PERON NUMER DZIEWIĘĆ
I TRZY CZWARTE
- Rozdział 6. Peron
numer dziewięć i trzy czwarte.
„ Ostatni miesiąc u
Dursleyów był dość ponury. Dudley tak się bał Harry’ego, że za nic w świecie
nie chciał z nim przebywać w jednym pokoju.”
- Dobrze mu tak – mruknął Syriusz
„Ciotka Petunia i wuj
Vernon nie zamykali go już w komórce pod schodami, nie zmuszali do niczego i
nie wrzeszczeli na niego od rana do wieczora - prawdę mówiąc, w ogóle się do
niego nie odzywali. Przerażeni i wściekli, traktowali go jak powietrze. Tak
więc pod wieloma względami niby było lepiej”
- Przynajmniej jakieś plusy – westchnęła Lily
„ , ale po jakimś
czasie zaczęło go to trochę męczyć. Harry przesiadywał więc w swoim pokoju w
towarzystwie śnieżnej sowy. Nazwał ją Hedwigą; imię to znalazł w Historii
magii.”
- Jak ładnie – zagruchała Lily
„Nowe podręczniki
okazały się bardzo interesujące. Czytał je w łóżku do później nocy,”
- On czyta książki w wakacje – powiedział Syriusz i pokręcił
głową ze zdziwieniem
- Ja też czytam i co z tego? - zapytała się Lily
- Przecież to syn huncwota – odparł Łapa
- I mój – dodała Ruda i wróciła do książki
„a Hedwigą wlatywała
i wylatywała przez otwarte okno, kiedy jej się podobało. Na szczęście ciotka
Petunia nie przychodziła już, aby odkurzyć pokój, bo Hedwigą ciągle znosiła
martwe myszy. Co wieczór, przed zaśnięciem, Harry odhaczał kolejny dzień na
kartce papieru, którą przybił do ściany, odliczając dni do pierwszego września.”
- Nie dziwie mu się, że jak najszybciej chce opuścić ten dom
– powiedział Remus
„ Ostatniego dnia
sierpnia uznał, że warto porozmawiać z ciotką i wujem na temat sposobu dotarcia
na dworzec King’s Cross, więc zszedł wieczorem do salonu, gdzie wszyscy
siedzieli, oglądając jakiś teleturniej. Harry odchrząknął, na co Dudley
wrzasnął i uciekł z pokoju.
- Ee... wuju Vernonie...
Wuj Vernon też chrząknął na znak, że słyszy.
- Ee... muszę być jutro na dworcu King’s
Cross... jadę do Hogwartu.
Wuj Vernon odchrząknął ponownie.
- Czy wuj mógłby mnie tam podwieźć?
Chrząknięcie. Harry uznał je za wyrażenie zgody.
- Dziękuję.”
- To była bardzo ciekawa rozmowa – oznajmił Rogacz
- Taka inteligentna – dodał Łapa
- To ty wiesz co to inteligentna rozmowa? – zdziwiła się
Lily, a Syriusz rzucił jej obrażone spojrzenie.
„ Już miał wrócić do
swojego pokoju na piętrze, kiedy wuj Vernon jednak przemówił.
- To dość dziwne, żeby do szkoły dla
czarodziejów jechać pociągiem. Wszystkie latające dywany złapały kichę?”
- To czarodziej nie może używać mugolskiego środka
komunikacji? - zapytał się Remus
- To mugol. On nas nie zrozumie – odparł Black
„Harry milczał.
- A w ogóle, gdzie jest ta cała szkoła?
- Nie wiem - odpowiedział Harry, po raz
pierwszy zdając sobie z tego sprawę. Wyjął z kieszeni bilet, który dał mu
Hagrid.
- Muszę wsiąść do pociągu, który odchodzi o
jedenastej z peronu numer dziewięć i trzy czwarte - przeczytał. Ciotka i wuj
wytrzeszczyli na niego oczy.
- Z którego peronu?”
- Chyba powiedział wyraźnie – warknął James
- Hagrid mu nie powiedział, gdzie jest przejście – odezwał
się Peter
- Moja siostra wie. Nie raz widziała jak przez nie
przechodzę – odparła Ruda
- Może wie, ale nie powie – dodał Łapa
„ - Dziewięć i trzy
czwarte.
- Nie opowiadaj bzdur - rzekł wuj Vernon. -
Nie ma takiego peronu.
- Tak jest napisane na bilecie.
- Oni mają kompletnego bzika - powiedział wuj
Vernon. - To banda wariatów. Zobaczysz. Ostrzegałem cię. No dobrze, podwieziemy
cię na King’s Cross. Tak się składa, że wybieramy się jutro do Londynu, bo
inaczej nie zaprzątałbym sobie głowy takimi wariactwami.”
- Ciekawe po co?
„ - Po co się
wybieracie do Londynu? - zapytał Harry, starając się być uprzejmy.
- Zawozimy Dudleya do szpitala - warknął wuj
Vernon. - Muszą mu odciąć ten okropny ogon, zanim pójdzie do Smeltinga.”
- Ciekawe co sobie pomyśli taki lekarz? - zastanawiała się Evans
- Że przyszło do niego prosie – odpowiedział Black
„ Nazajutrz Harry
obudził się o piątej rano i był tak podniecony, że już nie mógł zasnąć. Wstał i
wciągnął dżinsy, bo nie chciał paradować po dworcu w szacie czarodzieja; przebierze
się w pociągu. Po raz kolejny sprawdził z listą, czy ma wszystko, co powinien
mieć, upewnił się, że Hedwiga jest zamknięta w klatce, a potem zaczął krążyć po
pokoju, czekając, aż Dursleyowie wstaną. Dwie godziny później wielki kufer
Harry’ego załadowano do bagażnika, ciotka Petunia zdołała namówić Dudleya, by
usiadł z tyłu obok Harry’ego i ruszyli.”
- Hmm… - mruknął Black
- Co jest Łapo?- zapytał się James
- Myślisz, że dałoby się zrobić tak, by moja rodzina się
mnie bała?
- Syriusz! – krzyknęła Lily
- No co?! Też byś nie chciała mieć takiej rodziny jak ja!
- Rodziny się nie wybiera!
- A ja jestem Black i sobie wybiorę!
- Wróćmy do książki – przerwał Remus
„Przed dworzec na King’s Cross zajechali o
dziesiątej trzydzieści. Wuj Vernon wtaszczył kufer Harry’ego na wózek bagażowy,
który sam pociągnął aż na perony. Harry pomyślał, że to niespotykana uprzejmość
z jego strony, ale wkrótce wszystko się wyjaśniło, kiedy wuj Vernon zatrzymał
się ze złośliwym uśmiechem na twarzy.”
- Nie podoba mi się to – mruknął Rogacz
„- No więc jesteśmy na miejscu, chłopcze.
Peron dziewiąty, peron dziesiąty. Twój peron powinien być gdzieś pomiędzy nimi,
ale chyba go jeszcze nie zbudowali, co?
Oczywiście miał rację. Nad jednym peronem
wisiała duża plastikowa tabliczka z numerem dziewięć, na drugim taka sama
tabliczka z numerem dziesięć, natomiast pomiędzy nimi była żelazna, barierka.
- Życzę pomyślnego semestru - rzekł wuj Vernon
z jeszcze bardziej jadowitym uśmiechem i odszedł bez pożegnania. Harry odwrócił
się i zobaczył, że Dursleyowie odjeżdżają. „
- PETUNIO EWNAS, JAK MOGŁAŚ TAK ZOSTAWIĆ MOJEGO SYNA? –
krzyknęła Lily, a huncwoci podskoczyli w miejscu.
„Wszyscy troje pękali
ze śmiechu. Harry’emu zaschło w ustach. Co teraz? Ludzie zaczęli mu się dziwnie
przyglądać, na pewno z powodu Hedwigi. Będzie musiał kogoś zapytać.”
- Może będzie miał szczęście i spotka czarodzieja –
powiedział Peter
„Zatrzymał przechodzącego strażnika, ale nie
śmiał go zapytać o peron numer dziewięć i trzy czwarte. Strażnik nigdy nie
słyszał o miejscowości Hogwart, a kiedy Harry nie potrafił mu nawet powiedzieć,
w jakiej to jest części kraju, zrobił się opryskliwy, jakby uznał, że chłopak
robi sobie z niego żarty. Zrozpaczony Harry zapytał go o pociąg, który odjeżdża
o jedenastej, ale strażnik stwierdził, że takiego nie ma i odszedł, mrucząc coś
o takich, co marnują jego cenny czas. Harry starał się nie wpaść w panikę.
Według wielkiego zegara nad tablicą przyjazdów miał dziesięć minut do odjazdu
pociągu, ale wciąż nie wiedział, jak ów pociąg znaleźć; po prostu ugrzązł na
dworcu z kufrem, który ledwo mógł unieść, z kieszenią pełną pieniędzy
czarodziejów i z wielką sową.”
- Jak tylko
zobaczę Petunię to uduszę ja na miejscu – warknęła Lily
„Hagrid musiał zapomnieć powiedzieć mu o
czymś. Na pewno chodzi o coś takiego, jak to stukanie w trzecią cegłę na lewo,
żeby się dostać na ulicę Pokątną. Zastanawiał się gorączkowo, czy nie powinien
wyjąć różdżki i zastukać nią w budkę kontrolera biletów między peronami
dziewiątym i dziesiątym. „
- To nie było by dobre posunięcie – wtrącił Remus
„ W tym momencie
minęła go grupa ludzi i usłyszał strzęp rozmowy.
- ...oczywiście aż się roi od mugoli... „
- To się nazywa szczęście huncwota – powiedział James i
uśmiechnął się do Łapy
„Harry obrócił się błyskawicznie. Te słowa
wypowiedziała jakaś pulchna kobieta, której towarzyszyło czterech chłopców.
Wszyscy mieli płomiennie rude włosy i każdy pchał przed sobą kufer bardzo
podobny do tego, który stał przed Harrym. I mieli sowę.”
- To bardzo istotne, że mieli sowę – odezwał się Peter
- Tak. Bardzo – zakpiła Lily
„Harry’emu serce zabiło mocniej i zaczął pchać
swój wózek za nimi. Zatrzymali się, więc i on zrobił to samo, na tyle blisko,
by słyszeć, o czym rozmawiają.
- Który to miał być peron? - zapytała chłopców
matka.
- Dziewięć i trzy czwarte! - pisnęła mała
dziewczynka, również ruda jak wiewiórka, trzymająca ją za rękę.
- Mamo, czy ja bym nie mogła...”
- Ale słodka – zagruchała Lily, a reszta westchnęła. Tylko
Syriusz wyglądał jakby miał zwymiotować.
„- Jesteś jeszcze za mała, Ginny, przestań
marudzić. No dobrze, Percy, idziesz pierwszy.
Wyglądający na najstarszego chłopiec
pomaszerował ku peronom dziewiątemu i dziesiątemu. Harry uważnie go obserwował,
starając się nie mrugnąć powiekami, żeby niczego nie przeoczyć, lecz kiedy
chłopiec doszedł do barierki między dwoma peronami, pojawiła się przed nim duża
grupa turystów z wysokimi plecakami, a kiedy przeszła, już go nie było.
- Fred, teraz ty - powiedziała pulchna
kobieta.
- Nie jestem Fred, jestem George - odrzekł
chłopiec. - Naprawdę, kobieto, i ty uważasz się za naszą matkę? Nie wiesz, jak
ma na imię twoje dziecko?
- Przepraszam, George.
- To był żart, jestem Fred - powiedział
chłopiec i odszedł.”
- Już ich lubię – powiedział James
- Ja też – dodał Black
„Jego brat bliźniak
zawołał za nim, żeby się pospieszył, co też chyba uczynił, bo sekundę później
już go nie było - ale jak on to zrobił?”
- Normalnie. Poszedł na peron – odpowiedział Syriusz
- To głupie mówić do książki – odparł Remus
„ Teraz trzeci z braci
ruszył żwawo ku barierce -- już tam prawie był - i nagle... po prostu zniknął.
Harry uznał, że tylko jedno mu pozostało.
- Przepraszam - zwrócił się do pulchnej
kobiety.
- Dzień dobry, kochanie - odpowiedziała. -
Pierwszy raz do Hogwartu? Ron też jest nowy - wskazała na najmłodszego ze
swoich synów. Był to wysoki, przeraźliwie chudy chłopiec z wielkimi,
piegowatymi rękami i długim nosem.”
- Ładny opis – skomentował Peter
Lily przewróciła oczami i westchnął niecierpliwie.
„ - Tak - przyznał
Harry. - Rzecz w tym... rzecz w tym, że nie wiem, jak...
- Jak dostać się na peron? - podpowiedziała
uprzejmie, a Harry skinął głową.
- Nie martw się. Musisz tylko iść prosto na tę
barierkę między peronami dziewięć i dziesięć. Nie zatrzymuj się i nie bój się,
że na nią wpadniesz, to bardzo ważne. Jak ktoś jest trochę nerwowy, najlepiej
pobiec prosto na barierkę. No, dalej, idź przed Ronem.”
- Polubiłam tę kobietę – oznajmiła Lily
„ - Ee... rozumiem -
bąknął Harry.
Ustawił wózek przed sobą i popatrzył na barierkę.
Wyglądała bardzo solidnie.”
- No cóż, to
ściana – powiedział Rogacz, za co oberwał poduszka od Lily.
„ Zaczął ku niej iść.
Ludzie, którzy szli na peron dziewiąty lub dziesiąty potrącali go i popychali.
Harry przyspieszył. Szedł prosto na barierkę - był pewien, że wózek się o nią
rozbije - pochylił się nad nim i zaczął biec - barierka była coraz bliżej -
wiedział, że już nie będzie w stanie się zatrzymać - stracił kontrolę nad
wózkiem - jeszcze kawałeczek - zamknął oczy, spodziewając się straszliwego wstrząsu
i łoskotu...”
- Nie będzie żadnego łoskotu – mruknęła Lily
„Nic takiego się nie wydarzyło... biegł
dalej... otworzył oczy.
Przy peronie stał czerwony parowóz, a za nim
wagony pełne ludzi. Na tabliczce widniał napis: Pociąg ekspresowy do Hogwartu,
godzina jedenasta. Harry spojrzał za siebie i tam, gdzie była barierka,
zobaczył łuk z kutego żelaza z napisem: Peron numer dziewięć i trzy czwarte.”
- Udało mu się! – krzyknęli Lily i James w triumfie
„A więc udało się.”
- No pewnie, że się udało. Dlaczego by nie?- zdziwił się
Peter
- Jak pierwszy raz szłam na pociąg, też miałam takie obawy –
oznajmiła Lily
„Kłęby dymu z parowozu przepływały nad głowami
ludzi, a pomiędzy ich nogami kręciło się mnóstwo kotów różnej maści. Przez
zgiełk podnieconych głosów i zgrzyt ciężkich kufrów przebijało się od czasu do
czasu pohukiwanie sów.”
- Nic się nie zmieniło – westchnął Remus
„W kilku wagonach było już pełno uczniów.
Niektórzy wychylali się przez okna, by porozmawiać ze swoimi rodzinami, inni
walczyli o miejsca siedzące. Harry pchał swój wózek wzdłuż pociągu, rozglądając
się za wolnym miejscem. Minął jakiegoś pyzatego chłopca, który mówił:
- Babciu, znowu mi zginęła ropucha.
- Och, Neville... - westchnęła starsza
kobieta.”
- Po co komu ropucha? - zdziwiła się Lily
„Niewielki tłumek
otaczał jakiegoś chłopca z dredami.
- Lee, nie bądź taki, daj popatrzyć!
Chłopiec uniósł pokrywkę pudła, które trzymał
w ramionach, a wszyscy wrzasnęli i odskoczyli, kiedy z pudła wystrzeliła długa,
owłosiona noga.”
- Co to? - zapytali się Peter
- A kogo to obchodzi. Ważne, że jest nielegalne, za co
chłopak zyskał mój szacunek – odpowiedział Potter
„ Harry przeciskał
się przez tłum, aż w końcu znalazł pusty przedział przy końcu pociągu. Najpierw
wstawił klatkę z Hedwigą, a potem zaczął ciągnąć swój kufer ku drzwiom
przedziału. Próbował wtaszczyć go na stopień, ale ledwo mu się udało unieść
jeden koniec. Kufer dwukrotnie spadł mu na stopę.”
- Poproś kogoś o pomoc Harry – powiedziała Lily czule
„- Pomóc ci? - Był to jeden z owych rudzielców,
za którymi przeszedł przez barierkę.
- Oj, tak, proszę - wydyszał Harry.
- Hej, Fred! Chodź tu i pomóż!
Przy pomocy bliźniaków kufer w końcu wylądował
w kącie przedziału.
- Dzięki - powiedział Harry, odgarniając z
czoła spocone włosy.
- Co to jest? - rzekł nagłe jeden z
bliźniaków, wskazując na czoło Harry’ego.
- A niech to! - zawołał drugi. - Czy ty
jesteś...”
- Merlinie. To tylko Harry Potter – westchnęła Lily
- Poprawka. To Harry Potter we własnej osobie – odparł Remus
„ - To on - powiedział
pierwszy. - Jesteś nim, prawda? - zapytał Harry’ego.
- Kim? - zapytał Harry.
- Harrym Potterem - powiedzieli chórem
bliźniacy.
- Ach, nim - powiedział Harry. - To znaczy...
tak, to ja.”
- W normalnych warunkach jest dość inteligentny – powiedział
Remus
„Obaj chłopcy wybałuszyli na niego oczy, a
Harry poczuł, że się czerwieni. A potem, ku jego uldze, przez otwarte drzwi
usłyszeli głos:
- Fred! George! Jesteście tam?
- Idziemy, mamo.
Rzucili ostatnie spojrzenie na Harry’ego i
wyskoczyli z wagonu.
Harry usiadł przy oknie, skąd mógł obserwować
stojące na peronie rodzeństwo rudzielców i podsłuchać, o czym mówią.”
- On chce zobaczyć jak żyją prawdziwe czarodziejskie rodziny
– powiedziała Lily
„ Ich matka właśnie
wyjęła chusteczkę.
- Ron, masz coś na nosie.
Najmłodszy próbował czmychnąć, ale matka
złapała go i zaczęła mu pocierać nos chusteczką.
- Mamo... daj mi spokój. - Wyrwał się jej.
- Ajajaj, mały Ronuś znowu pobrudził sobie
nosek? - zakpił jeden z bliźniaków.”
Syriusz się uśmiechnął.
„ - Zamknij się -
powiedział Ron.
- Gdzie jest Percy? - zapytała matka.
- Właśnie idzie.
Pojawił się najstarszy z chłopców. Zdążył już
się przebrać w obfite szaty uczniów z Hogwartu i Harry dostrzegł na jego piersi
srebrną naszywkę z literą P.”
- Prefekt – zawołała Lily
- Boże Prefekt – zawołali James i Syriusz przerażeniem
- Precy Prefekt. Boże jak to brzmi – powiedział Remus na co
wszyscy się zaśmiali
„- Mamo, nie mogę dłużej zostać - powiedział.
- Siedzę z przodu, prefekci mają zarezerwowane dwa przedziały...
- Och, jesteś prefektem, Percy? - zdziwił się
jeden z bliźniaków. - Dlaczego nam nie powiedziałeś? Nie mieliśmy pojęcia.
- Daj spokój, przecież pamiętam, że coś o tym
wspominał - powiedział drugi bliźniak. - Raz...
- Albo dwa...
- Chwilę temu...
- Przez całe lato...
- Och, zamknijcie się - rzekł Percy prefekt.”
- Uwielbiam ich –
powiedzieli wszyscy razem
„ - A jak to się
stało, że Percy ma nową szatę? - zapytał jeden z bliźniaków.
- Bo jest prefektem - odpowiedziała ich matka
pieszczotliwym tonem. - No już dobrze, kochanie... żeby ci się powiodło w tym
semestrze... I wyślij mi sowę, jak już tam będziesz.
Pocałowała Percy’ego w policzek, a on odszedł.
- A teraz wy dwaj... w tym roku macie mi się
zachowywać przyzwoicie. Jak dostanę choćby jedną sowę z wiadomością, że...
wysadziliście w powietrze toaletę albo...
- Toaletę w powietrze? Nigdy nie wysadziliśmy
żadnej toalety.
- Ale to wspaniały pomysł. Dzięki, mamo.”
- Ej, ty to dobry pomysł – powiedział Łapa do Rogacza
„ - To nie jest
śmieszne. I opiekujcie się Ronem.
- Nie martw się, malutki Ronuś jest z nami
całkowicie bezpieczny.
- Zamknijcie się - powtórzył Ron.”
Wszyscy się zaśmaili.
„Był już prawie tak wysoki, jak bliźniacy. Nos
miał czerwony w miejscu, gdzie matka wycierała go chustką.
- Hej, mamo, zgadnij! Zgadnij, kogo właśnie
spotkaliśmy w pociągu?”
- Merilnie! – westchnął James
„Harry cofnął się szybko od okna, żeby nie
zauważyli, że ich obserwuje.
- Pamiętasz tego czarnowłosego chłopca, który
stał koło nas na stacji? Wiesz, kto to jest?
- Kto?
- Harry Potter!
Harry usłyszał głos dziewczynki.
- Och, mamo, mogę wejść do pociągu i go
zobaczyć? Mamo, proszę...
- Już go widziałaś, Ginny, a ten chłopiec nie
jest jakimś okazem w zoo. To naprawdę on, Fred? Skąd wiesz?
- Zapytałem go. Widziałem bliznę. Naprawdę ją
ma... jest jak błyskawica.”
James uśmiechnął się smutno.
„- Biedactwo... nic dziwnego, że przyszedł
sam. Taki był grzeczny, kiedy mnie pytał, jak dostać się na peron.
- No dobra, ale czy myślisz, że on pamięta,
jak wygląda Sam-Wiesz-Kto?
Ich matka nagle spoważniała.
- Zabraniam ci go o to pytać, Fred. Żebyś mi
się nie ośmielił. To wcale nie jest przyjemne, przypominać sobie o takich
rzeczach w pierwszym dniu szkoły.
- No już dobrze, mamo, nie denerwuj się.
Rozległ się gwizdek.
- Szybko! - zawołała matka i trzej chłopcy
wsiedli do wagonu. Wychylili się przez okno, nadstawiając policzki do
pocałowania, a dziewczynka zaczęła płakać.”
- Ooo – westchnęła Lily
„ - Nie płacz, Ginny,
wyślemy ci mnóstwo sów.
- Przyślemy ci sedes z Hogwartu.”
Huncwoci się zaśmiali.
„- George!
- Tylko żartuję, mamo.
Pociąg ruszył. Harry
patrzył na matkę chłopców, machającą ręką na pożegnanie, i na ich siostrę, na
pół roześmianą, na pół zapłakaną, która biegła kawałek za pociągiem, a po
chwili, kiedy przyspieszył, została w tyle i też wymachiwała rączką.”
- Jak słodko – zagruchała Lily, a James z Syriuszem
otworzyli usta i udawali, że wymiotują. Peter i Remus zachichotali.
„Pociąg zakręcił i obie - matka i dziewczynka
- zniknęły. Za oknami zaczęły się przesuwać domy.
Harry poczuł, że ogarnia go wielkie
podniecenie. Nie wiedział, ku czemu zmierza, ale wierzył, że będzie to o wiele
lepsze od tego, co zostawiał za sobą.”
- Zaczynasz nowe życie Harry – powiedziała Lily i do jej
oczu naszły łzy. Szybko je przetarła żeby nikt nie zauważył. Czuła się jakby
tam była i rzeczywiście odprowadziła go na pociąg.
- Lily?- głos Pottera sprowadził ja na ziemię – wszystko
gra?
- Tak. Na czym to?
„Drzwi przedziału rozsunęły się i wszedł najmłodszy
z chłopców.
- Ktoś tu siedzi? - zapytał, wskazując miejsce
naprzeciw Harry’ego. - Wszędzie jest pełno.
Harry potrząsnął głową i chłopiec usiadł.
Zerknął na Harry’ego, a potem szybko popatrzył w okno, udając, że mu się nie
przyglądał. Na nosie wciąż miał coś czarnego.
- Hej, Ron! Wrócili bliźniacy.
- Słuchaj, idziemy do przodu... Lee Jordan ma
olbrzymią tarantulę.”
- Ale fajnie! -
uśmiechnął się James i Syriusz
„- Dobra - mruknął Ron.
- Harry, czy my się przedstawiliśmy? - zapytał
drugi bliźniak. - Fred i George Weasleyowie. A to jest Ron, nasz brat. No to do
zobaczenia.
- Na razie - odpowiedzieli Harry i Ron.
Bliźniacy wyszli, zamykając za sobą drzwi.
- Naprawdę jesteś Harrym Potterem? - wypalił
Ron.”
- To się robi denerwujące – mruknęła Lily
- Musisz się przyzwyczaić. Coś mi się wydaje, że tak będzie
za każdym razem, gdy kogoś pozna – odarł Remus
„ Harry kiwnął głową.
- Och... wiesz, myślałem, że to może jeden z
dowcipów Freda i George’a. I naprawdę... to... no wiesz..,”
- Bo Harry umie czytać Ci w myślach – wtrącił Remus
„Wskazał na czoło Harry’ego.
Harry odgarnął włosy, by pokazać mu jasną
bliznę. Ron wytrzeszczył oczy.
- Więc to tu Sam-Wiesz-Kto...
- Tak - odpowiedział Harry. - Ale ja tego nie
pamiętam.
- Nic?
- No... pamiętam mnóstwo zielonego światła,
ale nic więcej.
- Ojej. - Ron siedział i przez dłuższą chwilę
gapił się na Harry’ego, a potem, jakby sobie zdał sprawę z tego, co robi, znowu
szybko spojrzał w okno.”
- To początek pięknej przyjaźni – oznajmił Remus
- Ron wydaje się być fajny – powiedziała Lily
„- Czy w waszej rodzinie wszyscy są
czarodziejami? - zapytał Harry, dla którego ta znajomość była równie
interesująca, jak dla Rona.
- Ee... tak, chyba tak. To znaczy... zdaje
się, że mama ma jakiegoś dalszego kuzyna, który jest księgowym, ale nigdy o nim
nie rozmawiamy.
Weasleyowie byli najwyraźniej jedną z tych
starych czarodziejskich rodzin, o których mówił blady chłopiec na ulicy
Pokątnej.
- Słyszałem, że mieszkałeś u mugoli -
powiedział Ron. - Jacy oni są?”
- Okropni – powiedział James bardziej do siebie
„ - Okropni... no,
może nie wszyscy, ale moja ciotka i mój wuj są okropni. Chciałbym mieć trzech
czarodziejskich braci.”
- Musimy nad tym popracować, Lily – powiedział James za co
oberwał poduszką
- Powiedz jeszcze coś, a tak cię walnę, ze rodzona matka cię
nie pozna – warknęła Ruda. James zrobił przerażoną minę, Black zaczął się
śmiać.
- MÓGŁBYŚ PRZESTAĆ!
„ - Pięciu -
powiedział Ron. Z jakiegoś powodu zmarkotniał. - Ja jestem szósty, najmłodszy.
Wszyscy poszli do Hogwartu. Można powiedzieć, że musiałem dużo znieść. Bili i
Charlie już skończyli szkołę... Bili był prymusem, a Charlie kapitanem
quidditcha.”
- Nie wiem kim
jest Charlie, ale chciałbym go poznać – wtrącił Rogacz
„Teraz Percy jest
prefektem. Fred i George okropnie rozrabiają, ale mają dobre stopnie i wszyscy
ich lubią. „
- To tak jak nas – powiedzieli razem James i Syriusz
„Wszyscy się
spodziewają, że jestem tak dobry jak moi bracia, ale mnie to wisi, i tak nie
będę pierwszy. Jak się ma pięciu braci, to nigdy się nie dostaje nowych rzeczy.
Mam szaty po Billu, różdżkę Charliego i starego szczura Percy’ego.”
- Merlinie! To okropne – oburzyła się Lily
„Ron sięgnął do kieszeni i wyciągnął tłustego,
szarego szczura, pogrążonego w głębokim śnie.”
Remus, Rogacz i Łapa spojrzeli na Petera, który wiercił się
nie spokojnie.
„ - Nazywa się
Parszywek i niewiele z niego pożytku, bo rzadko się budzi. Percy dostał od ojca
sowę za to, że został prefektem, ale rodziców nie stać... to znaczy, ja
dostałem Parszywka.
Uszy mu poczerwieniały. Chyba uznał, że za
dużo powiedział, bo znowu wpatrzył się w okno.”
- Za pewne nie mają dużo pieniędzy – odezwał się Lunatyk
„Harry wcale nie uważał, aby było coś złego w
tym, że kogoś nie stać na sowę. Ostatecznie sam przez całe życie nie miał ani
grosza. Powiedział to Ronowi, a także o noszeniu starych ubrań po Dudleyu,
wspomniał też, że nigdy nie dostał prawdziwego prezentu na urodziny. Ron trochę
się rozchmurzył.
- ...i dopóki Hagrid mi nie powiedział, w
ogóle nie wiedziałem, że jestem czarodziejem, kim byli moi rodzice albo ten
Voldemort... „
Peter się wzdrygnął, a Lupin obrzucił go surowym
spojrzeniem.
„Rona zatkało.
- Co jest? - zapytał Harry.
- Wymówiłeś imię Sam-Wiesz-Kogo! - powiedział
Ron,”
- To tylko imię – powiedział James
„trochę z
przerażeniem, a trochę z podziwem. - Myślałem, że kto jak kto, ale ty...
- Nie staram się udowodnić, że jestem dzielny,
czy coś w tym rodzaju, kiedy wymawiam to imię - powiedział Harry. - Ja po
prostu nie wiedziałem, że nie powinno się go wymawiać. Rozumiesz, o co mi
chodzi? Muszę się tyle nauczyć... Założę się - dodał, po raz pierwszy
wypowiadając na głos to, co ostatnio bardzo go martwiło - założę się, że będę
najgorszy w klasie.”
- Matko! Mógłby podnieś swoją samoocenę – burknęła Evans
- Na pewno nie będziesz – powiedział James – jesteś moim
synem i z cała pewnością nie będziesz najgorszy w klasie. Założę się, że
trafisz w tym roku do drużyny Quidditcha.
- On nie może – upomniał go Lupin
- Dlaczego?
- Pierwszoroczni nie mogą.
- Ah, no tak.
„ - Daj spokój. Mnóstwo
ludzi przychodzi z rodzin mugoli i szybko się uczą.”
- Chociażby taka Lily – mruknął Łapa
„ Podczas gdy
rozmawiali, pociąg opuścił już przedmieścia Londynu. Teraz pędzili przez łąki
pełne krów i owiec. Przez chwilę siedzieli cicho, obserwując przesuwające się
szybko pola i drogi.”
Łapa zaczął chrapać.
- Black, zachowuj się
„ Zbliżało się pół do
pierwszej, kiedy na korytarzu rozległ się jakiś hałas, a po chwili drzwi się
otworzyły i stanęła w nich uśmiechnięta kobieta z dołeczkami w policzkach.
- Coś z wózka, kochaneczki? - zapytała.
Harry, który nie jadł śniadania, zerwał się na
nogi, ale Ron znowu się zaczerwienił i wymamrotał, że ma swoje kanapki. Harry
wyszedł na korytarz.
Mieszkając u Dursleyów, nigdy nie miał
pieniędzy na słodycze, a teraz w kieszeniach brzęczały mu złote i srebrne
monety, więc zamierzał kupić tyle marsów, ile zdoła unieść - ale na wózku nie
było marsów.”
- Marsów? – zdziwił się James
- Takie mugolskie batoniki – odpowiedziała Lily
„A co było? Fasolki
wszystkich smaków Bertiego Botta, najlepsze balonówki Drooblego, czekoladowe
żaby, paszteciki z dyni, beczułki, likworowe pałeczki i wiele innych dziwnych
rzeczy, które Harry zobaczył po raz pierwszy w życiu. Nie chcąc czegoś pominąć,
kupił po trochu wszystkiego i zapłacił za to jedenaście srebrnych syklów i
siedem brązowych knutów.
Ron wybałuszył oczy, kiedy Harry wniósł to
wszystko i rzucił na wolne miejsce.
- Chyba jesteś bardzo głodny, co?”
- Nie on po prostu kupił tyle jedzenia dla zabawy –
powiedział Black z udawanym sarkazmem
„ - Padam z głodu -
odrzekł Harry, odgryzając kawał pasztecika z dyni.
Ron wyjął
zatłuszczoną paczuszkę i rozwinął ją. Były tam cztery kanapki. Wziął jedną i
mruknął:
- Zawsze zapomina, że nie znoszę peklowanej
wołowiny.
- Weź jednego. - Harry podsunął mu paszteciki.
- No bierz...”
- Ooo. To miłe z jego strony, że chce się z nim podzielić –
zagruchała Lily
„- Trudno to mięso ugryźć, suche jak kość -
powiedział Ron. - Wiesz, z taką piątką, jak my, matka nie ma za wiele czasu -
dodał szybko.”
- Biedna kobieta. Mieć pięciu synów. To grozi szaleństwem –
powiedziała Lily
- Nie zapominaj o córce – dodał Łapa
„- No dobra, bierz - powtórzył Harry, który
jeszcze nigdy nikogo niczym nie częstował, bo nie miał ani czym, ani kogo.”
Rogacz spojrzał na książkę smutno.
„Bardzo to było
przyjemne, siedzieć sobie z Ronem i pogryzać z nim te wszystkie zakupione przez
siebie paszteciki, ciasteczka i cukierki (Ron natychmiast zapomniał o
kanapkach).
- A to znasz? - zapytał Rona Harry, biorąc
pudełko czekoladowych żab. - To chyba nie są prawdziwe żaby, co? - Teraz już
nic nie mogło go zaskoczyć.”
Łapa zaśmiał się cicho.
„- Nie - odrzekł Ron. - Ale zobacz, jaka jest
karta. Brakuje mi Agryppy.”
- Mi też brakuje Agryppy i Ptolemeusza – powiedział Łapa
„ - Czego?
- Ach... no jasne, przecież ty nie wiesz... W
czekoladowych żabach są karty, no wiesz, do zbierania... ze słynnymi
czarownicami i czarodziejami. Mam już z pięćset, ale wciąż brakuje mi Agryppy i
Ptolemeusza.”
”Harry rozwinął swoją czekoladową żabę i wyjął
kartę. Była na niej twarz mężczyzny. Miał okulary-połówki, długi, haczykowaty
nos, srebrną czuprynę, brodę i wąsy. Pod obrazkiem było jego imię i nazwisko:
Albus Dumbledore.
- A więc to jest Dumbledore! - zawołał Harry.
- Tylko mi nie mów, że nie słyszałeś o starym
Dumblu! Mogę wziąć żabę? Może trafi mi się Agryppa... Dzięki...
Harry spojrzał na odwrotną stronę karty i
przeczytał:
ALBUS DUMBLEDORE
OBECNY DYREKTOR HOGWARTU
Przez wielu uważany za największego
czarodzieja współczesności, Dumbledore znany jest szczególnie ze zwycięstwa nad
czarnoksiężnikiem Grindelwaldem (1945), z odkrycia dwunastu sposobów
wykorzystania smoczej krwi i ze swoich dzieł alchemicznych, napisanych wspólnie
z Nicolasem Flamelem. Profesor Dumbledore lubi muzykę kameralną i kręgle.”
- No i w porządku!
„ Harry znowu
odwrócił kartę i ku swojemu zdumieniu zobaczył, że twarz Dumbledore’a znikła.
- Nie ma go!”
- Przecież nie będzie tam siedział całą wieczność – odparł
Łapa
- Syriuszu, mugolskie zdjęcia się nie poruszają – powiedziała
Lily
- Wcale? Dziwne.
„ - A co, myślałeś,
że będzie tam tkwił przez cały dzień? - zażartował Ron. - Wróci. No nie, znowu
trafiła mi się Morgana, mam już ich ze sześć... Chcesz ją? Możesz zacząć
zbierać.
Spojrzenie Rona powędrowało do stosu czekoladowych
żab, czekających na rozwinięcie.
- Bierz - zachęcił go Harry. - Ale, wiesz... w
świecie mugoli ludzie nie znikają z fotografii.
- Naprawdę? W ogóle się nie ruszają? - W
głosie Rona zabrzmiało szczere zdumienie. - Niesamowite!
Harry patrzył, jak Dumbledore wraca na swoje
miejsce na karcie i zdawało mu się, że profesor lekko się do niego uśmiechnął.
Ron był bardziej zainteresowany pochłanianiem żab niż przyglądaniem się
portretom słynnych czarodziejek i czarodziejów, ale Harry nie mógł oderwać od nich
oczu. Wkrótce miał już nie tylko Dumbledore’a i Morganę, ale i Hengista z
Woodcroft, Alberyka Grunnion, Kirke, Paracelsusa i Merlina. W końcu oderwał
oczy od druidki Kliodyny, która drapała się po nosie, i otworzył torebkę
fasolek wszystkich smaków Bertiego Botta.”
Po plecach Lunatyka przeszły ciarki. Kiedyś znalazł fasolkę
o smaku wymiocin. Tego samego dnia podziękował z obiadu i kolacji.
„ - Musisz uważać -
ostrzegł go Ron. - Jak piszą „wszystkich smaków”, to naprawdę mają to na
myśli... No wiesz, możesz trafić na zwykłe smaki, czekoladowy, marmoladkowy lub
miętowy, ale możesz też trafić na szpinakowy, wątrobiany i flaczkowy. George
przysięga, że kiedyś natrafił na goblinowy.”
- Przecież to musi być ohydne – mruknęła Ruda
- Uwierz, jest – powiedział Łapa
„Wybrał zieloną fasolkę, obejrzał ją uważnie i
cisnął w kąt.
- Ueeee... Kiełkowa!”
- Fuj! –
skrzywili się wszyscy
„Zabawiali się przez jakiś czas, próbując
różnych smaków. Harry natrafił na grzankowy, kokosowy, fasolowy, truskawkowy,
curry, trawiasty, kawowy, sardynkowy i był na tyle odważny, że odgryzł
koniuszek szarej fasolki, której Ron nie chciał tknąć. Okazało się, że była
smaku pieprzowego.”
Każdy się otrząsnął jakby właśnie spróbowali ów fasolki.
„Za oknem robiło się coraz bardziej dziko.
Znikły schludne pola i pastwiska. Teraz migały im przed oczami lasy, kręte
rzeki i ciemnozielone wzgórza.
Rozległo się pukanie do drzwi i wszedł ów
pyzaty chłopiec, którego Harry minął na peronie dziewięć i trzy czwarte. Minę
miał raczej żałosną.
- Przepraszam - powiedział - ale czy nie
widzieliście ropuchy?
Kiedy potrząsnęli głowami, zaczął lamentować:
- Zgubiłem ją! Wciąż ode mnie ucieka!
- Znajdzie się - pocieszył go Harry.”
Evans spojrzała na książkę z dumą.
„ - Mam nadzieję -
westchnął chłopiec i wyszedł.
- Nie rozumiem, dlaczego on tak rozpacza -
powiedział Ron. - Gdybym miał ropuchę, zgubiłbym ją jak najszybciej. No, ale ja
mam Parszywka, więc nic nie mówię. Szczur spał sobie w najlepsze na kolanach
Rona.”
- Coś mi się zdaje, że to nie jest szczur – powiedział do
siebie Lunatyk i wraz z Łapą spojrzał na Petera.
„- Mógłby zdechnąć i wcale bym nie zauważył.
Wczoraj próbowałem zmienić mu sierść z szarej na żółtą, żeby miał ciekawszy
wygląd, ale zaklęcie nie podziałało. Pokażę ci, zobacz...
Pogrzebał w swoim kufrze i wyciągnął bardzo
wysłużoną różdżkę. W kilku miejscach była wyszczerbiona, a na końcu połyskiwało
coś białego.
- Powypadała prawie cała sierść jednorożca.
No, ale spróbujmy...
Właśnie podniósł różdżkę, kiedy drzwi do
przedziału znowu się otworzyły. Wrócił chłopiec, któremu zginęła ropucha, ale
tym razem w towarzystwie dziewczynki w nowej szacie Hogwartu.
- Czy ktoś nie widział ropuchy? Neville zgubił
swoją - powiedziała. Miała nieco przemądrzały głos, mnóstwo gęstych, brązowych
włosów i wielkie przednie zęby.”
- Kolejny wspaniały opis – powiedział James
„ - Już mu mówiliśmy,
że nie było tu żadnej ropuchy - oświadczył Ron, ale dziewczyna nie słuchała,
wpatrując się w jego różdżkę.
- Och, robisz czary? No to popatrzymy.
Usiadła. Ron sprawiał wrażenie nieco zaskoczonego.”
- Brzmi trochę jak – powiedział łapa i pokazał na Lily. Na
jego nieszczęście Evans to widziała i oberwał poduszką.
- To bolało!
- Miało boleć – warknęła, na co reszta się zaśmiała
„ - Ee... No dobra.
Odchrząknął.
Słoneczko, masełko, stokrotki żółciutkie
Cyraneczko, żądełko, pieniążki złociutkie,
Zmieńcie szczura tego, głupiego, tłustego,
W szczura mądrego i całkiem żółtego!”
- Co to ma być? – spytała się Lily i zaczęła chichotać. Po
chwili dołączyła do niej reszta.
„Machnął różdżką, ale nic się nie stało.
Parszywek był nadal szary i nawet się nie
obudził.
- Jesteś pewny, że to prawdziwe zaklęcie? -
zapytała dziewczynka.”
- Jesteś pewny, że to szczur?
„- No, nawet jeśli
tak, to chyba nie najlepsze, prawda? Próbowałam kilku prostych zaklęć, tak dla
wprawy, i wszystkie podziałały. W mojej rodzinie nikt nie jest magiczny, byłam
kompletnie zaskoczona, jak dostałam list, ale oczywiście ogromnie się
ucieszyłam, słyszałam, że to najlepsza szkoła dla czarownic... oczywiście nauczyłam
się wszystkich podręczników na pamięć,”
- Boże - zawołał
Syriusz
„chyba wystarczy, co? Aha, przy okazji, jestem
Hermiona Granger, a wy?”
- Coś mi się wydaje, że to będzie druga Lily Evans –
oznajmił Syriusz
- Tak i założę się, że będzie najlepsza na roku i żaden czysto krwisty czarodziej jej
nie dorówna. – odparła Ruda. Syriusz chyba zrozumiał przekaz, bo się
zarumienił.
„Wszystko to powiedziała bardzo szybko.
Harry spojrzał na Rona i poczuł ulgę, kiedy po
jego zdumionej twarzy poznał, że on też nie nauczył się wszystkich podręczników
na pamięć.
- Jestem Ron Weasley - wymamrotał Ron.
- Harry Potter - powiedział Harry.
- Naprawdę? Oczywiście wiem o tobie
wszystko... Mam parę dodatkowych książek, no wiecie, lektura uzupełniająca, i
wiem, że jesteś w Dziejach współczesnej magii, w Powstaniu i upadku czarnej
magii i w Wielkich wydarzeniach czarodziejskich dwudziestego wieku.”
- Ona w ogóle
oddycha? – zapytał się Remus
„- Jestem? - zapytał
Harry, kompletnie oszołomiony.”
- Jest?
- Skoro tak mówi.
„ - Ojejku, nie
wiedziałeś? Gdyby o mnie tak pisali, wszystko bym wynalazła - powiedziała
Hermiona. - Wiecie już, w którym będziecie domu?”
- Harry będzie w Gryfindorze – powiedział James
„Pytałam wszystkich i
mam nadzieję, że będę w Gryffindorze,”
Huncwoci jęknęli.
„byłoby ekstra, co?
Słyszałam, że był w nim sam Dumbledore, ale chyba Ravenclaw też nie jest taki
zły... No dobra, ale musimy iść i szukać tej ropuchy. Chyba lepiej już się
przebierzcie, wkrótce będziemy na miejscu.”
- Jakim cudem ona to wie?- zdziwił się Remus – Przecież jest
na pierwszym roku.
„ I wyszła,
zabierając ze sobą chłopca, któremu zginęła ropucha.
- Nie wiem, w którym będę domu, ale mam
nadzieję, że nie w tym samym, co ona - powiedział Ron. Wrzucił różdżkę do
kufra. - Głupie zaklęcie... George mi je dał, ale założę się, że dobrze
wiedział, że to niewypał.
- W którym domu są twoi bracia? - zapytał
Harry.
- W Gryffindorze. - Ron znowu zmarkotniał. „
- To chyba tradycja, że każdy psotnik jest w Gryffindorze –
powiedział Łapa
„Mama i tata też tam
byli. Nie wiem, co powiedzą, jak się tam nie dostanę. Ravenclaw też nie jest
taki zły, ale Slytherin... daj spokój.
- To ten dom, w którym był Vol... znaczy
Sam-Wiesz-Kto?
- Taak. - Ron opadł na oparcie fotela,
wyraźnie przybity.
- Wiesz co, myślę, że końce wąsów Parszywka są
trochę jaśniejsze - powiedział Harry, próbując zmienić temat.”
- Czy to nie słodkie?- zapytał a Lily. James przewrócił
oczami, a Syriusz i Remus udawali, że wymiotują obok fotela. Peter zachichotał.
-„ Słuchaj, Ron, co teraz robią twoi starsi
bracia?
Harry był ciekaw, co może robić czarodziej po
ukończeniu szkoły.”
- Jak to co. Pracuje się – powiedział James
„- Charlie jest w Rumunii, studiuje smoki,”
- Fajnie! – zaciekawili się huncwoci
- Fascynujące.
„a Bili w Afryce,
pracuje tam dla Gringotta.”
- Też fajnie – oznajmiła Lily
„Słyszałeś, co się
tam stało? Piszą o tym w „Proroku Codziennym”... no tak, ale chyba nie wpadł ci
w ręce u mugoli... Ktoś próbował obrabować jedną z najtajniejszych skrytek.”
- To nie możliwe! – krzyknęli wszyscy
„Harry wytrzeszczył oczy.
- Naprawdę? I co się z nim stało?
- Nic, właśnie dlatego to taka sensacja. Nie
złapano go. Mój tata mówi, że musiał to być jakiś potężny czarnoksiężnik, skoro
udało mu się tam dostać, ale nic nie wziął i to jest takie dziwne. Oczywiście
wszyscy się boją, że może za tym stać Sam-Wiesz-Kto.”
- Przecież on odszedł – pisnął Peter
- To musiał być ktoś inny – powiedziała Lily
„Harry zamyślił się głęboko. Dostawał gęsiej
skórki za każdym razem, kiedy wspominano Sam-Wiesz-Kogo. Przypuszczał, że to
jeden ze skutków znalezienia się w magicznym świecie, ale czułby się o wiele
lepiej, gdyby mógł wypowiadać słowo „Voldemort” bez dreszczu strachu.”
- Przecież możesz – powiedział Rogacz
- Nie ma nic złego w wymówieniu „Voldemort” – dodał Black, a
Peter się wzdrygnął – TO TYLKO IMIĘ. ONO CI NIC NIE ZROBI!
„- Której drużynie quidditcha kibicujesz? -
zapytał Ron.”
- Lubi Quidditch’a. On lubi Quidditch’a – powiedział James
podskakując. Reszta spojrzała na niego jak na czubka.
„ - Ee... nie znam
żadnej - wyznał Harry.”
- To takie straszne – mruknęła Lily sarkastycznie
- No właśnie, straszne – powiedział Rogacz
„- Co? - Rona wyraźnie zatkało.”
- Mnie też – burknął Rogacz
„- Och, zobaczysz, to
jest najwspanialsza gra na świecie!
I zaczął opowiadać Harry’emu o czterech
piłkach, o pozycjach siedmiu graczy, o słynnych meczach, w których brał udział
ze swoimi braćmi, i o miotle, którą chciałby mieć, gdyby miał pieniądze.”
- Co raz bardziej go lubię – oznajmił Łapa
„Wprowadzał właśnie
Harry’ego w najciekawsze momenty gry, kiedy drzwi przedziału otworzyły się
ponownie, ale tym razem nie stanął w nich właściciel zaginionej ropuchy ani
Hermiona Granger.
Weszło trzech chłopców, a jednego z nich Harry
rozpoznał od razu: był to ów blady młodzieniec ze sklepu madame Malkin. „
- Znów ten nudziarz – westchnął Remus
„Teraz wpatrywał się
w Harry’ego z o wiele większym zainteresowaniem niż to, które mu okazał na
ulicy Pokątnej.”
- Bo teraz wie jak ma ni imię.
„ - To prawda? -
zapytał. - W całym pociągu mówią, że w tym przedziale jest Harry Potter. Więc
to ty, tak?
- Tak - odpowiedział Harry.
Przyglądał się dwóm pozostałym chłopcom. Obaj
byli tędzy i mieli paskudne miny. Wyglądali na goryli bladego chłopca.
- Och, to jest Crabbe, a to Goyle - rzekł
blady chłopiec lekceważącym tonem, zauważywszy spojrzenie Harry’ego.”
- Ładne imiona – podsumował Black
„- A ja nazywam się
Malfoy, Draco Malfoy.”
- Mówiłem. Wiedziałem, że to Malfoy – przechwalał się Łapa i
zaczął się śmiać.
- A tobie co? – zapytał się Remus
- Draco? - wymamrotał
- Draco jak Draco ale Malfoy? – powiedział James i również
zaczął się śmiać
„Ron lekko zakasłał, co mogło być próbą
zamaskowania śmiechu.”
Wszyscy zachichotali.
„- Śmieszy cię moje imię, tak?”
- Tak, śmieszy i to bardzo – oznajmił Łapa
„W każdym razie ty
nie musisz mi mówić, kim jesteś. Ojciec mi powiedział, że wszyscy Weasleyowie
są rudzi, piegowaci i mają więcej dzieci niż ich na to stać.”
- Co za wstrętny gnojek – fuknęła Lily
- Kim jesteś i co zrobiłaś z Lily Evans – powiedział Black
trzymając różdżkę w ręce.
- Odłóż to Black, bo sobie krzywdę zrobisz.
„Zwrócił się ponownie do Harry’ego.
- Wkrótce się przekonasz, Potter, że pewne
rodziny czarodziejów są o wiele lepsze od innych. Nie warto przyjaźnić się z
tymi gorszymi.”
- Każda rodzina jest lepsza od twojej! – fuknął Łapa
„Mogę ci w tym pomóc.
Wyciągnął do niego rękę, ale Harry jej nie
uścisnął.”
- Tak – wykrzyknął James
„- Dzięki, ale chyba sam potrafię ocenić, kto
jest gorszy - powiedział chłodno.”
- Tak trzymaj, młody! – krzyknął James
- Żaden Malfoy nie będzie ci mówił co masz robić – dodał
Syriusz
„Draco Malfoy nie spłonął rumieńcem, ale jego
blade policzki lekko poróżowiały.
- Na twoim miejscu trochę bym uważał -
wycedził. - Jak nie będziesz troszkę bardziej uprzejmy, może cię spotkać taki
sam los jak twoich rodziców. Oni też nie wiedzieli, kto jest dobry, a kto zły.
Zadajesz się z hołotą, jak Weasleyowie albo ten Hagrid, i możesz mieć kłopoty.”
- Kłopoty to ty możesz mieć, jak sobie nie pójdziesz – warknął
James
„Harry i Ron wstali.”
- Nie. Oni nie mogą się bić pierwszego dnia! – wykrzyknęła
Lily. Jednak chłopcy jej nie słuchali. W kółko krzyczeli:
WALCZ! WALCZ! WALCZ! WALCZ! WALCZ! WALCZ!
- Chłopcy - westchnęła
„ - Powtórz to -
powiedział Ron, a twarz zrobiła mu się prawie tak czerwona jak włosy.
- Bo co, może nam dołożysz? - zakpił Malfoy.
- Jeśli zaraz nie wyjdziecie... - zaczął
Harry, nie czując się zbyt pewnie, bo Crabbe i Goyle byli o wiele więksi od
niego i Rona.”
- Powidz mu Harry –
odparł James z duma w głosie.
„- Ale nam się wcale nie chce wychodzić,
prawda, chłopaki? Zjedliśmy już wszystko, co mieliśmy, a wy, jak widzę, jeszcze
coś macie.
Goyle sięgnął po czekoladową żabę, Ron rzucił
się w jego kierunku, ale zanim zdążył go uderzyć, grubas wrzasnął okropnie.”
- Co się stało? – zapytał się podekscytowany Łapa
„Z jego dłoni, zatopiwszy w nią zęby, zwisał
Parszywek.”
Huncwoci spojrzeli na Petera z dumą.
Crabbe i Malfoy
cofnęli się gwałtownie,
- Tchórze!
„Goyle wymachiwał
Parszywkiem, wyjąc z bólu, a kiedy w końcu szczur oderwał się i pacnął w okno,
wszyscy trzej wypadli z przedziału. Być może myśleli, że między słodyczami czai
się więcej szczurów, a może usłyszeli czyjeś kroki, bo w chwilę później weszła
Hermiona Granger.”
- Znowu – jęknęli
:- Co tu się dzieje? - zapytała, patrząc na
porozrzucane po podłodze słodycze i Rona podnoszącego Parszywka za ogon.
- Chyba go załatwili - powiedział Ron do
Harry’ego. Przyjrzał się uważnie szczurowi. - No nie... nie wierzę własnym
oczom... on po prostu znowu zasnął.”
Wszyscy się zaśmiali.
„I rzeczywiście tak było.
- Spotkałeś już tego Malfoya?
Harry opowiedział mu o spotkaniu na ulicy
Pokątnej.
- Słyszałem o jego rodzinie - powiedział
ponuro Ron. - Jedni z pierwszych przeszli na naszą stronę, kiedy zniknął Sam-Wiesz-Kto.
Powiedzieli, że rzucił na nich urok. Mój tata w to nie wierzy. Mówi, że ojciec
Malfoya wcale nie musi się tłumaczyć z tego, że znalazł się po Ciemnej Stronie.
Wiesz, swój do swego. - Nagle zwrócił się do Hermiony. - Można ci w czymś
pomóc?
- Lepiej się pospieszcie i załóżcie szaty,
właśnie pytałam konduktora i powiedział mi, że już niedaleko. Biliście się, czy
co? Oj, będziecie mieć kłopoty, zanim tam się znajdziemy!
- To Parszywek się bił, nie my - odrzekł Ron,
spoglądając na nią spode łba. - Słuchaj, może byś wyszła, co? Chcemy się
przebrać.
- No dobra, dobra... Przyszłam do was, bo
wszyscy zachowują się strasznie dziecinnie, biegają tam i z powrotem po
korytarzu - powiedziała Hermiona obrażonym tonem. - Wiesz, że masz coś na
nosie?”
- Miła dziewczyna – powiedział Remus
- Tak
„Ron obdarzył ją morderczym spojrzeniem i
Hermiona wyszła. Harry wyjrzał przez okno. Robiło się ciemno. Pod purpurowym
niebem widać było dalekie góry i lasy. Pociąg wcale nie zwalniał.
Zdjęli kurtki i nałożyli swoje długie czarne
szaty. Szata Rona była trochę za krótka, widać było spod niej adidasy.
Przez korytarz przetoczył się głos:
- Za pięć minut będziemy w Hogwarcie. Proszę
zostawić bagaże w pociągu, zostaną zabrane do szkoły osobno.
Harry poczuł ucisk w brzuchu, a Ron jakby
trochę pobladł pod piegami. Napełnili kieszenie resztą słodyczy i dołączyli do
tłumu na korytarzu.
Pociąg właśnie zwalniał i w końcu się
zatrzymał. Wszyscy pchali się do drzwi, a później wyskakiwali na wąski, ciemny
peron. Harry wzdrygnął się; wieczór był mroźny. Potem nad głowami uczniów
pojawiła się chybocząca lampa i usłyszał znajomy głos:
- Pirszoroczni! Pirszoroczni tutaj! No jak,
Harry, w porządku?”
- Hagrid!
„ Znad morza głów
wystawała włochata twarz Hagrida.”
- Morze głów? Przecież ludzka głowa nie jest z wody –
powiedział Łapa. James się roześmiał, a Remus uderzył ręką w głowę.
- Co?
- Jesteś idiotą – oznajmiła Evans
- I jestem z tego dumny.
„- No, dalej, za mną... są jeszcze jacyś
pirszoroczni? Patrzyć pod nogi! Pirszoroczni za mną!
Ślizgając się i potykając, ruszyli za Hagridem
po czymś, co wyglądało na stromą, wąską ścieżkę. Po obu stronach było bardzo
ciemno, więc Harry pomyślał, że idą przez jakiś gęsty las. Nikt wiele nie
mówił. Neville, chłopiec, który zgubił ropuchę, kichnął raz lub dwa.
- Zaraz zobaczycie Hogwart! - krzyknął Hagrid
przez ramię. - Zaraz za tym zakrętem.
Rozległo się głośne: „Oooooch!””
- Zawsze tak jest. Pamiętacie?
- Tak.
„Wąska ścieżka wyprowadziła ich nagle na skraj
wielkiego, czarnego jeziora. Po drugiej stronie, osadzony na wysokiej górze, z
rozjarzonymi oknami na tle gwieździstego nieba, wznosił się ogromny zamek z
wieloma basztami i wieżyczkami.
- Po czterech do łodzi, ani jednego więcej! -
zawołał Hagrid, wskazując na flotyllę łódeczek przy brzegu. Harry i Ron weszli
do łódki razem z Neville’em i Hermioną.
- Wszyscy siedzą? - krzyknął Hagrid ze swojej
łódki. - Noto... NAPRZÓD!
I cała flotylla łódek natychmiast pomknęła
przez gładką jak zwierciadło taflę jeziora. Wszyscy zamilkli, gapiąc się na
wielki zamek. Piętrzył się nad nimi coraz wyżej i wyżej, w miarę jak zbliżali
się do urwiska, na którego szczycie był osadzony.
- Głowy w dół! - ryknął Hagrid, kiedy pierwsza
łódź dotarła do skalnej ściany.”
- Wiecie chciałbym jeszcze raz po praz pierwszy przepłynąć
przez jezioro – powiedział James
- Ale bez kąpieli w nim? – zapytał Remus
- Z kąpielą!
- Piękne wspomnienia – powiedział Łapa
- Chyba nie jestem w temacie – powiedziała Lily
- Kiedy płynęliśmy łódkami Łapa stanął na czubku naszej i udawał
pana świata. Kiedy tak stał Hagrid powiedział „ Glowy w dół”. Syriusz nie
zdążył się pchlić i wpadł do jeziora, a my razem z nim. – powiedział Remus.
Lily zaczęła chichotać
„Wszyscy pochylili głowy, a łódki przepłynęły
pod kurtyną bluszczu, która zasłaniała szeroki otwór w skale. Teraz popłynęli
ciemnym tunelem, wiodącym najwyraźniej pod zamek, aż dotarli do czegoś w
rodzaju podziemnej przystani, gdzie wyszli z łódek na skaliste, pokryte
otoczakami nabrzeże.
- Hej, ty tam! Czy to twoja ropucha? - zapytał
Hagrid, który sprawdzał łodzie, kiedy wszyscy z nich wysiedli.
- Teodora! - krzyknął uradowany Neville,
wyciągając ręce.
Potem ruszyli w górę wydrążonym w skale
korytarzem, idąc prawie po omacku za lampą Hagrida, aż w końcu wyszli na
gładką, wilgotną murawę w cieniu zamku.
Wspięli się po kamiennych stopniach i
stłoczyli wokół olbrzymiej dębowej bramy.
- Wszyscy są? Ty tam, masz swoją ropuchę?
Hagrid uniósł swoją wielką pięść i trzykrotnie
uderzył nią w bramę zamku.”
- Koniec – oznajmiła Lily
- Teraz ja – powiedział Black
***
Nie avadować!! Trochę nie wyszedł mi ten rozdział ;(
Muszę bardziej pomyśleć nad następnym.
Jej! Pierwsza!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze, że już nie mogłam doczekać się tego rozdziału ;) Wcale się nie zawiodłam, jest świetny tak jak i poprzednie. Jestem ciekawa co się stanie jak dojdą do "Więźnia Azkabanu", jak zareagują na to wszystko? NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ ;) Pisz szybciótko ;)
Pozdrawiam i życzę weny,
Niedoskonała.
Jezeli to nie jest dobry rozdzial to az nie moge sie doczekac lepszych. Ten rozwalil mnie na kolana ( a tym bardziej ze naczytalam sie 'Uwag z dzienniczka Potterheada' zanim tu weszlam). Nie moge sie doczekac meczow quidditcha, chlopcy normalnie spazmow dostana. I tez nie wytrzymam do Wieznia, bo tam wszystko (prawie) sie wyjasni.
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny rozdzial, pozdrawiam:)
O co ci chodzi ze nie wyszedł?!?!? Zajebisty!!! Jeśli to jest złe, to ja chce zobaczyć, co jest dobre :D hehehhe świetny rozdziaaaaal smiechowy i w ogóle zajebistyy!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny! :D
Hdhsdndddhddjswoqdxbwidbwos
Lexie :3
Rozdział mnie powalił. Teksty Huncwotów... nie mogę ze śmiechu :P Po prostu piękne! I pomysł na opowiadanie bardzo ciekawy, czekam na next. Pozdrawiam ; )
OdpowiedzUsuńChyba żartujesz! Rozdział jest świetny! Zresztą jak wszystkie. Twoje opowiadanie jest jednym z moich ulubionych.
OdpowiedzUsuńHuncwoci i Lily są wspaniali! Uwielbiam ich! Nie wiem jak wytrzymam do Więźnia. Jestem strasznie ciekawa jak zareagują, gdy dowiedzą się wszystkiego. ;)
Pozdrawiam i życzę dużo weny. ;)
Głupoty gadasz, z tym rozdziałem wszystko jest w najlepszym porządku ;) Powiem Ci, że trafiłaś w idealnie w moje wyobrażenie pierwszej podróży Huncwotów do Hogwartu - byłam gotowa dać sobie rękę uciąć, że któryś z nich wpadł do jeziora, a tu proszę :)
OdpowiedzUsuńPowinnaś za jakiś czas zerknąć do tego tekstu jeszcze raz, bo zdarzyło Ci się trochę literówek i błędów typu przestawienie/pominięcie wyrazu - nic wielkiego, naprawdę, wcale mi to nie przeszkadzało, bo wiadomo - zdarza się każdemu, ale pomyślałam, że wspomnę, bo sama chciałabym, żeby ktoś zwrócił mnie na takie rzeczy uwagę.
Wiem, że już to mówiłam, ale masz naprawdę świetne poczucie humor - takie, które idealnie do mnie trafia. Twoi Huncwoci są naprawdę tacy naturalni, podobnie jak Lily - jakoś nie śmiem wątpić, że w rzeczywistości mogliby zachować się dokładnie tak samo, jak Ty ich tu opisałaś.
Nie wiem, jak ja wytrzymam do Więźnia Azkabanu i co gorsza do Insygniów Śmierci, żeby zobaczyć te momenty, o których pisałam Ci poprzednio ;< Ale będę wytrwała, będę czekać!
Wiem, że już to pisałam, ale będę powtarzać to za każdym razem: miałaś genialny pomysł na opowieść. Chylę czoła, naprawdę.
Ubawiłam się, rozdział mi się bardzo podobał :)
Gratuluję i pozdrawiam
Freyja
Hahaha xD Uwielbiam Cię <3 Turlałam się ze śmiechu przez Ten rozdział xD Jest Genialny <33 Już pisz kolejny bo chce przeczytać :3 Nie moge sie doczekać o Snape`ie xD Wtedy chtba zaczne rechotać na cały dom x D Życze Weny :3
OdpowiedzUsuńJak można avadować,za tak świetny rozdział? No jak?
OdpowiedzUsuńTwoje notki pisane są tak...naturalnie.Czytając ten i pozostałe rozdziały,czułam się tak,jakbym naprawdę znalazła się w Hogwarcie ;)
Uwielbiam te momenty w których Lily ciśnie Syriusza i Jamesa.Te sarkastyczne odzywki mnie po prostu dobijają :)
Mimo iż w twoim tekście,zdarzają się drobne błędy to naprawdę muszę przyznać,że pomysł na opowiadanie miałaś genialny i świetnie piszesz rozdziały.Zatem proszę cię nie wkurzaj mnie tymi komentarzami,że niby rozdział nie jest dobry.On nie jest dobry.On jest świetny czy tego chcesz czy nie! ;)
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ;)
Pomysł jest całkiem fajny, ale realizacja kuleje. Jedyne co tu jest to wycięte fragmenty z książki i tylko dialogi bohaterów. TO ZA MAŁO. Żadnych opisów, żadnych uczuć, tylko puste słowa. Wybacz, w takim wydaniu jak dla mnie nie wygląda to zbyt korzystnie. Spróbuję pokazać ci, jak mogłabyś to napisać, aby wyglądało o wiele lepiej.
OdpowiedzUsuńWeźmy np ten fragment.
Pociąg ruszył. Harry patrzył na matkę chłopców, machającą ręką na pożegnanie, i na ich siostrę, na pół roześmianą, na pół zapłakaną, która biegła kawałek za pociągiem, a po chwili, kiedy przyspieszył, została w tyle i też wymachiwała rączką.”
- Jak słodko – zagruchała Lily, a James z Syriuszem otworzyli usta i udawali, że wymiotują. Peter i Remus zachichotali.
„Pociąg zakręcił i obie - matka i dziewczynka - zniknęły. Za oknami zaczęły się przesuwać domy.
Harry poczuł, że ogarnia go wielkie podniecenie. Nie wiedział, ku czemu zmierza, ale wierzył, że będzie to o wiele lepsze od tego, co zostawiał za sobą.”
- Zaczynasz nowe życie Harry – powiedziała Lily i do jej oczu naszły łzy. Szybko je przetarła żeby nikt nie zauważył. Czuła się jakby tam była i rzeczywiście odprowadziła go na pociąg.
- Lily?- głos Pottera sprowadził ja na ziemię – wszystko gra?
- Tak. Na czym to?
"Pociąg ruszył. Harry patrzył na matkę chłopców, machającą ręką na pożegnanie, i na ich siostrę, na pół roześmianą, na pół zapłakaną, która biegła kawałek za pociągiem, a po chwili, kiedy przyspieszył, została w tyle i też wymachiwała rączką.” "
Na twarzy Lily pojawił się delikatny uśmiech, dziewczynka była naprawdę słodką osobą, co wywoływało u rudej bardzo przyjemne uczucia.
- Jak słodko - zagruchała Lily.
James i Syriusz wymienili się spojrzeniami. Dla nich nie było w tym nic słodkiego i nie rozumieli dlaczego ich przyjaciółka właśnie tak zareagowała. Zresztą, kto by tam zrozumiał Evans. Oboje otworzyli usta i wykonali ruch, udając, że wymiotują. Peter i Remus tylko zachichotali pod nosem.
„Pociąg zakręcił i obie - matka i dziewczynka - zniknęły. Za oknami zaczęły się przesuwać domy.
Harry poczuł, że ogarnia go wielkie podniecenie. Nie wiedział, ku czemu zmierza, ale wierzył, że będzie to o wiele lepsze od tego, co zostawiał za sobą.”
- Zaczynasz nowe życie, Harry - powiedziała Lily.
Wiedziała, że Harry'emu w świecie czarodziejskim będzie lepiej. Zdawała sobie sprawę z tego, że pozna nowych przyjaciół oraz na swojej drodze spotka wiele zaskakujących rzeczy. Było to bardzo wzruszające, w końcu ruda była jego przyszłą matką. Łzy napłynęły jej do oczu, ale przetarła je szybko, aby nikt nie zauważył. Miała dziwne wrażenie, jakby naprawdę tam była i odprowadzała go na pociąg.
- Lily? - zapytał Potter zaniepokojony jej zachowaniem. - Wszystko dobrze?
Evans spojrzała na niego, uśmiechając się delikatnie, a następnie spojrzała na książkę.
- Tak, na czym my to skończyliśmy?
Widzisz? Ten mój jest dłuższy i mimo, że napisany na szybko, to według mnie wprowadza więcej emocji. Oczywiście zrobisz jak zechcesz, mam nadzieję jednak, że to przemyślisz.
Pozdrawiam
[corka-severusa]
'brakuje mi Agryppy i Ptolemeusza' - ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział ;)
Zaraz Cię za avaduję, że piszesz, że to nie był dobry rozdział! Był zajebiście zajebisty. Kurde, jeśli to nie było dobre, to co jest dobre (“Ja, Klaudiusz“ jest faktycznie dobre xD)?
OdpowiedzUsuńPrzecież to było świetne, nie mogę się doczekać kolejnego rozzdzialiku, na prawdę! Dawaj go szybko, bo jak nie, to poznasz mój gniew xD
kiedys-cie-odnajde.blogspot.com
- Jesteś idiotą - oznajmiła Evans
OdpowiedzUsuń- I jestem z tego dumny.
Rozwaliło mnie to, rozdział cudny :-)