzymać w szeregu, twarzami do reszty uczniów. W migotliwym blasku świec wpatrzone w nich twarze wyglądały jak blade lampiony. Tu i tam między uczniami połyskiwały srebrną poświatą duchy. Czując się trochę nieswojo pod tymi wszystkimi spojrzeniami, Harry popatrzył w górę i zobaczył aksamitnoczarne sklepienie upstrzone gwiazdami. Usłyszał szept Hermiony:
 - Jest zaczarowane... żeby wyglądało jak prawdziwe niebo... Czytałam o tym w książce o historii Hogwartu.”
- Kolejna, która przeczytała tą bzdurna książkę – mruknął James. Nie rozumiał, po co ktoś zawraca sobie głowę to bzdurna książką.
- Ej! – oburzyli się Lily z Lupinem. W przeciwieństwie do innych oni uważali, że w tej książce jest parę przydatnych wiadomości.
 „Trudno było uwierzyć, że jest tam w ogóle sklepienie i że Wielka Sala nie jest po prostu otwarta na niebo.
 Harry szybko spojrzał w dół, bo profesor McGonagall ustawiła przed nimi stołek o czterech nogach. Na stołku spoczywała spiczasta tiara czarodzieja, wystrzępiona, połatana i okropnie brudna. Ciotka Petunia nie pozwoliłaby trzymać czegoś takiego w domu.
Może trzeba będzie wyciągnąć z niej królika? - myślał gorączkowo Harry.”
Wszyscy się zaśmiali na pomysł Harry’ego.
„Zobaczył, że wszyscy wpatrują się w tiarę, więc i on utkwił w niej wzrok. Przez kilka sekund panowała głucha cisza. A potem tiara drgnęła. Szew w pobliżu krawędzi rozpruł się szeroko jak otwarte usta i tiara zaczęła śpiewać:
 Może nie jestem śliczna,
 Może i łach ze mnie stary,
 Lecz choćbyś świat przeszukał,
 Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
 Możecie mieć meloniki,
 Możecie nosić panamy,
 Lecz jam jest Tiara Losu,
 Co jeszcze nie jest zbadany.
 Choćbyś swą głowę schował
 Pod pachę albo w piasek,
 I tak poznam kim jesteś,
 Bo dla mnie nie ma masek.
 Śmiało, dzielna młodzieży,
 Na głowy mnie wkładajcie,
 A ja wam zaraz powiem,
 Gdzie odtąd zamieszkacie.
 Może w Gryffindorze,
 Gdzie kwitnie męstwa cnota,
 Gdzie króluje odwaga
 I do wyczynów ochota.”
- Nie uwzględniła, że te wyczyny zawsze są głupie – mruknęła Lily i popatrzyła po chłopakach. Ich wyczyny zawsze były głupie, zawsze. Od tej reguły nie było wyjątku.
 „A może w Hufflepuffie,
 Gdzie sami prawi mieszkają,
 Gdzie wierni i sprawiedliwi
 Hogwarta szkoły są chwałą.
 A może w Ravenclawie
 Zamieszkać wam wypadnie
 Tam płonie lampa wiedzy,
 Tam mędrcem będziesz snadnie.
 A jeśli chcecie zdobyć
 Druhów gotowych na wiele,
 To czeka was Slytherin,
 Gdzie cenią sobie fortele.
 Więc bez lęku, do dzieła!
 Na głowy mnie wkładajcie,
 Jam jest Myśląca Tiara,
 Los wam wyznaczę na starcie!
 Cała sala rozbrzmiała oklaskami i okrzykami, kiedy tiara zakończyła swój śpiew. Potem skłoniła się przed każdym z czterech stołów i ponownie znieruchomiała.”
- Ładna piosenka-  powiedział Remus
 „- Więc musimy po prostu przymierzyć ten kapelusz! - szepnął Ron do Harry’ego. - Zabiję tego Freda, opowiadał mi o pojedynku z trollem.”
- Żaden pierwszoroczny nie pokonałby trolla – powiedziała Lily. Było to nie możliwe z powodu nie znania odpowiednich zaklęć. Zresztą nawet dorosły czarodziej czasami nie umie pokonać trolla.
 „Harry uśmiechnął się blado. Tak, nałożenie tiary jest na pewno łatwiejsze niż wyczarowanie czegoś z kapelusza, ale wiele by dał, żeby przy tym nikt na niego nie patrzył. Tiara wyglądała na taką, co lubi zadawać mnóstwo pytań, a w tym momencie jakoś nie miał na to ochoty. Gdyby tiara wspomniała o jakimś domu, w którym mieszkają osoby dość wrażliwe i nieco lękliwe, z całą pewnością trafiłby właśnie do niego.”
- Ty jesteś odważnym gryfonem, tylko musisz popracować nad swoja samooceną – oznajmił James.
„ Teraz wystąpiła profesor McGonagall, trzymając w ręku długi zwój pergaminu.
 - Kiedy wyczytam nazwisko i imię, dana osoba nakłada tiarę i siada na stołku. Abbott, Hanna!
 Z szeregu wystąpiła dziewczynka o różowej buzi i jasnych mysich ogonkach, nałożyła tiarę, która opadła jej prawie na nos, i usiadła. W chwilę później . . .”
 - HUFFLEPUFF! - krzyknęła tiara.”
Huncwoci zaczęli klaskać. Lily się zaśmiał. Może i czasami byli nie do zniesienia, ale im bardziej się ich poznawało tym wydawali się fajniejsi.
 „Przy stole po prawej stronie rozległy się oklaski i okrzyki aplauzu. Hanna podreptała do niego i usiadła, a Harry zobaczył, jak duch Grubego Mnicha macha do niej wesoło
 - Bones, Susan!”
- Bones? – zdziwiła się Lily.  
- To może być rodzina Amelii – powiedział Remus.  
„ - HUFFLEPUFF! - wrzasnęła znowu tiara, a Susan usiadła obok Hanny.”
Teraz już wszyscy klaskali.
„ - Boot, Terry!
 - RAVENCLAW!
 Tym razem rozległy się wiwaty przy drugim stole na lewo, gdzie kilka osób powstało, by uścisnąć rękę Terry’emu.
 „Brocklehurst, Mandy” też powędrowała do Ravenclawu, ale „Brown, Lavender” pierwsza trafiła do Gryffindoru, co wywołało burzę oklasków przy krańcowym stole po lewej stronie. Harry dostrzegł tam rudych bliźniaków.
 „Bulstrode, Millicenta” znalazła się w Slytherinie.”
- Nie wiem kto to, ale już jej nie lubię – mruknął Łapa. Ślizgoni go odpychali.
„Może to skutek zbyt bujnej wyobraźni, po tym wszystkim, co Harry usłyszał, ale mieszkańcy tego domu wydali mu się jacyś nie bardzo przyjemni.”
- I właśnie tacy są – wtrącił James. Rogacz również nie lubił osób ze Slytherinu. Według niego uważali się za niewiadomo kogo, a tak naprawdę byli zwykłymi tchórzami.
„Teraz zrobiło mu się naprawdę niedobrze. Przypomniał sobie, jak w starej szkole wybierano go do drużyny podczas gimnastyki. Zawsze wybierano go na samym końcu, nie dlatego, że był gorszy od innych, ale dlatego, że wszyscy się bali, żeby Dudley nie uznał ich za jego przyjaciela.
 - Granger, Hermiona!
 Hermiona prawie podbiegła do stołka i szybko wcisnęła tiarę na głowę.
 - GRYFFINDOR! - krzyknęła tiara. Ron jęknął.”
- Na serio? – zdziwili się huncwoci. Jak dla nich ta dziewczyna powinna być Krukonką.
Okropna myśl ugodziła Harry’ego gdzieś w tył głowy, jak to zwykle czynią okropne myśli, kiedy jest się bardzo zdenerwowanym. A jeśli w ogóle nie dostanie przydziału? A może będzie siedział i siedział na stołku w tej okropnej tiarze, aż w końcu profesor McGonagall zerwie mu ją z głowy i oświadczy publicznie, że musiała zajść jakaś pomyłka i „Potter, Harry” musi wracać do domu...”
- Nie mam do niego cierpliwości – westchnęła Lily.  Niby dlaczego miałoby się tak stać. Ona jest czarodziejką, jego ojciec też. To dlaczego on nie miałby być czarodziejem?
- Mówisz jak prawdziwa matka – powiedział Remus i uśmiechnął się do dziewczyny. Ona odwzajemniła gest.
 „Kiedy wywołano Neville’a Longbottoma,”
- To syn Franka! – odparł Peter.
- Ciekawe co u niego słychać?- zastanawiał się Remus
„chłopca, który zgubił ropuchę, biedak przewrócił się, idąc do stołka, a potem długo na nim siedział, póki tiara w końcu nie krzyknęła:
 - GRYFFINDOR!”
- Brawo, Nevill powiedział Łapa. Lubił Franka, to dlaczego nie miałby lubić jego syna.
 „Neville zerwał się i odbiegł, wciąż w tiarze na głowie, i musiał wrócić, żeby wśród ryków śmiechu rozbawionej sali oddać ją Morągowi MacDougalowi.
 Następnie wystąpił dumny i blady Malfoy i natychmiast spełniło się jego życzenie: zaledwie tiara dotknęła jego głowy, wrzasnęła:
 - SLYTHERIN!”
- Nie dziwie się jej. Jakbym był tiarą to nie chciałbym siedzieć na jego głowie – oznajmił James. Ród Malfoyów był jednym z najbardziej aroganckich i bezczelnych rodów czarodziejów. Nienawidził ich, bardzo. Na sama myśl mocniej zacisnął szczękę.
 „Malfoy usiadł obok swoich przyjaciół, Crabbe’a i Goyle'a, wyraźnie z tego uradowanych.
 Pozostało ich już niewielu.
 Moon... Nott”
- Nott? Od tego Nott’a? - zapytał się Łapa. Nie rozumiał jak jakaś kobieta mogła wyjść za tego przygłupa  Nott’a.
- Na to wygląda – odparł Remus
„... Parkinson... potem para bliźniaczek, Patii i Patii... potem Perks Sally Anna... aż w końcu...
 - Potter, Harry!”
James i Lily zaczęli się wiercić w fotelu. Remus i Peter nerwowo spojrzeli na książkę.
„Kiedy Harry wystąpił, rozległy się podniecone szepty, jakby w całej sali wykipiała woda na rozpaloną do czerwoności blachę.
 - Potter? Tak powiedziała?
 - Ten Harry Potter?”
- Merlinie! Nie podniecajcie się tak. To tylko chłopiec… - odparła Ruda. Denerwowało ją zachowanie tych wszystkich ludzi.
- … który pokonał Voldemorta – dokończył Remus, a Peter się wzdrygnął.
 „Ostatnią rzeczą, jaką Harry zobaczył, zanim tiara opadła mu na oczy, był gąszcz wyciągniętych głów, bo każdy chciał mu się przyjrzeć. Potem widział już tylko ciemne wnętrze tiary. Czekał.
 - Hmm… - usłyszał w uchu cichy głosik. - Trudne. Bardzo trudne. Mnóstwo odwagi, tak. Umysł też dość tęgi. To prawdziwy talent... och, na Boga, tak... i zdrowe pragnienie sprawdzenia się... tak, to bardzo interesujące... Więc gdzie mam go przydzielić?”
- Jak to gdzie? Do Gryffindoru! – krzyknął James. Teraz był już zdezorientowany.
 „Harry chwycił mocno za krawędzie stołka i pomyślał: Tylko nie do Slytherinu, nie do Slytherinu.
 - Nie do Slytherinu? - odezwał się głosik. - Jesteś pewny? Możesz być kimś wielkim, tak, to wszystko jest tu, w twojej głowie, a Slytherin na pewno pomoże ci w osiągnięciu wielkości”
- Czy ona zwariowała?!- wykrzyknął James i podbiegł do Łapy. Wyrwał mu książkę i przeczytał wszystko jeszcze raz. Niby dlaczego jego syn miałby być Ślizgonem. Dlaczego? To nie mieściło się w jego głowie. - CO TA STARA, GŁUPIA CZAPKA SOBIE MYŚLI? – wykrzyknął i usiadł na swoim miejscu. Zdenerwował się i to bardzo. Jego ręce zacisnęły się w pięści.
- Uspokój się – poleciła Lily. Dla niej było to obojętne, gdzie trafi Harry. Tak czy siak kochałaby go tak samo.
- Jak ma się uspokoić? - spytał – Mój syn, nasz syn w Slytherinie? – W trakcie dalszego narzekania Jamesa, Evans przewróciła oczami, wzięła głęboki wdech i przytuliła Rogacza. Nie wiedziała dlaczego to zrobiła. Coś jej kazało. James natychmiast się uspokoił i mocno przycisnął ją do siebie. Podobała mu się gest Rudej. Chciał żeby tak było zawsze.
- Teraz Cię nie puszczę – wyszeptał jej do ucha. Po plecach Lily przeszły ciarki.
- Mogę dalej – spytał się Łapa, rozbawiony całą sytuacją. W końcu Lily zrobiła coś co go rozbawiło i za razem uszczęśliwiło jego kumpla.
- Wydaje mi się, że tak – odparł Remus, który uśmiechał się teraz od ucha do ucha. Te książki zmienią wszystko- myślał. Był tego pewien.
„... Nie? No dobrze, skoro jesteś pewny... niech będzie...
 - GRYFFINDOR!”
- TAK! – wykrzyknęli wszyscy. James wziął Lily na ręce i zaczął się z nią obracać po całym pokoju. Łapa podrzucił książkę i razem z Peterem i Remusem zaczęli tańczyć na stole. Kiedy emocje opadły James powiedział
- Jestem z niego taki dumny .
 „To ostatnie słowo tiara wrzasnęła na całą salę. Zdjął ją i na trzęsących się nogach ruszył ku stołowi Gryffindoru. Czuł taką ulgę, że został wybrany i nie trafił do Slytherinu, że prawie do niego nie docierały najgłośniejsze jak dotąd wiwaty. Percy prefekt wstał i uścisnął mu serdecznie rękę, a bliźniacy ryczeli: „Mamy Pottera! Mamy Pottera!”. Harry usiadł naprzeciw ducha w trykocie. Duch poklepał go po ramieniu, co Harry odczuł tak, jakby zanurzył ramię w wiaderku z lodowatą wodą.”
- Kochają go – mruknął Rogacz
„Dopiero teraz zobaczył dokładnie stół prezydialny. Na samym końcu, najbliżej niego, siedział Hagrid, który spojrzał na niego i uniósł kciuk do góry. Harry wyszczerzył do niego zęby. A pośrodku, na wielkim złotym krześle z oparciami siedział sam Dumbledore. Harry poznał go natychmiast, bo przecież dobrze się przyjrzał jego żywej podobiźnie na karcie z czekoladowej żaby. Srebrne włosy Dumbledore’a płonęły jasnym blaskiem. W mrocznej sali lśniły tak tylko te włosy i duchy. Zobaczył też profesora Quirrella, owego nerwowego młodzieńca z Dziurawego Kotła. Wyglądał bardzo osobliwie w wielkim purpurowym turbanie.”
Lily spojrzała na książkę podejrzliwie. Ten cały Quirrell był jak dla niej dziwny, bardzo dziwny. Spojrzała na Lupina. On też patrzył na książkę z podejrzeniem. Remus spojrzał na nią. Wymienili kilka spojrzeń i dalej słuchali Łapy.
 „Jeszcze tylko cztery osoby nie miały przydziału. „Thomas, Dean”, ciemnoskóry chłopiec wyższy nawet od Rona, usiadł przy stole Gryffindoru obok Harry’ego. „Turpin, Lisa”, trafiła do Ravenclawu, a potem nadeszła kolej na Rona, który już nie był po prostu blady, ale bladozielony. Harry skrzyżował palce pod stołem, a w chwilę później tiara oznajmiła donośnym głosem:
 - GRYFFINDOR!”
- Hurrra!
 „- Dobra robota, Ron, wspaniale - pochwalił go wspaniałomyślnie Percy Weasley, kiedy „Zabini, Blaise” został przydzielony do Slytherinu. Profesor McGonagall zwinęła pergamin i zabrała Tiarę Przydziału.
 Harry popatrzył na swój pusty złoty talerz. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo jest głodny. Paszteciki dyniowe należały już do zamierzchłej przeszłości.
 Teraz powstał Albus Dumbledore. Rozłożył szeroko ramiona, twarz miał rozpromienioną, jakby nic nie mogło go tak ucieszyć, jak widok wszystkich uczniów.”
- On się nigdy nie zmieni – powiedziała Lily. Zawsze podziwiała dyrektora. Dostrzegał to czego inni nie widzieli.
- To wielki człowiek – dodał Remus.
„ - Witajcie! - powiedział. - Witajcie w nowym roku szkolnym w Hogwarcie! Zanim rozpoczniemy nasz bankiet, chciałbym wam powiedzieć kilka słów. A oto one: Głupol! Mazgaj! Śmieć! Obsuw! Dziękuję wam!”
Wszyscy spojrzeli po sobie ze zdziwieniem w oczach, by po chwili się roześmiać.
- Chyba zwariował na stare lata – oznajmił Black.
 „I usiadł. Rozległy się oklaski i wiwaty. Harry nie wiedział, czy się śmiać, czy zachować powagę.
 - Czy on jest trochę... no wiesz... stuknięty? - zapytał niepewnym tonem Percy’ego.”
- Chyba tak – powiedział Peter. Nigdy nie rozumiał Dumbledore’a, a może to on był zbyt głupi?
 „- Stuknięty? - powtórzył beztrosko Percy. - To geniusz! Największy czarodziej na świecie! Ale fakt, ma lekkiego świra. Podać ci ziemniaczki, Harry?”
 Harry otworzył usta. Półmiski pełne były najróżniejszych potraw. Jeszcze nigdy nie widział tylu różnych rzeczy na jednym stole: befsztyki, pieczone kurczęta, kotlety schabowe i jagnięce, kiełbaski, bekony, steki, ziemniaki gotowane i pieczone, frytki, pudding Yorkshire, strudle, marchewka, sosy, keczup i, nie wiedzieć czemu, miętówki.”
- Zrobiłem się głodny – oznajmił Peter. On zawsze był głodny i senny.
- Zmień teksy Glizdogon. To się robi nudne – powiedział Remus. Peter go denerwował, a zwłaszcza z tym swoim tekstem „głodny jestem”. Rozumiał, że ktoś jest głodny, ale żeby cały czas. Do tego Glizdogon zrobił się jakiś dziwny, ale postanowił się tym na razie nie zamartwiać.
 „Dursleyowie Harry’ego nie głodzili, ale też nigdy nie pozwalali mu najeść się do syta. Dudley zawsze zjadał to, na co Harry miał akurat ochotę, choćby miało mu się zrobić niedobrze. Harry napełnił więc talerz wszystkim po trochu, prócz miętówek, i zaczął jeść. Wszystko było naprawdę wspaniałe.”
- Wy też czujecie zapach tych wszystkich potraw? - zapytał się Syriusz i się rozmarzył, przy okazji dostawając ślinotoku.
- Mhm – odpowiedziała reszta. Myślami byli w Wielkiej Sali.
„- Wygląda całkiem apetycznie - powiedział duch w kryzie, przyglądając się, jak Harry odcina kawałek soczystego steku.
 - Nie możesz... ?”
- Duchy nie mogą jeść – odparł Remus
- On tego nie wie – upomniała mu Lily
„ - Nie jadłem od prawie czterystu lat - odpowiedział duch. - Nam to niepotrzebne, choć, oczywiście, trochę się za tym tęskni. Ale chyba jeszcze się nie przedstawiłem. Sir Nicholas de Mimsy-Porpington, do usług. Duch-rezydent Wieży Gryffindoru.
 - Wiem, kim jesteś! - zawołał nagle Ron. - Moi bracia opowiadali mi o tobie... Jesteś Prawie Bezgłowym Nickiem!
 - Wolałbym, żeby zwracano się do mnie Sir Nicholas de Mimsy - zaczął duch, ale przerwał mu Seamus Finnigan, chłopiec o piaskowych włosach.
 - Prawie bezgłowy? Jak można być prawie bezgłowym? Sir Nicholas zrobił bardzo urażoną minę.”
- Najwyraźniej możnapowiedział Peter
 „- Można. O tak - powiedział ze złością. Złapał się za lewe ucho, pociągnął i... głowa przechyliła się na bok i spoczęła na ramieniu, jakby była na zawiasach. Ktoś najwidoczniej próbował odciąć Sir Nicholasowi głowę, ale brakowało mu wprawy i nie zrobił tego dokładnie.”
- To było ohydne – powiedział Peter
- Mógłby chociaż poczekać, aż przestaną jeść – dodał Syriusz. Taki widok przy jedzeniu odebrałby mu apetyt.
„Prawie Bezgłowy Nick popatrzył z zadowoleniem na ich zdumione twarze i umieścił sobie głowę z powrotem na karku, odkaszlnął i rzekł:
 - A więc... nowi Gryfoni! Żywię nadzieję, że pomożecie nam zdobyć mistrzostwo domów w tym roku. Jeszcze nigdy nie utraciliśmy pucharu aż na tak długo. Ślizgoni... tak nazywamy mieszkańców Slytherinu... zdobyli go już sześć lat temu i dotąd nie oddali!”
- Co?! – zdziwili się wszyscy
- Przecież to… nie możliwe – wydukał James. Jakim cudem Ślizgoni mogli odebrać im puchar? To nie mieściło się w jego głowie.
„Krwawy Baron puszy się tak, że trudno z nim wytrzymać... Baron rezyduje w Slytherinie, rzecz jasna.
 Harry spojrzał na stół Ślizgonów i zobaczył siedzącego przy nim straszliwego ducha z pustymi, bladymi oczami i ponurą twarzą, w szatach zbryzganych srebrną krwią. Siedział na prawo od Malfoya, który - jak Harry stwierdził z zadowoleniem - nie wyglądał na zachwyconego tym sąsiedztwem.”
- Dobrze mu tak – odparł Łapa z mściwym akcentem w głosie.
„ - Dlaczego jest taki zakrwawiony? - zapytał z ciekawością Seamus.
 - Nigdy go o to nie pytałem - odpowiedział Prawie Bezgłowy Nick.
 Kiedy wszyscy najedli się do syta, resztki po prostu znikły z talerzy, które znowu zalśniły czystością. W chwilę później pojawiły się desery: bloki lodów we wszystkich smakach, jakie można sobie było wymyślić, strucle jabłkowe, ciastka z owocami polanę syropem, polanę czekoladą ekierki, pączki nadziewane konfiturą, biszkopty z kremem, truskawki, marmoladki, ryżowy budyń...”
- Kiedy kolacja? – zapytała się Lily. Była głodna, bardzo głodna. Remus spojrzał na zegarek i mruknął coś do siebie.
-  Co tam mówisz? – zapytał się James
- Trwa od 10 minut – powiedział
- Czytaj szybciej Łapo – nakazała Lily
„ Harry nałożył sobie wielkie ciastko z owocami i syropem, a tymczasem rozmowa zeszła na koligacje rodzinne.
 - Ja jestem pół na pół - powiedział Seamus. - Tata jest mugolem. Mama dopiero po ślubie powiedziała mu, że jest czarownicą. Trochę nim to wstrząsnęło.”
Wszyscy zaczęli się śmiać.
 „Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
 - A ty, Neville? - zapytał Ron.
 - Mnie wychowała babcia,”
- A co z Frankiem? – spytała się Lily. Frank był jej dobrym kolegą. Nie raz odrabiali razem zadania domowe. Ruda zaczęła się martwić.
„która jest czarodziejką, ale rodzina bardzo długo uważała mnie za kompletnego mugola. Stryjek Algie wciąż próbował mnie sprowokować, żebym się ujawnił z czarami... raz nawet zepchnął mnie do morza z końca mola w Blackpool, mało brakowało, a bym się utopił... ale nic się nie stało. Dopiero jak miałem osiem lat, stryjek przyszedł do nas na obiad, złapał mnie za kostki u nóg i wywiesił za okno, a tu babcia go pyta, czy nie zjadłby bezy... No więc mnie puścił, bo bardzo lubił bezy,”
- Miły wujek – mruknął James. Jednak z głowy nie wychodziła mu myśl, że z całą pewnością był lepszy od Dursley’a.
„a ja spadłem do ogrodu, odbiłem się od ziemi jak piłka i znowu spadłem na drogę. Ale była uciecha! Babcia aż się popłakała, tak się cieszyła. Żebyście widzieli ich miny, jak dostałem list. Bo przedtem się bali, że nie jestem dostatecznie magiczny. Stryjek Algie tak był zadowolony, że od razu kupił mi ropuchę.”
- Ja cały czas nie rozumiem, po co komu ropucha – mruknęła Ruda. Jak dla niej to zwierzę było nie potrzebne i mało interesujące.
„ Percy Weasley i Hermiona rozmawiali o nauce („Mam nadzieję, że od razu się zacznie, tyle trzeba się nauczyć, mnie osobiście bardzo interesuje transmutacja, no wiesz, zamienianie czegoś w coś innego, no tak, oczywiście, wiem, że to bardzo trudne...”; „Zaczniesz od małych rzeczy, no wiesz, zamienianie zapałek w igły, takie tam sztuczki...”).”
- Ciągnie swój do swego – odparł Łapa. On nigdy nie przejmował się nauką. Zwłaszcza na uczcie powitalnej. No bo po co?
 „Harry, który robił się coraz bardziej senny, spojrzał na stół prezydialny. Hagrid pociągał zdrowo z pucharu. Profesor McGonagall rozmawiała z profesorem Dumbledore’em. Profesor Quirrell, w swoim absurdalnym turbanie, rozmawiał z jakimś nauczycielem o tłustych czarnych włosach, haczykowatym nosie i ziemistej cerze.”
- Nie! – wysapał James – To nie może być on! – jeżeli to był on, to… to… sam już nie wiedział co myśleć.
- Nie podoba mi się to – mruknął Łapa
- Co on tam robi? – zapytał się Remus. Dlaczego Snape był w szkole? Dlaczego tam uczył? Czego tam uczył?
- Czy to jest Severus? – zapytała Lily. Co prawda nadal się do niego nie odzywała po incydencie z piątej klasy, ale jednak coś o nim się dowiedziała.
- Łapo czytaj szybciej. Może to nie on, tylko ktoś podobny – bełkotał Potter
„ Nagle ów nauczyciel spojrzał ponad turbanem Quirrella prosto w oczy Harry’ego, a ten poczuł ostry, piekący ból w czole, jakby go ktoś trafił końcem rozgrzanego pogrzebacza.
 - Auu! - krzyknął Harry i złapał się za głowę.”
- Tknij go Snape, a ty mnie już do końca życia popamiętasz – warknął Rogacz. Nie cierpiał Smarkerusa, nienawidził i nie tolerował.
- Niechciał bym Ci psuć humoru, ale ty nie żyjesz – powiedział Remus.
- Może w tamtych czasach – wyszeptał i zaczął energicznie pocierać ręce.
„ - Co ci jest? - zapytał Percy.
 - N-nic.”
- To było dziwne – mruknęła Lily. Przecież to nie mógł być Severus. On by nic nie zrobił Harryemu. Przynajmniej jej się tak wydawało.
- Tu dużo rzeczy jest podejrzanych – dodał Remus. Od dłuższego czasu parę rzezy mu się nie zgadzało.
- Też to zauważyłeś? – spytała się Evans
- O czym wy mówicie? – zapytał się James. Był zdezorientowany.
- No właśnie – dodał Syriusz i Peter
- Wytłumaczymy wam na kolacji – oznajmił Remus
 „Ból minął równie szybko, jak się pojawił. Trudniej było otrząsnąć się z wrażenia, jakie na Harrym sprawiło to spojrzenie - wrażenia, że ów nauczyciel z pewnością go nie lubi.
 - Kim jest ten, który rozmawia z profesorem Quirrellem? - zapytał Percy’ego.
 - O, już znasz Quirella, tak? Nic dziwnego, że jest taki zdenerwowany, rozmawia z profesorem Snape'em. Snape uczy eliksirów, ale nie bardzo ma na to ochotę... wszyscy wiedzą, że wolałby zająć miejsce Quirella. Ten Snape zna się na czarnej magii.”
- No proszę, proszę – powiedział Black.
- Coś mi się zdaje, że on nie będzie lubił Harry’ego – powiedział Remus i dobrze wiedział dlaczego. Głupie wybryki Jamesa dadzą o sobie znać.
 „ Harry obserwował Snape’a przez jakiś czas, ale ten już na niego nie spojrzał.
 W końcu znikły również desery i znowu powstał profesor Dumbledore. W sali zrobiło się cicho.
 - E-hym... jeszcze tylko kilka słów. Mam nadzieję, że wszyscy się najedli i napili. Chciałbym wam przekazać kilka uwag wstępnych. Pierwszoroczniacy niech zapamiętają, że nikomu nie wolno wchodzić do lasu, który leży na skraju terenu szkoły. Dobrze by było, żeby pamiętało o tym również kilku starszych uczniów.
 Migocące oczy Dumbledore’a zwróciły się w stronę rudych bliźniaków.”
- Chciałbym ich poznać – wtrącił Rogacz. Fred i George bardzo go zaintrygowali. Był pewien, że znaleźli by temat do rozmowy.
 „- Pan Filch prosił mnie też, żebym wam przypomniał, że między lekcjami, na korytarzach, nie wolno używać żadnych czarów. Próby do quidditcha rozpoczną się w drugim tygodniu semestru. Każdy, kto jest zainteresowany grą w barwach swojego domu, powinien zgłosić się do pani Hooch. I ostatnia uwaga. Muszę was poinformować, że w tym roku wstęp na korytarz na trzecim piętrze, ten po prawej stronie, jest zabroniony. Dla wszystkich, o ile nie chcą umrzeć w straszliwych mękach.”
- Ciekawe co tam jest? – zapytał się James. Jeżeli coś było niebezpiecznego, to on chciał to zobaczyć.
- Dziwne. Zawsze podaje powód dlaczego nie można wchodzić na dany korytarz – odparł Remus. Znów coś mu się nie zgadzało.
 „Harry roześmiał się, ale był jednym z niewielu, którzy to uczynili.
 - On chyba żartuje, co? - mruknął do Percy’ego.
 - Nie sądzę - odrzekł Percy, marszcząc czoło. - To dziwne, bo zwykle podaje powód, dla którego nie wolno gdzieś wchodzić... W lesie jest mnóstwo niebezpiecznych zwierząt i potworów, wszyscy o tym wiedzą. Ale tu, na trzecim piętrze... Uważam, że powinien powiedzieć chociaż nam, prefektom.
 - A teraz, zanim pójdziemy spać, zaśpiewajmy nasz szkolny hymn! - zawołał Dumbledore. Harry zauważył, że uśmiechy innych nauczycieli jakby nieco zbladły.”
- A on swoje z tym hymnem. Nie znudziło mu się to? – westchnął Syriusz. Co roku na uczcie śpiewali hymn. Denerwowało go to już.
 „Dumbledore poderwał lekko swoją różdżkę, jakby strząsał z niej muchę, a z jej końca wystrzeliła złota szarfa, która uniosła się w wysoko nad stoły i rozwinęła, jak wąż, w słowa.
 - Każdy wybiera sobie ulubioną melodię - zawołał Dumbledore - i śpiewamy! A cała szkoła zawyła:”
- Może pominiemy ten fragment? – zapytał Łapa. Reszta mu przytknęła.

„Każdy kończył śpiewać w trochę innym czasie. W końcu tylko bliźniacy Weasleyowie śpiewali na powolną melodię marsza żałobnego. Dumbledore dyrygował nimi za pomocą różdżki aż do ostatniej nuty, a kiedy wreszcie skończyli, był jednym z tych, którzy klaskali najgłośniej.
- Ach, muzyka - powiedział, ocierając łzę w oku. - To magia większa od wszystkiego, co my tu robimy! A teraz, pora spania. Biegiem do łóżek!”
- Oni do łóżek, a my na kolację – odezwał się Remus. Teraz był bardzo głodny.
- Jeszcze nie koniec – odparł Łapa i powrócił do książki.  
 „Pierwszoroczniacy z przydziałem do Gryffindoru pomaszerowali za Percym, przepychając się przez huczący od gwaru tłum. Wyszli z Wielkiej Sali, a potem poprowadził ich marmurowymi schodami. Harry czuł, że znowu nogi ma jak z ołowiu, tym razem nie ze strachu, ale ze zmęczenia i obżarstwa. Był taki senny, że nie zaskoczyło go wcale, iż ludzie z portretów na ścianach korytarzy szeptali coś i pokazywali ich sobie. Percy poprowadził ich przez drzwi ukryte za rozsuwanymi panelami i wyblakłymi arrasami. Wspięli się po jakichś kolejnych schodach, ziewając i powłócząc nogami, a Harry zaczął już się zastanawiać, jak długo jeszcze będą iść, kiedy nagle się zatrzymali.”
- Ciekawe czy Gruba Dama nadal pilnuje wejścia? – zastanawiał się Potter
 „Przed nimi, w powietrzu, unosiła się wiązka lasek, a kiedy Percy zrobił krok w ich stronę, laski zaczęły się na niego rzucać.”
- Irytek! –pisnął Peter.
 „- To Irytek - szepnął Percy do pierwszoroczniaków. - Poltergeist. - Podniósł głos. - Irytku, pokaż się.
 Odpowiedzią był ordynarny, syczący odgłos, jakby ktoś wypuszczał powietrze z balona.”
Huncwoci się zaśmiali. Lily cicho warknęła.
„ - Chcesz, żebym poszedł po Krwawego Barona?
 Rozległ się trzask i pojawił się mały człowieczek ze złośliwymi, czarnymi oczkami i szerokimi ustami. Unosił się ze skrzyżowanymi nogami w powietrzu, trzymając wiązkę lasek.
 - Oooooch! - zarechotał. - Pierwszoroczniaki! Maluchy! Ale zabawa!
 I nagle rzucił się w ich kierunku. Wszyscy cofnęli się gwałtownie.
 - Idź sobie, Irytku! Mam o tym donieść Baronowi? Zaraz to zrobię! - krzyknął Percy.
 Irytek pokazał mu język i zniknął, upuszczając laski na głowę Neville’a. Usłyszeli, jak się oddala, bębniąc po drodze w tablice z herbami.”
- Upiększa trochę tą szkolną rutynę – powiedział Łapa
- Tak jak my - dodał James. Na twarzach chłopków pojawił się uśmiech. Lily westchnęła.
„ - Musicie się wystrzegać Irytka - powiedział Percy, kiedy ruszyli dalej. - Boi się tylko Krwawego Barona. Nie słucha nawet nas, prefektów. No, jesteśmy.
 Na samym końcu korytarza wisiał portret grubej kobiety w różowej, jedwabnej sukni.”
- Czyli Gruba Dama istnieje – mruknął Łapa
- To naprawdę niesamowite – odpowiedziała sarkastycznie Lily. Denerwowały ją takie głupie uwagi Blacka.
- Co nie – dodał i wrócił do książki
 „- Hasło? - zapytała.
 - Caput Draconis - odpowiedział Percy, a portret usunął się, ukazując okrągłą dziurę w ścianie. Przeleźli przez nią - Neville’a trzeba było podsadzić - i znaleźli się w pokoju wspólnym Gryffindoru: przytulnym, okrągłym pomieszczeniu pełnym wysiedzianych foteli.
 Percy wskazał dziewczętom jedne drzwi, wiodące do ich dormitorium, a chłopcom drugie. Na szczycie spiralnych schodów - najwidoczniej byli w jednej z wież - znaleźli w końcu komnatę sypialną z pięcioma łożami, każde z kolumienkami w rogach, między którymi wisiały aksamitne, ciemnoczerwone zasłony.”
- Nic się nie zmieniło – westchnął James
 „Ich kufry już tam stały. Zbyt zmęczeni, by rozmawiać, rozebrali się, założyli piżamy i padli na łóżka.
- Ale żarcie, co? - mruknął zza zasłony Ron. - Zjeżdżaj, Parszywku! Zabiera się do mojego prześcieradła!”
Chłopcy spojrzeli ukrytkiem na Petera i zachichotali.
 „Harry zamierzał zapytać Rona, czy próbował ciastek z owocami i kremem, ale nie zdążył, bo zasnął.
 Prawdopodobnie zjadł za dużo, gdyż miał bardzo dziwny sen.”
- Skoro mówi o snach, to mi się śnią głupie rzeczy – odezwał się Remus. Miał bardzo dziwne sny.
- A co Ci się śni? - zapytał się zaciekawiony James.
- Jestem w Hogwarcie. Biegnę przez korytarze. Co chwila koło ucha przeleci mi jakieś zaklęcie. Ktoś za mną biegnie i mnie woła. Tak jakby chciał abym się zatrzymał. Wtedy czuję ostry ból w klatce piersiowej i się budzę – odpowiedział Lupin. Nie rozumiał tego snu, ani trochę.
- Ciekawe – mruknęła Lily
- Nie ma się nad czym zastanawiać. To tylko sen. Wróćmy do książki – odparł Lunatyk. Nie chciał dalej drążyć tego tematu.
„Śniło mu się, że ma na głowie turban profesora Quirrella, który (turban) mówił mu, że musi się natychmiast przenieść do Slytherinu,”
- Kto przy zdrowych zmysłach, chciałby się przenieść do Slytherinu? – zdziwił się Łapa
- Ten turban jest podejrzany – odezwał się James
ponieważ takie jest jego przeznaczenie. Harry odpowiedział turbanowi, że nie chce iść do Slytherinu, a turban robił się coraz cięższy i cięższy. Harry próbował go ściągnąć, ale turban zacisnął mu się boleśnie na głowie - i był tam Malfoy, który śmiał się z niego, widząc walkę z turbanem”
Syriusz warknął, a Potter spojrzał z niepokojem na książke.
 „- a potem Malfoy zamienił się w tego nauczyciela z haczykowatym nosem, Snape’a, który śmiał się bardzo głośno, coraz głośniej”
- On nawiedza mojego syna w koszmarach! – krzyknął James. Nie podobało mu się to.
- To tylko sen. Mógłbyś przestać – nakazała mu Lily. To robiło się denerwujące.
„- aż nagle buchnęło zielone światło i Harry obudził się, zlany potem i drżący ze strachu.
 Przewrócił się na bok i znowu zasnął, a kiedy obudził się następnego ranka, w ogóle nie pamiętał tego snu.”
- Koniec – oznajmił Łapa
- To było dziwne – odezwał się Peter
- Teraz ja będę czytać, ale najpierw chodźmy na kolację – powiedział James i poszli do Wielkiej Sali na posiłek.


***
Hejka! I jak rozdział?? Bardzo wam dziekuję za ponad cztery tysiące wejść. Serdecznie zapraszam na mój drugi blog, również potterowski, na rozdział pierwszy. [LINK]

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział szósty


 PERON NUMER DZIEWIĘĆ I TRZY CZWARTE


- Rozdział 6. Peron numer dziewięć i trzy czwarte.
Ostatni miesiąc u Dursleyów był dość ponury. Dudley tak się bał Harry’ego, że za nic w świecie nie chciał z nim przebywać w jednym pokoju.”
- Dobrze mu tak – mruknął Syriusz
„Ciotka Petunia i wuj Vernon nie zamykali go już w komórce pod schodami, nie zmuszali do niczego i nie wrzeszczeli na niego od rana do wieczora - prawdę mówiąc, w ogóle się do niego nie odzywali. Przerażeni i wściekli, traktowali go jak powietrze. Tak więc pod wieloma względami niby było lepiej”
- Przynajmniej jakieś plusy – westchnęła Lily
„ , ale po jakimś czasie zaczęło go to trochę męczyć. Harry przesiadywał więc w swoim pokoju w towarzystwie śnieżnej sowy. Nazwał ją Hedwigą; imię to znalazł w Historii magii.”
- Jak ładnie – zagruchała Lily
„Nowe podręczniki okazały się bardzo interesujące. Czytał je w łóżku do później nocy,”
- On czyta książki w wakacje – powiedział Syriusz i pokręcił głową ze zdziwieniem
- Ja też czytam i co z tego? - zapytała się Lily
- Przecież to syn huncwota – odparł Łapa
- I mój – dodała Ruda i wróciła do książki
„a Hedwigą wlatywała i wylatywała przez otwarte okno, kiedy jej się podobało. Na szczęście ciotka Petunia nie przychodziła już, aby odkurzyć pokój, bo Hedwigą ciągle znosiła martwe myszy. Co wieczór, przed zaśnięciem, Harry odhaczał kolejny dzień na kartce papieru, którą przybił do ściany, odliczając dni do pierwszego września.”
- Nie dziwie mu się, że jak najszybciej chce opuścić ten dom – powiedział Remus
„ Ostatniego dnia sierpnia uznał, że warto porozmawiać z ciotką i wujem na temat sposobu dotarcia na dworzec King’s Cross, więc zszedł wieczorem do salonu, gdzie wszyscy siedzieli, oglądając jakiś teleturniej. Harry odchrząknął, na co Dudley wrzasnął i uciekł z pokoju.
 - Ee... wuju Vernonie...
 Wuj Vernon też chrząknął na znak, że słyszy.
 - Ee... muszę być jutro na dworcu King’s Cross... jadę do Hogwartu.
 Wuj Vernon odchrząknął ponownie.
 - Czy wuj mógłby mnie tam podwieźć? Chrząknięcie. Harry uznał je za wyrażenie zgody.
 - Dziękuję.”
- To była bardzo ciekawa rozmowa – oznajmił Rogacz
- Taka inteligentna – dodał Łapa
- To ty wiesz co to inteligentna rozmowa? – zdziwiła się Lily, a Syriusz rzucił jej obrażone spojrzenie.
„ Już miał wrócić do swojego pokoju na piętrze, kiedy wuj Vernon jednak przemówił.
 - To dość dziwne, żeby do szkoły dla czarodziejów jechać pociągiem. Wszystkie latające dywany złapały kichę?”
- To czarodziej nie może używać mugolskiego środka komunikacji? - zapytał się Remus
- To mugol. On nas nie zrozumie – odparł Black
„Harry milczał.
 - A w ogóle, gdzie jest ta cała szkoła?
 - Nie wiem - odpowiedział Harry, po raz pierwszy zdając sobie z tego sprawę. Wyjął z kieszeni bilet, który dał mu Hagrid.
 - Muszę wsiąść do pociągu, który odchodzi o jedenastej z peronu numer dziewięć i trzy czwarte - przeczytał. Ciotka i wuj wytrzeszczyli na niego oczy.
 - Z którego peronu?”
- Chyba powiedział wyraźnie – warknął James
- Hagrid mu nie powiedział, gdzie jest przejście – odezwał się Peter
- Moja siostra wie. Nie raz widziała jak przez nie przechodzę – odparła Ruda
- Może wie, ale nie powie – dodał Łapa
„ - Dziewięć i trzy czwarte.
 - Nie opowiadaj bzdur - rzekł wuj Vernon. - Nie ma takiego peronu.
 - Tak jest napisane na bilecie.
 - Oni mają kompletnego bzika - powiedział wuj Vernon. - To banda wariatów. Zobaczysz. Ostrzegałem cię. No dobrze, podwieziemy cię na King’s Cross. Tak się składa, że wybieramy się jutro do Londynu, bo inaczej nie zaprzątałbym sobie głowy takimi wariactwami.”
- Ciekawe po co?
„ - Po co się wybieracie do Londynu? - zapytał Harry, starając się być uprzejmy.
 - Zawozimy Dudleya do szpitala - warknął wuj Vernon. - Muszą mu odciąć ten okropny ogon, zanim pójdzie do Smeltinga.”
- Ciekawe co sobie pomyśli taki lekarz?  - zastanawiała się Evans
- Że przyszło do niego prosie – odpowiedział Black
„ Nazajutrz Harry obudził się o piątej rano i był tak podniecony, że już nie mógł zasnąć. Wstał i wciągnął dżinsy, bo nie chciał paradować po dworcu w szacie czarodzieja; przebierze się w pociągu. Po raz kolejny sprawdził z listą, czy ma wszystko, co powinien mieć, upewnił się, że Hedwiga jest zamknięta w klatce, a potem zaczął krążyć po pokoju, czekając, aż Dursleyowie wstaną. Dwie godziny później wielki kufer Harry’ego załadowano do bagażnika, ciotka Petunia zdołała namówić Dudleya, by usiadł z tyłu obok Harry’ego i ruszyli.”
- Hmm… - mruknął Black
- Co jest Łapo?- zapytał się James
- Myślisz, że dałoby się zrobić tak, by moja rodzina się mnie bała?
- Syriusz! – krzyknęła Lily
- No co?! Też byś nie chciała mieć takiej rodziny jak ja!
- Rodziny się nie wybiera!
- A ja jestem Black i sobie wybiorę!
- Wróćmy do książki – przerwał Remus
 „Przed dworzec na King’s Cross zajechali o dziesiątej trzydzieści. Wuj Vernon wtaszczył kufer Harry’ego na wózek bagażowy, który sam pociągnął aż na perony. Harry pomyślał, że to niespotykana uprzejmość z jego strony, ale wkrótce wszystko się wyjaśniło, kiedy wuj Vernon zatrzymał się ze złośliwym uśmiechem na twarzy.”
- Nie podoba mi się to – mruknął Rogacz
 „- No więc jesteśmy na miejscu, chłopcze. Peron dziewiąty, peron dziesiąty. Twój peron powinien być gdzieś pomiędzy nimi, ale chyba go jeszcze nie zbudowali, co?
 Oczywiście miał rację. Nad jednym peronem wisiała duża plastikowa tabliczka z numerem dziewięć, na drugim taka sama tabliczka z numerem dziesięć, natomiast pomiędzy nimi była żelazna, barierka.
 - Życzę pomyślnego semestru - rzekł wuj Vernon z jeszcze bardziej jadowitym uśmiechem i odszedł bez pożegnania. Harry odwrócił się i zobaczył, że Dursleyowie odjeżdżają. „
- PETUNIO EWNAS, JAK MOGŁAŚ TAK ZOSTAWIĆ MOJEGO SYNA? – krzyknęła Lily, a huncwoci podskoczyli w miejscu.
„Wszyscy troje pękali ze śmiechu. Harry’emu zaschło w ustach. Co teraz? Ludzie zaczęli mu się dziwnie przyglądać, na pewno z powodu Hedwigi. Będzie musiał kogoś zapytać.”
- Może będzie miał szczęście i spotka czarodzieja – powiedział Peter
 „Zatrzymał przechodzącego strażnika, ale nie śmiał go zapytać o peron numer dziewięć i trzy czwarte. Strażnik nigdy nie słyszał o miejscowości Hogwart, a kiedy Harry nie potrafił mu nawet powiedzieć, w jakiej to jest części kraju, zrobił się opryskliwy, jakby uznał, że chłopak robi sobie z niego żarty. Zrozpaczony Harry zapytał go o pociąg, który odjeżdża o jedenastej, ale strażnik stwierdził, że takiego nie ma i odszedł, mrucząc coś o takich, co marnują jego cenny czas. Harry starał się nie wpaść w panikę. Według wielkiego zegara nad tablicą przyjazdów miał dziesięć minut do odjazdu pociągu, ale wciąż nie wiedział, jak ów pociąg znaleźć; po prostu ugrzązł na dworcu z kufrem, który ledwo mógł unieść, z kieszenią pełną pieniędzy czarodziejów i z wielką sową.”
- Jak tylko zobaczę Petunię to uduszę ja na miejscu – warknęła Lily
 „Hagrid musiał zapomnieć powiedzieć mu o czymś. Na pewno chodzi o coś takiego, jak to stukanie w trzecią cegłę na lewo, żeby się dostać na ulicę Pokątną. Zastanawiał się gorączkowo, czy nie powinien wyjąć różdżki i zastukać nią w budkę kontrolera biletów między peronami dziewiątym i dziesiątym. „
- To nie było by dobre posunięcie – wtrącił Remus
„ W tym momencie minęła go grupa ludzi i usłyszał strzęp rozmowy.
 - ...oczywiście aż się roi od mugoli... „
- To się nazywa szczęście huncwota – powiedział James i uśmiechnął się do Łapy
 „Harry obrócił się błyskawicznie. Te słowa wypowiedziała jakaś pulchna kobieta, której towarzyszyło czterech chłopców. Wszyscy mieli płomiennie rude włosy i każdy pchał przed sobą kufer bardzo podobny do tego, który stał przed Harrym. I mieli sowę.”
- To bardzo istotne, że mieli sowę – odezwał się Peter
- Tak. Bardzo – zakpiła Lily
 „Harry’emu serce zabiło mocniej i zaczął pchać swój wózek za nimi. Zatrzymali się, więc i on zrobił to samo, na tyle blisko, by słyszeć, o czym rozmawiają.
 - Który to miał być peron? - zapytała chłopców matka.
 - Dziewięć i trzy czwarte! - pisnęła mała dziewczynka, również ruda jak wiewiórka, trzymająca ją za rękę.
 - Mamo, czy ja bym nie mogła...”
- Ale słodka – zagruchała Lily, a reszta westchnęła. Tylko Syriusz wyglądał jakby miał zwymiotować.
 „- Jesteś jeszcze za mała, Ginny, przestań marudzić. No dobrze, Percy, idziesz pierwszy.
 Wyglądający na najstarszego chłopiec pomaszerował ku peronom dziewiątemu i dziesiątemu. Harry uważnie go obserwował, starając się nie mrugnąć powiekami, żeby niczego nie przeoczyć, lecz kiedy chłopiec doszedł do barierki między dwoma peronami, pojawiła się przed nim duża grupa turystów z wysokimi plecakami, a kiedy przeszła, już go nie było.
 - Fred, teraz ty - powiedziała pulchna kobieta.
 - Nie jestem Fred, jestem George - odrzekł chłopiec. - Naprawdę, kobieto, i ty uważasz się za naszą matkę? Nie wiesz, jak ma na imię twoje dziecko?
 - Przepraszam, George.
 - To był żart, jestem Fred - powiedział chłopiec i odszedł.”
- Już ich lubię – powiedział James
- Ja też – dodał Black
„Jego brat bliźniak zawołał za nim, żeby się pospieszył, co też chyba uczynił, bo sekundę później już go nie było - ale jak on to zrobił?”
- Normalnie. Poszedł na peron – odpowiedział Syriusz
- To głupie mówić do książki – odparł Remus
„ Teraz trzeci z braci ruszył żwawo ku barierce -- już tam prawie był - i nagle... po prostu zniknął. Harry uznał, że tylko jedno mu pozostało.
 - Przepraszam - zwrócił się do pulchnej kobiety.
 - Dzień dobry, kochanie - odpowiedziała. - Pierwszy raz do Hogwartu? Ron też jest nowy - wskazała na najmłodszego ze swoich synów. Był to wysoki, przeraźliwie chudy chłopiec z wielkimi, piegowatymi rękami i długim nosem.”
- Ładny opis – skomentował Peter
Lily przewróciła oczami i westchnął niecierpliwie.
„ - Tak - przyznał Harry. - Rzecz w tym... rzecz w tym, że nie wiem, jak...
 - Jak dostać się na peron? - podpowiedziała uprzejmie, a Harry skinął głową.
 - Nie martw się. Musisz tylko iść prosto na tę barierkę między peronami dziewięć i dziesięć. Nie zatrzymuj się i nie bój się, że na nią wpadniesz, to bardzo ważne. Jak ktoś jest trochę nerwowy, najlepiej pobiec prosto na barierkę. No, dalej, idź przed Ronem.”
- Polubiłam tę kobietę – oznajmiła Lily
„ - Ee... rozumiem - bąknął Harry.
 Ustawił wózek przed sobą i popatrzył na barierkę. Wyglądała bardzo solidnie.”
- No cóż, to ściana – powiedział Rogacz, za co oberwał poduszka od Lily.
„ Zaczął ku niej iść. Ludzie, którzy szli na peron dziewiąty lub dziesiąty potrącali go i popychali. Harry przyspieszył. Szedł prosto na barierkę - był pewien, że wózek się o nią rozbije - pochylił się nad nim i zaczął biec - barierka była coraz bliżej - wiedział, że już nie będzie w stanie się zatrzymać - stracił kontrolę nad wózkiem - jeszcze kawałeczek - zamknął oczy, spodziewając się straszliwego wstrząsu i łoskotu...”
- Nie będzie żadnego łoskotu – mruknęła Lily
 „Nic takiego się nie wydarzyło... biegł dalej... otworzył oczy.
 Przy peronie stał czerwony parowóz, a za nim wagony pełne ludzi. Na tabliczce widniał napis: Pociąg ekspresowy do Hogwartu, godzina jedenasta. Harry spojrzał za siebie i tam, gdzie była barierka, zobaczył łuk z kutego żelaza z napisem: Peron numer dziewięć i trzy czwarte.”
- Udało mu się! – krzyknęli Lily i James w triumfie
 „A więc udało się.”
- No pewnie, że się udało. Dlaczego by nie?- zdziwił się Peter
- Jak pierwszy raz szłam na pociąg, też miałam takie obawy – oznajmiła Lily
 „Kłęby dymu z parowozu przepływały nad głowami ludzi, a pomiędzy ich nogami kręciło się mnóstwo kotów różnej maści. Przez zgiełk podnieconych głosów i zgrzyt ciężkich kufrów przebijało się od czasu do czasu pohukiwanie sów.”
- Nic się nie zmieniło – westchnął Remus
 „W kilku wagonach było już pełno uczniów. Niektórzy wychylali się przez okna, by porozmawiać ze swoimi rodzinami, inni walczyli o miejsca siedzące. Harry pchał swój wózek wzdłuż pociągu, rozglądając się za wolnym miejscem. Minął jakiegoś pyzatego chłopca, który mówił:
 - Babciu, znowu mi zginęła ropucha.
 - Och, Neville... - westchnęła starsza kobieta.”
- Po co komu ropucha? - zdziwiła się Lily
„Niewielki tłumek otaczał jakiegoś chłopca z dredami.
 - Lee, nie bądź taki, daj popatrzyć!
 Chłopiec uniósł pokrywkę pudła, które trzymał w ramionach, a wszyscy wrzasnęli i odskoczyli, kiedy z pudła wystrzeliła długa, owłosiona noga.”
- Co to? - zapytali się Peter
- A kogo to obchodzi. Ważne, że jest nielegalne, za co chłopak zyskał mój szacunek – odpowiedział Potter
„ Harry przeciskał się przez tłum, aż w końcu znalazł pusty przedział przy końcu pociągu. Najpierw wstawił klatkę z Hedwigą, a potem zaczął ciągnąć swój kufer ku drzwiom przedziału. Próbował wtaszczyć go na stopień, ale ledwo mu się udało unieść jeden koniec. Kufer dwukrotnie spadł mu na stopę.”
- Poproś kogoś o pomoc Harry – powiedziała Lily czule
 „- Pomóc ci? - Był to jeden z owych rudzielców, za którymi przeszedł przez barierkę.
 - Oj, tak, proszę - wydyszał Harry.
 - Hej, Fred! Chodź tu i pomóż!
 Przy pomocy bliźniaków kufer w końcu wylądował w kącie przedziału.
 - Dzięki - powiedział Harry, odgarniając z czoła spocone włosy.
 - Co to jest? - rzekł nagłe jeden z bliźniaków, wskazując na czoło Harry’ego.
 - A niech to! - zawołał drugi. - Czy ty jesteś...”
- Merlinie. To tylko Harry Potter – westchnęła Lily
- Poprawka. To Harry Potter we własnej osobie – odparł Remus
„ - To on - powiedział pierwszy. - Jesteś nim, prawda? - zapytał Harry’ego.
 - Kim? - zapytał Harry.
 - Harrym Potterem - powiedzieli chórem bliźniacy.
 - Ach, nim - powiedział Harry. - To znaczy... tak, to ja.”
- W normalnych warunkach jest dość inteligentny – powiedział Remus
 „Obaj chłopcy wybałuszyli na niego oczy, a Harry poczuł, że się czerwieni. A potem, ku jego uldze, przez otwarte drzwi usłyszeli głos:
 - Fred! George! Jesteście tam?
 - Idziemy, mamo.
 Rzucili ostatnie spojrzenie na Harry’ego i wyskoczyli z wagonu.
 Harry usiadł przy oknie, skąd mógł obserwować stojące na peronie rodzeństwo rudzielców i podsłuchać, o czym mówią.”
- On chce zobaczyć jak żyją prawdziwe czarodziejskie rodziny – powiedziała Lily
„ Ich matka właśnie wyjęła chusteczkę.
 - Ron, masz coś na nosie.
 Najmłodszy próbował czmychnąć, ale matka złapała go i zaczęła mu pocierać nos chusteczką.
 - Mamo... daj mi spokój. - Wyrwał się jej.
 - Ajajaj, mały Ronuś znowu pobrudził sobie nosek? - zakpił jeden z bliźniaków.”
Syriusz się uśmiechnął.
„ - Zamknij się - powiedział Ron.
 - Gdzie jest Percy? - zapytała matka.
 - Właśnie idzie.
 Pojawił się najstarszy z chłopców. Zdążył już się przebrać w obfite szaty uczniów z Hogwartu i Harry dostrzegł na jego piersi srebrną naszywkę z literą P.”
- Prefekt – zawołała Lily
- Boże Prefekt – zawołali James i Syriusz  przerażeniem
- Precy Prefekt. Boże jak to brzmi – powiedział Remus na co wszyscy się zaśmiali
 „- Mamo, nie mogę dłużej zostać - powiedział. - Siedzę z przodu, prefekci mają zarezerwowane dwa przedziały...
 - Och, jesteś prefektem, Percy? - zdziwił się jeden z bliźniaków. - Dlaczego nam nie powiedziałeś? Nie mieliśmy pojęcia.
 - Daj spokój, przecież pamiętam, że coś o tym wspominał - powiedział drugi bliźniak. - Raz...
 - Albo dwa...
 - Chwilę temu...
 - Przez całe lato...
 - Och, zamknijcie się - rzekł Percy prefekt.”
- Uwielbiam ich – powiedzieli wszyscy razem
„ - A jak to się stało, że Percy ma nową szatę? - zapytał jeden z bliźniaków.
 - Bo jest prefektem - odpowiedziała ich matka pieszczotliwym tonem. - No już dobrze, kochanie... żeby ci się powiodło w tym semestrze... I wyślij mi sowę, jak już tam będziesz.
 Pocałowała Percy’ego w policzek, a on odszedł.
 - A teraz wy dwaj... w tym roku macie mi się zachowywać przyzwoicie. Jak dostanę choćby jedną sowę z wiadomością, że... wysadziliście w powietrze toaletę albo...
 - Toaletę w powietrze? Nigdy nie wysadziliśmy żadnej toalety.
 - Ale to wspaniały pomysł. Dzięki, mamo.”
- Ej, ty to dobry pomysł – powiedział Łapa do Rogacza
„ - To nie jest śmieszne. I opiekujcie się Ronem.
 - Nie martw się, malutki Ronuś jest z nami całkowicie bezpieczny.
 - Zamknijcie się - powtórzył Ron.”
Wszyscy się zaśmaili.
 „Był już prawie tak wysoki, jak bliźniacy. Nos miał czerwony w miejscu, gdzie matka wycierała go chustką.
 - Hej, mamo, zgadnij! Zgadnij, kogo właśnie spotkaliśmy w pociągu?”
- Merilnie! – westchnął James
 „Harry cofnął się szybko od okna, żeby nie zauważyli, że ich obserwuje.
 - Pamiętasz tego czarnowłosego chłopca, który stał koło nas na stacji? Wiesz, kto to jest?
 - Kto?
 - Harry Potter!
 Harry usłyszał głos dziewczynki.
 - Och, mamo, mogę wejść do pociągu i go zobaczyć? Mamo, proszę...
 - Już go widziałaś, Ginny, a ten chłopiec nie jest jakimś okazem w zoo. To naprawdę on, Fred? Skąd wiesz?
 - Zapytałem go. Widziałem bliznę. Naprawdę ją ma... jest jak błyskawica.”
James uśmiechnął się smutno.
 „- Biedactwo... nic dziwnego, że przyszedł sam. Taki był grzeczny, kiedy mnie pytał, jak dostać się na peron.
 - No dobra, ale czy myślisz, że on pamięta, jak wygląda Sam-Wiesz-Kto?
 Ich matka nagle spoważniała.
 - Zabraniam ci go o to pytać, Fred. Żebyś mi się nie ośmielił. To wcale nie jest przyjemne, przypominać sobie o takich rzeczach w pierwszym dniu szkoły.
 - No już dobrze, mamo, nie denerwuj się. Rozległ się gwizdek.
 - Szybko! - zawołała matka i trzej chłopcy wsiedli do wagonu. Wychylili się przez okno, nadstawiając policzki do pocałowania, a dziewczynka zaczęła płakać.”
- Ooo – westchnęła Lily
„ - Nie płacz, Ginny, wyślemy ci mnóstwo sów.
 - Przyślemy ci sedes z Hogwartu.”
 Huncwoci się zaśmiali.
 „- George!
 - Tylko żartuję, mamo.
Pociąg ruszył. Harry patrzył na matkę chłopców, machającą ręką na pożegnanie, i na ich siostrę, na pół roześmianą, na pół zapłakaną, która biegła kawałek za pociągiem, a po chwili, kiedy przyspieszył, została w tyle i też wymachiwała rączką.”
- Jak słodko – zagruchała Lily, a James z Syriuszem otworzyli usta i udawali, że wymiotują. Peter i Remus zachichotali.
 „Pociąg zakręcił i obie - matka i dziewczynka - zniknęły. Za oknami zaczęły się przesuwać domy.
 Harry poczuł, że ogarnia go wielkie podniecenie. Nie wiedział, ku czemu zmierza, ale wierzył, że będzie to o wiele lepsze od tego, co zostawiał za sobą.”
- Zaczynasz nowe życie Harry – powiedziała Lily i do jej oczu naszły łzy. Szybko je przetarła żeby nikt nie zauważył. Czuła się jakby tam była i rzeczywiście odprowadziła go na pociąg.
- Lily?- głos Pottera sprowadził ja na ziemię – wszystko gra?
- Tak. Na czym to?
 „Drzwi przedziału rozsunęły się i wszedł najmłodszy z chłopców.
 - Ktoś tu siedzi? - zapytał, wskazując miejsce naprzeciw Harry’ego. - Wszędzie jest pełno.
 Harry potrząsnął głową i chłopiec usiadł. Zerknął na Harry’ego, a potem szybko popatrzył w okno, udając, że mu się nie przyglądał. Na nosie wciąż miał coś czarnego.
 - Hej, Ron! Wrócili bliźniacy.
 - Słuchaj, idziemy do przodu... Lee Jordan ma olbrzymią tarantulę.”
- Ale fajnie! -  uśmiechnął się James i Syriusz
 „- Dobra - mruknął Ron.
 - Harry, czy my się przedstawiliśmy? - zapytał drugi bliźniak. - Fred i George Weasleyowie. A to jest Ron, nasz brat. No to do zobaczenia.
 - Na razie - odpowiedzieli Harry i Ron. Bliźniacy wyszli, zamykając za sobą drzwi.
 - Naprawdę jesteś Harrym Potterem? - wypalił Ron.”
- To się robi denerwujące – mruknęła Lily
- Musisz się przyzwyczaić. Coś mi się wydaje, że tak będzie za każdym razem, gdy kogoś pozna – odarł Remus
„ Harry kiwnął głową.
 - Och... wiesz, myślałem, że to może jeden z dowcipów Freda i George’a. I naprawdę... to... no wiesz..,”
- Bo Harry umie czytać Ci w myślach – wtrącił Remus
 „Wskazał na czoło Harry’ego.
 Harry odgarnął włosy, by pokazać mu jasną bliznę. Ron wytrzeszczył oczy.
 - Więc to tu Sam-Wiesz-Kto...
 - Tak - odpowiedział Harry. - Ale ja tego nie pamiętam.
 - Nic?
 - No... pamiętam mnóstwo zielonego światła, ale nic więcej.
 - Ojej. - Ron siedział i przez dłuższą chwilę gapił się na Harry’ego, a potem, jakby sobie zdał sprawę z tego, co robi, znowu szybko spojrzał w okno.”
- To początek pięknej przyjaźni – oznajmił Remus
- Ron wydaje się być fajny – powiedziała Lily
 „- Czy w waszej rodzinie wszyscy są czarodziejami? - zapytał Harry, dla którego ta znajomość była równie interesująca, jak dla Rona.
 - Ee... tak, chyba tak. To znaczy... zdaje się, że mama ma jakiegoś dalszego kuzyna, który jest księgowym, ale nigdy o nim nie rozmawiamy.
 Weasleyowie byli najwyraźniej jedną z tych starych czarodziejskich rodzin, o których mówił blady chłopiec na ulicy Pokątnej.
 - Słyszałem, że mieszkałeś u mugoli - powiedział Ron. - Jacy oni są?”
- Okropni – powiedział James bardziej do siebie
„ - Okropni... no, może nie wszyscy, ale moja ciotka i mój wuj są okropni. Chciałbym mieć trzech czarodziejskich braci.”
- Musimy nad tym popracować, Lily – powiedział James za co oberwał poduszką
- Powiedz jeszcze coś, a tak cię walnę, ze rodzona matka cię nie pozna – warknęła Ruda. James zrobił przerażoną minę, Black zaczął się śmiać.
- MÓGŁBYŚ PRZESTAĆ!
„ - Pięciu - powiedział Ron. Z jakiegoś powodu zmarkotniał. - Ja jestem szósty, najmłodszy. Wszyscy poszli do Hogwartu. Można powiedzieć, że musiałem dużo znieść. Bili i Charlie już skończyli szkołę... Bili był prymusem, a Charlie kapitanem quidditcha.”
- Nie wiem kim jest Charlie, ale chciałbym go poznać – wtrącił Rogacz
„Teraz Percy jest prefektem. Fred i George okropnie rozrabiają, ale mają dobre stopnie i wszyscy ich lubią. „
- To tak jak nas – powiedzieli razem James i Syriusz
„Wszyscy się spodziewają, że jestem tak dobry jak moi bracia, ale mnie to wisi, i tak nie będę pierwszy. Jak się ma pięciu braci, to nigdy się nie dostaje nowych rzeczy. Mam szaty po Billu, różdżkę Charliego i starego szczura Percy’ego.”
- Merlinie! To okropne – oburzyła się Lily
 „Ron sięgnął do kieszeni i wyciągnął tłustego, szarego szczura, pogrążonego w głębokim śnie.”
Remus, Rogacz i Łapa spojrzeli na Petera, który wiercił się nie spokojnie.
„ - Nazywa się Parszywek i niewiele z niego pożytku, bo rzadko się budzi. Percy dostał od ojca sowę za to, że został prefektem, ale rodziców nie stać... to znaczy, ja dostałem Parszywka.
 Uszy mu poczerwieniały. Chyba uznał, że za dużo powiedział, bo znowu wpatrzył się w okno.”
- Za pewne nie mają dużo pieniędzy – odezwał się Lunatyk
 „Harry wcale nie uważał, aby było coś złego w tym, że kogoś nie stać na sowę. Ostatecznie sam przez całe życie nie miał ani grosza. Powiedział to Ronowi, a także o noszeniu starych ubrań po Dudleyu, wspomniał też, że nigdy nie dostał prawdziwego prezentu na urodziny. Ron trochę się rozchmurzył.
 - ...i dopóki Hagrid mi nie powiedział, w ogóle nie wiedziałem, że jestem czarodziejem, kim byli moi rodzice albo ten Voldemort... „
Peter się wzdrygnął, a Lupin obrzucił go surowym spojrzeniem.
 „Rona zatkało.
 - Co jest? - zapytał Harry.
 - Wymówiłeś imię Sam-Wiesz-Kogo! - powiedział Ron,”
- To tylko imię – powiedział James
„trochę z przerażeniem, a trochę z podziwem. - Myślałem, że kto jak kto, ale ty...
 - Nie staram się udowodnić, że jestem dzielny, czy coś w tym rodzaju, kiedy wymawiam to imię - powiedział Harry. - Ja po prostu nie wiedziałem, że nie powinno się go wymawiać. Rozumiesz, o co mi chodzi? Muszę się tyle nauczyć... Założę się - dodał, po raz pierwszy wypowiadając na głos to, co ostatnio bardzo go martwiło - założę się, że będę najgorszy w klasie.”
- Matko! Mógłby podnieś swoją samoocenę – burknęła Evans
- Na pewno nie będziesz – powiedział James – jesteś moim synem i z cała pewnością nie będziesz najgorszy w klasie. Założę się, że trafisz w tym roku do drużyny Quidditcha.
- On nie może – upomniał go Lupin
- Dlaczego?
- Pierwszoroczni nie mogą.
- Ah, no tak.
„ - Daj spokój. Mnóstwo ludzi przychodzi z rodzin mugoli i szybko się uczą.”
- Chociażby taka Lily – mruknął Łapa
„ Podczas gdy rozmawiali, pociąg opuścił już przedmieścia Londynu. Teraz pędzili przez łąki pełne krów i owiec. Przez chwilę siedzieli cicho, obserwując przesuwające się szybko pola i drogi.”
Łapa zaczął chrapać.
- Black, zachowuj się
„ Zbliżało się pół do pierwszej, kiedy na korytarzu rozległ się jakiś hałas, a po chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich uśmiechnięta kobieta z dołeczkami w policzkach.
 - Coś z wózka, kochaneczki? - zapytała.
 Harry, który nie jadł śniadania, zerwał się na nogi, ale Ron znowu się zaczerwienił i wymamrotał, że ma swoje kanapki. Harry wyszedł na korytarz.
 Mieszkając u Dursleyów, nigdy nie miał pieniędzy na słodycze, a teraz w kieszeniach brzęczały mu złote i srebrne monety, więc zamierzał kupić tyle marsów, ile zdoła unieść - ale na wózku nie było marsów.”
- Marsów? – zdziwił się James
- Takie mugolskie batoniki – odpowiedziała Lily
„A co było? Fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta, najlepsze balonówki Drooblego, czekoladowe żaby, paszteciki z dyni, beczułki, likworowe pałeczki i wiele innych dziwnych rzeczy, które Harry zobaczył po raz pierwszy w życiu. Nie chcąc czegoś pominąć, kupił po trochu wszystkiego i zapłacił za to jedenaście srebrnych syklów i siedem brązowych knutów.
 Ron wybałuszył oczy, kiedy Harry wniósł to wszystko i rzucił na wolne miejsce.
 - Chyba jesteś bardzo głodny, co?”
- Nie on po prostu kupił tyle jedzenia dla zabawy – powiedział Black z udawanym sarkazmem
„ - Padam z głodu - odrzekł Harry, odgryzając kawał pasztecika z dyni.
Ron wyjął zatłuszczoną paczuszkę i rozwinął ją. Były tam cztery kanapki. Wziął jedną i mruknął:
 - Zawsze zapomina, że nie znoszę peklowanej wołowiny.
 - Weź jednego. - Harry podsunął mu paszteciki. - No bierz...”
- Ooo. To miłe z jego strony, że chce się z nim podzielić – zagruchała Lily
 „- Trudno to mięso ugryźć, suche jak kość - powiedział Ron. - Wiesz, z taką piątką, jak my, matka nie ma za wiele czasu - dodał szybko.”
- Biedna kobieta. Mieć pięciu synów. To grozi szaleństwem – powiedziała Lily
- Nie zapominaj o córce – dodał Łapa
 „- No dobra, bierz - powtórzył Harry, który jeszcze nigdy nikogo niczym nie częstował, bo nie miał ani czym, ani kogo.”
Rogacz spojrzał na książkę smutno.
„Bardzo to było przyjemne, siedzieć sobie z Ronem i pogryzać z nim te wszystkie zakupione przez siebie paszteciki, ciasteczka i cukierki (Ron natychmiast zapomniał o kanapkach).
 - A to znasz? - zapytał Rona Harry, biorąc pudełko czekoladowych żab. - To chyba nie są prawdziwe żaby, co? - Teraz już nic nie mogło go zaskoczyć.”
Łapa zaśmiał się cicho.
 „- Nie - odrzekł Ron. - Ale zobacz, jaka jest karta. Brakuje mi Agryppy.”
- Mi też brakuje Agryppy i Ptolemeusza – powiedział Łapa
„ - Czego?
 - Ach... no jasne, przecież ty nie wiesz... W czekoladowych żabach są karty, no wiesz, do zbierania... ze słynnymi czarownicami i czarodziejami. Mam już z pięćset, ale wciąż brakuje mi Agryppy i Ptolemeusza.”
 ”Harry rozwinął swoją czekoladową żabę i wyjął kartę. Była na niej twarz mężczyzny. Miał okulary-połówki, długi, haczykowaty nos, srebrną czuprynę, brodę i wąsy. Pod obrazkiem było jego imię i nazwisko: Albus Dumbledore.
 - A więc to jest Dumbledore! - zawołał Harry.
 - Tylko mi nie mów, że nie słyszałeś o starym Dumblu! Mogę wziąć żabę? Może trafi mi się Agryppa... Dzięki...
 Harry spojrzał na odwrotną stronę karty i przeczytał:
 ALBUS DUMBLEDORE
 OBECNY DYREKTOR HOGWARTU
 Przez wielu uważany za największego czarodzieja współczesności, Dumbledore znany jest szczególnie ze zwycięstwa nad czarnoksiężnikiem Grindelwaldem (1945), z odkrycia dwunastu sposobów wykorzystania smoczej krwi i ze swoich dzieł alchemicznych, napisanych wspólnie z Nicolasem Flamelem. Profesor Dumbledore lubi muzykę kameralną i kręgle.”
- No i w porządku!
„ Harry znowu odwrócił kartę i ku swojemu zdumieniu zobaczył, że twarz Dumbledore’a znikła.
 - Nie ma go!”
- Przecież nie będzie tam siedział całą wieczność – odparł Łapa
- Syriuszu, mugolskie zdjęcia się nie poruszają – powiedziała Lily
- Wcale? Dziwne.
„ - A co, myślałeś, że będzie tam tkwił przez cały dzień? - zażartował Ron. - Wróci. No nie, znowu trafiła mi się Morgana, mam już ich ze sześć... Chcesz ją? Możesz zacząć zbierać.
 Spojrzenie Rona powędrowało do stosu czekoladowych żab, czekających na rozwinięcie.
 - Bierz - zachęcił go Harry. - Ale, wiesz... w świecie mugoli ludzie nie znikają z fotografii.
 - Naprawdę? W ogóle się nie ruszają? - W głosie Rona zabrzmiało szczere zdumienie. - Niesamowite!
 Harry patrzył, jak Dumbledore wraca na swoje miejsce na karcie i zdawało mu się, że profesor lekko się do niego uśmiechnął. Ron był bardziej zainteresowany pochłanianiem żab niż przyglądaniem się portretom słynnych czarodziejek i czarodziejów, ale Harry nie mógł oderwać od nich oczu. Wkrótce miał już nie tylko Dumbledore’a i Morganę, ale i Hengista z Woodcroft, Alberyka Grunnion, Kirke, Paracelsusa i Merlina. W końcu oderwał oczy od druidki Kliodyny, która drapała się po nosie, i otworzył torebkę fasolek wszystkich smaków Bertiego Botta.”
Po plecach Lunatyka przeszły ciarki. Kiedyś znalazł fasolkę o smaku wymiocin. Tego samego dnia podziękował z obiadu i kolacji.
„ - Musisz uważać - ostrzegł go Ron. - Jak piszą „wszystkich smaków”, to naprawdę mają to na myśli... No wiesz, możesz trafić na zwykłe smaki, czekoladowy, marmoladkowy lub miętowy, ale możesz też trafić na szpinakowy, wątrobiany i flaczkowy. George przysięga, że kiedyś natrafił na goblinowy.”
- Przecież to musi być ohydne – mruknęła Ruda
- Uwierz, jest – powiedział Łapa
 „Wybrał zieloną fasolkę, obejrzał ją uważnie i cisnął w kąt.
 - Ueeee... Kiełkowa!”
- Fuj! – skrzywili się wszyscy
 „Zabawiali się przez jakiś czas, próbując różnych smaków. Harry natrafił na grzankowy, kokosowy, fasolowy, truskawkowy, curry, trawiasty, kawowy, sardynkowy i był na tyle odważny, że odgryzł koniuszek szarej fasolki, której Ron nie chciał tknąć. Okazało się, że była smaku pieprzowego.”
Każdy się otrząsnął jakby właśnie spróbowali ów fasolki.
 „Za oknem robiło się coraz bardziej dziko. Znikły schludne pola i pastwiska. Teraz migały im przed oczami lasy, kręte rzeki i ciemnozielone wzgórza.
 Rozległo się pukanie do drzwi i wszedł ów pyzaty chłopiec, którego Harry minął na peronie dziewięć i trzy czwarte. Minę miał raczej żałosną.
 - Przepraszam - powiedział - ale czy nie widzieliście ropuchy?
 Kiedy potrząsnęli głowami, zaczął lamentować:
 - Zgubiłem ją! Wciąż ode mnie ucieka!
 - Znajdzie się - pocieszył go Harry.”
Evans spojrzała na książkę z dumą.
„ - Mam nadzieję - westchnął chłopiec i wyszedł.
 - Nie rozumiem, dlaczego on tak rozpacza - powiedział Ron. - Gdybym miał ropuchę, zgubiłbym ją jak najszybciej. No, ale ja mam Parszywka, więc nic nie mówię. Szczur spał sobie w najlepsze na kolanach Rona.”
- Coś mi się zdaje, że to nie jest szczur – powiedział do siebie Lunatyk i wraz z Łapą spojrzał na Petera.
 „- Mógłby zdechnąć i wcale bym nie zauważył. Wczoraj próbowałem zmienić mu sierść z szarej na żółtą, żeby miał ciekawszy wygląd, ale zaklęcie nie podziałało. Pokażę ci, zobacz...
 Pogrzebał w swoim kufrze i wyciągnął bardzo wysłużoną różdżkę. W kilku miejscach była wyszczerbiona, a na końcu połyskiwało coś białego.
 - Powypadała prawie cała sierść jednorożca. No, ale spróbujmy...
 Właśnie podniósł różdżkę, kiedy drzwi do przedziału znowu się otworzyły. Wrócił chłopiec, któremu zginęła ropucha, ale tym razem w towarzystwie dziewczynki w nowej szacie Hogwartu.
 - Czy ktoś nie widział ropuchy? Neville zgubił swoją - powiedziała. Miała nieco przemądrzały głos, mnóstwo gęstych, brązowych włosów i wielkie przednie zęby.”
- Kolejny wspaniały opis – powiedział James
„ - Już mu mówiliśmy, że nie było tu żadnej ropuchy - oświadczył Ron, ale dziewczyna nie słuchała, wpatrując się w jego różdżkę.
 - Och, robisz czary? No to popatrzymy. Usiadła. Ron sprawiał wrażenie nieco zaskoczonego.”
- Brzmi trochę jak – powiedział łapa i pokazał na Lily. Na jego nieszczęście Evans to widziała i oberwał poduszką.
- To bolało!
- Miało boleć – warknęła, na co reszta się zaśmiała
„ - Ee... No dobra. Odchrząknął.
 Słoneczko, masełko, stokrotki żółciutkie
 Cyraneczko, żądełko, pieniążki złociutkie,
 Zmieńcie szczura tego, głupiego, tłustego,
 W szczura mądrego i całkiem żółtego!”
- Co to ma być? – spytała się Lily i zaczęła chichotać. Po chwili dołączyła do niej reszta.
 „Machnął różdżką, ale nic się nie stało.
 Parszywek był nadal szary i nawet się nie obudził.
 - Jesteś pewny, że to prawdziwe zaklęcie? - zapytała dziewczynka.”
- Jesteś pewny, że to szczur?
„- No, nawet jeśli tak, to chyba nie najlepsze, prawda? Próbowałam kilku prostych zaklęć, tak dla wprawy, i wszystkie podziałały. W mojej rodzinie nikt nie jest magiczny, byłam kompletnie zaskoczona, jak dostałam list, ale oczywiście ogromnie się ucieszyłam, słyszałam, że to najlepsza szkoła dla czarownic... oczywiście nauczyłam się wszystkich podręczników na pamięć,”
- Boże -  zawołał Syriusz
 „chyba wystarczy, co? Aha, przy okazji, jestem Hermiona Granger, a wy?”
- Coś mi się wydaje, że to będzie druga Lily Evans – oznajmił Syriusz
- Tak i założę się, że będzie najlepsza na roku i żaden czysto krwisty czarodziej jej nie dorówna. – odparła Ruda. Syriusz chyba zrozumiał przekaz, bo się zarumienił.
 „Wszystko to powiedziała bardzo szybko.
 Harry spojrzał na Rona i poczuł ulgę, kiedy po jego zdumionej twarzy poznał, że on też nie nauczył się wszystkich podręczników na pamięć.
 - Jestem Ron Weasley - wymamrotał Ron.
 - Harry Potter - powiedział Harry.
 - Naprawdę? Oczywiście wiem o tobie wszystko... Mam parę dodatkowych książek, no wiecie, lektura uzupełniająca, i wiem, że jesteś w Dziejach współczesnej magii, w Powstaniu i upadku czarnej magii i w Wielkich wydarzeniach czarodziejskich dwudziestego wieku.”
- Ona w ogóle oddycha? – zapytał się Remus
„- Jestem? - zapytał Harry, kompletnie oszołomiony.”
- Jest?
- Skoro tak mówi.
„ - Ojejku, nie wiedziałeś? Gdyby o mnie tak pisali, wszystko bym wynalazła - powiedziała Hermiona. - Wiecie już, w którym będziecie domu?”
- Harry będzie w Gryfindorze – powiedział James
„Pytałam wszystkich i mam nadzieję, że będę w Gryffindorze,”
Huncwoci jęknęli.
„byłoby ekstra, co? Słyszałam, że był w nim sam Dumbledore, ale chyba Ravenclaw też nie jest taki zły... No dobra, ale musimy iść i szukać tej ropuchy. Chyba lepiej już się przebierzcie, wkrótce będziemy na miejscu.”
- Jakim cudem ona to wie?- zdziwił się Remus – Przecież jest na pierwszym roku.
„ I wyszła, zabierając ze sobą chłopca, któremu zginęła ropucha.
 - Nie wiem, w którym będę domu, ale mam nadzieję, że nie w tym samym, co ona - powiedział Ron. Wrzucił różdżkę do kufra. - Głupie zaklęcie... George mi je dał, ale założę się, że dobrze wiedział, że to niewypał.
 - W którym domu są twoi bracia? - zapytał Harry.
 - W Gryffindorze. - Ron znowu zmarkotniał. „
- To chyba tradycja, że każdy psotnik jest w Gryffindorze – powiedział Łapa
„Mama i tata też tam byli. Nie wiem, co powiedzą, jak się tam nie dostanę. Ravenclaw też nie jest taki zły, ale Slytherin... daj spokój.
 - To ten dom, w którym był Vol... znaczy Sam-Wiesz-Kto?
 - Taak. - Ron opadł na oparcie fotela, wyraźnie przybity.
 - Wiesz co, myślę, że końce wąsów Parszywka są trochę jaśniejsze - powiedział Harry, próbując zmienić temat.”
- Czy to nie słodkie?- zapytał a Lily. James przewrócił oczami, a Syriusz i Remus udawali, że wymiotują obok fotela. Peter zachichotał.
 -„ Słuchaj, Ron, co teraz robią twoi starsi bracia?
 Harry był ciekaw, co może robić czarodziej po ukończeniu szkoły.”
- Jak to co. Pracuje się – powiedział James
 „- Charlie jest w Rumunii, studiuje smoki,”
- Fajnie! – zaciekawili się huncwoci
- Fascynujące.
„a Bili w Afryce, pracuje tam dla Gringotta.”
- Też fajnie – oznajmiła Lily
„Słyszałeś, co się tam stało? Piszą o tym w „Proroku Codziennym”... no tak, ale chyba nie wpadł ci w ręce u mugoli... Ktoś próbował obrabować jedną z najtajniejszych skrytek.”
- To nie możliwe! – krzyknęli wszyscy
 „Harry wytrzeszczył oczy.
 - Naprawdę? I co się z nim stało?
 - Nic, właśnie dlatego to taka sensacja. Nie złapano go. Mój tata mówi, że musiał to być jakiś potężny czarnoksiężnik, skoro udało mu się tam dostać, ale nic nie wziął i to jest takie dziwne. Oczywiście wszyscy się boją, że może za tym stać Sam-Wiesz-Kto.”
- Przecież on odszedł – pisnął Peter
- To musiał być ktoś inny – powiedziała Lily
 „Harry zamyślił się głęboko. Dostawał gęsiej skórki za każdym razem, kiedy wspominano Sam-Wiesz-Kogo. Przypuszczał, że to jeden ze skutków znalezienia się w magicznym świecie, ale czułby się o wiele lepiej, gdyby mógł wypowiadać słowo „Voldemort” bez dreszczu strachu.”
- Przecież możesz – powiedział Rogacz
- Nie ma nic złego w wymówieniu „Voldemort” – dodał Black, a Peter się wzdrygnął – TO TYLKO IMIĘ. ONO CI NIC NIE ZROBI!
 „- Której drużynie quidditcha kibicujesz? - zapytał Ron.”
- Lubi Quidditch’a. On lubi Quidditch’a – powiedział James podskakując. Reszta spojrzała na niego jak na czubka.
„ - Ee... nie znam żadnej - wyznał Harry.”
- To takie straszne – mruknęła Lily sarkastycznie
- No właśnie, straszne – powiedział Rogacz
 „- Co? - Rona wyraźnie zatkało.”
- Mnie też – burknął Rogacz
„- Och, zobaczysz, to jest najwspanialsza gra na świecie!
 I zaczął opowiadać Harry’emu o czterech piłkach, o pozycjach siedmiu graczy, o słynnych meczach, w których brał udział ze swoimi braćmi, i o miotle, którą chciałby mieć, gdyby miał pieniądze.”
- Co raz bardziej go lubię – oznajmił Łapa
„Wprowadzał właśnie Harry’ego w najciekawsze momenty gry, kiedy drzwi przedziału otworzyły się ponownie, ale tym razem nie stanął w nich właściciel zaginionej ropuchy ani Hermiona Granger.
 Weszło trzech chłopców, a jednego z nich Harry rozpoznał od razu: był to ów blady młodzieniec ze sklepu madame Malkin. „
- Znów ten nudziarz – westchnął Remus
„Teraz wpatrywał się w Harry’ego z o wiele większym zainteresowaniem niż to, które mu okazał na ulicy Pokątnej.”
- Bo teraz wie jak ma ni imię.
„ - To prawda? - zapytał. - W całym pociągu mówią, że w tym przedziale jest Harry Potter. Więc to ty, tak?
 - Tak - odpowiedział Harry.
 Przyglądał się dwóm pozostałym chłopcom. Obaj byli tędzy i mieli paskudne miny. Wyglądali na goryli bladego chłopca.
 - Och, to jest Crabbe, a to Goyle - rzekł blady chłopiec lekceważącym tonem, zauważywszy spojrzenie Harry’ego.”
- Ładne imiona – podsumował Black
„- A ja nazywam się Malfoy, Draco Malfoy.”
- Mówiłem. Wiedziałem, że to Malfoy – przechwalał się Łapa i zaczął się śmiać.
- A tobie co? – zapytał się Remus
- Draco? - wymamrotał
- Draco jak Draco ale Malfoy? – powiedział James i również zaczął się śmiać
 „Ron lekko zakasłał, co mogło być próbą zamaskowania śmiechu.”
Wszyscy zachichotali.
 „- Śmieszy cię moje imię, tak?”
- Tak, śmieszy i to bardzo – oznajmił Łapa
„W każdym razie ty nie musisz mi mówić, kim jesteś. Ojciec mi powiedział, że wszyscy Weasleyowie są rudzi, piegowaci i mają więcej dzieci niż ich na to stać.”
- Co za wstrętny gnojek – fuknęła Lily
- Kim jesteś i co zrobiłaś z Lily Evans – powiedział Black trzymając różdżkę w ręce.
- Odłóż to Black, bo sobie krzywdę zrobisz.
 „Zwrócił się ponownie do Harry’ego.
 - Wkrótce się przekonasz, Potter, że pewne rodziny czarodziejów są o wiele lepsze od innych. Nie warto przyjaźnić się z tymi gorszymi.”
- Każda rodzina jest lepsza od twojej! – fuknął Łapa
„Mogę ci w tym pomóc.
 Wyciągnął do niego rękę, ale Harry jej nie uścisnął.”
- Tak – wykrzyknął James
 „- Dzięki, ale chyba sam potrafię ocenić, kto jest gorszy - powiedział chłodno.”
- Tak trzymaj, młody! – krzyknął James
- Żaden Malfoy nie będzie ci mówił co masz robić – dodał Syriusz
 „Draco Malfoy nie spłonął rumieńcem, ale jego blade policzki lekko poróżowiały.
 - Na twoim miejscu trochę bym uważał - wycedził. - Jak nie będziesz troszkę bardziej uprzejmy, może cię spotkać taki sam los jak twoich rodziców. Oni też nie wiedzieli, kto jest dobry, a kto zły. Zadajesz się z hołotą, jak Weasleyowie albo ten Hagrid, i możesz mieć kłopoty.”
- Kłopoty to ty możesz mieć, jak sobie nie pójdziesz – warknął James
 „Harry i Ron wstali.”
- Nie. Oni nie mogą się bić pierwszego dnia! – wykrzyknęła Lily. Jednak chłopcy jej nie słuchali. W kółko krzyczeli:
WALCZ! WALCZ! WALCZ! WALCZ! WALCZ! WALCZ!
- Chłopcy - westchnęła
„ - Powtórz to - powiedział Ron, a twarz zrobiła mu się prawie tak czerwona jak włosy.
 - Bo co, może nam dołożysz? - zakpił Malfoy.
 - Jeśli zaraz nie wyjdziecie... - zaczął Harry, nie czując się zbyt pewnie, bo Crabbe i Goyle byli o wiele więksi od niego i Rona.”
 - Powidz mu Harry – odparł James z duma w głosie.
 „- Ale nam się wcale nie chce wychodzić, prawda, chłopaki? Zjedliśmy już wszystko, co mieliśmy, a wy, jak widzę, jeszcze coś macie.
 Goyle sięgnął po czekoladową żabę, Ron rzucił się w jego kierunku, ale zanim zdążył go uderzyć, grubas wrzasnął okropnie.”
- Co się stało? – zapytał się podekscytowany Łapa
 „Z jego dłoni, zatopiwszy w nią zęby, zwisał Parszywek.”
Huncwoci spojrzeli na Petera z dumą.
Crabbe i Malfoy cofnęli się gwałtownie,
- Tchórze!
„Goyle wymachiwał Parszywkiem, wyjąc z bólu, a kiedy w końcu szczur oderwał się i pacnął w okno, wszyscy trzej wypadli z przedziału. Być może myśleli, że między słodyczami czai się więcej szczurów, a może usłyszeli czyjeś kroki, bo w chwilę później weszła Hermiona Granger.”
- Znowu – jęknęli
 :- Co tu się dzieje? - zapytała, patrząc na porozrzucane po podłodze słodycze i Rona podnoszącego Parszywka za ogon.
 - Chyba go załatwili - powiedział Ron do Harry’ego. Przyjrzał się uważnie szczurowi. - No nie... nie wierzę własnym oczom... on po prostu znowu zasnął.”
Wszyscy się zaśmiali.
 „I rzeczywiście tak było.
 - Spotkałeś już tego Malfoya?
 Harry opowiedział mu o spotkaniu na ulicy Pokątnej.
 - Słyszałem o jego rodzinie - powiedział ponuro Ron. - Jedni z pierwszych przeszli na naszą stronę, kiedy zniknął Sam-Wiesz-Kto. Powiedzieli, że rzucił na nich urok. Mój tata w to nie wierzy. Mówi, że ojciec Malfoya wcale nie musi się tłumaczyć z tego, że znalazł się po Ciemnej Stronie. Wiesz, swój do swego. - Nagle zwrócił się do Hermiony. - Można ci w czymś pomóc?
 - Lepiej się pospieszcie i załóżcie szaty, właśnie pytałam konduktora i powiedział mi, że już niedaleko. Biliście się, czy co? Oj, będziecie mieć kłopoty, zanim tam się znajdziemy!
 - To Parszywek się bił, nie my - odrzekł Ron, spoglądając na nią spode łba. - Słuchaj, może byś wyszła, co? Chcemy się przebrać.
 - No dobra, dobra... Przyszłam do was, bo wszyscy zachowują się strasznie dziecinnie, biegają tam i z powrotem po korytarzu - powiedziała Hermiona obrażonym tonem. - Wiesz, że masz coś na nosie?”
- Miła dziewczyna – powiedział Remus
- Tak
 „Ron obdarzył ją morderczym spojrzeniem i Hermiona wyszła. Harry wyjrzał przez okno. Robiło się ciemno. Pod purpurowym niebem widać było dalekie góry i lasy. Pociąg wcale nie zwalniał.
 Zdjęli kurtki i nałożyli swoje długie czarne szaty. Szata Rona była trochę za krótka, widać było spod niej adidasy.
 Przez korytarz przetoczył się głos:
 - Za pięć minut będziemy w Hogwarcie. Proszę zostawić bagaże w pociągu, zostaną zabrane do szkoły osobno.
 Harry poczuł ucisk w brzuchu, a Ron jakby trochę pobladł pod piegami. Napełnili kieszenie resztą słodyczy i dołączyli do tłumu na korytarzu.
 Pociąg właśnie zwalniał i w końcu się zatrzymał. Wszyscy pchali się do drzwi, a później wyskakiwali na wąski, ciemny peron. Harry wzdrygnął się; wieczór był mroźny. Potem nad głowami uczniów pojawiła się chybocząca lampa i usłyszał znajomy głos:
 - Pirszoroczni! Pirszoroczni tutaj! No jak, Harry, w porządku?”
- Hagrid!
„ Znad morza głów wystawała włochata twarz Hagrida.”
- Morze głów? Przecież ludzka głowa nie jest z wody – powiedział Łapa. James się roześmiał, a Remus uderzył ręką w głowę.
- Co?
- Jesteś idiotą – oznajmiła Evans
- I jestem z tego dumny.
 „- No, dalej, za mną... są jeszcze jacyś pirszoroczni? Patrzyć pod nogi! Pirszoroczni za mną!
 Ślizgając się i potykając, ruszyli za Hagridem po czymś, co wyglądało na stromą, wąską ścieżkę. Po obu stronach było bardzo ciemno, więc Harry pomyślał, że idą przez jakiś gęsty las. Nikt wiele nie mówił. Neville, chłopiec, który zgubił ropuchę, kichnął raz lub dwa.
 - Zaraz zobaczycie Hogwart! - krzyknął Hagrid przez ramię. - Zaraz za tym zakrętem.
 Rozległo się głośne: „Oooooch!””
- Zawsze tak jest. Pamiętacie?
- Tak.
 „Wąska ścieżka wyprowadziła ich nagle na skraj wielkiego, czarnego jeziora. Po drugiej stronie, osadzony na wysokiej górze, z rozjarzonymi oknami na tle gwieździstego nieba, wznosił się ogromny zamek z wieloma basztami i wieżyczkami.
 - Po czterech do łodzi, ani jednego więcej! - zawołał Hagrid, wskazując na flotyllę łódeczek przy brzegu. Harry i Ron weszli do łódki razem z Neville’em i Hermioną.
 - Wszyscy siedzą? - krzyknął Hagrid ze swojej łódki. - Noto... NAPRZÓD!
 I cała flotylla łódek natychmiast pomknęła przez gładką jak zwierciadło taflę jeziora. Wszyscy zamilkli, gapiąc się na wielki zamek. Piętrzył się nad nimi coraz wyżej i wyżej, w miarę jak zbliżali się do urwiska, na którego szczycie był osadzony.
 - Głowy w dół! - ryknął Hagrid, kiedy pierwsza łódź dotarła do skalnej ściany.”
- Wiecie chciałbym jeszcze raz po praz pierwszy przepłynąć przez jezioro – powiedział James
- Ale bez kąpieli w nim? – zapytał Remus
- Z kąpielą!
- Piękne wspomnienia – powiedział Łapa
- Chyba nie jestem w temacie – powiedziała Lily
- Kiedy płynęliśmy łódkami Łapa stanął na czubku naszej i udawał pana świata. Kiedy tak stał Hagrid powiedział „ Glowy w dół”. Syriusz nie zdążył się pchlić i wpadł do jeziora, a my razem z nim. – powiedział Remus. Lily zaczęła chichotać
 „Wszyscy pochylili głowy, a łódki przepłynęły pod kurtyną bluszczu, która zasłaniała szeroki otwór w skale. Teraz popłynęli ciemnym tunelem, wiodącym najwyraźniej pod zamek, aż dotarli do czegoś w rodzaju podziemnej przystani, gdzie wyszli z łódek na skaliste, pokryte otoczakami nabrzeże.
 - Hej, ty tam! Czy to twoja ropucha? - zapytał Hagrid, który sprawdzał łodzie, kiedy wszyscy z nich wysiedli.
 - Teodora! - krzyknął uradowany Neville, wyciągając ręce.
 Potem ruszyli w górę wydrążonym w skale korytarzem, idąc prawie po omacku za lampą Hagrida, aż w końcu wyszli na gładką, wilgotną murawę w cieniu zamku.
 Wspięli się po kamiennych stopniach i stłoczyli wokół olbrzymiej dębowej bramy.
 - Wszyscy są? Ty tam, masz swoją ropuchę?
 Hagrid uniósł swoją wielką pięść i trzykrotnie uderzył nią w bramę zamku.”
- Koniec – oznajmiła Lily
- Teraz ja – powiedział Black

***
Nie avadować!! Trochę nie wyszedł mi ten rozdział ;(
Muszę bardziej pomyśleć nad następnym.

Szablon