NAPIS NA ŚCIANIE
„Co tu się dzieje? Co się
dzieje? Zwabiony bez wątpienia okrzykiem Malfoya, przez tłum
przepchnął się Argus Filch. Zobaczył Panią Norris i cofnął się
gwałtownie, zakrywając twarz rękami.
- Moja kotka! Moja kotka! Co
zrobiliście Pani Norris! Opuścił ręce i jego zrozpaczone
spojrzenie padło na Harry’ego.
- To ty! - zaskrzeczał. - Ty! Ty
zamordowałeś moją kotkę! Ty ją zabiłeś! Uduszę cię!”
- Tknij go, a zamienię ci życie w
piekło – warknął James. Nikt nie będzie groził jego synowi.
Nikt.
- Ja nie chcę nic mówić, ale czy
przypadkiem już tego nie robisz – odparła Lily. Rogacz spojrzał
na nią i chciał już coś powiedzieć, ale Łapa zaczął czytać.
„- Argusie!
Na scenie pojawił się Dumbledore,
a za nim inni nauczyciele. Przyskoczył do ściany i odczepił martwe
ciało Pani Norris od uchwytu na pochodnię.
- Proszę ze mną, Argusie -
powiedział do Filcha. - Pan też, panie Potter. Pan Weasley i panna
Granger również.”
- Oni nic nie zrobili! – oburzyła
się Lily.
- Ja też często nic nie robię, a
dostaję szlabany – powiedział Syriusz. Wszyscy spojrzeli na
niego wymownie, a Syriusz jak to Syriusz uśmiechnął się
nonszalancko i powrócił do tekstu.
"Z tłumu wystąpił zaaferowany
Lockhart.
- Mój gabinet jest najbliżej,
panie dyrektorze... piętro wyżej... proszę nie mieć żadnych
skrupułów...
- Dziękuję ci, Gilderoy -
powiedział Dumbledore. Uciszony tłum rozstąpił się przed nimi.
Lockhart, najwyraźniej dumny ze swojej roli, dreptał tuż za
Dumbledore’em; za nimi kroczyła profesor McGonagall, a po chwili
wahania do małego orszaku przyłączył się Snape.”
- Jeszcze jego tam brakowało –
mruknął James.
„Weszli do mrocznego gabinetu
Lockharta. Wśród fotografii na ścianach wybuchł popłoch:
kilkanaście portretów Lockharta próbowało zniknąć z pola
widzenia. Harry zauważył, że niektóre miały włosy w
papilotach.”
- Eee… to jest nienormalne –
stwierdził Remus z lekkim niedowierzaniem i obrzydzeniem.
„Prawdziwy Lockhart zapalił
świece na swoim biurku i cofnął się do kąta. Dumbledore położył
Panią Norris na błyszczącym blacie i zaczął ją badać. Harry,
Ron i Hermiona wymienili przerażone spojrzenia i zapadli się w
fotele poza kręgiem światła rzucanego przez świece. Koniec
długiego, haczykowatego nosa Dumbledore’a zawisł o cal nad Panią
Norris. Wpatrywał się w nią uważnie przez swoje połówki
okularów, długie palce delikatnie obmacywały futerko. Profesor
McGonagall nachyliła się prawie tak samo nisko, przyglądając się
kotce zwężonymi oczami. Snape czaił się za nimi, do połowy w
cieniu, z bardzo osobliwą miną: wyglądał, jakby powstrzymywał
się od śmiechu, A Lockhart krążył wokół wszystkich trojga,
robiąc mądre uwagi.”
Lily prychnęła lekko. Nie wydawało
jej się, że ten człowiek może mieć jakieś MĄDRE uwagi.
„ - Wszystko wskazuje, że zabiło
ją jakieś silne zaklęcie... prawdopodobnie Tortura Transmutacji.
Widziałem skutki tego zaklęcia wiele razy... Jaka szkoda, że mnie
przy tym nie było, znam przeciwzaklęcie, które uratowałoby życie
biednemu stworzeniu...”
- Co za idiota! – Lily nie mogła się
powstrzymać. – Czy on w ogóle wie czym jest tortura
transmutacji?!- Zdenerwowała się i nie wiedziała czy przyczyną
tego były jej słabe nerwy czy głupota Lockaharta.
- Tak dla ścisłości, co robi to
zaklęcie o którym mowa? – zapytał Peter.
- Tortura transmutacji, służyły głównie od zmuszania animagów, do przeprowadzenia procesu dysanimizacji. Używane jest nie tylko przez czarnoksiężników, ale nawet przez siły Ministerstwa Magii. Zasady co do użytku tego zaklęcia są jednak dość określone i aurorzy używać mogą go tylko w stosunku do czarodziei ściganych przez organ władzy, czarodziei przemienionych w zwierzę i nie chcących dobrowolnej odmiany – wytłumaczyła im dziewczyna.
- Aha – powiedzieli w tym samym czasie chłopcy.
- Zapamiętam na przyszłość – dodał Łapa i zaczął czytać dalej.
„Komentarzom Lockharta
akompaniowały rozdzierające szlochy Filcha. Siedział skulony w
fotelu tuż przy biurku, zakrywając sobie twarz dłońmi. Harry nie
znosił go, podobnie jak większość uczniów, ale w tej chwili
zrobiło mu się go żal, choć może nie tak bardzo, jak samego
siebie. Wiedział, że jeśli Dumbledore uwierzy Filchowi, przyjdzie
mu pożegnać się ze szkołą. Dumbledore wymruczał pod nosem
jakieś dziwne słowa, uderzając Panią Norris końcem swojej
różdżki. Nic się nie stało: kotka nadal wyglądała, jakby ją
dopiero co wypchano.”
- I dobrze jej tak – powiedział
Syriusz. Nienawidził kotki i miał ku temu swoje powody.
- Zgadzam się z tobą w stu procentach
– poparł go Regulus.
„ - ...Pamiętam, coś podobnego
wydarzyło się w Ouagadogou - powiedział Lockhart. - Cała seria
ataków... opisałem to dokładnie w swojej autobiografii.
Wyposażyłem mieszkańców w rozmaite amulety i wszystko się
skończyło...
Fotografie na ścianie ochoczo
przytaknęły. Jedna zapomniała pozbyć się papilotów. W końcu
Dumbledore wyprostował się.
- Ona żyje, Argusie - powiedział
łagodnie.”
- A była nadzieja – powiedział
zawiedzionym głosem James.
„Lockhart przerwał wyliczanie
morderstw, którym zdołał zapobiec.
- Żyje? - wykrztusił Filch,
zerkając na Panią Norris przez palce. - Ale dlaczego jest taka...
sztywna?
- Została spetryfikowana - odrzekł
Dumbledore („Ach! Tak właśnie myślałem”, powiedział
Lockhart)”
- Przed chwilą mówił, że to była
tortura transmutacji – przerwał Regulus.
„- ale jak i przez kogo, tego nie
wiem...
- Jego zapytajcie! - zaskrzeczał
Filch, zwracając swoją krostowatą i mokrą od łez twarz do
Harry’ego.”
- Przecież drugoklasista by tego nie
zrobił, baa, nawet siódmoklasista by tego nie potrafił –
sprostował Remus. Lily pokiwała twierdząco głową.
„- Żaden z drugoklasistów nie
mógł tego zrobić - oświadczył stanowczo Dumbledore. - Do tego
potrzebna jest znajomość czarnej magii wyższego stopnia...
- On to zrobił! On! - wrzeszczał
Filch, a jego obwisłe policzki nabiegły krwią. - Widzieliście, co
napisał na ścianie! Znalazł... w moim biurze... wie, że jestem...
jestem... - wykrzywił się okropnie - wie, że jestem charłakiem!”
- To jeszcze nic. Najgorsze jest to, że
my to wie – powiedział Syriusz. W jego głowie układał się już
pewien plan.
„ - Nigdy nie tknąłem Pani
Norris! - powiedział głośno Harry z niemiłym uczuciem, że
wszyscy, łącznie z Lockhartami na ścianach, gapią się na niego.
- I nie mam pojęcia, co to jest charłak.
- Akurat! - warknął Filch. -
Widział mój list z Wmiguroka!
- Czy mogę coś powiedzieć, panie
dyrektorze? - odezwał się z kąta Snape, a w Harrym nasiliło się
złe przeczucie, bo był pewny, że jeśli już Snape ma coś o nim
do powiedzenia, to nie będzie to nic dobrego. - Potter i jego
przyjaciele mogli się po prostu znaleźć w nieodpowiednim miejscu o
nieodpowiedniej porze”
- Chyba się przesłyszałem –
mruknął Rogacz. Lily zaś była zadowolona, że Severus broni
Harry’ego.
„ lekki drwiący uśmiech
wykrzywił jego wargi, jakby w to wątpił - ale mamy tu zestaw dość
podejrzanych okoliczności. Po co w ogóle tam poszli? Dlaczego nie
uczestniczyli w uczcie z okazji Nocy Duchów?”
-
Maja świadków. Nic im nie udowodnicie! - zawołał James.
„Harry, Ron i Hermiona zaczęli
chaotycznie opowiadać o przyjęciu z okazji rocznicy śmierci.
- ...tam były setki duchów...
mogą poświadczyć, że tam byliśmy...”
- I
o tym mówię – znów wtrącił Rogacz.
- Ale dlaczego nie poszliście
później na ucztę? - zapytał Snape, a jego czarne oczy zamigotały
w blasku świec. - Dlaczego poszliście od razu na górę?”
- No
i mają problem – westchnął Peter.
- Daj spokój. To
Potter, on umie wyplątać się z takich sytuacji – odparł Łapa.
James wyprostował się dumnie, Lily przewróciła oczami, a Regulus
i Remus uśmiechali się.
„Ron i Hermiona spojrzeli na
Harry’ego.
- Bo... bo... - wyjąkał Harry, a
serce waliło mu jak młotem, ponieważ coś mu mówiło, że i tak
nikt nie uwierzy, jeśli powie, iż zawiódł go tam głos jakiejś
bezcielesnej zjawy - bo byliśmy zmęczeni i chcieliśmy się
położyć.”
Ruda
cicho jęknęła. Severusa nie da się oszukać. Nie uwierzy im.
„ - Bez kolacji? - zdziwił się
Snape, a na jego wychudłej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.
- Nie sądzę, by duchy podawały na swoich przyjęciach coś, co
zaspokoiłoby głód żywych ludzi.
- Nie byliśmy głodni - oświadczył
głośno Ron, czując, że żołądek skręca mu się z głodu.”
Remus
się zaśmiał. Jakby widział któregoś z chłopaków.
„To już wyraźnie rozbawiło
Snape’a.
- Uważam, panie dyrektorze, że
nie można wierzyć w te banialuki. Proponuję, by Pottera pozbawić
pewnych przywilejów do czasu, kiedy będzie gotów opowiedzieć nam,
co tu się naprawdę wydarzyło. Ja osobiście byłbym zdania, że
powinno się zawiesić jego członkostwo w drużynie Gryffindoru,
dopóki nie zacznie być z nami szczery.”
- Co
za idiota! - zawołali wszyscy w tym samym czasie. Nawet Lily.
„- No wiesz, Severusie -
powiedziała profesor McGonagall ostrym tonem. - Ja osobiście nie
widzę powodu, by chłopak przestał grać w quidditcha. Tego kota
nikt nie uderzył w głowę miotłą. Nie ma żadnego dowodu, że
Potter zrobił coś złego.”
-
Dobrze profesor McGonnagall! - zawołał James.
- Niech pani broni
swojego domu! - dodał Łapa.
„Dumbledore przyglądał się
Harry’emu badawczo. Spojrzenie jego bystrych, bladoniebieskich oczu
sprawiało, że Harry czuł się, jakby go prześwietlano rentgenem.
- Jest niewinny, dopóki nie
udowodni mu się winy, Severusie - oznajmił stanowczo."
Wszystkim
ulżyło. Działy się
dziwne rzeczy i Harry na pewno nie był ich sprawcą.
„Snape zrobił wściekłą minę.
Filch też wyglądał na rozjuszonego.”
- I dobrze im tak
– mruknął Syriusz.
„ - Moja kotka została
spetryfikowana! - wrzasnął, a oczy wyszły mu z orbit. - Chcę,
żeby kogoś ukarano!”
-
Chcieć to ty możesz skarpetki pod choinkę – warknął James, na
co wszyscy się zaśmiali.
„- Wyleczymy ją, Argusie -
powiedział spokojnie Dumbledore. - Pani Sprout udało się już
wyhodować mandragory. Jak tylko osiągną wymaganą wielkość,
sporządzimy eliksir, który ożywi Panią Norris.
- Ja go uwarzę - wtrącił szybko
Lockhart. - Robiłem to setki razy, recepturę znam tak dobrze, że
mógłbym to zrobić przez sen...”
- No
to po kocie – westchnęła Lily. Nie żeby jej było żal kotki czy
Filcha, nigdy ich nie lubiła, ale Lockahart warzący eliksir to nie
dobre połączenie.
„- Bardzo przepraszam - przerwał
mu Snape lodowatym tonem - ale wydawało mi się do tej pory, że to
ja jestem mistrzem eliksirów w tej szkole.”
-
Już się tak nie chwal – powiedział Regulus.
„Zapanowało niezręczne
milczenie.
- Możecie odejść - powiedział
Dumbledore do Harry’ego, Rona i Hermiony. Więc odeszli, a zrobili
to tak szybko, jak mogli, nie biegnąc. Kiedy byli już piętro
wyżej, wśliznęli się do jakiejś pustej klasy i ostrożnie
zamknęli za sobą drzwi. Harry spojrzał na ponure twarze
przyjaciół.
- Uważacie, że powinienem im
powiedzieć o tym głosie?”
- To
nie byłby dobry pomysł – stwierdził Peter, który od dłuższego
czasu się już nie odzywał.
„- Nie - odrzekł bez wahania
Ron. - Słyszenie głosów, których nikt inny nie słyszy, nie jest
dobrą oznaką, nawet w świecie czarodziejów.
Było coś w jego głosie, co
kazało Harry’emu zapytać:
- Ale wierzysz mi, prawda?
- Oczywiście - odpowiedział
szybko Ron. - Ale... sam musisz przyznać, że to dość dziwne...
- Wiem, że to jest dziwne. To
wszystko jest bardzo dziwne. O co chodzi w tym napisie? Komnata
została otwarta... Co to ma znaczyć?”
- No właśnie o
co? - zapytał Syriusz. Remus pokręcił głową z niedowierzania.
- Tu chodzi o
komnatę tajemnic – sprecyzowała Lily.
„- To chyba jest coś w rodzaju
sygnału - powiedział z namysłem Ron. - Ktoś mi kiedyś opowiadał
o tajemnej komnacie w Hogwarcie... może to był Bili...
- I co to jest ten cały charłak?
- zapytał Harry. Ku jego zdumieniu, Ron zachichotał.”
-
Nie widzę w tym nic śmiesznego – odparł Regulus. Evans pokręciła
twierdząco głową.
„- No... właściwie nie ma w tym
nic śmiesznego... ale skoro jest nim Filch... Charłak to ktoś, kto
urodził się w rodzinie czarodziejów, ale nie ma magicznej mocy.
Coś przeciwnego do czarodziejów urodzonych w rodzinach mugoli, tyle
że charłaki zdarzają się bardzo rzadko. Jeśli Filch próbuje
nauczyć się magii, przerabiając kurs Wmiguroka, to rzeczywiście
musi być charłakiem. To by wiele wyjaśniało. Na przykład,
dlaczego tak nienawidzi wszystkich uczniów. - Ron uśmiechnął się
mściwie. - Z zazdrości.”
- Zagadka została
rozwiązana – powiedział Syriusz.
„Gdzieś zaczął bić zegar.
- Już północ - powiedział
Harry. - Lepiej idźmy spać, zanim złapie nas Snape i znowu o coś
oskarży.”
-
Popieram ten pomysł – powiedziała Lily. Jeszcze wpadli by na
jakiś głupi pomysł i mogliby mieć więcej kłopotów.
„Przez kilka następnych dni w
szkole mówiono głównie o napaści na Panią Norris. Filch starał
się, żeby nikt o tym nie zapomniał, ostentacyjnie krążąc wokół
miejsca, gdzie ją znaleziono, jakby się spodziewał, że napastnik
powróci na miejsce zbrodni. Harry zobaczył go, jak bezskutecznie
wyciera napis na ścianie uniwersalnym zmywaczem magicznych
zanieczyszczeń receptury niejakiej pani Skower; słowa nadal
połyskiwały na kamiennej ścianie. Kiedy Filch nie czuwał przy
miejscu zbrodni, przemierzał korytarze, czając się na niczego nie
podejrzewających uczniów i próbując ich oskarżać o takie
przestępstwa jak „zbyt głośne oddychanie” albo „zbyt
uradowana mina. Ginny Weasley bardzo się przejęła losem Pani
Norris. Według Rona była wielką miłośniczką kotów.”
-
Jak... nie wierzę w to co usłyszałem – powiedział Łapa. -
Zrozumiem, że można lubić koty, ale Norris. Bez przesady.
„ - Przecież ty w ogóle nie
znasz Pani Norris - powiedział jej w końcu Ron. - Szczerze mówiąc,
wcale nam jej nie brakuje, wręcz przeciwnie. - Wargi Ginny zaczęły
drżeć niebezpiecznie. - Takie rzeczy rzadko się zdarzają w
Hogwarcie, naprawdę - zapewnił ją. - Zobaczysz, szybko złapią
kretyna, który to zrobił i wywalą go ze szkoły. Mam tylko
nadzieję, że przedtem zdąży spetryfikować Filcha. Ja tylko
żartuję... - dodał szybko, widząc, że Ginny blednie.”
-
Życie bez Filcha – rozmarzył się James.
- W twoich snach – odpowiedział mu
Regulus.
- W moich snach występuje tylko Lily.
Koniec i kropka – powiedział Rogacz patrząc na dziewczynę. Ona
tylko lekko się zarumieniła i nakazała Syriuszowi, żeby dalej
czytał.
„Incydent miał również wpływ
na Hermionę. Zwykle spędzała wiele czasu na czytaniu, ale teraz
nie robiła nic innego. Harry i Ron nie mogli też z niej wydusić,
czego szuka w książkach, a wyszło to na jaw dopiero w środę.
Snape zatrzymał Harry’ego po lekcji eliksirów, każąc mu
oskrobać pulpity ławek z otwornic.”
- Idiota –
warknął Łapa.
„Po pospiesznie zjedzonym lunchu
Harry pobiegł na górę, by spotkać się z Ronem w bibliotece. Idąc
korytarzem, zobaczył zbliżającego się ku niemu Justyna
Finch-Fletchleya, owego Puchona, którego poznał na lekcji
zielarstwa. Harry już otworzył usta, by powiedzieć mu cześć, gdy
Justyn spojrzał na niego, odwrócił się gwałtownie i pobiegł w
przeciwną stronę.”
- Co
to było? - zdziwił się Remus, ale nie tylko on.
„Harry znalazł Rona w głębi
biblioteki, gdzie mozolił się nad pracą domową z historii magii.
Profesor Binns zadał im napisanie długiego (na trzy stopy)
wypracowania na temat średniowiecznych stowarzyszeń czarodziejów
europejskich.”
-
Pamiętam to wypracowanie! - zawołała Lily, – Dostałam z niego W!
- A
ja pamiętam tylko tyle, że siedziałem nad nim trzy godziny –
mruknął James i skrzywił się lekko.
„- Nie do wiary, wciąż brakuje
mi osiem cali... - westchnął Ron, puszczając pergamin, który
natychmiast zwinął się w rulon - a Hermiona ma już cztery stopy i
siedem cali, a przecież pisze takimi drobnymi literami.”
-
Jakbym widział ciebie – zwrócił się Syriusz do Rudej. Ona
gniewnie zmrużyła oczy.
„- Gdzie ona jest? - zapytał
Harry, biorąc taśmę mierniczą i rozwijając własny zwój.
- A gdzieś tam - odpowiedział
Ron, wskazując na rzędy półek. - Szuka kolejnej książki. Chyba
zamierza przeczytać wszystko, co jest w bibliotece, przed Bożym
Narodzeniem.
Harry powiedział mu o Justynie
Finch-Fletchleyu, który uciekł na jego widok.
- Po co się nim przejmujesz,
przecież to kretyn - mruknął Ron, powracając do wypracowania i
pisząc coraz większymi literami. - Zresztą... Lockhart spalił cię
tak, że trudno się dziwić...”
- A
mnie trochę to dziwi – mruknął Remus. Peter spojrzał na niego
pytająco, ale Lunatyk pokiwał tylko głowa na znak żeby się nie
przejmował.
„Pomiędzy dwoma rzędami półek
pojawiła się Hermiona. Wyglądała na rozdrażnioną i w końcu
gotową do rozmowy z nimi.
- Wszystkie egzemplarze Historii
Hogwartu zostały wypożyczone - powiedziała, siadając obok
Harry’ego i Rona. - Jest dwutygodniowa lista oczekujących.
Wściekła jestem na siebie, że zostawiłam swój egzemplarz w domu,
bo jak wsadziłam do kufra wszystkie dzieła Lockharta, już się nie
zmieścił.”
-
Tragedia – mruknął Syriusz.
- Po
jakie licho jej Historia Hogwartu! - zawołał Regulus. - Przecież
ta...
Nie
dokończył zdania, bo uwagę wszystkich przyciągnęła Lily, która
uderzyła się ręką w czoło.
-
Eee... Lily, wszystko gra? - zapytał niepewnie James.
- To
takie proste – mruknęła Evans.
- Ale
co? - zapytał Peter. Nie wiedział o co chodzi. Nikt nie wiedział
oprócz Lily.
-
Historia Hogwartu. Tam jest legenda o komnacie tajemnic –
wytłumaczyła im dziewczyna.
- No
tak! - Remus też doznał olśnienia.
-
Mogę czytać dalej? - zapytał Black.
- Nie
obchodzi cię co jest w tej legendzie? - Zdziwił się Lupin.
-
Interesuje i to bardzo, ale mam wrażenie, że to też jest tutaj
napisane.
„- A po co ci ta Historia?
- A po co tyle osób chce ją
wypożyczyć? Żeby przeczytać legendę o Komnacie Tajemnic.
- Legendę o Komnacie Tajemnic? O
czym to jest? - zapytał szybko Harry.
- Ano jest taka legenda. Nie
pamiętam - odpowiedziała Hermiona, przygryzając wargi. - I w
żadnej innej książce nie mogę jej znaleźć.”
- Nie dziwie się
– odparła Lily.
„ - Hermiono, daj mi przeczytać
swoje wypracowanie - powiedział z rozpaczą Ron, patrząc na
zegarek.
- Nie, nie dam ci - odrzekła
Hermiona, nagle poważniejąc. - Miałeś dziesięć dni, żeby je
napisać.
- Brakuje mi tylko dwóch cali, nie
wygłupiaj się...
Zabrzmiał dzwonek. Ron i Hermiona
zerwali się, by pobiec na historię magii, kłócąc się po
drodze.”
Lily
uśmiechnęła się promiennie. To było takie zwyczajne.
„Historia magii była
najnudniejszym przedmiotem w tegorocznym rozkładzie zajęć.
Profesor Binns, który jej nauczał, był jedynym duchem wśród
profesorów, a najciekawszym momentem podczas jego lekcji był
sposób, w jaki pojawiał się w klasie: nagle wyłaniał się z
tablicy. Był stary i pomarszczony; powszechnie sądzono, że w ogóle
do niego nie dotarło, iż umarł. Pewnego dnia znaleziono jego
martwe ciało w fotelu przed kominkiem w pokoju nauczycielskim, ale
jego zwyczaje i rozkład dnia wcale się od tego czasu nie zmieniły.”
- Nie zmieniły? -
zdziwił się Rogacz. – Można umrzeć z nudów!
Wszyscy cicho się
zaśmiali. Do Jamesa po chwili również dotarło co powiedział i
dołączył do swoich przyjaciół.
„Dzisiaj lekcja była nudna jak
zawsze. Profesor Binns otworzył swoje notatki i zaczął czytać
głosem monotonnym jak stary odkurzacz, aż prawie wszyscy wpadli w
głębokie otępienie, od czasu do czasu otrząsając się z niego na
krótko, by zapisać jakieś nazwisko lub datę, i zasypiając
ponownie. Mówił tak z pół godziny, kiedy zdarzyło się coś, co
do tej pory na jego lekcji jeszcze nigdy nie miało miejsca. Hermiona
podniosła rękę.”
-
Nawet ja się nie zgłaszam na historii – powiedziała Lily lekko
oburzona.
„Profesor Binns przerwał
śmiertelnie nudny wykład na temat Międzynarodowej Konferencji
Magów z 1289 roku i spojrzał na nią zdumiony.
- Panna... ee...?
- Granger, panie profesorze.
Ciekawa jestem, czy mógłby pan nam coś opowiedzieć o Komnacie
Tajemnic - wypaliła Hermiona wyraźnie i dość spokojnie.”
- Geniusz –
szepnął Łapa.
- Czy ty nazwałeś
Hermionę geniuszem? - nie dowierzał Remus.
- Przecież ty jej
nie znosisz – dodał Peter. Łapa tylko wzdrygnął ramionami i
czytał dalej.
„Dean Thomas, który z otwartymi
ustami gapił się w okno, wzdrygnął się i obudził z transu;
Lavender Brown uniosła głowę znad złożonych na ławce ramion, a
łokieć Neville’a ześliznął się z pulpitu. Profesor Binns
zamrugał nerwowo.
- Wykładam historię magii -
powiedział suchym, nieco świszczącym głosem. - Zajmuję się
faktami, panno Granger, a nie mitami czy legendami. - Odchrząknął,
skrzypiąc przy tym jak kreda po tablicy, po czym wrócił do swojego
tematu. - We wrześniu tego roku podkomitet sardyńskich
czarodziejów...”
- Przecież
legendy opierają się na faktach – przerwał Regulus.
„I urwał. Hermiona ponownie
podniosła rękę i wymachiwała nią bezczelnie.
- Panno Grant?
- Panie profesorze, czy legendy nie
opierają się na faktach?
Szczere zdumienie, z jakim spojrzał
na nią profesor Binns, upewniło Harry’ego w przekonaniu, że
jeszcze żaden uczeń, żywy czy umarły, nie przerwał mu wykładu.”
- Nikt mu nie
przerwał, bo nikt nie chciał sobie psuć między lekcyjnej drzemki
– powiedział James.
„- No cóż - powiedział wolno
profesor Binns - tak, sądzę, że można bronić takiego punktu
widzenia. - Przyglądał się Hermionie z taką uwagą, jakby po raz
pierwszy w swojej karierze zobaczył ucznia. - Legenda, o której
wspomniałaś, jest jednak tak sensacyjną, powiedziałbym wręcz
niedorzeczną opowieścią...”
-
Mówiłem, że będzie tu ta legenda – przechwalał się Syriusz.
„Teraz cała klasa wsłuchiwała
się z taką uwagą w to, co mówił, że musiało to zastanowić
nawet jego. Wszyscy wpatrywali się w jego usta, czekając na każde
słowo, które z nich spłynie. Z tak niezwykłym zainteresowaniem
spotkał się po raz pierwszy i wydawał się tym całkowicie
wyprowadzony ze swojej normalnej, sennej równowagi.”
- A
kto by nie był ciekaw, po tym co się stało – odparł Peter.
„- No cóż... - powiedział z
namysłem. - Zaraz, niech no pomyślę... Komnata Tajemnic... No
więc, jak na pewno wszyscy wiecie, Hogwart został założony ponad
tysiąc lat temu... dokładna data nie jest znana... przez czworo
największych czarodziejów i czarownic tamtych czasów: Godryka
Gryffindora, Helgę Hufflepuff, Rowenę Ravenclaw i Salazara
Slytherina. Do dziś ich nazwiska noszą wasze cztery domy. Razem
zbudowali ten zamek z dala od wścibskich spojrzeń mugoli, była to
bowiem epoka, w której ludzie bali się magii, a czarownice i
czarodzieje byli bardzo prześladowani.”
- To
nas nie obchodzi – mruknął Reg. -
Już to wiemy.
„Zamilkł, rozejrzał się
niezbyt przytomnie po klasie i ciągnął dalej:
- Przez kilka lat nasi założyciele
pracowali razem w zgodzie, wyszukując młodych, którzy wykazywali
cechy właściwe rodzajowi czarodziejskiemu i sprowadzając ich do
zamku, by uczyć ich tutaj magii. Później jednak doszło między
nimi do brzemiennych w skutki sporów. Wszystko zaczęło się od
Slytherina, który zażądał, by nabór uczniów był bardziej
selektywny.”
- A mówią, że
to Gryfoni są przyczyna konfliktu – prychnął Syriusz.
„Uważał on, że nauczanie magii
powinno być zastrzeżone wyłącznie dla rodów czarodziejskich
czystej krwi. Sprzeciwiał się przyjmowaniu uczniów z mugolskich
rodzin, uważając, że nie są godni zaufania. Po jakimś czasie
doszło na tym tle do poważnego sporu między Slytherinem i
Gryffindorem, w wyniku którego Slytherin opuścił zamek.”
- I
mógł już nie wracać – odparł James.
„Profesor Binns przerwał
ponownie i zacisnął wargi; wyglądał teraz jak stary pomarszczony
żółw.
- Tyle wiemy z godnych zaufania
źródeł historycznych - powiedział po chwili - ale wokół owych
wiarygodnych faktów narosła fantastyczna legenda o Komnacie
Tajemnic.”
- Nareszcie
przechodzimy do głównego tematu – powiedziała Lily.
„Zgodnie z nią Slytherin miał
zbudować w zamku tajemną komnatę, o której nie wiedzieli inni
założyciele Hogwartu. Legenda mówi, że zapieczętował ją
magicznym zaklęciem, tak że nikt nie może jej otworzyć, dopóki w
szkole nie pojawi się jego prawdziwy i prawowity dziedzic. Tylko ów
dziedzic może przełamać pieczęć czarów, otworzyć Komnatę
Tajemnic, uwolnić uwięzioną w niej grozę i oczyścić szkołę ze
wszystkich, którzy nie są godni, by studiować magię.”
-
Jaką grozę? - zapytał Peter.
- W tym problem,
że nikt tego nie wie – odpowiedział Remus.
- I nie wiadomo
również, czy dziedzic już się pojawił – dodała Lily. Ta cała
sytuacja wydawała jej się dziwne, ale może dlatego, że brakowało
jej paru elementów układanki.
„Po jego ostatnich słowach
zapadła głucha cisza, ale nie była to ta senna cisza, która
zwykle wypełniała klasę profesora Binnsa. W powietrzu unosiła się
atmosfera niepokoju, a wszystkie oczy były w niego wlepione; każdy
miał nadzieję, że powie coś jeszcze. Profesor Binns wyglądał na
lekko rozdrażnionego.
- Cała ta sprawa jest oczywistą
bzdurą - oświadczył stanowczo. - Najznakomitsi, najbardziej uczeni
czarodzieje wielokrotnie przeszukiwali całą szkołę, aby znaleźć
jakieś ślady owej legendarnej komnaty. Niestety, ta komnata
istnieje tylko w legendzie. To opowieść, którą straszy się
naiwnych.
Ręka Hermiony po raz kolejny
powędrowała w powietrze.”
- No
proszę, kto by się spodziewał – odparł ironicznie starszy Black.
„ - Panie profesorze... co pan
miał na myśli, mówiąc o „grozie” uwięzionej w Komnacie
Tajemnic?”
Wszyscy
pokręcili się nerwowo. Może usłyszą czym jest ta „groza”.
„- Są tacy, którzy wierzą, że
to jakiś potwór, nad którym władzę ma tylko prawowity dziedzic
Slytherina - odpowiedział profesor Binns suchym jak słoma głosem.”
- No to lipa –
powiedział zawiedzionym głosem Glizdogon.
„ spojrzeli po sobie z lekkim
niepokojem.
- Powtarzam, coś takiego nie
istnieje - oświadczył profesor Binns, przerzucając swoje notatki.
- Nie ma żadnej Komnaty Tajemnic i żadnego potwora.
- Ale... panie profesorze - odezwał
się Seamus Finnigan - skoro Komnata Tajemnic może być otworzona
tylko przez prawowitego dziedzica Slytherina, to przecież nikt inny
nie mógłby jej znaleźć, prawda?”
- No właśnie! -
potwierdził to Reg.
- Czyli nawet
najznakomitszy czarodziej, nie mógłby jej znaleźć – dodał
Syriusz.
„- To nonsensowne założenie,
O’Flaherty - odpowiedział profesor Binns, już wyraźnie
poirytowany. - Skoro tyle pokoleń dyrektorów Hogwartu nie znalazło
żadnych...
- Ale... panie profesorze - pisnęła
Parvati Patii - żeby ją otworzyć, na pewno trzeba użyć czarnej
magii, a...
- To, że czarodziej nie używa
czarnej magii, nie oznacza, że nie potrafi jej użyć, panno
Pennyfeather - prychnął profesor Binns. - Powtarzam, skoro tacy jak
Dumbledore...”
- Nie wydaje mi
się, żeby profesor mógł odnaleźć komnatę – przerwał Remus.
- Dziedzic
Slytherinu raczej nie będzie w Gryffindorze - dodała Lily.
„ - Ale może trzeba być
spokrewnionym z rodem Slytherina, więc Dumbledore nie mógł... -
zaczął Dean Thomas, ale profesor Binns miał już tego dosyć.
- Dość! - przerwał mu ostro. -
To jest mit! Nie istnieje żadna Komnata Tajemnic! Nie ma cienia
dowodu na to, że Slytherin zbudował choćby tajną komórkę na
miotły! Żałuję, że w ogóle wam opowiedziałem tę żałosną
legendę! A teraz, jeśli łaska, wrócimy do historii, do solidnych,
wiarygodnych i sprawdzalnych faktów! I nie upłynęło nawet pięć
minut, jak cała klasa pogrążyła się w zwykłej drzemce.”
-
Spać mi się zachciało – oznajmił Peter.
- Ale
chyba nie pójdziesz? - zapytał go James.
-
Nie, nie. Historia tak na mnie działa.
* * *
„- Zawsze wiedziałem, że ten
Salazar Slytherin był nieźle pokręcony - powiedział Ron do
Harry’ego i Hermiony,”
- A widziałeś
kiedyś normalnego Ślizgona – zadrwił James, za co oberwał
poduszką od Regulusa. Lily zachichotała.
„kiedy po lekcji szli korytarzami
do swojej wieży, żeby przed lunchem pozbyć się toreb. - Nie
miałem jednak pojęcia, że to on wymyślił te brednie o czystej
krwi. Nie zostałbym w jego domu, choćby mi zapłacili. Słowo daję,
gdyby Tiara Przydziału próbowała umieścić mnie w Slytherinie,
wsiadłbym do pociągu i wrócił do domu...
Hermiona przytaknęła gorliwie,
ale Harry milczał. Właśnie poczuł niemiły skurcz w żołądku.”
Regulus
zmarszczył brwi z zaciekawienia.
„Harry nigdy nie powiedział
Ronowi i Hermionie, że Tiara Przydziału rozważała umieszczenie go
w Slytherinie.”
- Naprawdę? -
zapytał młodszy Black i spojrzał na Pottera
- Nie patrz tak na
mnie, byłem bardziej zdziwiony niż ty.
- Zdziwiony? Ty
prawie dostałeś zawału – sprostowała Lily.
„Jeszcze dziś, jakby to
wydarzyło się wczoraj, pamiętał ten cichy głosik, który odezwał
się w jego uchu, gdy tylko umieścił tiarę na głowie: Możesz być
kimś wielkim, tak, to wszystko jest tu, w twojej głowie, a
Slytherin na pewno pomoże ci w osiągnięciu wielkości...
Lecz Harry, który słyszał już,
że ze Slytherinu wyszło wielu czarnoksiężników, pomyślał
wówczas gorączkowo: „Tylko nie do Slytherinu!”, a tiara
powiedziała: Nie? No dobrze, skoro jesteś pewny... niech będzie...
Gryffindor...”
-
Głupie wspomnienie – warknął James.
„Nagle w tłumie uczniów
zobaczył przed sobą Colina Creeveya.”
-
Znowu ten dzieciak – jęknęła Lily. Colin bardzo ją denerwował
i gdyby była na miejscu Harry'ego już dawno by nawrzeszczała na
chłopaka.
„- Cześć, Harry!
- Cześć, Colin - odpowiedział
automatycznie Harry.
- Harry... Harry... jeden chłopak
z mojej klasy mówi, że jesteś...
Ale Colin był tak mały, że tłum
porwał go do Wielkiej Sali; więc zdążył tylko krzyknąć: „Do
zobaczenia, Harry!” i zniknął.”
-
Ciekawe co mu chciał powiedzieć? - zastanawiał się Remus.
„- Co ten chłopak z jego klasy
mógł mówić o tobie? - zapytała Hermiona.
- Pewnie że jestem dziedzicem
Slytherina - odpowiedział Harry, czując ponowny skurcz w żołądku,
kiedy sobie przypomniał, jak Justyn Finch-Fletchley uciekł na jego
widok.”
- No, ale on jest
w Gryffindorze – oburzył się James.
„- Ludzie uwierzą we wszystko -
stwierdził z niesmakiem Ron.
Tłum przerzedził się i już bez
przeszkód wspięli się na następne piętro.
- Naprawdę myślisz, że jest
jakaś Komnata Tajemnic? - zapytał Ron Hermionę.”
- Tego nikt nie
wie. Dlaczego pytasz się o to Hermiony? - Lily była rozdrażniona.
„ - Nie wiem - odpowiedziała,
marszcząc czoło. - Dumbledore nie potrafił uzdrowić Pani Norris,
co by wskazywało, że to coś, co ją zaatakowało, może nie być...
no... ludzkie.”
- To
z cała pewnością jakiś ohydny potwór – pisnął Peter.
„Minęli zakręt i znaleźli się
na końcu korytarza, w którym się to wydarzyło. Zatrzymali się i
rozejrzeli. Wszystko wyglądało tak, jak poprzedniej nocy, z tym
wyjątkiem, że z uchwytu na pochodnię nie zwisał już kot, a przed
ścianą z napisem „Komnata została otworzona” stało puste
krzesło.”
-
Krzesło? - zapytał z niedowierzaniem Remus.
„- Pewnie Filch je przyniósł -
mruknął Ron. Popatrzyli po sobie. W korytarzu nie było nikogo.
- Nie zaszkodzi trochę powęszyć
- powiedział Harry, rzucając swoją torbę i klękając, żeby na
czworakach poszukać jakichś śladów.
- Ślady wypalenia! - powiedział
po chwili. - Tutaj... i tutaj...”
- Wypalenia –
powtórzyła cicho Lily – Dwa ślady wypalenia.
- Masz jakąś
hipotezę? - zapytał Syriusz, ale dziewczyna pokręciła tylko
przecząco głową.
„- Zobaczcie! - zawołała
Hermiona. - To dziwne...
Harry wstał i podszedł do okna.
Hermiona wskazywała na najwyższą szybkę, gdzie kłębiło się
około dwudziestu pająków, usiłując przecisnąć się przez
wąskie pęknięcie w szybie. Długa srebrzysta nić wskazywała, że
wszystkie wspięły się tutaj, żeby wydostać się na zewnątrz.”
- To
już jest mega dziwne – powiedział Syriusz.
- I nienormalne –
dodał Remus.
- Z drugiej zaś
strony bardzo ciekawe – odparła Lily.
„- Widzieliście, żeby pająki
zachowywały się w taki sposób? - zapytała Hermiona.
- Nie - odpowiedział Harry. - A
ty, Ron? Ron! Obejrzał się przez ramię. Ron stał dość daleko i
wyglądał, jakby zamierzał stamtąd czmychnąć.
- Ron, nic ci nie jest? - zapytał
Harry.
- Ja... nie lubię... pająków -
wyznał Ron.”
- Boi się. -
James cicho się zaśmiał.
„- Nie wiedziałam o tym -
powiedziała Hermiona, spoglądając na niego ze zdziwieniem. -
Przecież tyle razy ucierałeś pająki na zajęciach z eliksirów...
- Tak, ale były martwe - rzekł
Ron, który starał się nie patrzeć na okno. - Po prostu nie lubię
sposobu, w jaki się poruszają...
Hermiona zachichotała.”
Syriusz
również się zaśmiał, ale zaraz przestał, widząc gniewne
spojrzenie Evans.
„- Nie ma się z czego śmiać -
wybuchnął Ron. - Jeśli już musisz wiedzieć, to kiedy miałem
trzy lata, Fred zamienił mojego... mojego misia we wstrętnego,
wielkiego pająka, bo złamałem mu jego dziecięcą miotełkę. Ty
też byś ich nie lubiła, gdybyś akurat przytulała swojego misia,
a jemu nagle wyrosłoby tyle nóg i...”
Huncwoci
i Regulus wybuchnęli głośnym śmiechem, a Lily pokręciła głową
z dezaprobatą. Nie lubiła, gdy ktoś wyśmiewał się z czyichś
lęków zamiast pomóc je zwalczyć.
„Urwał, wstrząsając się ze
wstrętu. Hermiona nadal wyraźnie dusiła w sobie śmiech. Czując,
że trzeba zmienić temat, Harry powiedział:
- Pamiętacie tę kałużę na
posadzce? Skąd się wzięła? Ktoś ją wytarł.
- Była gdzieś tu - powiedział
Ron, biorąc się w garść i przechodząc koło krzesła Filcha. -
Na wysokości tych drzwi.
Sięgnął do mosiężnej klamki,
ale nagle cofnął rękę, jakby go coś sparzyło.”
Wszyscy
spojrzeli na książkę z ciekawością. Lily zmarszczyła brwi jakby
gorączkowa nad czymś myślała.
„ - O co chodzi? - zapytał Harry.
- Nie mogę tam wejść - burknął
Ron. - To toaleta dla dziewczyn.”
- Serio? - jęknął
Łapa.
„- Och, Ron, przecież tam nikogo
nie ma - powiedziała Hermiona, podchodząc do drzwi. - To miejsce
Jęczącej Marty. Chodźcie, zobaczymy, co tam jest.
I nie zwracając uwagi na wielki
napis „Nieczynne”, otworzyła drzwi. Była to najbardziej ponura
i przygnębiająca łazienka, jaką Harry widział w życiu. Pod
wielkim, popękanym i poplamionym lustrem ciągnął się rząd
poobtłukiwanych kamiennych umywalek. W mokrej posadzce odbijało się
mętnie światło kilku świec osadzonych w ściennych uchwytach;
drewniane drzwi do kabin były złuszczone i porysowane, a jedne
zwisały smętnie z zawiasów.”
- Skoro nikt tam
nie chodzi, to będzie tam ponuro – odparła Lily.
- Jakie nikt. Tam
co chwila kogoś widać – powiedział James. Lily spojrzała na
niego pytająco. - No... głównie...- Już chciał powiedzieć, że
chodzą tam z chłopakami, ale ostrzegawcze spojrzenie Syriusza
kazało mu zrezygnować. - Nie było tematu.
„Hermiona przyłożyła palec do
ust i podeszła do ostatniej kabiny.
- Hej, Marto, jak się miewasz? -
zapytała, otwierając drzwi.
Harry i Ron też podeszli. Jęcząca
Marta unosiła się nad rezerwuarem, wyciskając sobie krostę na
podbródku.”
-
Fuj! - skrzywili się wszyscy.
„- To jest toaleta dla dziewczyn
- powiedziała, przyglądając się podejrzliwie Harry’emu i
Ronowi. - Oni nie są dziewczynami.
- Nie - zgodziła się Hermiona. -
Chciałam im tylko pokazać... ee... jak tu jest fajnie.
Machnęła ręką w stronę
brudnego lustra i mokrej posadzki.”
-
Taki ubaw, że aż chce się wracać – powiedział Regulus
sarkastycznie.
„ - Zapytaj ją, czy coś widziała
- szepnął Harry.
- Co tam szepczesz? - zapytała
Marta.
- Nic - odpowiedział szybko Harry.
- Chcieliśmy zapytać...
- Bardzo bym chciała, żeby ludzie
przestali szeptać za moimi plecami! - zajęczała Marta głosem
nabrzmiałym od łez. - Wyobraźcie sobie, że ja też coś czuję,
chociaż jestem martwa.”
- Znowu zaczyna –
mruknął Remus. Nie rozumiał, dlaczego Marta przeżywa coś co
miało miejsce dawno temu. Nie lepiej żyć teraźniejszością?
„ - Marto, nikt nie chce cię
denerwować - powiedziała Hermiona. - Harry tylko...
- Nikt nie chce mnie denerwować!
To dobre! - zawyła Marta. - Moje życie było jedną wielką udręką,
a teraz ludzie przychodzą tu i męczą mnie po śmierci!”
- Może lepiej
przejść od razu do sedna sprawy – zaproponował Remus. Wiedział,
że i tak go nie usłyszą. Bardzo się zdziwił, kiedy rzeczywiście
spytali o konkret.
„- Chcieliśmy cię zapytać, czy
ostatnio widziałaś coś niezwykłego - powiedziała szybko Hermiona
- bo w Noc Duchów tuż za twoimi drzwiami napadnięto na kota.
- Widziałaś tutaj kogoś w tamtą
noc? - zapytał Harry.
- Nie zwracałam na nic uwagi -
oświadczyła Marta dramatycznym tonem. - Irytek tak mnie
zdenerwował, że przyszłam tu i próbowałam się zabić. I wtedy,
oczywiście, przypomniałam sobie, że... że jestem...
- Już martwa - podpowiedział
Ron.”
- Ach ten ból. -
Machnął ręką Syriusz.
- No wiesz. Nie
dość, że miała trudne życie w szkole to jeszcze, kiedy nie żyje
muszą jej to wypominać! - oburzyła się Lily.
- A właściwie to
jak ona umarła? - zapytał Peter. Wszyscy popatrzyli po sobie, ale
nikt nie wiedział.
„Marta zaniosła się głośnym
szlochem, wzniosła się w powietrze, obróciła nogami do góry i
dała nurka w sedes, opryskując ich wodą. Z przytłumionych jęków
wywnioskowali, że musiała zatrzymać się gdzieś w okolicach
syfonu. Harry’ego i Rona zamurowało, ale Hermiona wzruszyła
ramionami i powiedziała:
- I tak była w dość dobrym
nastroju, jak na nią... Chodźcie, zmywamy się stąd.
Ledwo Harry zamknął dokładnie
drzwi do toalety, uciszając bulgocące szlochy Marty, rozległ się
donośny głos, który sprawił, że wszyscy troje podskoczyli.”
-
McGonnagall! - zawołał James.
- Filch! - dodał
Remus.
- Nie, to tylko
Percy – poinformował ich Syriusz, wyprzedzając trochę.
"RON!
Na szczycie schodów stal jak wryty
Percy Weasley, z odznaką prefekta błyszczącą w półmroku i
wyrazem osłupienia na twarzy.
- To jest toaleta dla dziewczyn -
wydyszał. - Co ty tam...
- Tak się tylko rozglądałem...
No wiesz, szukałem śladów...”
Perc„ - Ry przełknął ślinę w
sposób, który Harry’emu natychmiast przypomniał panią Weasley.
- Zjeżdżajcie... stąd... ale
już... - wycedził przez zęby, podchodząc do nich i wymachując
rękami. - Czy wy naprawdę nie zdajecie sobie sprawy, co robicie?
Wracacie tutaj, kiedy wszyscy są na kolacji i...”
- I co? Chyba nie
zabroni im tam przychodzić? - zapytał Reg.
- Nawet jeśli to
i tak go nie posłuchają – odpowiedział James.
„ - A niby dlaczego nie mielibyśmy
tu wrócić? Co, nie wolno? - zaperzył się Ron, patrząc na
starszego brata płonącym wzrokiem. - Słuchaj, Percy, myśmy nawet
nie tknęli tego kota!
- To samo powiedziałem Ginny -
oświadczył Percy - ale ona wciąż myśli, że was wyrzucą,
jeszcze nigdy nie widziałem jej tak zrozpaczonej, oczy sobie
wypłakuje. Mógłbyś chociaż o niej pomyśleć, przecież wiesz,
że wszyscy pierwszoroczniacy okropnie się tym podniecają...
- Tobie wcale nie chodzi o Ginny -
przerwał mu Ron, a uszy mu poczerwieniały. - Ty po prostu się
boisz, że stracisz szansę na zostanie prymusem szkoły.”
- Merlinie, jak
można przejmować się taką idiotyczną sprawą – jęknął
Syriusz. Dla niego ważne jest, by cały czas było śmiesznie i
najlepiej też niebezpiecznie. Uwielbiał ryzyko.
„- Gryffindor traci pięć
punktów! - krzyknął Percy, stukając w swoją odznakę prefekta. -
Mam nadzieję, że to ciebie czegoś nauczy! I przestań się bawić
w detektywa, bo napiszę do mamy!”
- On
oszalał. Swojemu odjął punkty – zdziwił się młodszy Black. W
Slytherinie prefekci nawet dawali za takie błahostki jak podanie
czegoś i nigdy nie odejmowali swojemu.
„I odszedł, a kark miał tak samo
czerwony jak uszy Rona. Tego wieczoru Harry, Ron i Hermiona usiedli
we wspólnym pokoju jak najdalej od Percy’ego. Ron wciąż był w
podłym nastroju i raz po raz robił kleksy w swoim wypracowaniu z
eliksirów. Kiedy machinalnie sięgnął po różdżkę, by je
wywabić, zapaliła pergamin. Dymiąc prawie tak samo jak jego praca
domowa, Ron zatrzasnął ze złością Standardową księgę zaklęć.
Ku zaskoczeniu Harry’ego, Hermiona zrobiła to samo.”
- Nie
wierzę w to co przeczytałem – powiedział zdziwiony Syriusz i dla
przekonania jeszcze raz przeczytał ostatnie zdanie. Chłopcy zaczęli
się z niego śmiać, a Lily pokręciła głową z dezaprobaty i
również się uśmiechnęła.
„- Ale kto to mógł zrobić? -
zapytała spokój nie, jakby dalej ciągnęła rozmowę. - Komu
zależy na tym, żeby oczyścić szkołę ze wszystkich charłaków i
mieszańców?
- No właśnie, zastanówmy się -
powiedział Ron kpiącym tonem. - Kto mógłby uważać ich za
szumowiny?”
- No
nie wiem – powiedział Syriusz i zaczął udawać, że się
zastanawia. - Może... ach, no tak, cały Slytherin.
„Spojrzał na Hermionę. Hermiona
spojrzała na niego bez przekonania.
- Jeśli myślisz o Malfoyu...”
- On nadaje się
idealnie! - zawołał Rogacz. Malfoy pasuje, przynajmniej dla niego.
- Nie chciałbym
psuć twojego entuzjazmu – zaczął Regulus. - Przestudiowałem,
kiedyś ich całe drzewo genealogiczne i z całą pewnością nie są
spokrewnienie z Salazarem.
- Jesteś dziwny –
stwierdził Syriusz i spojrzał do książki.
„- No pewnie, że o nim!
Słyszałaś, co powiedział: „Ty będziesz następna, szlamo!”
Daj spokój, wystarczy spojrzeć na jego szczurzą buźkę, żeby
wiedzieć, kim on jest...
- Malfoy dziedzicem Slytherina? -
zapytała Hermiona sceptycznym tonem.
- Pomyśl o j ego rodzinie -
powiedział Harry, zamykając swoje książki. - Większość była w
Slytherinie, zawsze się tym chwali. Mogą być potomkami Slytherina.
Jego stary jest okropny, to nie ulega wątpliwości.”
- Okropny to mało
powiedziane – prychnął Regulus – On jest nie do zniesienia.
Cały czas wszystkim rozkazuje i chwali się swoja czystością
krwi!!
„- Mogą od stuleci mieć klucz
do Komnaty Tajemnic! - szepnął rozgorączkowany Ron. - Przekazywać
go sobie z ojca na syna...
- No... to jest możliwe... -
przyznała ostrożnie Hermiona.
- Tak, tylko jak to udowodnić? -
zapytał ponuro Harry.
- Może i znalazłby się sposób.
- Hermiona ściszyła głos, rzucając szybkie spojrzenie na
siedzącego w drugim końcu pokoju Percy’ego. - Oczywiście byłoby
to trudne. I niebezpieczne, bardzo niebezpieczne. Trzeba by złamać
chyba z pięćdziesiąt szkolnych reguł.”
- Kim jesteś i
co zrobiłaś z Hermioną Granger? - zapytał Jame.s
- Cicho siedź
Rogasiu, pięćdziesiąt szkolnych reguł za jednym razem. Nawet my
nie mamy takiego rekordu – warknął na niego Syriusz.
„ - Wiesz co? Jeśli w ciągu
miesiąca poczujesz, że chcesz nam to wyjaśnić, to daj nam znać,
dobra? - zdenerwował się Ron.
- No dobrze - powiedziała chłodno
Hermiona. - Wiecie, co musimy zrobić? Musimy dostać się do pokoju
wspólnego Ślizgonów i zadać Malfoyowi kilka pytań, ale tak, żeby
się nie zorientował, że to my.”
- No właśnie,
ale jak ma się nie skapnąć – zastanawiał się Syriusz. Wszyscy
patrzyli na tą scenę z niedowierzaniem. Syriusz Black, ten Syriusz
Black czyta książkę i mało tego, ona go pochłonęła.
„- Co ty wygadujesz? Niby jak? -
zapytał Harry, a Ron parsknął śmiechem.
- Jest na to sposób - oświadczyła
Hermiona. - Musimy tylko zdobyć trochę Eliksiru Wielosokowego.”
James zadławił
się własną śliną, Remus i Peter otwarli szeroko buzie ze
zdziwienia, a Syriusz zaczął walić się książką w głowę. Lily
i Regulus przyglądali się temu z lekka dezorientacją.
- Eee... o co wam
chodzi? - zapytała niepewnie Evans. Nie spodobał jej się zbytnio
ten pomysł.
- Tyle lat, tyle
lat – powtarzał w kółko James – Tyle lat jakiś głupich
pomysłów, by dostać się do pokoju wspólnego Ślizgonów, a
wystarczyło mieć wielosokowy.
- Dlaczego
wcześniej na to nie wpadłem – mruknął do siebie Remus. Lily
spojrzała na Regulusa, ale on wydawał się bardziej rozbawiony tą
sytuacją niż zdziwiony.
„- Co to takiego? - zapytali
jednocześnie Ron i Harry.
- Snape wspomniał o nim parę
tygodni temu.
- Myślisz, że nie mamy nic
lepszego do roboty, tylko wsłuchiwać się w to, co Snape mówi na
eliksirach?”
– Tak,
nie macie – warknęła Ruda.
„- To napój, który zmienia cię
w kogoś innego. Ruszcie mózgami! Możemy zmienić się w trójkę
Ślizgonów. Nikt nas nie rozpozna. Malfoy powie nam wszystko, co
będziemy chcieli. Założę się, że właśnie w tej chwili
przechwala się w pokoju wspólnym Slytherina.
- Eliksir Wielosokowy... Dla mnie
to jest trochę za mądre - powiedział Ron, marszcząc czoło. - A
jeśli zostaniemy Ślizgonami na zawsze?”
- To byłby jakiś
horror – odparł Syriusz i wzdrygnął się lekko.
„ - Nie bądź głupi, po jakimś
czasie to mija - powiedziała Hermiona, machając niecierpliwie ręką.
- Cała rzecz w tym, żeby zdobyć receptę. Snape mówił, że można
ją znaleźć w podręczniku Najsilniejsze eliksiry, ale trzymają go
w dziale Książek Zakazanych.
Był tylko jeden sposób, żeby
dostać książkę z tego działu: trzeba było mieć specjalne
pozwolenie od któregoś z profesorów z jego własnoręcznym
podpisem.”
- Przecież nikt
im nie da takie podpisu! - zawołała Lily – Są za młodzi.
- Zawsze pozostaje
im niewidka – odparł James.
„- A jak wytłumaczymy, po co nam
właściwie ta książka? - zapytał Ron. - Przecież będzie jasne,
że chcemy spróbować sporządzić jakiś eliksir...
- Myślę, że zabrzmi całkiem
przekonująco, jak powiemy, że interesujemy się teorią... W każdym
razie warto spróbować...
- Daj spokój! - prychnął Ron. -
Żaden nauczyciel nie kupi takiego kitu. Musiałby być ostatnim
tępakiem...”
- Lockahart
idealnie się nadaje – podsumował Regulus.
- Kto następny? -
zapytał Łapa – Rozdział się skończył.
- Ja wezmę –
oznajmił Remus i wziął książkę od Syriusza. Czytali dalej.