piątek, 13 września 2013

Rozdział dziewiąty


 POJEDYNEK O PÓŁNOCY

— Rozdział dziewiąty. Pojedynek o północy — przeczytała Lily i od razu zmarszczyła brwi – Merlinie, tylko nie to — jęknęła
— Moja krew — powiedział James i przybił sobie piątkę z Łapą, po czym się zaśmiali.
 „Harry nigdy nie sądził, że spotka chłopca, którego znienawidzi bardziej od Dudleya, ale zmienił zdanie, kiedy poznał Draco Malfoya.”
— Malfoy’owie już tacy są i nic się nie poradzi — wtrącił Łapa.
 „Pierwszoroczni Gryfoni mieli jednak razem ze Ślizgonami tylko lekcje eliksirów, więc nie był zbyt często narażony na jego towarzystwo. Tak przynajmniej było do dnia, w którym zobaczyli w swoim pokoju wspólnym na tablicy ogłoszeń komunikat powiadamiający ich, że od czwartku zaczną się lekcje latania”
James klasnął w dłonie i spojrzał z ekscytacja na książkę. Zawtórował mu Łapa. Remus i Peter cicho się zaśmiali, a Lily czytała dalej.
 „i że Gryfoni będą je odbywać razem ze Ślizgonami. Wszyscy jęknęli.”
 Nie jest tak źle. To tylko Ślizgoni. Jeszcze im pokaże co potrafi — powiedział James. Nie wierzył, że jego syn nie potrafiłby latać na miotle.  
„ - No tak - stwierdził ponuro Harry. - Zawsze o tym marzyłem. Żeby siedząc okrakiem na kiju od szczotki, zrobić z siebie głupca przed Malfoyem.”
James zachłysnął się powietrzem i spojrzał z niedowierzaniem na książkę.
 „A z taką niecierpliwością wyczekiwał lekcji latania!
 - A skąd wiesz, że zrobisz z siebie głupca? - zapytał rozsądnie Ron. - Wiem, że Malfoy wciąż opowiada, jaki to jest dobry w quidditchu, ale założę się, że to tylko puste przechwałki.”
— No właśnie. Głowa do góry Harry — odezwał się Remus.   
„ Malfoy istotnie wciąż mówił o lataniu. Uskarżał się głośno, że pierwszoroczniacy nigdy nie zasilają reprezentacji domów w quidditchu i opowiadał o sobie długie historie, które zawsze kończyły się jego udaną ucieczką przed helikopterami mugoli.”
Pokój gryfonów wypełnił się gromkim śmiechem huncwotów i Lily.
— Ah ta wybujała wyobraźnia Malfoyów — powiedział sarkastycznie Łapa.
„ Ale nie tylko on: Seamus Finnigan twierdził, że całe dzieciństwo spędził, wałęsając się na miotle po okolicy. Nawet Ron opowiadał każdemu, kto zechciał go wysłuchać, jak lecąc na starej miotle Charliego, o mało nie wpadł na jakiś szybowiec.”
— Merlinie, kolejny — wtrącił James z niedowierzaniem. Nawet on tak się nie przechwalał, gdy był na pierwszym roku. Łapa też nie opowiadał jakiś bzdurnych historii. Czyżby młodzież z latami robiła się głupsza?
 „Wszyscy, którzy pochodzili z rodzin czarodziejskich, nieustannie rozmawiali o quidditchu. Ron zdążył już pokłócić się z Deanem Thomasem o piłkę nożną.”
  A co to? –—zapytali podekscytowani huncwoci. Lily westchnęła.
— To taki mugolski sport. Gra się jedna piłką, a w każdej drużynie jest jedenaście osób. Trzeba zdobyć jak największą liczbę punktów — powiedziała — Lepiej wam tego nie wytłumaczę, bo się tym nie interesuję — dodała szybko widząc miny chłopaków.
—Ale latacie tam na miotłach? —zapytał się Peter
— Nie — odpowiedziała ruda i wróciła do książki.
 „Nie mógł zrozumieć, jak można się podniecać grą, w której jest tylko jedna piłka, a graczom nie pozwala się latać.”
—My jakoś też tego nie możemy zrozumieć — mruknął Remus
 „Harry przyłapał kiedyś Rona na nakłuwaniu cyrklem plakatu Deana, przedstawiającego drużynę West Ham w akcji; Ron twierdził, że chciał po prostu zmusić piłkarzy do ruszenia się z miejsca.
 Neville jeszcze nigdy nie siedział na kiju, ponieważ babka nie pozwalała mu się zbliżać do żadnej miotły. Harry uważał w duchu, że miała ku temu powody, bo Neville i tak miewał mnóstwo różnych wypadków, nawet nie odrywając stóp od ziemi.”
Wszyscy się zaśmiali.
 „Hermiona Granger również bardzo się denerwowała lataniem. Tego nie mogła się nauczyć na pamięć z książki”
 No pewnie, że nie mogła. Trzeba to mieć we krwi — powiedział Rogacz. Kochał ten sport, zaraz po Lily oczywiście.
„, chociaż, rzecz jasna, próbowała.”
— Matko Boska! —wykrzyknął James
„ W czwartek, podczas śniadania, zanudzała ich mądrymi wskazówkami i radami, zaczerpniętymi z książki Quidditch przez wieki.”
 Taka sobie jest ta książka —  oznajmił James. Przeczytał ją od początku do końca, a rzadko mu się zdarzały takie wyczyny.
 „Neville łowił chciwie każde jej słowo w nadziei, że dowie się czegoś, co mu się przyda, gdy po raz pierwszy dosiądzie miotły, ale wszyscy inni odetchnęli z ulgą, kiedy wykład Hermiony przerwało nadejście poczty.
 Od czasu krótkiego liściku od Hagrida Harry nie dostał jeszcze żadnego listu, czego Malfoy nie omieszkał mu wytknąć. Sowa Malfoya wciąż mu przynosiła od rodziców paczki ze słodyczami, które otwierał łaskawie przy stole Ślizgonów.”
 My też mu będziemy wysyłać. Prawda Lily? — powiedział James i spojrzał na dziewczynę. Ta przyglądała mu się z lekkim niedowierzaniem. Jednak potrafi być mniej arogancki i niezapatrzony w czubek własnej miotły — pomyślała Lily — Może…—  Nie chciała tego dokończyć. Potrząsnęła przecząco głową i wróciła do książki.
„ Neville dostał małą paczuszkę od swojej babci. Otworzył ją niecierpliwie i pokazał wszystkim szklaną kulkę, która wyglądała, jakby ją napełniono białym dymem.
 - To przypominajka! - wyjaśnił. - Babcia wie, że wciąż o czymś zapominam, a ta kulka daje znać, że czegoś zapomniało się zrobić. Zobaczcie, trzyma się ją mocno... o, tak... i jeśli zrobi się czerwona... - twarz mu się wydłużyła, bo przypominajka nagle zmieniła barwę na szkarłatną - ...to znaczy, że o czymś się zapomniało...”
— Ah, ten Neville — zagruchała Lily. Może i chłopak był niezdarny, ale Lily zawsze dostrzegała to czego inni nie widzą. Dla niej Neville był bardzo odważny i kiedyś to wszystkim pokaże.
„ Neville próbował sobie przypomnieć, o czym zapomniał, kiedy Draco Malfoy, który właśnie przechodził koło ich stołu, wyrwał mu kulkę z ręki.
 Harry i Ron zerwali się na nogi.”
  Przywalcie mu! — krzyknęli huncwoci. Lily była temu przeciwna, ale jej głos przeciwko czterem się nie liczył.
 „Już mieli rzucić się na Malfoya, kiedy pojawiła się profesor McGonagall, która zawsze potrafiła dostrzec, że coś się święci.”
 Jakby miała wewnętrzne oko, albo coś — powiedział James. Zawsze, kiedy huncwoci coś kombinowali, z nikąd pojawiała się McGonagall i pytała się co robią.
„ - Co tu się dzieje?
 - Malfoy zabrał mi przypominajkę, pani profesor. Malfoy rzucił mu jadowite spojrzenie i położył kulkę na stole.
 - Chciałem tylko zobaczyć - powiedział i odszedł, a za nim, jak cienie, ruszyli Crabbe i Goyle.
 Tego popołudnia, o trzeciej trzydzieści, Harry, Ron i inni Gryfoni zebrali się na wielkim trawniku przed zamkiem, aby odbyć pierwszą lekcję latania. Był słoneczny dzień, lekki wietrzyk mierzwił trawę pod ich stopami, kiedy schodzili łagodnym zboczem ku gładkiej, płaskiej łące, za którą majaczyła ciemna linia Zakazanego Lasu.”
— Idealnie warunki do latania — wtrącił Łapa i nerwowo pokręcił się po fotelu. James zrobił to samo, ale od czasu do czasu patrzył przez ramie Lily i spoglądał na tekst.  
 „Ślizgoni już tam byli, a na ziemi leżało w równym rzędzie dwadzieścia mioteł. Harry słyszał, jak Fred i George Weasleyowie wybrzydzają na szkolne miotły, twierdząc, że niektóre z nich wpadają w wibracje, jeśli poleci się za wysoko, albo ściągają w lewo.”
— Robią tak. Często, bardzo często — przerwał Remus  
 „Pojawiła się ich nauczycielka, pani Hooch. Miała krótkie, szare włosy i żółte oczy jastrzębia.
 - Na co czekacie? - przywitała ich opryskliwie. - Niech każdy stanie przy miotle. No, dalej, nie ociągać się!”
— Nic się nie zmieniła — odezwał się Peter
 „Harry zerknął w dół na swoją miotłę. Wyglądała na starą; niektóre witki sterczały pod dziwnymi kątami.
 - Wyciągnąć prawą rękę nad miotłą - zawołała pani Hooch - i powiedzieć „Do mnie!”
 - DO MNIE! - wrzasnęli wszyscy.
 Miotła Harry’ego natychmiast podskoczyła do jego ręki, ale był jednym z niewielu, którym to się udało.”
— Tak! To mój syn. Ma talent po mnie — przechwalał się Rogacz.
 „Miotła Hermiony Granger potoczyła się po trawie, a miotła Neville’a ani drgnęła. Harry pomyślał, że może miotły, tak jak konie, wyczuwają, kiedy ktoś się boi; w głosie Neville’a wyczuwało się lekkie drżenie, po którym można było wyraźnie poznać, że wolałby nie odrywać stóp od ziemi.
 Pani Hooch pokazała im, jak dosiąść miotły, żeby się z niej nie ześliznąć, a następnie przeszła wzdłuż szeregów, poprawiając pozycje i chwyty. Harry i Ron ucieszyli się, kiedy powiedziała Malfoyowi, że źle to robi.”
— I dobrze mu tak — powiedział Łapa z nutką grozy w głosie.  
„ - Uwaga! Kiedy usłyszycie gwizdek, odepchniecie się mocno nogami od ziemi! Utrzymujcie miotły w równowadze, wznieście się na kilka stóp i lądujcie, wychylając się lekko do przodu. Na mój gwizdek... trzy... dwa...
 Neville, zbyt przerażony perspektywą oderwania się od ziemi, poszybował w powietrze, zanim pani Hooch przytknęła gwizdek do warg.”
 Huncwoci się zaśmiali, a Lily trochę zaniepokoiła.
 „- Wracaj! - krzyknęła, ale Neville leciał prosto w górę jak korek wystrzelony z butelki... dwanaście stóp... dwadzieścia stóp. Harry zobaczył jego białą twarz, przerażone spojrzenie wbite w uciekającą ziemię, otwarte usta, przechylenie tułowia w jedną stronę, w drugą, i...
 ŁUP! Rozległo się głuche, nieprzyjemne łupnięcie i Neville leżał już w trawie jak worek kartofli. Jego miotła nadal wznosiła się w górę, potem skręciła leniwie ku Zakazanemu Lasowi i znikła im z oczu.
 Pani Hooch pochylała się nad chłopcem blada jak on.
 - Złamany nadgarstek - mruknęła. - No, chłopcze... nic ci nie będzie, wstawaj.”
 Lily wypuściła głośno powietrze — Dobrze, że nic mu się nie stało — powiedziała
 „Wyprostowała się i zwróciła do całej klasy.
 - Zabieram tego chłopca do skrzydła szpitalnego. Niech nikt nie waży się ruszyć z miejsca, zanim nie wrócę! Wystarczy, że któreś z was dotknie miotły, a wyleci z Hogwartu, zanim zdąży wypowiedzieć „quidditch”. No, chodź, kochaneczku.
 Neville, ze łzami na policzkach, ściskając się za nadgarstek, powlókł się przez trawę, objęty jej ramieniem.
 Gdy tylko się oddalili, Malfoy wybuchnął głośnym śmiechem.”
—A to podła gnida — warknął Remus
 „- Widzieliście jego twarz? Jak kawał białej plasteliny! Ślizgoni uznali to za świetny dowcip.
 - Zamknij się, Malfoy - warknęła Parvati Patii.
 - Co, bronisz Longbottoma? - zapytała kpiącym tonem Pansy Parkinson, jedna ze ślizgońskich dziewczyn. - Nigdy bym nie pomyślała, Parvati, że lubisz takie małe, tłuste, rozmazane maluchy.
 - Zobaczcie! - krzyknął Malfoy, podbiegając i podnosząc coś z trawy. - To ta głupia zabawka, którą mu przysłała babcia.
 W jego ręku błysnęła przypominajka.”
— To kradzież — powiedzieli wszyscy.
 „- Oddaj to, Malfoy - powiedział cicho Harry. Wszyscy zamilkli.”
— No Harry. Nagadaj mu — powiedział Łapa
—Przywal mu — dodał James
 „Malfoy uśmiechnął się drwiąco.
 - Chyba ją tutaj gdzieś zostawię, żeby Longbottom mógł ją znaleźć... Na przykład... na drzewie.
 - Oddaj ją! - ryknął Harry, ale Malfoy wskoczył na swoją miotłę i odbił się od ziemi. Nie kłamał, naprawdę umiał latać, i to całkiem nieźle. Podleciał aż do korony wielkiego dębu i zawołał:
 - No, Potter, weź ją sobie! Harry chwycił miotłę.”
— Nie rób tego! — krzyknęła Lily, jednak została zagłuszona przez huncwotów, którzy krzyczeli: LEĆ! LEĆ! LEĆ! LEĆ!
„ - Nie! - krzyknęła Hermiona Granger. - Pani Hooch mówiła, żebyśmy się nie ruszali z miejsca... Wszyscy będziemy mieli przez ciebie kłopoty!
 Harry nie dbał o to. Krew pulsowała mu głośno w uszach. Dosiadł miotły i odepchnął się mocno od ziemi. Wystrzelił w powietrze jak pocisk; pęd rozwiał mu włosy, a szata łopotała za nim jak żagiel. Poczuł gwałtowny przypływ dzikiej radości - uświadomił sobie, że robi coś, czego nigdy się nie uczył, że to bardzo łatwe i... cudowne.”
— Ja się chyba popłacze — wyszeptał James. Jego oczy wyrażały tak wielki podziw i dumę.
 „Zadarł lekko kij, żeby wznieść się jeszcze wyżej, a z ziemi usłyszał podniecone wrzaski dziewczyn i donośny okrzyk podziwu Rona.
 Zakręcił ostro, ustawiając się przodem do Malfoy a. Malfoy miał dość głupi wyraz twarzy.
 - Oddaj ją - zawołał Harry - albo zrzucę cię z miotły!”
— Tak! Zrzuć go! — zawołał Syriusz
„ - Tak? - odpowiedział Malfoy, starając się drwiąco uśmiechnąć, ale nie bardzo mu to wyszło.
 W jakiś sposób Harry wiedział, co zrobić. Wychylił się do przodu, zacisnął obie dłonie na kiju i wystrzelił ku Malfoyowi jak oszczep. Malfoy w ostatniej chwili usunął mu się z drogi; Harry zakręcił ostro w miejscu i zatrzymał miotłę. Z dołu doleciały oklaski.
 - Nie ma tu twoich goryli, Malfoy, nikt cię nie obroni! Zaraz skręcisz kark! - zawołał Harry. Najwyraźniej do Malfoya też to dotarło.
 - Więc złap ją, jeśli potrafisz! - krzyknął i cisnął szklaną kulkę wysoko w powietrze, a sam poszybował ku ziemi.”
—Jeny, Lily. Czytaj szybciej — poganiał dziewczynę Syriusz
 „Harry zobaczył - jak na zwolnionym filmie - że kulka wznosi się, zatrzymuje i zaczyna powoli opadać. Pochylił się, skierował koniec miotły ostro w dół i w następnej chwili poszybował za spadającą kulką z zawrotną szybkością. Powietrze gwizdało mu w uszach, mieszając się z wrzaskami obserwujących to kolegów... wyciągnął rękę... schwycił kulkę zaledwie o stopę nad ziemią, poderwał miotłę i wylądował miękko na trawie, z przypominajką w ręku.”
— To takie piękne — wyszeptał James. Był dumny z syna.
 „- HARRY POTTER!
 Serce zabiło mu jeszcze szybciej niż przed chwilą, kiedy nurkował w powietrzu. Zobaczył biegnącą ku nim profesor McGonagall.”
—Nie! — jęknęli wszyscy
 „Stanął na nogach, drżąc ze strachu.
 - Jeszcze nigdy... póki jestem w Hogwarcie... - Profesor McGonagall miała wyraźnie trudności z mówieniem, a jej okulary płonęły niepokojącym blaskiem. - Jak śmiałeś. .. mogłeś sobie skręcić kark...
 - To nie jego wina, pani profesor...
 - Cicho bądź, Patii...
 - Ale Malfoy...
 - Dosyć, panie Weasley! Potter, za mną.”
— No i się narobiło — podsumowała Lily. Wiedziała, że to się źle skończy.
—Przecież go nie wywali —pocieszył samego siebie Rogacz i spojrzał na Syriusza. On pokręcił głową na znak zgody.
„Harry zdążył dostrzec triumfalne uśmiechy na twarzach Malfoya, Crabbe’a i Goyle’a i ruszył za profesor McGonagall, zmierzającą wielkimi krokami do zamku. Wiedział, że za chwilę wyleci ze szkoły. Chciał coś powiedzieć na swoje usprawiedliwienie, ale nie mógł wydobyć głosu. Profesor McGonagall szła, nie oglądając się na niego, a szła tak szybko, że musiał biec, żeby dotrzymać jej kroku. No i po wszystkim. Nie wytrwał nawet dwóch tygodni. Za dziesięć minut będzie już spakowany. Co powiedzą Dursleyowie, jak go zobaczą na progu domu?
 Wspięli się po schodach wejściowych, potem po marmurowych wewnętrznych, a profesor McGonagall nie odezwała się do niego ani jednym słowem. Otwierała z trzaskiem drzwi i mijała korytarz za korytarzem, a Harry biegł za nią truchtem, pogrążony w czarnych myślach. Może prowadzi go do Dumbledore’a? Pomyślał o Hagridzie: jego też wyrzucili, ale pozwolili mu zostać i zrobili gajowym. Może mógłby być jego pomocnikiem? Poczuł niemiły ucisk w brzuchu, gdy sobie to wyobraził: Ron i inni zostają czarodziejami, a on włóczy się po parku, nosząc torbę za Hagridem.
 Profesor McGonagall zatrzymała się przy drzwiach jednej z klas. Otworzyła drzwi i zajrzała do środka.
 - Przepraszam, profesorze Flitwick, czy mogę na chwilę zabrać Wooda?
 Wood? A co to takiego? Może jakieś narzędzie do chłosty?”
— Nie można mieć, aż tak ponurych myśli — odezwał się Peter
„ Ale Wood okazał się osobą - tęgim młodzieńcem z piątego roku, który wyszedł z klasy profesora Flitwicka z niepewną miną.
 - Obaj za mną - rzuciła profesor McGonagall, więc pomaszerowali za nią korytarzem. Wood przyglądał się Harry’emu z ciekawością.
 - Tutaj. - Wprowadziła ich do jakiejś klasy, zupełnie pustej, jeśli nie liczyć Irytka, który wypisywał na tablicy sprośne słowa.
 - Iryt, wynocha! - warknęła.
 Irytek wrzucił kredę do blaszanego kosza na śmieci, robiąc przy tym sporo hałasu, i wyszedł z klasy, głośno przeklinając. Profesor McGonagall zatrzasnęła za nim drzwi i odwróciła się do dwóch chłopców.
 - Potter, to jest Oliver Wood. Wood... znalazłam ci szukającego.”
 W pokoju zapanowała cisza jak makiem zasiał. Po chwili Peter gwizdnął z podziwu, Remus, Syriusz i Lily patrzyli na książkę z niedowierzaniem. James co chwila otwierał i zamykał buzie jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł.
— Lily. Możesz przeczytać to jeszcze raz — poprosił Rogacz. Evans spojrzała na stronę i przeczytała: „Potter, to jest Oliver Wood. Wood... znalazłam ci szukającego.” Wtem James jakby otrząsnął się z transu i skoczył krzycząc: Tak! Tak! Wziął książkę od Lily i rzucił ją Remusowi, a sam wziął dziewczynę  na ręce i zakręcił się kilka razy. Następnie ją puścił i pobiegł na środek pokoju, zrobił ładnego fikołka w powietrzu i spojrzał na wszystkich.
— Wyszalałeś się już? — zapytał pomału Remus. Lily i Peter patrzyli na Pottera jak na psychopatę, a Łapa powstrzymywał się, by nie wybuchnąć śmiechem.
— Prawie –—wydyszał i podbiegł do Lily i mocno ja pocałował. Oderwał się od niej i usiadł na swoim miejscu, nie zdajając sobie sprawy z tego co zrobił. Łapa teraz wyczeszczał na niego oczy, a towarzyszyli mu Peter i Remus. Lily oszołomiona całą sytuacją wzięła książkę ze stołu i czytała dalej.
 „Wood cały się rozpromienił.
 - Poważnie, pani profesor?
 - Absolutnie. Ten chłopiec to urodzony szukający. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam. Potter, pierwszy raz siedziałeś na miotle?
 Harry kiwnął głową w milczeniu. Nie miał zielonego pojęcia, o co chodzi, ale wszystko wskazywało na to, że nie wyrzucają go ze szkoły. Powoli odzyskiwał czucie w nogach.
 - Złapał małą kulkę, nurkując za nią z wysokości pięćdziesięciu stóp - oznajmiła profesor McGonagall. - I nawet się nie zadrasnął. Nawet Charlie Weasley nie dokonałby czegoś takiego.”
— Chcę poznać tego Wesleya — powiedział James.
 „Wood wyglądał teraz tak, jakby nagle ziściły się wszystkie jego marzenia.
 - Potter, widziałeś już mecz quidditcha? - zapytał podnieconym tonem.
 - Wood jest kapitanem drużyny Gryfonów - wyjaśniła profesor McGonagall.”
— Tego Wooda też bym chciał poznać — przerwał James. Łapa zgodził się z nim.  
 „- Zbudowany jak należy - rzekł Wood, obchodząc Harry’ego i przyglądając mu się uważnie. - Lekki... szybki... trzeba będzie dać mu przyzwoitą miotłę, pani profesor... Myślę, że Nimbusa Dwa Tysiące albo Siódemkę Zmiatacza.”
— Nimbus dwa tysiące, brzmi nie źle — wtrącił Łapa.— Ciekawe jak szybko lata?
— Zapewne szybciej od naszych — mruknął James. On miał Nimbusa tysiąc pięćset.
 „- Porozmawiam z profesorem Dumbledore’em i zobaczymy, czy da się trochę nagiąć przepisy. Musimy mieć o wiele lepszą drużynę niż w zeszłym roku. W ostatnim meczu Ślizgoni po prostu nas zmiażdżyli, przez parę tygodni nie mogłam spojrzeć Severusowi Snape'owi w oczy...”
— Tak nie powinno być— oburzył się James
— W tym roku wygrają. Mają Harry’ego – odparł Remus
 „Spojrzała surowo na Harry’ego znad okularów.
 - Tylko żebyś mi się wziął ostro za trenowanie, Potter, bo mogę jeszcze zastanowić się nad karą za ten wybryk.
 A potem nagle uśmiechnęła się.”
— Kim jesteś i co zrobiłaś z profesor McGonagall! — krzyknęli równocześnie Syriusz i James. Nigdy nie widzieli nauczycielki uśmiechniętej, nigdy.
 „- Twój ojciec byłby z ciebie dumny - powiedziała.”
— No przecież jest — przerwał Rogacz.
 „- Sam był znakomitym graczem.”
— Bo się zarumienię — dodał
 „- Żartujesz.”
— Kto śmie — warknął
 „Siedzieli przy obiedzie. Harry kończył opowiadać Ronowi, co się stało, kiedy profesor McGonagall zaprowadziła go do zamku. Ron podnosił właśnie do ust widelec z kawałkiem steku, ale zapomniał o tym i ręka zamarła mu w powietrzu.
 - Szukający? Daj spokój, pierwszoroczniacy nigdy... Słuchaj, byłbyś chyba najmłodszym graczem w...”
 —W tym stuleciu — dokończył James
„ - ...w tym stuleciu - skończył Harry, wkładając sobie do ust kawał strudla. Po tych wszystkich przejściach był wściekle głodny. - Wood mi powiedział.
 Ron był tak wstrząśnięty, że po prostu siedział i gapił się na Harry’ego.
 - W przyszłym tygodniu zaczynam trenować - oznajmił Harry. - Tylko nie mów nikomu. Wood chce utrzymać to w tajemnicy.
 Weszli Fred i George Weasleyowie, zobaczyli Harry’ego i natychmiast do niego podeszli.
 - Dobra robota - powiedział cicho George. - Wood nam powiedział. My też jesteśmy w drużynie... jako napastnicy.
 - Mówię wam, w tym roku zdobywamy puchar - powiedział Fred. - Straciliśmy go, kiedy odszedł Charlie, ale w tym roku będziemy mieć super drużynę. Musisz być naprawdę dobry, Harry, Wood aż podskakiwał, jak nam o tym mówił.
 - No dobra, idziemy. Lee Jordan twierdzi, że znalazł nowe tajne wyjście ze szkoły.”
Huncwoci nerwowo się pokręcili, co nie uszło uwadze Lily.
 „- Założę się, że chodzi mu o to samo, które znaleźliśmy rok temu. Wiesz, to za posągiem Grzegorza Przymilnego.”
Chłopcy zrobili zawiedzione miny i wygodnie usiedli w fotelach.
„ Zaledwie odeszli, gdy pojawił się ktoś o wiele mniej pożądany: Malfoy w towarzystwie swoich goryli.”
 - Co, zjadłeś już swój ostatni obiadek, Potter? O której masz pociąg powrotny do świata mugoli?
 - Widzę, że teraz, na ziemi i w towarzystwie swoich małych koleżków, wróciła ci odwaga - odpowiedział chłodno Harry.”
— No, nagadaj mu coś jeszcze! — zawołał Łapa. Malfoy go denerwował. Każdy Malfoy go denerwował.
 „Oczywiście o Crabbie i Goyle’u wszystko można było powiedzieć, tylko nie że są mali, ale za stołem nauczycielskim siedziało mnóstwo osób i trójka Ślizgonów mogła tylko zaciskać pięści i rzucać wściekłe spojrzenia.”
— I dobrze im tak — warknął Remus
 - Mogę w każdej chwili sam się z tobą zmierzyć - powiedział Malfoy. - Dziś w nocy, jeśli chcesz. Pojedynek czarodziejów. Tylko różdżki, bez kontaktu. Co jest? Nigdy nie słyszałeś o pojedynku czarodziejów?”
— Merlinie. Tylko to nie to — jęknęła Lily. Miała złe przeczucia. A co jeśli Harry dostanie szlaban?
„ - Pewnie, że słyszał - powiedział Ron, odwracając się do niego. - Ja jestem jego sekundantem, a kto jest twoim?
 Malfoy zmierzył wzrokiem Crabbe’a, a potem Goyle'a.
 - Crabbe - oświadczył. - O północy, pasuje wam? Spotkamy się w Izbie Pamięci, zawsze jest otwarta.”
— No i się narobiło — westchnęła dziewczyna
— Wyluzuj Lily. Przecież nie dojdzie do żadnego pojedynku — pocieszył ją Remus. Ani Harry, ani Malfoy nie znali zaklęć, które mogłyby się im przydać. Do pojedynku nie dojdzie. Tego Lunatyk był pewien. Za to James i Syriusz myśleli zupełnie inaczej i już nie mogli doczekać się północy.  
„ Kiedy Malfoy odszedł, Ron i Harry wymienili spojrzenia.
 - Ron, co to jest pojedynek czarodziejów? - zapytał Harry. - I o co chodzi z tym sekundantem?
 - No... sekundant zastępuje walczącego, jeśli ten polegnie - odpowiedział Ron, zabierając się do swojego zimnego już strudla. Zerknął na Harry’ego i dodał szybko - Ale ludzie giną tylko w prawdziwych pojedynkach, no wiesz, z prawdziwymi czarodziejami. Ty i Malfoy możecie najwyżej strzelić w siebie paroma iskrami. Przecież żaden z was nie zna się na magii na tyle, by zrobić drugiemu krzywdę. W każdym razie na pewno myślał, że nie przyjmiesz wyzwania.”
Lupin uśmiechnął się z satysfakcją.
 „- A co będzie, jeśli machnę różdżką i nic się nie stanie?”
— Nie przyjmuję takich rzeczy do wiadomości — przerwał James.
„ - Ja wiem? Może ją rzucisz i rąbniesz go w nos - zaproponował Ron.”
Wszyscy się zaśmiali. Perspektywa rzucenia w Malfoya różdżka była tak głupia, że aż śmieszna.
„ - Przepraszam.
 Obaj spojrzeli w górę i zobaczyli Hermionę Granger.”
—Ej! Dajcie im zjeść obiad! — zawołał Łapa
 „- Czy już nie można zjeść spokojnie obiadu? - zapytał Ron.
 Hermiona zlekceważyła go i zwróciła się do Harry’ego.
 - Niechcący usłyszałam, o czym rozmawiałeś z Malfoyem...
 - Założę się, że bardzo chcący - mruknął Ron.
 - ...i chcę ci przypomnieć, że nie możesz chodzić po szkole w nocy, sam pomyśl, ile punktów straci przez ciebie Gryffindor, jak cię złapią, a złapią na pewno. To naprawdę bardzo egoistyczna postawa.”
— On straci punkty, a ty je nadrobisz — mruknął James, za co oberwał poduszką od Lily.
— Au.. Za co?— zapytał
— Trochę szacunku do innych — odpowiedziała mu.
 „- A ty naprawdę nie powinnaś się wtrącać w bardzo nie swoje sprawy - odpowiedział Harry.
 - Do widzenia - dodał Ron.”
—To nie było miłe z ich strony — mruknęła. Dobrze widziała jak się czuła Hermiona, ona też to przechodziła.
„ Mimo wszystko trudno to nazwać w pełni szczęśliwym zakończeniem tego obfitującego w wydarzenia dnia, myślał Harry, wsłuchując się w równe oddechy Deana i Seamusa (Neville został w skrzydle szpitalnym). Ron przez cały wieczór udzielał mu rad w rodzaju: „Jak spróbuje rzucić jakieś zaklęcie, lepiej zrób unik, bo nie pamiętam, jak się je blokuje”. Istniało duże prawdopodobieństwo, że zostaną przyłapani przez Filcha albo Panią Norris i Harry czuł, że sam kusi los, łamiąc kolejny punkt regulaminu szkolnego w jednym dniu. Z drugiej strony, widział wciąż w ciemności drwiący uśmiech Malfoya, a nadarzała się rzadka szansa, by zmierzyć się z nim twarzą w twarz. Nie mógł jej zmarnować.
 - Pół do dwunastej - mruknął w końcu Ron. - Trzeba iść.”
— No, Harry. Skop Malfoy’owi tyłek! — zawołał James i przybił sobie piątkę z Łapą.
 „Założyli szlafroki, wzięli różdżki i wymknęli się z dormitorium. Zeszli spiralnymi schodami na dół, do pokoju wspólnego. Na kominku jeszcze się żarzyło kilka węgielków, a ich słaby blask zamieniał fotele w ciemne, przygarbione postacie gnomów. Byli już prawie przy dziurze za portretem, kiedy z najbliższego fotela odezwał się głos:
 - Nie mogę uwierzyć, że jednak to robisz, Harry. Błysnął płomyk lampy. Hermiona Granger, w różowej koszuli nocnej, patrzyła na nich z wyrzutem.”
— Daj im spokój, dziewczyno – odparł Syriusz. Granger go denerwowała i to za bardzo.
 „- To ty! - syknął Ron zduszonym głosem. - Wracaj do łóżka!
 - Już chciałam powiedzieć twojemu bratu, Percy’emu, jest prefektem i na pewno by was powstrzymał.
 Harry nie mógł uwierzyć, że ktoś może być tak wścibski i namolny.”
— Poznałbyś swoją matkę – mruknął do siebie Syriusz. Na jego nieszczęście Lily to usłyszała i rzuciła na niego zaklęcie uciszające. Black spojrzał na nią z wyrzutem. Lily uśmiechnęła się do niego z triumfem.
— Dziesięć minut tak sobie posiedzisz — dodała jeszcze i spojrzała na książkę.
„ - Idziemy - powiedział Ron. Nacisnął portret Grubej Damy i przelazł przez dziurę w obrazie.
 Hermiony nie można było jednak pozbyć się tak łatwo. Przelazła przez otwór za Ronem, sycząc na nich jak rozwścieczona gęś.
 - Myślicie tylko o sobie, może byście pomyśleli o Gryffindorze... nie chcę, żeby Slytherin zdobył Puchar Domów, a przez was stracimy wszystkie punkty, które zdobyłam u McGonagall za zaklęcia świetlne...
 - Zjeżdżaj.
 - Dobra, ale pamiętajcie, że was ostrzegłam, po prostu przypomnijcie sobie o tym, jak będziecie jutro siedzieć w pociągu... naprawdę, jesteście tacy...
 Nie dowiedzieli się jednak, jacy są. Hermiona odwróciła się w stronę portretu Grubej Damy, żeby wyjść z powrotem i stwierdziła, że patrzy na puste płótno. Gruba Dama wybrała się z jakąś nocną wizytą i Hermiona została uwięziona w wieży Gryffindoru.”
— Dobrze jej tak — odparł James, a Remus i Peter zachichotali. Syriusz zaśmiał się bezgłośnie
„ - No i co mam teraz zrobić? - zapytała piskliwym głosem.
 - To już twój problem - odpowiedział Ron. - My musimy iść, bo się spóźnimy.
 Nie zdążyli dojść do końca korytarza, kiedy ich dogoniła.
 - Idę z wami - oznajmiła.”
— Nie! Ona tylko zepsuje im zabawę— odezwał się Peter. Od dłuższego czasu siedział cicho. No bo po co maił się odzywać?
—Merlinie! Gizdogon, zapomniałem, że tu jesteś — wystraszył się James, a Łapa go bezdźwięcznie wyśmiał.
 „- Nie idziesz.
 - A co, myślicie, że będę tam stała i czekała na Filcha? Jak nas wszystkich złapie, to powiem prawdę, że próbowałam was zatrzymać, a wy to możecie potwierdzić.
 - No nie, jesteś naprawdę bezczelna... - powiedział głośno Ron.
 - Zamknijcie się oboje! - szepnął ostro Harry. - Coś słyszałem.
 Teraz wszyscy troje usłyszeli jakieś sapanie.
 - Pani Norris? - wyszeptał Ron, wpatrując się w ciemność.”
— Tylko nie to — jęknął Remus  
„ To nie była Pani Norris.”
—Ufff — wydyszał Rogacz
 „To był Neville. Leżał, zwinięty w kłębek, na podłodze i spał w najlepsze, ale wzdrygnął się i otworzył oczy, kiedy podeszli bliżej.
 - Jak to dobrze, że mnie znaleźliście! Siedzę tu od kilku godzin, zapomniałem nowego hasła i nie mogę wrócić do łóżka.
 - Neville, mów ciszej, dobra? Hasło brzmi „Świński ryj”, ale i tak by ci nie pomogło, bo Gruba Dama dokądś sobie poszła.
 - Jak tam twoja ręka? - zapytał Harry.
 - W porządku - odpowiedział Neville, pokazując im rękę. - Pani Pomfrey nastawiła mi ją w ciągu minuty.
 - Dobra... ale słuchaj, Neville, musimy coś załatwić, zobaczymy się później...
 - Nie zostawiajcie mnie! - zawołał Neville zduszonym głosem, zrywając się na równe nogi. - Nie zostanę tu sam... Krwawy Baron przechodził już dwa razy.
 Ron zerknął na zegarek i popatrzył ze złością najpierw na Hermionę, a potem na Neville’a.
 - Słuchajcie, jeśli wpadniemy przez któreś z was, nie spocznę, dopóki nie nauczę się tej Klątwy Upiorów, o której mówił nam Quirrell, i użyję jej wobec was.”
— Ale się boję — powiedział sarkastycznie James i zaczął udawać, że się trzęsie, ze strachu.
„ Hermiona już otworzyła usta, prawdopodobnie chcąc Ronowi powiedzieć, jak się używa Klątwy Upiorów, ale Harry syknął na nią, by milczała, i wszyscy czworo ruszyli naprzód.
 Przemykali się korytarzami pociętymi pasmami księżycowego blasku sączącego się z wysokich okien. Za każdym zakrętem Harry spodziewał się wpaść na Filcha albo Panią Norris, ale mieli szczęście. Wbiegli po schodach na trzecie piętro i na palcach weszli do Izby Pamięci.
 Malfoya i Crabbe’a jeszcze nie było. Kryształowe szkatułki migotały w świetle księżyca. Puchary, tarcze, talerze i statuetki pobłyskiwały srebrem i złotem w ciemności. Przywarli do ściany, wpatrując się raz w jedne, raz w drugie drzwi po obu stronach sali. Harry wyjął różdżkę na wypadek, gdyby Malfoy nagle wbiegł i od razu zaczął pojedynek. Minuty pełzły powoli.
 - Spóźnia się, może stchórzył - szepnął Ron.”
— On nie przyjdzie — odezwała się Lily. Łapa narysował w powietrzu znak zapytania. Lily westchnęła — To Malfoy. Było do przewidzenia.
 „Nagle z sąsiedniego pokoju dobiegł jakiś odgłos. Wszyscy podskoczyli. Harry już podniósł różdżkę, gdy usłyszeli czyjś głos - i nie był to głos Malfoya.
 - Rozejrzyj się, moja kochana, mogą siedzieć gdzieś w ciemnym kącie.
 To był Filch, a przemawiał do Pani Norris. Ogarnięty paniką Harry machnął na resztę i zaczął się skradać do drzwi, byle dalej od głosu Filcha. Ledwo szata Neville’a zniknęła za drzwiami, kiedy usłyszeli, że Filch wchodzi do Izby Pamięci.
 - Muszą tu gdzieś być - rozległ się jego głos. - Pewno się ukrywają.”
— No, Harry. Wykaz się huncwockim sprytem – odparł James. Przecież nie mogli złapać jego syna. Chociaż byłoby co opowiadać wnukom – pomyślał James i zaśmiał się w duchu.
„ - Tędy! - szepnął Harry i ruszyli długą galerią, obstawioną zbrojami. Filch był coraz bliżej. Neville nagle wydał z siebie zduszony pisk i zaczął biec, potknął się, złapał Harry’ego wpół i obaj wpadli prosto na stojącą zbroję.
 Łoskot był tak straszny, że wystarczył, by obudzić cały zamek.
 - BIEGIEM! - ryknął Harry i cała czwórka pognała, nie oglądając się za siebie. Przelecieli przez wejście do galerii i popędzili korytarzami, Harry na przedzie, nie mając zielonego pojęcia, dokąd biegną. Przedarli się przez jakąś tkaninę ścienną, przebiegli przez jakieś tajne przejście, o którego istnieniu dotąd nie wiedzieli, i wyszli tuż obok pracowni zaklęć - a więc w zupełnie innej części zamku.
 - Chyba go zgubiliśmy - wysapał Harry, opierając się o zimną ścianę i ocierając czoło. Neville, zgięty w pół, rzęził i pluł.
 - Mówiłam... mówiłam - wy dyszała Hermiona, przyciskając rękę do piersi. - Mówiłam...
 - Musimy jakoś wrócić do naszej wieży - powiedział Ron - a im szybciej, tym lepiej.
 - Malfoy zrobił z ciebie balona. - Hermiona zwróciła się do Harry’ego. - Chyba to do ciebie dotarło, co? W ogóle nie miał zamiaru pojedynkować się z tobą... Filch wiedział, że coś ma być w Izbie Pamięci... To Malfoy musiał dać mu cynk.
 Harry pomyślał, że to bardzo prawdopodobne, ale nie zamierzał przyznać jej racji.”
— To się nazywa Potterowska dumaprzerwała Lily i spojrzała na Jamesa, który lekko się zrumienił. Łapa bezgłośnie się zaśmiał.
 „- Idziemy.
 Ale nie było to takie proste. Przeszli zaledwie z tuzin kroków, kiedy szczęknęła klamka i coś wystrzeliło z klasy prosto na nich.
 Był to Irytek. Na ich widok zakwiczał z radości.
 - Zamknij się, Irytku... naprawdę... przez ciebie wylecimy ze szkoły. Irytek zacmokał.
 - Spacerujemy sobie po nocy, co? Tiu-tiu-tiu, maluchy, nie wolno, nie... Niegrzeczne maluszki, złapią was za uszki.”
— Można wymyślać tak głupie rymowanki? — zapytał się Peter.
 „- Tylko wtedy, jak nas wydasz. Irytku, prosimy...
 - Powinienem powiedzieć Filchowi - oświadczył Irytek niewinnym głosem, a w jego oczach płonęła czysta podłość. - Sami wiecie, że to dla waszego dobra.
 - Zjeżdżaj! - warknął Ron i zamachnął się na niego. Był to poważny błąd.
 - UCZNIOWIE NIE ŚPIĄ! UCZNIOWIE NIE ŚPIĄ I SĄ NA KORYTARZU PRZY PRACOWNI ZAKLĘĆ!
 Zanurkowali pod Irytkiem i puścili się biegiem do drzwi na końcu korytarza. Były zamknięte na amen.”
 Już po nich — jęknęła Lily. Nie mogła tego przeboleć.
— Oh, nie. Dostaną szlaban. To takie straszne — powiedział Rogacz udawając, że jest z tego powodu zły. Evans spiorunowała go wzrokiem i cicho warknęła. Reszta się zasmiała.
 „- To już koniec! - jęknął Ron, napierając na drzwi. - Jesteśmy ugotowani! To koniec! Usłyszeli kroki nadbiegającego Filcha.
 - Och, odejdźcie, szybko! - krzyknęła Hermiona.
 Wyrwała Harry’emu różdżkę z ręki, stuknęła nią w zamek i szepnęła:
 - Alohomora!
 Zamek szczęknął i drzwi same się otworzyły. Przebiegli przez nie i zatrzasnęli za sobą, a potem przyłożyli do nich uszy, nasłuchując.
 - Którędy poszli, Irytku? - rozległ się głos Filcha.
 - No, szybciej, mów!
 - Powiedz: „proszę”.
 - Nie przekomarzaj się ze mną, tylko gadaj, którędy poszli!
 - Powiem ci to, jak powiesz: „proszę” - odrzekł Irytek swoim nudnym, śpiewnym głosem.
 - No dobrze... proszę.
 - TO! Ha-ha-haaaa! Przecież ci powiedziałem, że powiem ci TO! Ha-ha! Ha-ha-haaaaa!
 Usłyszeli oddalające się kroki i soczyste przekleństwa Filcha.
— Ej. Nie klnij przy moim synu! — wykrzyknęła Lily
— No właśnie— dodał James.
 „- On myśli, że drzwi są zamknięte - wyszeptał Harry.
 - Chyba nam się uda... odczep się, Neville! - Neville od minuty ciągnął go za rękaw szlafroka. - No co?
 Harry odwrócił się i bardzo wyraźnie zobaczył CO. Przez chwilę nie był pewien, czy to nie koszmar senny - tego już było po prostu za wiele, po tym wszystkim, co do tej pory się wydarzyło.
 Nie byli w żadnym pokoju, w żadnej komnacie czy klasie. Byli w korytarzu. W zakazanym korytarzu na trzecim piętrze. I teraz już wiedzieli, dlaczego jest zakazany.”
— Dlaczego? — zapytał się podekscytowany Peter.
 „Patrzyli prosto w ślepia monstrualnego psa - psa, który wypełniał całą przestrzeń między sufitem a podłogą. Pies miał trzy głowy. Trzy pary wytrzeszczonych, wściekłych oczu, trzy nosy, dygocące i marszczące się w ich stronę, trzy potworne pyski o żółtych kłach, z których wisiały strąki śliny.”
— I taki coś trzymają w szkole! —wykrzyknęła Evans. —To szaleństwo!
 „Stał nieruchomo, wpatrując się w nich sześcioma oczami, i Harry zrozumiał, że jedyną przyczyną, dla której jeszcze żyli, było zaskoczenie ich nagłym pojawieniem się za tymi drzwiami, ale to zaskoczenie już mijało, co można było poznać po narastającym głuchym warczeniu.
 Harry wymacał klamkę - mając do wyboru pewną śmierć i Filcha, wybrał Filcha.
 Rzucili się do tyłu, Harry zatrzasnął drzwi, a potem popędzili - prawie polecieli jak na miotłach - mrocznym korytarzem. Filch musiał odejść, żeby szukać ich gdzie indziej, bo nigdzie go nie było, ale i tak w ogóle o to nie dbali - chcieli tylko być jak najdalej trójgłowego potwora. Nie zatrzymali się, póki nie dobiegli do portretu Grubej Damy na siódmym piętrze.
 - A gdzie wy, na miłość boską, byliście? - zapytała, patrząc na ich szlafroki, ledwo trzymające się na ramionach, i różowe, spocone twarze,
 - Nieważne... świński ryj, świński ryj - wydyszał Harry, a portret wysunął się do przodu. Przeleźli przez dziurę do pokoju wspólnego i padli, rozdygotani, na fotele.”
— No przecież to szaleństwo! Co Dumbledore sobie myśli? To szaleństwo! – krzyczała Evans. Również była rozdygotana. Trzymanie takiego czegoś w szkole było dla niej nie do pomyślenia. I dlaczego, ktoś tego nie pilnuje? — pomyślała.
—Lily, złotko, powtarzasz się — upomniał ją James
— Tylko nie złotko, Potter — warknęła i wróciła do książki.
„ - Co oni sobie myślą, trzymając coś takiego w szkole? - odezwał się w końcu Ron. - W ciasnym korytarzu? Ten pies potrzebuje jakiegoś wybiegu.
 Hermiona odzyskała już oddech i zły humor.
 - Nie macie oczu? - warknęła. - Nie widzieliście, na czym on stał?
 - Może na podłodze? - zapytał drwiąco Harry. - Nie patrzyłem mu pod łapy, byłem zajęty jego głowami.
 - Nie, nie na podłodze. Stał na jakiejś klapie. Najwyraźniej czegoś pilnuje.”
— To kamień, to kamień! — wykrzyknął Syriusz. Właśnie odzyskał głos, na co Lily jęknęła.
 „Wstała, obrzucając ich wściekłym spojrzeniem.
 - Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. Mogliśmy wszyscy zginąć... albo zostać wyrzuceni ze szkoły. A teraz, jeśli nie macie nic przeciwko temu, pójdę do łóżka.
 Ron spojrzał na nią, usta miał otwarte.
 - Nie, nie mamy nic przeciwko temu. A może uważasz, że ciągnęliśmy cię siłą, a ty się bardzo opierałaś, co?
 Ale słowa Hermiony nie dawały Harry’emu spokoju nawet, kiedy położył się do łóżka. Pies czegoś strzegł... Co to mówił Hagrid? Gringott to najbezpieczniejsze miejsce na świecie, jeśli chce się coś ukryć... może tylko Hogwart jest bezpieczniejszy...
 Wyglądało na to, że Harry odkrył, gdzie jest teraz owinięta brązowym papierem paczka z krypty siedemset trzynaście.”
— Mówiłem! — wykrzyknął Łapa. Wiedział, że tam jest kamień.
— Nie mamy pewności, że masz rację Syriuszu — upomniał go Remus. Black, chodząca zagadka, po prostu— pomyślał i cicho się zaśmiał.
— To koniec. Kto dalej? — zapytała Lily
— Ja chcę — oznajmił Syriusz, więc Lily oddała mu książkę.

***
Znalazłam ostatnio w necie
Na tych dwóch prawie się popłakałam:

A na tych płakałam ze śmiechu:
Puff...
Puff...
Puff...
hahaha... zrozumiecie, jak obejrzycie ostatni filmik


13 komentarzy:

  1. Czyżbym była pierwsza? :o
    Zaczynam się obawiać o zdrowie psychiczne Jamesa, jeżeli dojdzie do meczu i gdy Harry złapie znicza.
    I niech trochę Peter poczyta... Proszę...
    Przeczytałam cały rozdział już dzisiaj i będę musiała znaleźć sobie jakieś twórcze zajęcie do następnego piątku lub soboty. Chyba się uzależniłam od twojego opowiadania.
    Z (jak na razie) cierpliwością czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde - bylabym pierwsza gdyby nie ten cholerny net !!!
    Twoje opowiadanie tak mnie wciagnelo, ze pragne wiecej i wiecej ! Umre do nastepnej notki ;<
    Jestem ciekawa jak to bedzie, kiedy Harry odnajdzie te rzecz :D owinieta brazowym papierem :D
    Pieknie to wszystko nam opisujesz i chce wiecej !!!!

    [four-shortbread-hearts]

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest super, jak zawsze. Jeju! Nie mogę się doczekać, co będzie dalej! Jestem uzależniona! Z niecierpliwością czekam na dalszą część!
    PS. Kiedy dodasz rozdziały na swoim drugim blogu? Czekam!
    PSPS. Czy jest to opowiadanie o HarryMione? Jak tak, to... *0*

    ~ Lily Evans

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aktulanie rozdział jest betowany. W najbliższych dniach powinien być.
      Jest to blog o Harrymione.

      Usuń
  4. Hej, wpadłam na twojego bloga z Katalogu Opowiadań, opis mnie zaintrygował i w jeden dzień przeczytałam wszystkie rozdziały z wypiekami na policzkach <333. Umiliłaś mi piątek trzynastego :D. Piszesz naprawdę świetnie, a raczej bardzo naturalnie, postacie są takie prawdziwe :D. Masz genialne poczucie humoru, dawno się tak nie uśmiałam, a powiem ci, że ten rozdział jest chyba najlepszy ze wszystkich... Spadłam z łóżka jak James robił fikołki i całował Lily, nie wspominając o komentarzu Blacka "Poznałbyś swoją matkę" i te ich hejtowanie Malfoya hahhah <333. Nie mogę się doczekać końca jak wszyscy będą zwracać Syriuszowi honor "a jednak to był kamień" i wgl Więźnia i Czary <333. A w sumie te ich czytanie jest strasznie niebezpieczne... James pewnie dostanie zawału na meczu Qudditcha albo zabije Blacka jak się zacznie śpiewka z "groźnym zbiegiem z Azkabanu"... Wgl jestem ciekawa miny Lunatyka na fakt, że będzie nauczycielem OPCMu... hahhah ogólnie jest tyle tych scen w książkach, w których brakuje komentarza naszych Huncwotów, mam nadzieję, że wszystkie je uzupełnisz i wytrwasz do końca <333.
    Zapraszam też do siebie, mam blog o Huncwotach, co prawda dopiero zaczynam i jest pewnie słaby, ale może cię zainteresuje: http://hogwart-z-tamtych-lat.blogspot.com/
    Czekam na nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, napisałam taki długi komentarz i mi go zjadło :C No nic, napiszę drugi.
    Rozdział bardzo fajny, jak zwykle z resztą :) Czytało się przemiło i mega szybko, więc tylko pogratulować ;) Ja wiem, że to już mówiłam, ale nie mogę wyjść z podziwu jak bardzo kanoniczne są twoje postacie, jak naturalne i niewymuszone wydaje się ich zachowanie :) No, swoją drogą, nie mogę się już doczekać pierwszego meczu Harry'ego - James na pewno pęknie z dumy :) Musisz mi tym razem wybaczyć krótki komentarz, fizyka mnie wzywa i nie mam zbytnio czasu na internet, ale w każdym razie chciałam tylko dodać, że tym rozdziałem zapewniłaś mi chwilę relaksu po bardzo, bardzo nerwowym i pełnym pracy tygodniu :)
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy
    Freyja

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, wpadłam na twojego bloga przez przypadek. Przeczytałam właśnie wszystkie rozdziały! Ogólnie pomysł jest świetny,zabawny i orginalny!
    Nie mogę się doczekać reakcji Syriusza i Jamesa na więźnia! A kiedy Harry będzie z Ginny? Jaka będzie reakcja huncwotów? ;) Mam wielką nadzieję, że dotrwasz do końca <33

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem pełna podziwu! Kurczę, żeby coś takiego wymyślić? Bardzo oryginalny pomysł na bloga, muszę przyznać, że jest świetny. c: I jestem strasznie ciekawa Więźnia. :D Musisz wytrwać, do trzeciej części, koniecznie. :D Piszesz lekko i przyjemnie :)
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Mystery :*

    http://harrypotter-narnia.blogspot.com/ <--- Będzie mi miło jeśli zajrzysz do mnie : )

    OdpowiedzUsuń
  8. Najpierw rzeczy nieprzyjemne, albo może i przyjemne, bo... zresztą. Nie napiszę, że Twój blog totalnie mnie zachwycił, że wszystko jest w porząsiu, ale też nie powiem, że opowiadanie to totalna klapa, broń Merlinie! Od razu mówię: znajdź dobrą betę, ja ją ma, Bully ją ma, prawie każdy ma ;D Są błędy, niektóre wyrazy powinny być napisane razem, czasem są potknięcia z przecinkami. Również niektóre wypowiedzi bohaterów są nazbyt dziecinne do ich wieku (tak, wiem, że Huncwoci to Huncwoci, ale są już w takim wieku, że powoli wyrastają z głupich zachowań), a także zdania są czasem niekanoniczne. Tutaj Lily i Remus, należący do Huncwotów jest najmądrzejszy, więc to on raczej prawuje im morały, ale nie zapominajmy, że nadal jest huncwotem ;D Teraz moja uwaga, której nie musisz czytać, to tylko moje takie rozmyślenia: Peter Pettigrew. Już od jakiegoś czasu zamiast łebsko i z wyrzutem wpatrywać się w złe postacie próbuję je zrozumieć. Dlatego też jeśli czytam opowiadanie o Huncwotach - a jest to rzadkość, bo niezbyt za nimi przepadam, głównie dlatego, że większość opowiadań nie jest tak dobrze kanoniczna i fajna, a także jest podobne do setki innych.,.. i te "umówisz się ze mną, Evans?" - to patrzę na postać Petera. Jak zwykle Peter już w okresie młodości ma być niezbyt docenianym przez resztę Huncwotów chłopcem. Nawet u Ciebie w opowiadaniu widzę, że czasem jak Peter coś palnie, to już są złe pomruki; nie mówię, że to złe czy coś, po prostu żal mi Glizdogona, bo to głównie przez Lunatyka (jego trochę mniej), Łapę i Rogacza przeszedł na ciemną stronę. Przynajmniej według mnie. No ale Peter w końcu był jednym z czwórki Huncwotów i musiał coś umieć, musiał przyjaźnić się z resztą, a oni musieli go za coś lubić. No ale dobrze, nic już do tego nie dodam, bo o tym mogę się rozpisywać godzinami xD Ale rada: daj wykazać się Glizdogonowi, proszę *.*
    Słowem ogółu: chcę czytać dalej to opowiadanie, bo ma potencjał ;) Jeszcze nigdzie nie znalazłam takiego rodzaju opowiadania, które byłoby zakończone od pierwszego tomu do ostatniego, więc trzymam kciuki, abyś zakończyła te opowiadanie wraz z siódmym tomem, proszę! :D
    Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny! ;**
    Niezrównoważona żona

    OdpowiedzUsuń
  9. Haj!
    Twój blog jest naprawdę cudowny! Jest najlepszy jaki czytałam! Ten rozdział był F - A - N - T - A - S - T - Y - C - Z - N - Y !

    zakazana1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj, tu Diana z weryfikator.blogspot.com. Jesteś u mnie pierwsza w kolejce, ale jeśli do czwartku nie pojawi się nowy rozdział lub nie skontaktujesz się ze mną, wystawię odmowę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bogowie, przepraszam bardzo! Coś mi się zepsuło z Internetem i dopiero teraz zauważyłam, że ostatni post masz z 5 października i blog w żadnym wypadku nie jest przeterminowany. Nie musisz się martwić o odmowę, spokojnie pisz kolejny rozdział, a ja jeszcze raz przepraszam za zamieszanie :)

      Usuń
  11. Rozdział fantastyczny! Świetnie piszesz. Jeśli chodzi o filmiki to na dwóch pierwszych płakałam. Bardzo.
    Te dwa ostatnie były super! Puff Puff Puff

    OdpowiedzUsuń

Szablon