sobota, 7 września 2013

Rozdział ósmy


 MISTRZ ELIKSIRÓW


- Czytajmy dalej – powiedział James, kiedy wrócili z kolacji. Teraz wszyscy byli już najedzeni i mogli zająć się lekturą.
„- Tam, popatrz.”
- Niby gdzie? – przerwał Łapa
- Co gdzie? - zdziwiła się Lily
- Gdzie mam się spojrzeć?
- Ogarnij się Syriuszu – odparł James i wrócił do książki. Black naprawdę był taki głupi czy tylko udawał?
„- Gdzie?
- Obok tego wysokiego chłopaka z rudymi włosami?
 - W okularach?
 - Widziałeś jego twarz?
 - Widziałeś jego bliznę?
 Takie szepty towarzyszyły Harry’emu od chwili, gdy następnego ranka opuścił dormitorium.”
-Ludzie potrafią być irytujący – warknęła Lily. Gapią się na jego syna, jakby był Merlinem, a tak naprawdę on nawet niczego nie pamiętał. Evans prychnęła.
„Ludzie stawali na palcach, żeby go zobaczyć, albo wracali, żeby mu się lepiej przyjrzeć, kiedy mijał ich na korytarzach. Harry wolałby, żeby tego nie robili, zwłaszcza że próbował się skupić na odnalezieniu sal do nauki.”
Lily prychnęła, ponownie, a James spiorunował ją wzrokiem.
- Nie ma się co denerwować – powiedział. Chwilę nie spuszczali z siebie wzroku, po czym Lily westchnęła i powiedziała:
- Może masz rację
„ W Hogwarcie było sto czterdzieści różnych schodów: szerokich i wygodnych, wąskich i rozklekotanych; niektóre w piątki prowadziły zupełnie gdzie indziej niż w pozostałe dni tygodnia, inne miały gdzieś w środku znikający stopień, o którym trzeba było pamiętać. Były też drzwi, które za nic nie dały się otworzyć, jeśli ich się grzecznie nie poprosiło albo nie połaskotało w odpowiednim miejscu, a także drzwi, które w ogóle nie były prawdziwymi drzwiami, tylko miejscami w ścianie udającymi drzwi. Trudno było zapamiętać, gdzie co jest, ponieważ wszystko zdawało się wciąż zmieniać miejsce. Osoby z portretów nieustannie się odwiedzały, a Harry był pewny, że stojące tu i ówdzie zbroje potrafią chodzić.”
- No pewnie, że potrafią! – wykrzyknął Remus. Znał każdą zbroję, która potrafila chodzić.
- Pamiętacie jak nas jedna goniła? - spytał się Peter
- Tak – odpowiedzieli pozostali. Tylko Lily patrzyła na nich podejrzanie. Chyba nie chciała wiedzieć dlaczego uciekali przed zbroją. Tak, nie chciała.
 „Duchy tylko pogarszały sytuację. Trudno było nie poczuć zimnego dreszczu, kiedy jeden z nich prześlizgiwał się nagle przez drzwi, które próbowało się otworzyć.”
Wszyscy zadrżeli mimowolnie.
„ Prawie Bezgłowy Nick cieszył się, kiedy mógł pokazać drogę nowym Gryfonom, ale spotkanie z Irytkiem Poltergeistem zawsze kończyło się przynajmniej dwoma zamkniętymi na klucz drzwiami i schodami z pułapką. Z lubością wysypywał nowicjuszom kubły ze śmieciami na głowę, wyciągał dywany spod nóg, obrzucał kawałkami kredy albo znienacka łapał za nos, wrzeszcząc: „MAM TWÓJ NOCHAL!”
Wszyscy się zaśmiali.
- Nawet przyjemnie się o tym czyta – powiedział Łapa
- Gorzej to wygląda w praktyce – dodał Remus
 „Jeszcze gorszy od Irytka, jeśli to w ogóle możliwe, był woźny, Argus Filch.”
- Stary , wredny, s… - zaczał James
- Nie kończ. Każdy wie o co chodzi – przerwała mu Lily
„Harry i Ron zapoznali się z niemiłą stroną jego charakteru już pierwszego przedpołudnia.”
- Wow! Bije nas na głowy, Łapo – powiedział James – Jestem z niego dumny – dodał i położył sobie rękę na sercu. To dziwne. On naprawdę był dumny.
 „Filch spotkał ich, jak próbowali przejść przez drzwi, które okazały się wejściem do zakazanego korytarza na trzecim piętrze.”
- Znalazł nawet  korytarz, który prowadzi do kamienia- zawołał Black
- Nie mamy pewności, że tam jest kamień – odezwał się Remus. Nie rozumiał, skąd Łapa tak dużo wie.
 „Nie chciał uwierzyć, że po prostu zabłądzili, był pewny, że celowo chcieli się tam wedrzeć, i groził, że zamknie ich w lochu. Na szczęście uratował ich profesor Quirrell, który akurat tamtędy przechodził.”
- Wspominałem już, że nie lubię tego faceta – powiedział Rogacz. Quirrell był dla niego podejrzany, bardzo podejrzany.
- Tak! – odpowiedziała mu reszta
- Nie musicie krzyczeć – mruknął i wrócił do książki.
 „Filch miał kotkę, Panią Norris, kościste, bure stworzenie o wypukłych, płonących oczach, podobnie zresztą jak sam Filch.”
- Kiedyś ją zapoznam z moją anigmatyczną postacią – powiedział do siebie Łapa. Jednak Lunatyk to usłyszał i stłumił chichot kaszlem. Łapa wyszczerzył zęby.
 „Zwykle patrolowała samotnie korytarze. Wystarczyło złamać jakiś przepis, zrobić coś nie tak jak należy, a kocica natychmiast wzywała Filcha, który sapiąc, pojawiał się po kilku sekundach. Filch znał sekretne przejścia w zamku najlepiej ze wszystkich (może z wyjątkiem rudych bliźniaków)”
- I nas – odezwali się huncwoci. Lily zmarczyla brwi.
„ i potrafił wyrastać spod ziemi równie niespodziewanie jak duchy. Wszyscy uczniowie go nie znosili, a wielu uważało za punkt honoru dać Pani Norris zdrowego kopniaka.”
- Oh, czyli to też się nie zmieniło – odparł Remus.
 „No i wreszcie, kiedy już udało się je znaleźć, były pracownie poszczególnych przedmiotów. Już po paru pierwszych tygodniach Harry musiał przyznać, że wymachiwanie różdżką i mamrotanie paru śmiesznych słów to dziecinna zabawa w porównaniu z tym, czego ich uczono.”
- Nie powiedziałbym – wtrącił Łapa. Uważał on bowiem, że lekcje są strasznie trudne.
- Jestem innego zdania – powiedziała Lily. Dobrała się kiedyś do książek siostry i to czego ona się uczyła w porównaniu z jej lekcjami, było dziecinnie proste.
- Jakoś mi się nie chce wierzyć – odparł James
- Tak? To teraz posłuchajcie. Wzięłam sobie, kiedyś jedną książkę mojej siostry i znalazłam tam takie coś. Prawo działania mas – prawo Guldberga i Waagera; prawo równowagi chemicznej – miarą szybkości reakcji chemicznych jest zanikająca liczba moli cząsteczek w jednostce czasu lub zwiększająca się liczba moli produktów. A w stanie równowagi chemicznej – iloczyn stężenia produktów ( podniesionych do potęgi) reakcji jest wielkością stałą, charakterystyczna dla danej reakcji i temperatury. – wyrecytowała Ruda. Chłopcy zrobili głupie miny, a Lily uśmiechnęła się pod nosem. – Jest tego więcej i o wiele trudniejszych, więc nie narzekajcie, że wam eliksiry nie idą. – James otrząsnał się z szoku i powrócił do książki.
 „W każdą środę, o północy, studiowali niebo przez teleskopy, poznając nazwy różnych gwiazd i ruchy planet. Trzy razy w tygodniu wychodzili z zamku do cieplarni, aby uczyć się zielarstwa pod kierunkiem przysadzistej starej czarownicy, profesor Sprout. Uczyli się, jak hodować te wszystkie dziwne rośliny i grzyby, a także jaki z nich robić użytek.”
- Nudne – ziewnął Łapa
„ Najnudniejsza była historia magii,”
- Zgadzamy się z tobą – powiedzieli wszyscy razem
„ jedyny przedmiot wykładany przez ducha.”
- Nie powinni go już zwolnić? – zapytał się Peter
- Powinni, dawno temu – odpowiedział Remus
„ Profesor Binns był już bardzo stary. Pewnego wieczora zasnął przed kominkiem w pokoju nauczycielskim, a kiedy następnego ranka wstał, aby pójść na lekcję, był już bez ciała. Binns wciąż zapadał w drzemkę, kiedy oni zapisywali długie listy nazwisk i dat, myląc Emeryka Złego z Ulrykiem Niegodziwym.”
- Ale kto był kim? – zapytał się Glizdogon
- A kto to wie, przecież spaliśmy – odpowiedział Łapa – Chociaż… Lily! – zawołal i spojrzał na Rudą
- Nie patrz się tak na mnie. Ja też nie mam pojęcia – powiedziała, a huncwoci zrobili głupie miny – Też mam prawo czegoś nie wiedzieć, a po za tym, rozmawiałam wtedy z Doracas. Nie mogłam słuchać jej i Binnsa.
Profesor Flitwick, nauczyciel zaklęć i uroków, był maleńkim czarodziejem, który musiał stać na stosie ksiąg, żeby widzieć coś spoza katedry. Podczas pierwszej lekcji odczytał listę obecności, a kiedy doszedł do Harry’ego, zakwiczał z emocji i zniknął im z oczu, spadając za katedrę.”
Wszyscy się zaśmiali.
 „Profesor McGonagall była zupełnie inna. Harry miał całkowitą rację, uważając, że to nauczyciel, którego nie sposób oszukać. Energiczna i bystra, dała im pokaz tego, co potrafi, kiedy tylko usiedli w ławkach.
 - Transmutacja jest najbardziej złożonym i niebezpiecznym rodzajem magii, jakiego będziecie się uczyć w Hogwarcie - oznajmiła. - Każdy, kto będzie rozrabiał, opuści klasę i już do niej nie wróci. Zostaliście ostrzeżeni.”
- My jakoś cały czas rozrabiamy, a jakoś nigdy nas nie wyrzuciła – mruknął Rogacz
 „Potem zmieniła katedrę w prosiaka, a prosiaka w katedrę. Zrobiło to na wszystkich duże wrażenie i nie mogli się doczekać, kiedy sami zaczną zmieniać meble w zwierzęta.”
- Niech już się tak nie podniecają. Ona chyba tylko to umie, bo co roku pokazuje to samo – wtrącił Remus, na co wszyscy zachichotali. Lunatyk miał rację. Profesorka najwyraźniej umiała tylko zmienić katedrę w prosiaka.
 „A czekali długo. Po zapisaniu mnóstwa skomplikowanych reguł i wskazówek, każdy dostał zapałkę i musiał zacząć od próby zamienienia jej w igłę. Pod koniec lekcji tylko Hermionie Granger coś z tego wyszło; profesor McGonagall pokazała wszystkim jej zapałkę, teraz srebrną i zaostrzoną, a następnie obdarzyła Hermionę łaskawym uśmiechem. Przedmiotem, którego wszyscy wyczekiwali z największą niecierpliwością, była obrona przed czarną magią,”
- Każdy jest ciekawy tego przedmiotu – wtrącił Łapa
„ale profesor Quirrell, który tego nauczał, bardzo ich zawiódł.”
- Ooo – jęknęli
 „W jego klasie zawsze cuchnęło czosnkiem; mówiono, że spożywał go w wielkich ilościach jako środek przeciw pewnemu wampirowi, którego spotkał w Rumunii, i odtąd żył w nieustannym lęku, że ów wampir odnajdzie go nawet tutaj. Śmieszny turban, który zawsze nosił, był podobno darem od afrykańskiego księcia, który chciał mu się odwdzięczyć za uwolnienie od towarzystwa jakiegoś wyjątkowo uciążliwego zombi, ale nie bardzo wierzyli w tę opowieść. Po pierwsze, kiedy Seamus Finnigan zapytał Quirrella, jak pokonał tego zombi, profesor zrobił się różowy i zaczął mówić o pogodzie, a po drugie, zauważyli, że to turban wydziela okropny zapach. Weasleyowie uważali, że właśnie w nim jest pełno czosnku, mającego wszędzie chronić Quirrella przed wampirem - dlatego się z nim nie rozstawał.”
- I taki ktoś naucza Obrony – zdziwił się Remus – Przecież to głupie.
Lily zmarszczyła brwi
„ Harry z ulgą stwierdził, że wcale nie jest tak bardzo zapóźniony w znajomości świata magii. Wielu uczniów pochodziło z rodzin mugoli i podobnie jak on nie miało przedtem pojęcia, że są czarodziejami. Zresztą nauki było tyle, że nawet tacy czarodzieje z dziada pradziada jak Ron wcale nie byli od nich lepsi.”
Lily spjrzała na Blacka z wyższością, a on się lekko zarumienił.
„ Piątek był ważnym dniem dla Harry’ego i Rona. Wreszcie udało im się trafić do Wielkiej Sali na śniadanie i ani razu po drodze nie zbłądzić.
 - Co dzisiaj mamy? - zapytał Rona Harry, sypiąc sobie cukier do owsianki.
 - Dwie godziny eliksirów, ze Ślizgonami - odpowiedział Ron. - Snape jest opiekunem ich domu. Mówią, że zawsze mają u niego taryfę ulgową... zobaczymy, czy to prawda.”
- On? Opiekunem domu? – zawołali razem James i Syriusz – Przecież to głupie!
- Do tego faworyzuje swoich. McGonagall niegdy nas nie faworyzowała – dodał Remus.
„ - Żeby tak McGonagall traktowała nas ulgowo - powiedział Harry.
 Profesor McGonagall była opiekunką Gryffindoru, ale wcale to jej nie przeszkodziło w zadaniu im mnóstwa pracy domowej poprzedniego dnia.”
Lily lekko się uśmiechnęła, a James warknął.
„ Właśnie nadeszła poczta. Harry już się do tego przyzwyczaił, ale pierwszego ranka przeżył lekki wstrząs, kiedy podczas śniadania około setki sów wleciało do Wielkiej Sali, krążąc nad stołami i poszukując właściwych adresatów, a potem zrzuciło im na podołki listy i paczuszki.
 Jak dotąd Hedwiga niczego jeszcze Harry’emu nie przyniosła. Czasami podlatywała i szczypała go w ucho, a wtedy dostawała kawałek tostu i leciała do sowiarni na drzemkę. Tego ranka wylądowała jednak na stole, między marmoladą a cukiernicą, i rzuciła Harry’emu na talerz zwitek papieru. Rozwinął go z niecierpliwością i zobaczył parę zdań, napisanych bardzo koślawym pismem:
 Drogi Harry,”
- To od Hagrida – zawołał Syriusz
 „Wiem, że w piątek po południu masz wolne, więc może byś wpadł do mnie na kubek herbaty około trzeciej? Opowiesz mi o swoim pierwszym tygodniu. Wyślij odpowiedź przez Hedwigę.
 Hagrid”
- To miłe z jego strony – powiedziała czule Lily i uśmiechnęła się lekko.
 „Harry pożyczył pióro od Rona, napisał: „Tak, chętnie, do zobaczenia” na odwrocie listu i oddał go Hedwidze.
 I całe szczęście, że czekała go ta herbatka z Hagridem, bo lekcja eliksirów okazała się najprzykrzejszym przeżyciem, jakie go do tej pory spotkało.”
- On mnie już do końca życia popamięta – warknął James. Cokolwiek Snape zrobił jego synowi, zapłaci za to.
- Pomogę ci w tym – dodał lojalnie Łapa
 „Na początku bankietu powitalnego Harry doszedł do wniosku, że profesor Snape z jakiegoś powodu go nie lubi.”
- I tu łatwo się jest domyślić dlaczego – wtrącił Remus, a James spojrzał na niego pytająco – Naprawdę jesteś taki głupi? Przecież Harry jest do ciebie podobny. Dodajmy do tego wszystkie kawały jakie robiłeś Snapowi. – powiedział
- Przecież Harry to też mój syn – oburzyła się Lily
- No właśnie – potwierdził to James.  - Przecież Snape lubi Lily, to powinien też lubić Harry’ego! – James się zdenerwował i mocniej zacisnął ręce na książce.
 „Pod koniec lekcji eliksirów wiedział już, że się mylił. Snape wyraźnie go nienawidził.
 Lekcje eliksirów odbywały się w jednym z lochów. Było tam zimniej niż w reszcie zamku, a w dodatku wzdłuż ścian stały półki pełne słojów, w których pływały najróżniejsze marynowane zwierzęta. Już to wystarczało, żeby dostać gęsiej skórki, kiedy się tam weszło.
 Snape, podobnie jak Flitwick, zaczął od odczytania listy i podobnie jak Flitwick zatrzymał się przy nazwisku Harry’ego.”
Łapa spojrzał na książkę z podejrzeniem.
 „- Ach, tak - powiedział cicho. - Harry Potter. Nasza nowa znakomitość.”
James zrobił się jeszcze bardziej zły.
 Draco Malfoy i jego przyjaciele Crabbe i Goyle parsknęli śmiechem, zakrywając twarze rękami. Snape skończył odczytywać nazwiska i spojrzał po klasie. Oczy miał czarne jak Hagrid, ale nie było w nich ani krzty ciepła. Były to oczy zimne i puste, przywodzące na myśl ciemne tunele.
 - Jesteście tutaj, żeby się nauczyć subtelnej, a jednocześnie ścisłej sztuki przyrządzania eliksirów - zaczął.”
- Boże. W tym zdaniu jest tyle pasji – powiedział sarkastycznie Łapa
 Mówił prawie szeptem, ale słyszeli każde słowo; Snape, podobnie jak profesor McGonagall, potrafił utrzymywać w klasie ciszę bez podnoszenia głosu. - Nie ma tutaj głupiego wymachiwania różdżkami, więc być może wielu z was uważa, że to w ogóle nie jest magia. Nie oczekuję od was, że naprawdę docenicie piękno kipiącego kotła i unoszącej się z niego roziskrzonej pary, delikatną moc płynów, które pełzną poprzez żyły człowieka, aby oczarować umysł i usidlić zmysły... „
- Przecież to wariat – powiedział James
„Mogę was nauczyć, jak uwięzić w butelce sławę, uwarzyć chwałę, a nawet powstrzymać śmierć, jeśli tylko nie jesteście bandą bałwanów, jakich zwykle muszę nauczać.
 Po tym krótkim przemówieniu znowu zapadła głucha cisza. Harry i Ron wymienili spojrzenia, unosząc brwi. Hermiona Granger prawie zsunęła się z krzesła, sprawiając wrażenie osoby, która zamierza udowodnić, że nie jest bałwanem.
 - Potter!”
- Przysięgam, zroci mu z życia piekło jeśli on będzie dręczyć harry;ego – warknął Rogacz. Był zły. Nie, był wściekły.
„ - powiedział znienacka Snape. - Co mi wyjdzie, jeśli dodam sproszkowanego korzenia asfodelusa do nalewki z piołunu?”
- Przecież tego uczy się na drugim roku! – krzyknęła Lily i zacisnęła dłonie w pięści. Była zła, bardzo zła.
- Co za kretyn – warknał Remus
 „Sproszkowanego korzenia czego? Do nalewki z czego? Harry zerknął na Rona, ale ten sprawiał wrażenie kompletnie ogłupiałego i z pewnością taki był. Ręka Hermiony wystrzeliła w powietrze.”
- A to ci niespodziank – wtrącił Łapa
„ - Nie wiem, panie profesorze - odpowiedział Harry. Wargi Snape’a wykrzywiły się w drwiącym uśmiechu.”
James zaczął mruczeć coś pod nosem, jednak nikt nie mógł go zrozumieć. Jego oddech przyspieszył, a twarz zaczerwieniła się ze złości.
„ - Aha! Najwyraźniej sława to nie wszystko. Zlekceważył podniesioną rękę Hermiony.
 - Spróbujmy jeszcze raz. Potter, gdzie będziesz szukał, jeśli ci powiem, żebyś znalazł mi bezoar?
 Hermiona wyciągnęła rękę tak wysoko, jak zdołała, nie opuszczając swojej ławki, ale Harry nie miał zielonego pojęcia, co to jest bezoar. Starał się nie patrzyć na Malfoya, Crabbe’a i Goyle'a, którzy trzęśli się ze śmiechu.”
- Pewnie sami nie wiedzą, a wyśmiewają się z Harry’ego! – krzyknął James, a póżniej mruczał coś pod nosem typu: zabiję go, zabiję, choćbym miał trafić do Azakbanu.
„ - Nie wiem, panie profesorze.
 - Wydaje mi się, że nie zaglądałeś do żadnej książki, zanim tu przyjechałeś, co Potter?
 Harry zmusił się, by spojrzeć prosto w te zimne oczy. Oczywiście zaglądał do książek u Dursleyów, ale czyżby Snape oczekiwał, że zapamięta każdy przepis z Tysiąca magicznych ziół i grzybów?”
- Najwyrażniej tak – mruknął Remus.
 „Snape wciąż nie dostrzegał drżącej ręki Hermiony.
 - Potter, jaka jest różnica między mordownikiem a tojadem żółtym?”
- Kogo to obchodzi – powiedział James
„ Hermiona wstała, celując dwoma palcami w sklepienie lochu.
 - Nie wiem - odpowiedział cicho Harry. - Myślę jednak, że wie Hermiona, więc dlaczego pan jej nie zapyta?”
- Tak! Powiedz mu Harry, skoro on jest ślepy! – wykrzyknął Łapa
 „Rozległy się pojedyncze śmiechy; Harry napotkał spojrzenie Seamusa, który puścił do niego oko. Snape nie był jednak zachwycony.
 - Siadaj - warknął na Hermionę. - A więc dowiedz się, Potter, że asfodelus i piołun dają napój usypiający o takiej mocy, że znany jest również jako wywar żywej śmierci. Bezoar to kamień tworzący się w żołądku kozy, który chroni przed wieloma truciznami. Jeśli chodzi o mordownik i tojad żółty, to jest to jedna i ta sama roślina, nazywana również akonitem. Dlaczego tego nie zapisujecie?”
- Nie zazdroszcze tym dzeciako, takiego nauczyciela – powiedziała - ku zdumieniu wszystkich - Lily
 „Zrobił się ruch, wszyscy sięgali po pióra i pergaminy.
 - Potter - powiedział Snape - twoja ignorancja pozbawiła właśnie Gryffindor jednego punktu.”
- Przecież to niesprawiedliwe! – wykrzyknął James – On tylko grzecznie zasugerował, że Hermiona zna odpowiedź. Co w tym złego?
 „Dalej sprawy potoczyły się jeszcze gorzej. Snape podzielił ich na pary i kazał sporządzić prosty napój leczący z czyraków. Miotał się po lochu w swojej długiej, czarnej pelerynie, obserwując, jak odważają suszoną pokrzywę i kruszą kły węża, krytykując prawie wszystkich prócz Malfoya, którego wyraźnie faworyzował. Mówił właśnie, by wszyscy się przyjrzeli, jak Malfoy znakomicie uwarzył swoje rogate ślimaki, kiedy nagle loch wypełniła chmura gryzącego, zielonego dymu i rozległ się głośny syk. Neville niechcący zakołysał kociołkiem Seamusa i warzony przez nich płyn wylał się na posadzkę, wypalając dziury w butach sąsiadów.”
- Nie ma to jak pożądna nauka eliksirów – zaśmiał się Łapa.
 „Neville, oblany płynem, jęczał z bólu, a na jego rękach i nogach rozkwitały czerwone bąble.
 - Idiota! - warknął Snape i jednym machnięciem różdżki oczyścił posadzkę z rozlanego wywaru. - Oczywiście dodałeś kolce jeżozwierza przed zdjęciem kociołka z ognia, tak?”
- kogo obchodzi co zrobił żle! – krzyknęła Evans – Neville powinien pójść do skrzydła szpitalnego!  - Lily się zdenerwowała. Do tąd uważała Severusa zaprzyjaciela. Była newet w stanie wybaczuć mu incydent z piątej klasy, ale teraz mairka się przbrała. To co robił Snape było dla niej nie do pomyślenia.
„ Neville zaczął szlochać, bo bąble pokryły mu już cały nos.
 - Zaprowadź go do skrzydła szpitalnego - burknął do Seamusa. A potem podszedł do Harry’ego i Rona, którzy pracowali obok Neville’a.
 - Potter... Do ciebie mówię. Dlaczego nie powiedziałeś mu, żeby nie dodawał kolców? Myślałeś, że jeśli jemu coś nie wyjdzie, to ty na tym zyskasz? W ten sposób straciłeś jeszcze jeden punkt dla swojego domu.”
- Co! – krzyknęli wszyscy
- Przcież Harry nie mógł jednocześnie robić dwóch eliksirów dodał James.
 Było to tak jawnie niesprawiedliwe, że Harry już otworzył usta, by wyrazić swój sprzeciw, ale Ron kopnął go dyskretnie.
 - Nie prowokuj go - mruknął. - Słyszałem, że Snape potrafi być bardzo przykry.”
- Przykry to będę ja dla niego. Nie zazna dnia spokoju – warknął Rogacz
 „Kiedy godzinę później wspinali się po schodach prowadzących z lochów na górę, Harry pogrążył się w smętnych myślach. Mijał dopiero pierwszy tydzień, a on już stracił dwa punkty... Dlaczego Snape tak się na niego uwziął?”
- Niech się tak nie przejmuje. Ja straciłem około piętnastu – powiedział Syriusz. Pierwszy tydzień w szokle był dla niego i Jamesa  bardzo ekscytujący.  
„ - Nie martw się - pocieszał go Ron. - Fred i George zawsze tracą punkty u Snape’a. Mogę z tobą pójść do Hagrida?
 Za pięć trzecia opuścili zamek i poszli przez park. Hagrid mieszkał w małym drewnianym domku na skraju Zakazanego Lasu. Przed drzwiami stała para kaloszy, a o ścianę domku oparta była kusza.
 Kiedy Harry zapukał, wewnątrz rozległo się gwałtowne skrobanie i kilka basowych szczęknięć. Potem usłyszeli głos Hagrida:
 - Leżeć, Kieł! Spokój!”
- Dlaczego Hagrid daje swoim zwierzętą takie głupie imiona? - zapytał się Remus. Inni pokiwali przecząco głowami na znak, że nie wiedzą i wrócili do książki.  
 „Drzwi lekko się uchyliły i ukazała się w nich wielka, włochata twarz Hagrida.
 - Nie bójcie się - rzekł zamiast powitania. - Spokój, Kieł.
 Wpuścił ich do środka, trzymając za obrożę olbrzymiego czarnego brytana.
 Wewnątrz była tylko jedna izba. Z sufitu zwieszały się szynki i bażanty, nad otwartym paleniskiem kołysał się parujący miedziany kociołek, a w kącie stało masywne łóżko przykryte kołdrą z patchworku.”
- Naprawdę, trzeba wszystko aż tak opisywać? – zapytał się Syriusz. Jak dla niego było tu za dużo opisów i za mało akcji.
 „- Czujcie się jak w domu - powiedział Hagrid, puszczając Kła, który podbiegł prosto do Rona i zaczął mu lizać uszy.”
Chłopcy się zaśmiali.
- Kieł zawsze liże Syriuszowi uszy, kiedy idziemy do Hagrida – powiedział James. Teraz śmiała się też Lily, a Black satarawł zachować godną postawę.
„ Podobnie jak Hagrid Kieł najwyraźniej nie był tak dziki, jak wyglądał.
 - To jest Ron - przedstawił kolegę Harry. Hagrid już nalewał wrzątek do wielkiego dzbanka i wykładał na talerz herbatniki.”
- Te ciastka są dobre, jeśli potrzebujesz złamać zęba – odezwał się Peter, na co reszta lekko się uśmiechnęła.  
„ - Jeszcze jeden Weasley, co? - powiedział, patrząc na piegowatą twarz rudzielca. - Pół życia spędziłem na wyganianiu z lasu twoich braci bliźniaków.”
- Oni są niesamowici  - powiedział James
- Przypominają trochę nas – dodał Łapa
 „Herbatniki okazały się bezkształtnymi bryłkami ciasta z rodzynkami, tak twardymi, że trzeba było uważać, żeby nie złamać sobie zęba, ale Harry i Ron udawali, że bardzo im smakują i opowiadali Hagridowi o swoich pierwszych lekcjach. Kieł oparł łeb na kolanach Harry’ego, obśliniając mu całą szatę.”
 Wszyscy skrzywili się w tym samym momencie.  
„ Harry i Ron byli zachwyceni, słysząc, że Hagrid nazywa Filcha „tym starym skurczybykiem”.”
- Hagrid jest spoko – wtrącił Remus
 „- A ta wyleniała kocica, Pani Norris... Wiecie co, chciałbym ją kiedyś przedstawić Kłowi. Za każdym razem, kiedy jestem w szkole, bez przerwy za mną łazi. Nie można się jej pozbyć... Filch ją tak przyuczył.”
- Musimy zorganizować to spotkanie – oznajmił Rogacz i uśmiechnął się złośliwie.
- Taka randka w ciemno – dodał Łapa
 „Harry opowiedział Hagridowi o lekcji ze Snape'em. Hagrid, podobnie jak Ron, radził mu, żeby się tym nie przejmował, bo Snape nikogo nie lubi.
 - Ale on mnie naprawdę nienawidzi.
 - Bzdury! - powiedział Hagrid. - A niby dlaczego? Harry nie mógł się jednak pozbyć wrażenia, że Hagrid odwrócił wzrok, kiedy to mówił.”
- James zaśmiał się sztucznie – Dlaczego? Przecież to nie ma  nci wspólnego ze mną i moimi kolegami – powiedział sarkastyczne.
„ - A jak tam twój brat, Charlie? - zapytał Hagrid Rona. - Bardzo go lubiłem... miał rękę do zwierząt.
 Harry zastanawiał się, czy Hagrid umyślnie zmienił temat. Kiedy Ron zaczął opowiadać o Charliem i jego sukcesach w tresowaniu smoków, Harry wziął do ręki kawałek papieru leżący na stole pod przykrywką na dzbanek. Był to artykuł wycięty z „Proroka Codziennego”:”
- Co to? – zapytał się Black
- Jak dasz mi czytać, to się dowiesz – warknął Potter.  
„ CO NOWEGO W SPRAWIE WŁAMANIA DO GRINGOTTA?
 Śledztwo w sprawie włamania do banku Gringotta utknęło w martwy m punkcie. Włamanie, które miało miejsce 31 lipca, uważa się za dzieło nieznanych czarnoksiężników lub czarownic.
 Personel Gringotta oznajmił dzisiaj, że nic nie zostało zrabowane. Włamano się do pustej krypty, bo nieco wcześniej tego samego dnia została opróżniona przez właściciela.
 „Nie możemy jednak powiedzieć, co w niej było, więc przestańcie węszyć, bo źle to się dla was skończy” - powiedział dziś po południu rzecznik goblinów.”
- Przecież to było w uradziny Harry’ego! – wykrzyknął Remus.
- Oni wzieli kamień – dodał Łapa. Był pewien, że tam był kamień. Nie było innej opcji.
 „Harry przypomniał sobie, że w pociągu Ron mówił mu o próbie obrabowania Gringotta, nie wspomniał jednak, kiedy to się stało.
 - Hagridzie! - zawołał. - To włamanie wydarzyło się akurat w moje urodziny! Może nawet wtedy, kiedy tam byliśmy!
 Tym razem nie było najmniejszej wątpliwości: Hagrid za nic nie chciał spojrzeć mu w oczy. Odchrząknął i zapytał, czy smakują mu ciasteczka.”
- On nie umie kłmać – powiedziała Lily. Co raz częściej przyznawała w myślach rację Syriuszowi. Co jeżeli on miał rację i tam na prawdę był kamień?
„ Harry jeszcze raz przeczytał artykuł. Włamano się do pustej krypty, bo nieco wcześniej tego samego dnia została opróżniona przez właściciela. Hagrid opróżnił kryptę siedemset trzynaście, jeśli w ogóle można nazwać opróżnieniem zabranie z niej jakiejś paczuszki. A może właśnie tego szukali złodzieje?”
- Tylko komu byłby potrzebny kamień filozoficzny? - zapytał się Łapa. Odpowiedziała mu głucha cisza. Nikt nie chciał się odezwać, nie chceli robić błędnych przypuszczeń.
 „Kiedy Harry i Ron wracali do zamku na kolację, kieszenie mieli wypchane herbatnikami domowej roboty, których zabrania nie wypadało im odmówić. Harry pomyślał, że jeszcze żadna lekcja nie dała mu tyle do myślenia, co ta herbatka u Hagrida. Czyżby Hagrid zdążył zabrać paczkę we właściwym czasie? Komu ją oddał? I czy Hagrid wiedział coś o profesorze Snapie, czego nie chciał powiedzieć Harry’emu?”
- Koniec – oznajmił James
- Ta końcówka była taka filozoficzna – wtrącił Syriusz
- Teraz ja – powiedziała Lily, a James oddał jej książkę.

***
Ten rozdział tak ciężko mi się pisało, że aż nie dowaiary. Ale nastepny powinien być lepszy. No wiecie... nauka latania, szukający itp. itd.


8 komentarzy:

  1. Jak zwykle,świetny rozdział ;)
    Nie jest tak źle,każdy ma lepszy czy odrobinkę gorszy rozdział.Zdarzały ci się drobne błędy typu,zjadanie literki ale to nic :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.Ciekawa jestem,czy James z Syriuszem zaczną ze szczęścia skakać po kanapie...No nic,muszę cierpliwie poczekać :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne *-* Haha xdd Jak dojdziesz do ostatniego rozdziału to już sobie wymyślam mine Jamesa,że Snape ratował Harrego xD Haha xD Cały czas się śmiałam a moi rodzice patrzeli na mnie jak na wariatke xdd Haha xdd Czekam na następny rozdział. :D $pieszaj się :3
    Weny x3

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie zastanawia jedno. Jest około dwustu rozdziałów. Chcesz opisać je wszystkie? Ciekawe jest też to, że czas akcji opisałaś jako jeden tydzień. A już najbardziej daje mi do myślenia to, co oni zrobią z tymi informacjami? :)
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Merill

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeej!
    Czekam na Więźnia jak James będzie chciał dusić Syriusza / Petera :D Może żeby Harry znowu zostawi list, coś typu: "Nie zabijacie nikogo. Wszystko może się zmienić". Rozdział 100% lepszy niż pierwszy.
    Pozdrawiam,
    Natalia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczyna sie robic coraz bardziej ciekawie a do tego te randki w ciemno z pania Norris^^ Juz czekam na zemste Jamesa na Smarkerusie *tworzy wizje tortur*. Zawsze czekalam na ten moment, na zemste w stylu Huncwotow (to co bylo w wiezniu zemsta nazwac nie moge).
    Z pozadaniem dalszych przygod pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha.. Uwielbiam te komentarze Huncwotów i Lily... Prawie przy każdym śmiałam.. Ale wracając do opowiadania... Świetnie piszesz... Jest to jeden z niewielu blogów, które przeklinam, że nie mają więcej rozdziałów... Ciekawi mnie kolejny rozdział, w którym Harry dostanie się do drużyny.. Już widzę miny Jamesa i Syriusza... Haha... Nie zdziwię się, gdyby zaczęli biegać po całym dormitorium śpiewając " We Are The Champions".... Mmmm... A Lily będzie ich tłukła poduszkami, żeby się uspokoili...Haha.. Dobra, dobra.. Jestem ciekawa co wymyślisz... Ciepło pozdrawiam.. :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo przyjemny rozdział, chociaż przyznam szczerze, że rzuciło mi się w oczy sporo błędów, typu przestawione literki, brak kropki, czy coś w tym rodzaju. Powinnaś przeczytać ten rozdział za jakiś czas, sama wtedy wyłapiesz te błędy. To jednak nie znaczy, że rozdział był zły, wręcz przeciwnie! Moim zdaniem piszesz z rozdziału na rozdział co raz lepiej i naprawdę chciałabym, żebyś dociągnęła to wszystko do końca. Tworzysz takich prawdziwych i takich naturalnych bohaterów, że aż miło popatrzeć. Przy okazji, na ich miejscu na pewno skopałabym Snape'owi tyłek i to bez litości... Mimo późniejszych zasług. Co więcej, ja wiedziałam, że Huncwoci pokochają Freda i George'a <3
    Rozdział naprawdę bardzo przyjemny. Czekam na nowy :)
    Pozdrawiam
    Freyja

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, super i super :)
    Bardzo przyjemnie czyta się Twoje opowiadanie, a muszę przyznać, że niewiele jest blogów wartych zauważenia.
    Proszę Cię też o wytrwałość, mam ogromną nadzieję na to, że dociągniesz tą opowieść do końca.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon