LISTY OD NIKOGO
- Zaczynaj – nakazała mu Rudowłosa
- Rozdział 3. „Listy
od nikogo”
- Jak można
dostać list od nikogo?- spytał się Peter
- Przerywaj to się dowiesz – warknął Remus
„Za ucieczkę brazylijskiego boa dusiciela
Harry zarobił najdłuższą jak dotąd karę. Kiedy pozwolono mu wreszcie wyjść z
komórki, zaczęły się już letnie wakacje,”
- Zemszczę się – warknął James
„a Dudley zdążył
zepsuć swoją nową kamerę wideo, rozbić swój zdalnie sterowany samolot i podczas
swojej pierwszej przejażdżki rowerem wyścigowym wpaść na starą panią Figg,
która o kulach przechodziła właśnie przez Privet Drive.”
- Biedna pani Figg –
oznajmiła Lily
- Dobrze, że gruby tyłek Dudley’a nie złamał jej ręki –
powiedział Syriusz
„Harry cieszył się,
że nie musi już chodzić do szkoły, ale nie uchroniło go to od napaści bandy
Dudleya, która codziennie odwiedzała jego dom. Piers, Dennis, Malcolm i Gordon
byli wielcy i głupi, ale Dudley, największy i najgłupszy z nich, był ich
przywódcą. Pozostali członkowie bandy z rozkoszą przyłączali się do ulubionej
dyscypliny sportowej Dudleya: polowania na Harry’ego.”
- Przecież Harry nie jest zwierzęciem, żeby na niego
polować! – krzyknęła Lily
„Harry starał się więc spędzać jak najwięcej
czasu poza domem, wałęsając się po okolicy i czekając na koniec wakacji, w czym
dostrzegał promyk nadziei. We wrześniu miał pójść do gimnazjum”
- Nie, on pójdzie do Hogwartu – powiedział James
- To te listy. One będą ze szkoły – oznajmił Syriusz
- 10 punktów za inteligencję – odparła Lily
- Plus 5 za spostrzegawczość – dodał Remus, a Black chytrze
się uśmiechnął.
„i po raz pierwszy w
życiu pozbyć się towarzystwa Dudleya, bo ten został przyjęty do prywatnej
szkoły Smeltinga, tej samej, do której uczęszczał kiedyś wuj Vernon. Miał tam
również chodzić Piers Polkiss. Natomiast Harry’ego zapisano do Stonewall,
miejscowego gimnazjum publicznego. Dudley uważał, że to bardzo zabawne.”
- Zabawne było
wrzucenie Panny Norris do szafki zniknięć– powiedział Lunatyk i się
wyszczerzył, a za jego przykładem poszła reszta.
„- W Stonewall
pierwszego dnia wpychają ci głowę do muszli klozetowej - powiedział Harry’emu.
- Chcesz pójść ze mną na górę, żeby potrenować?
- Nie, dziękuję - odrzekł Harry. - Biedna muszla
jeszcze nigdy nie widziała czegoś tak okropnego jak twoja głowa, więc może ją
zemdlić. - I zwiał, zanim sens tych słów dotarł do Dudleya.”
- Moja krew, mój syn
– przechwalał się Rogacz
„Pewnego lipcowego
dnia ciotka Petunia zabrała Dudleya do Londynu, żeby mu kupić szkolny mundurek,
a Harry został oddany na przechowanie do pani Figg. Tym razem u pani Figg nie
było tak nudno jak zwykle. Okazało się, że nogę złamała, potykając się o
jednego ze swoich kotów, i już nie wyrażała się o nich tak czule jak dawniej.
Pozwoliła Harry’emu oglądać telewizję i dała mu kawałek czekoladowego tortu,
który smakował, jakby leżał w kredensie od kilku lat.”
- Zjadłbym tort –
oznajmił Peter
- Przynajmniej Harry maił dzień wolny od Dursleyów –
powiedział Syriusz – Trochę jak dorastanie na Grimmauld Place.
Remus zauważył, że Łapa wpatrywał się w ściane, niestety.
„Tego wieczora Dudley
paradował po salonie w swym nowym mundurku. Chłopcy ze Smeltinga nosili
kasztanowe surduty, pomarańczowe pumpy zapinane pod kolanami i płaskie słomkowe
kapelusze zwane wioślarkami. Mieli też sękate kije zwane smeltingami, którymi
okładali się nawzajem, kiedy żaden nauczyciel nie patrzył. Uznawano to za dobrą
szkołę przygotowującą ich do dorosłego życia.”
- Dla nich dobrą
szkołą byłaby jakaś klątwa – warknął James
„Patrząc na Dudleya w
jego nowym mundurku, wuj Vernon burknął, że to najwspanialsza chwila w jego
życiu.”
- Ludzie, trzymajcie mnie. On jest dumny z syna idioty –
odparł Łapa
„Ciotka Petunia zalała
się łzami i wyznała, iż nie może uwierzyć, że to jej maleńki Dudlejek, tak już
wyrósł i taki jest przystojny, naprawdę.”
- Dudlejek - zaśmiała
się Lily, a z nią huncwoci
„Harry nie dowierzał
sobie aż tak, żeby wyrazić swoją opinię. Trochę się bał, że kiedy starał się
powstrzymać od śmiechu, pękły mu dwa żebra.
Wszyscy się uśmiechnęli.
„Kiedy następnego ranka Harry wszedł do
kuchni, poczuł jakiś okropny zapach. Smród zdawał się buchać z wielkiego kotła
stojącego w zlewie, więc podszedł do niego i zajrzał do środka. W kotle było
pełno szarej wody, w której pływały jakieś brudne szmaty.
- Co to jest? - zapytał ciotkę Petunię.
Ściągnęła wargi, jak zawsze, kiedy ośmielił się o coś zapytać.
- Twój nowy mundurek szkolny - odpowiedziała.
- Nawet nie myśl, że mój syn będzie nosił to… coś! –
powiedział James ze złością
Harry ponownie
zajrzał do kotła.
- Och, nie wiedziałem, że ma być mokry.
- Nie bądź głupi - warknęła ciotka Petunia. -
Farbuję ci na szaro stare ubranie Dudleya. Jak skończę, będzie wyglądało jak
normalny szkolny mundurek.”
- Tak. Teraz jestem
pewna, że dobrze zrobiłam – powiedziała Lily
- A co zrobiłaś? - spytał się Black
- Powiedzmy, że moja siostra dostanie niezbyt przyjemny list
na który nałożyłam pewną klątwę.
- Przerażasz mnie – oznajmił James
- Zapamiętaj: Rude jest mściwe i złośliwe i czytaj dalej.
- Co? Oh, tak
„Harry poważnie w to
wątpił, ale uznał, że lepiej nie wyrażać swojego zdania. Usiadł przy stole i
starał się nie myśleć o tym, co będzie, kiedy w czymś takim wkroczy po raz
pierwszy do gimnazjum Stonewall - jakby miał na sobie płaty skóry słonia.
Wszedł Dudley, a za nim wuj Vernon, obaj
marszcząc nosy z powodu zapachu bijącego z nowego mundurka Harry’ego.”
-To nie jego wina, że nie chcecie kupić mu porządnego
mundurka – odezwał się Remus
- On nie będzie tego nosił, bo pójdzie do Hogwartu –
powiedział James
„Wuj Vernon jak
zwykle otworzył gazetę, a Dudley zaczął bębnić po stole swoim kijem, z którym
już się nie rozstawał.
Usłyszeli szczęk klapki osłaniającej szczelinę
w drzwiach i pacnięcia listów spadających na matę.”
- List do Harry’ego przyszedł.
„- Przynieś pocztę, Dudley - powiedział wuj
Vernon znad gazety.
- Niech Harry przyniesie.
- Przynieś pocztę, Harry.”
- Te parę metrów to dla niego za duży wysiłek
„ - Niech Dudley
przyniesie.
- Dudley, przyłóż mu smeltingiem.”
- Spróbuj, a tak ci przyłożę, że cię rodzona matka nie
pozna! – warknął James
„Harry umknął przed smeltingiem i poszedł do
drzwi. Na macie leżały trzy przesyłki: pocztówka od siostry wuja Vernona,
Marge, która wyjechała na urlop na wyspę Wight, brązowa koperta, wyglądająca na
rachunek, i - list do Harry’ego.”
- Jestem z Ciebie dumna, synu – powiedziała Lily i spojrzała
na Jamesa. W jego oczach widać było łzy i iskierki szczęścia. Również był dumny
z syna.
„Harry podniósł go,
czując, że serce zadygotało mu jak gigantyczna gumowa taśma. Jeszcze nigdy nie
otrzymał listu. Bo i od kogo? Nie miał przyjaciół, nie miał innych krewnych,
nie był zapisany do żadnej biblioteki, więc nigdy nie otrzymywał nawet zwykłych
ponagleń, by oddać książki. A jednak ta koperta była zaadresowana tak wyraźnie,
że nie było mowy o pomyłce:
Pan H. Potter
Komórka pod Schodami
Privet Drive 4
Little Whinging
Surrey”
- Dalej Harry. Otwórz kopertę – powiedziała czule Lily
„Koperta była gruba i ciężka, z żółtawego
pergaminu, a adres wypisano szmaragdowozielonym atramentem. Nie było żadnego
znaczka.
- Co to jest znaczek? - spytał się James
- Jeżeli mugole chcą wysłać list to na kopertę muszą
przykleić specjalny znaczek pocztowy – odpowiedziała mu Lily
- Bez sensu – podsumował Łapa
„Odwróciwszy kopertę drżącą ręką, Harry
dostrzegł woskową pieczęć z herbem: lew, łabędź, borsuk i wąż wokół dużej
litery H.”
- Otwórz już. Wiemy jak to wygląda – oznajmił Remus
„ - Pospiesz się,
chłopcze! - krzyknął z kuchni wuj Vernon. - Co ty tam robisz? Sprawdzasz, czy w
listach nie ma bomby? - Zachichotał z własnego dowcipu.”
- Kawał roku – powiedział Black
„Harry wrócił do kuchni, wciąż wpatrując się w
swój list. Wręczył wujowi Vernonowi rachunek i pocztówkę, usiadł i zaczął
powoli otwierać żółtą kopertę.”
- Szybciej! – pospieszał go James
„Wuj Vernon rozerwał rachunek, chrząknął z
niesmakiem i rzucił okiem na pocztówkę.”
- On nas nie obchodzi – odezwał się Peter
„ - Marge jest chora
- poinformował ciotkę Petunię. - Jadła jakieś trąbiki...
- Tato! - zawołał Dudley. - Tato, Harry coś
dostał!”
- Cicho siedź, bachorze jeden! – krzyknął, ku zaskoczeniu
wszystkich, Remus – Co się tak gapicie? Też mam prawo kogoś nie lubić – odparł
widząc minę przyjaciół.
„Harry rozkładał już list, napisany na takim
samym grubym pergaminie, kiedy mu go wyrwała ręka wuja Vernona.”
- Ty idioto! Oddaj mu to! – krzyknęła Lily
„- To do mnie! - powiedział Harry, próbując
odzyskać list.”
Syriusz zaczął warczeć. Peter wiercił się niespokojnie, a
James drżał ze złości. Lily była na skraju załamania nerwowego, a Remus miał
ochotę pogryźć Dursleyów.
„- Tak? A niby kto miałby do ciebie napisać? -
zarechotał wuj Vernon, otwierając list jednym ruchem. Jego twarz zmieniła się z
czerwonej na zieloną szybciej niż światła na rogu ulicy. A na tym się nie
skończyło. Po kilku sekundach poszarzała już jak stara owsianka.”
- I co? Teraz ci nie jest do śmiechu – odparła Lily
- MMMMMM. Owsianka
– powiedział Peter, a reszta spojrzała na niego jak na idiotę.
„ - P-P-Petunio! -
wyrzucił z siebie wraz z oddechem.
Dudley próbował złapać list, żeby go
przeczytać,”
- To on umie czytać – zdziwił się Remus
- Wow – wyszeptała Lily
„ ale wuj Vernon
trzymał kartkę z dala od niego. Ciotka Petunia łapczywie chwyciła list i
przeczytała pierwszą linijkę. Przez chwilę wyglądała tak, jakby miała zemdleć.
Złapała się za szyję i wydała kilka dźwięków charakterystycznych dla osób,
które się krztuszą.”
- Vernon! O Boże... Vernon!”
- Vernon! O Boże… Vernon ja mdleje! – zażartował Łapa
„Wpatrywali się w siebie, jakby zapomnieli, że
Harry i Dudley są nadal w kuchni. Dudley nie był do tego przyzwyczajony. Pacnął
ojca smeltingiem w głowę.
- Chcę to przeczytać - oznajmił głośno.
- Nie, ja chcę to przeczytać - krzyknął Harry
- bo to list do mnie!
- Dobrze Harry! Broń swojego! – krzyknęła Lily
- Wynoście się obaj - zaskrzeczał wuj Vernon,
wsuwając list do koperty.
Harry nie drgnął.
- CHCĘ MÓJ LIST! - krzyknął.
- Muszę go zobaczyć! - wrzasnął Dudley.
- WYNOCHA! - ryknął wuj Vernon, po czym
chwycił Harry’ego i Dudleya za karki i wyrzucił ich do przedpokoju,
zatrzaskując za nimi drzwi do kuchni.
- Merlinie! Jacy oni są głupi – podsumował Peter
„Harry i Dudley
rzucili się na siebie w milczeniu, walcząc o to, kto przyłoży ucho do dziurki
od klucza.” Zwyciężył Dudley, więc Harry, z okularami wiszącymi mu na jednym
uchu, położył się płasko na brzuchu, drugim uchem przywierając do szczeliny
między drzwiami a podłogą.”
- Możesz czytać szybciej?- zapytał się Lily James’a
- Owszem mogę – odparł
- TO CZYTAJ!
„ - Vernonie - mówiła
ciotka Petunia rozdygotanym głosem - spójrz na ten adres... skąd oni mogli
wiedzieć, gdzie on sypia? Myślisz, że obserwują nasz dom?
- Obserwują... szpiegują... może za nami łażą
- mruknął wuj Vernon.
- Więc co powinniśmy zrobić, Vernonie?
Odpisać? Powiedzieć im, że nie chcemy... „
- Ja wam dam, nie
chcemy!- oburzyła się Lily
„Harry widział
czarne, błyszczące półbuty wuja Vernona, maszerujące tam i z powrotem po
kuchni.
- Nie - oznajmił w końcu. - Nie, po prostu to
zignorujemy. Jeśli nie otrzymają odpowiedzi... Tak, to najlepsze wyjście... po
prostu nic nie zrobimy...”
- Nie!
„ - Ale...
- Petunio, nikogo takiego nie ma w naszym
domu! Czy kiedy go przygarnęliśmy, nie przysięgliśmy sobie, że wyplenimy z
niego te niebezpieczne bzdury?”
- Nie możesz temu zapobiec. Harry jest czarodziejem i koniec
– warknął Remus
„ Tego popołudnia, po
powrocie do domu, wuj Vernon zrobił coś, czego nigdy dotąd nie robił: odwiedził
Harry’ego w jego komórce pod schodami.”
- On oszalał! –
odezwał się Peter
„- Gdzie jest mój
list? - zapytał Harry, gdy tylko wuj Vernon przecisnął się przez drzwi. - Kto
do mnie napisał?
- Nikt. List zaadresowano do ciebie przez
pomyłkę - oświadczył krótko wuj Vernon. - Spaliłem go.”
- To był błąd Dursley! Wielki błąd! – warknęła Lily
„ - To nie była
pomyłka - powiedział ze złością Harry. - Była na nim moja komórka.
- MILCZ! - ryknął wuj Vernon, a kilka pająków
spadło z sufitu. Wziął parę głębokich oddechów, a potem zmusił się do uśmiechu,
który wyglądał tak, jakby go rozbolał brzuch.”
- Szkoda, że naprawdę go nie rozbolał – mruknął Łapa
„ - Eee... tak,
Harry... co do tej komórki... Twoja ciotka i ja pomyśleliśmy sobie... że jesteś
już taki duży... No więc uważamy, że może by ci było wygodniej w drugiej
sypialni Dudleya.
- Dlaczego? - wyjąkał Harry.
- Nie zadawaj pytań! - warknął wuj. - Zabierz
swoje rzeczy i idź na górę.”
- Po tylu latach, przenieśli go do zwykłego pokoju, tylko
dlatego że dostał list z Hogwartu – niedowierzała zielonooka
„Dursleyowie mieli cztery sypialnie: jedną dla
wuja Vernona i ciotki Petunii, jedną dla gości (zwykle nocowała tam Marge,
siostra wuja Vernona), jedną, w której spał Dudley, i jedną, w której trzymał
swoje stare zabawki i rzeczy, które nie mieściły się w jego pierwszej
sypialni.”
James wyglądał jakby miał dostać ataku furii. Lily
zauważywszy to i go przytuliła.
- Za co? – spytał
- Uspokój się. Mi też nie jest łatwo to czytać -
odpowiedziała
„Harry’emu
wystarczyło przejść z komórki na pierwsze piętro tylko raz, aby przenieść
wszystko, co posiadał. Usiadł na łóżku i rozejrzał się po pokoju. Prawie
wszystko było połamane lub zepsute. Stara kamera wideo leżała na małym czołgu
na baterie, którym Dudley wjechał kiedyś w psa sąsiadów; w kącie stał pierwszy
telewizor Dudleya, który rozwalił kopniakiem, kiedy przestano nadawać jego
ulubiony program; była też wielka klatka dla ptaków, w której kiedyś mieszkała
papuga, ale pewnego dnia Dudley wymienił ją w szkole na prawdziwą wiatrówkę. Klatka
stała na półce, której jeden koniec zwisał smętnie, bo Dudley kiedyś na niej
usiadł.”
Wszyscy zaczęli chichotać.
„Inne półki zawalone
były książkami. Były to jedyne przedmioty w tym pokoju, które wyglądały, jakby
ich nikt nigdy nie dotykał.”
- No pewnie, że nikt ich nie dotykał. Wątpię żeby wiedzieli
co to książka –odparła Lily
„ Z dołu dobiegły
jęki Dudleya, skarżącego się matce:
- Nie chcę go tam... Ten pokój jest mi
potrzebny... Wywal go stamtąd...
Harry westchnął i wyciągnął się na łóżku.
Jeszcze wczoraj oddałby wszystko, żeby tu zamieszkać. Dzisiaj wolałby siedzieć
w swojej komórce z tym listem, niż tutaj bez niego.”
- Ja nie chcę nic
mówić, ale wydaje mi się, że będzie coraz gorzej – oznajmił Peter
- Pesymista – warknął James
„Następnego dnia przy
śniadaniu było dość spokojnie. Dudley pogrążony był w głębokim szoku. Nie
pomogło wycie, grzmocenie ojca smeltingiem, symulowanie wymiotów, kopanie
matki, rzucenie żółwiem w ściankę terrarium, tak że wpadł przez zbitą szybę do
środka. Drugiej sypialni nie odzyskał.
-I dobrze Ci tak – mruknęła Lily
- Biedny żółw – odparł Peter
„Harry wspominał
wczorajszy poranek i przeklinał sam siebie, że nie otworzył listu w
przedpokoju. Wuj Vernon i ciotka Petunia spoglądali na siebie ponurym wzrokiem.”
Kiedy przyszła poczta, wuj Vernon, który
sprawiał wrażenie, jakby chciał być miły dla Harry’ego, kazał Dudleyowi ją
przynieść. Najpierw usłyszeli łomot, kiedy walił smeltingiem we wszystko, co
było w przedpokoju, a potem jego okrzyk:
- Jest następny! „Pan H. Potter, Najmniejsza
Sypialnia, Privet Drive 4...”
- Nie powstrzymacie tego – powiedział uradowany Syriusz
„Wuj Vernon wydał z
siebie zduszony okrzyk, zerwał się z krzesła i pobiegł do przedpokoju, a za nim
pobiegł Harry. Żeby wydrzeć Dudleyowi list, wuj Vernon musiał powalić go na
podłogę, co okazało się trudne, bo Harry złapał wuja Vernona od tyłu za szyję.
- Pokaż mu Harry! – krzyknęli James i Syriusz
„Po minucie zażartej
walki, w której jedna i druga strona oberwała smeltingiem, wuj Vernon
wyprostował się, dysząc ciężko, z listem Harry’ego w ręku.
- Idź do swojej komórki.,. znaczy się, do
swojej sypialni - wycharczał w stronę Harry’ego. - A ty Dudley... odejdź... po
prostu zejdź mi z oczu.”
- Oddaj mu list! – warknął
James
Harry krążył po swoim nowym pokoju, nie mogąc
się uspokoić. Ktoś wiedział, że przeniesiono go z komórki i że prawdopodobnie
nie otrzymał pierwszego listu. Może spróbują jeszcze raz? Na pewno. Ale tym
razem się nie zawiodą. Harry miał już pewien plan.”
- Tak jak ojciec – powiedzieli, o dziwo, wszyscy razem i
spojrzeli na Pottera. Ten tylko uśmiechnął się dumny.
„ Następnego ranka
zreperowany budzik zadzwonił o szóstej. Harry szybko wyłączył alarm i ubrał się
po cichu. Wiedział, że nie może obudzić Dursleyów. Zszedł ostrożnie na dół, nie
zapalając żadnego światła.”
- Tak! – krzyknął podekscytowany Łapa
„ Miał zamiar czekać
na listonosza na rogu Privet Drive i wziąć od niego listy przeznaczone dla
numeru czwartego. Serce biło mu jak młot, kiedy skradał się ciemnym
przedpokojem do frontowych drzwi... - AAAAU!
Harry podskoczył w powietrze; wszedł jedną
nogą na coś wielkiego i rozlazłego, co spoczywało na macie przed drzwiami - coś
żywego!”
- Założę się, że to jego wuj – odparł Remus
- Ok. O ile? –
spytał się Black
- 10 galeonów
- Ok. Czytaj dalej.
„ Na górze pstryknęły
światła i Harry, ku swemu przerażeniu, zobaczył, że to coś wielkiego i
rozlazłego było twarzą jego wuja.”
- Szlag – mruknął
- Upomnę się później – odparł Remus i chytrze się uśmiechnął
- Ja też – dodał James
„Wuj Vernon leżał pod drzwiami w śpiworze,
najwyraźniej chcąc się upewnić, że Harry nie zrobi tego, co właśnie próbował
zrobić. Wrzeszczał na Harry’ego przez pół godziny, a potem kazał mu iść do
kuchni i przynieść filiżankę herbaty. Zrozpaczony Harry powlókł się do kuchni,
a kiedy wrócił, listy akurat wpadły przez szparę prosto w ręce wuja Vernona.
Harry zdążył zauważyć trzy listy zaadresowane tym samym zielonym atramentem.”
- Daj mu te listy – odezwał się Peter
„ - Chcę... - zaczął,
ale wuj Vernon darł już listy na kawałki.
Tego dnia wuj Vernon nie poszedł do pracy.
Został w domu i zabił gwoździami szparę na listy.”
- Jaki idiota
„ - Mam na nich
sposób - wyjaśnił ciotce Petunii przez zęby, którymi ściskał kilka gwoździ. -
Jeśli nie będą mogli dostarczyć listów, po prostu dadzą nam spokój.
- Nie jestem pewna, czy to poskutkuje,
Vernonie.”
- My też
„- Och, Petunio, oni
rozumują bardzo dziwnie, oni nie są tacy jak ty albo ja - powiedział wuj
Vernon, próbując wbić gwóźdź w kawałek owocowego ciasta, który mu właśnie przyniosła
ciotka Petunia.
W piątek przyszło aż dwanaście listów
zaadresowanych do Harry’ego. Szpara w drzwiach była zabita, więc wciśnięto je
przez szczelinę pod drzwiami, wetknięto w szpary po bokach, a kilka wepchnięto
przez małe okienko łazienki na parterze.”
Wszyscy wymienili radosne spojrzenia.
„ Wuj Vernon znowu
nie poszedł do pracy. Po spaleniu wszystkich listów wziął młotek i gwoździe, po
czym pozabijał szpary i szczeliny w drzwiach frontowych i kuchennych, tak że
nikt nie mógł wyjść. Nucił pod nosem „Na palcach przez tulipany” i podskakiwał
przy najcichszym odgłosie.”
- „Na palcach przez tulipany”. W życiu nie
słyszałem głupszej nazwy – powiedział Syriusz chichocząc
„W sobotę wszystko zaczęło się wymykać spod
kontroli.”
- Tak! – krzyknęli wszyscy
„Do domu przeniknęły
dwadzieścia cztery listy, zwinięte w kulki i ukryte w dwóch tuzinach jajek,”
- Czyli ile? – spytał się Syriusz
Lily zaczęła się śmiać jak opętana. Po chwili dołączyli do
niej James, Remus i Peter. Black patrzył na nich jak na idiotów.
- Mogę się spytać: Z czego się śmiejecie?
- Z ciebie. Z twojej głupoty – odpowiedziała mu Lily, kiedy
oddech jej się wyrównał.
- Dlaczego?
- Do domu przeniknęły dwadzieścia cztery listy, zwinięte w
kulki i ukryte w dwóch tuzinach jajek – przeczytał ponownie James. Syriusz
wyglądał jakby analiza tego zdania kosztowała go wiele wysiłku. Po chwili
jednak doszło do niego co zrobił i zaśmiał się sam z siebie.
„które zdumiony
mleczarz podał ciotce Petunii przez okno w salonie. Podczas gdy wuj Vernon
dzwonił, wściekły, na pocztę i do mleczarni, próbując znaleźć kogoś, komu by
mógł złożyć zażalenie, ciotka Petunia miażdżyła listy na papkę w mikserze.
- Bardzo jestem ciekaw, komu może aż tak
bardzo zależeć, żeby się z tobą porozumieć? - zapytał Dudley Harry’ego.”
- Mugole są dziwni – mruknął Peter
* * *
„ Kiedy w niedzielę
rano wuj Vernon usiadł przy stole, wyglądał na człowieka zmęczonego i niezbyt
zdrowego, ale szczęśliwego.
- W niedziele nie przynoszą poczty -
przypomniał im radośnie, rozsmarowując dżem po gazecie. - Dziś nie będzie
żadnych przeklętych listów...
- Chyba się rozczarujesz – powiedział Remus
„ Coś spadło przez
komin i pacnęło go mocno w tył głowy.”
- Jak to mówią. Głupi ma zawsze szczęście – odparł Łapa
„W następnej chwili
jakieś trzydzieści albo czterdzieści listów wystrzeliło spod okapu kuchennego
jak seria pocisków. Dursleyowie zrobili serię uników, ale Harry podskoczył,
próbując złapać jeden list w powietrzu...”
- Tak Harry! Łap i czytaj! – wykrzyknął Łapa
„ - Wynocha! WYNOCHA!
Wuj Vernon zdążył złapać Harry’ego wpół i
wypchnąć do przedpokoju.”
- Ej! – zawołał
Peter
„Po chwili z kuchni
wypadła ciotka Petunia, a za nią Dudley, osłaniając głowy rękami. Wuj Vernon
szybko zatrzasnął drzwi. Wszyscy słyszeli, jak nieprzerwany strumień listów wlewa
się do kuchni, odbijając od ścian i podłogi.
- Dość tego - rzekł wuj Vernon, starając się
mówić spokojnie, ale jednocześnie wyrywając sobie spore kępki wąsów. - Za pięć
minut macie być gotowi do opuszczenia domu. Spakujcie tylko niezbędne ubrania.
Żadnych dyskusji!”
- On nie rozumie, że
Harry musi iść do Hogwartu – powiedział James
- Nie raczej, nie
„Wyglądał tak
groźnie, że nikt nie ośmielił mu się sprzeciwić. Dziesięć minut później udało
im się wyłamać pozabijane drzwi i po chwili siedzieli w samochodzie, pędząc ku
autostradzie. Dudley chlipał na tylnym siedzeniu; oberwał od ojca po głowie,
kiedy próbował wcisnąć do torby sportowej telewizor, wideo i komputer.
- Oh, mały Dudziaczek nie dopiął swego – powiedział Syriusz
z udawanym żalem w głosie.
- Jesteś straszny, kiedy tak robisz – odparł Remus
„Jechali i jechali. Ciotka Petunia nie śmiała
nawet zapytać, dokąd jadą. Co chwilę wuj Vernon zakręcał ostro i przez jakiś
czas jechał w przeciwną stronę niż dotychczas.
- Odczepić się od nich... zgubić ich - mruczał
pod nosem za każdym razem.”
- Odczepić się od nich... zgubić ich – powtórzył Syriusz
„Przez cały dzień nie zatrzymali się, aby coś zjeść lub czegoś się
napić. Kiedy zapadł wieczór, Dudley wył jak pies.”
- Nie wyobrażam sobie tego – oznajmiła Lily
„Tak podłego dnia nie
przeżył jeszcze nigdy w życiu. Był głodny, przepadło mu pięć programów
telewizyjnych i jeszcze nigdy nie upłynęło aż tyle czasu, odkąd po raz ostatni
zrobił krwawą miazgę z kilkunastu przeciwników w grze komputerowej.”
- Witamy w świecie Harry’ego- mruknęli wszyscy
„Wuj Vernon zatrzymał się w końcu przed ponuro
wyglądającym hotelem na przedmieściu jakiegoś dużego miasta. Dudley i Harry
dostali jeden pokój z bliźniaczymi łóżkami i wilgotnymi, zatęchłymi
prześcieradłami. Dudley chrapał, ale Harry i tak nie spał, siedząc w oknie,
patrząc na światła przejeżdżających samochodów i rozmyślając...”
- Ciekawe o czym? – zapytała Lily
- Pewnie o tym, że ktoś kazał mu żyć z tymi kretynami! –
krzyknął James
„Następnego dnia dostali na śniadanie wyraźnie
przeterminowane płatki kukurydziane i pomidory z puszki na zimnych tostach.
Właśnie skończyli, kiedy do ich stolika podeszła właścicielka hotelu.”
- Proszę niech to będą listy – mruczał Łapa – proszę,
proszę, proszę
„ - Przepraszam, ale ktoś
z państwa jest chyba panem H. Potterem? Właśnie przynieśli mi do recepcji ze
sto takich listów.”
- Tak! - krzyknął
Podniosła list, tak że każdy mógł przeczytać
wypisany zielonym atramentem adres:
Pan H. Potter
Pokój 17
Hotel „Dworcowy”
Cokeworth
Harry sięgnął po list, ale wuj Vernon podbił
mu rękę w powietrzu i sam złapał kopertę. Kobieta wytrzeszczyła oczy.
- Ja je wezmę - powiedział wuj Vernon,
zrywając się z krzesła i wychodząc za nią z jadalni.”
- Może pominiemy ten
rozdział?- spytał się Łapa
-NIE! – krzyknęła reszta
* * *
„- Kochanie, czy nie byłoby lepiej wrócić do
domu? - zapytała nieśmiało ciotka Petunia kilka godzin później, ale wuj Vernon
sprawiał wrażenie, że jej nie słyszy. Nikt nie miał pojęcia, dokąd właściwie
jadą i czego wuj szuka. Raz zatrzymał samochód pośrodku wielkiego lasu,
wysiadł, rozejrzał się, potrząsnął głową, wrócił do auta i ruszył dalej. To
samo wydarzyło się pośrodku pola ornego, w połowie długiego mostu i na szczycie
wielopoziomowego parkingu.
- Tatuś zwariował, prawda? - zapytał po
południu Dudley ciotkę Petunię. Wuj Vernon zaparkował na plaży, zamknął ich w
samochodzie i zniknął.”
- Tak zwariował, ale
matka nie powie ci tego prosto w oczy – powiedziała Lily
- Ciekawe czy cię usłyszał?- zastanawiał się Rogacz
„Zaczęło padać.
Wielkie krople bębniły w dach samochodu. Dudley chlipał, cały zasmarkany.
- Wygląda na to, że znaleźliśmy mugolską wersję Snape’a –
oznajmił Łapa za co dostał poduszką prosto w twarz.
- Jeszcze jedno słowo Black, a Cię tak WALNĘ, ŻE CI NAWET W
MUNGU NIE POMOGĄ! – wrzasnęła Evans
- Mamo – jęknął Łapa
„ - Dzisiaj jest
poniedziałek – Biadolił.”
- On umie dni tygodnia – zdziwił się Łapa
- Mamusia pewnie
jest z niego dumna – dodał James
„- Wieczorem będzie
„Wielki Humberto”. Chcę się zatrzymać gdzieś, gdzie będzie telewizja.
Poniedziałek. To Harry’emu o czymś
przypomniało. Jeśli jest poniedziałek - a zwykle można było polegać na Dudleyu,
jeśli chodzi o dni tygodnia, z powodu wszystkich seriali, które regularnie
oglądał - to jutro, we wtorek, są jedenaste urodziny Harry’ego. Oczywiście jego
urodziny nigdy nie były specjalnie przyjemne - w ubiegłym roku wuj Vernon dał
mu wieszak i parę starych skarpetek. No, ale nie co dzień kończy się jedenaście
lat.”
- Tak, nie co dzień. Już nie długo się od nich uwolnisz –
powiedziała Lily z troską w głosie.
„ Wuj Vernon wrócił
uśmiechnięty.”
- To nie jest dobry znak – mruknął Peter
„Niósł jakiś długi, wąski pakunek i nie
odpowiedział ciotce Petunii, kiedy go zapytała, co kupił.”
- Nie podoba mi się
to – powiedziała Lily z niepokojem w głosie
„ - Znalazłem
wspaniałe miejsce! - oznajmił. - Szybko! Wszyscy wysiadają!
Było bardzo zimno. Wuj Vernon wskazywał na
coś, co wyglądało jak wielka skała wystająca z morza. Na jej szczycie widniała
jakaś mizerna chałupka. Jedno było pewne: nie należało się tam spodziewać
telewizora.”
- On oszalał – stwierdził Łapa
- Wiesz, Dudley skapnął się prędzej od ciebie – odparł
Remus, a Black poczerwieniał na twarzy.
„ - Na noc
zapowiadają sztorm - powiedział wuj Vernon wesoło, zacierając dłonie. - A ten
zacny jegomość zgodził się pożyczyć nam łódź!
W tym momencie podszedł do nich jakiś bezzębny
staruch, wskazując na starą szalupę, podskakującą na stalowo-szarej wodzie.”
- Ten pisarz jest kobietą – stwierdził Syriusz
- Na jakiej podstawie do tego doszedłeś? - spytała się
zaciekawiona Lily
- Tylko kobiety specjalizują się w wyszukiwaniu nowych
kolorów – odparł, a reszcie opadła szczęka.
„- Zdobyłem też
trochę prowiantu - rzekł wuj Vernon - więc wszyscy na pokład!
W łodzi było przeraźliwie zimno. Lodowate
rozpryski fal i krople deszczu spływały im po plecach, a mroźny wiatr chłostał
im twarze. W końcu - a wydawało się, że upłynęły całe godziny - dopłynęli do
owej skały, gdzie wuj Vernon, potykając się i ślizgając, powiódł ich do
zrujnowanego domu.”
Wszyscy siedzieli w skupieniu i słuchali tego co czyta
James. Peter od czasu do czasu wiercił się niespokojnie.
„Wewnątrz było okropnie: cuchnęło zgniłymi
wodorostami, wiatr gwizdał przez dziury w drewnianych ścianach, a puste palenisko
zamokło. Na dodatek dom miał tylko dwie izby.
„Prowiant” wuja Vernona okazał się czterema
torebkami chipsów i czterema bananami. Próbował rozpalić ogień, ale torebki po
chipsach narobiły tylko trochę dymu i zwinęły się w ruloniki.”
Wszyscy prychnęli.
„- Teraz mogą nam nakichać, co? - zagadywał
wesoło.”
- Nie był bym tego
taki pewien – mruknął Remus
„Był w bardzo dobrym
nastroju. Najwidoczniej uznał, że nikt nie dostarczy tu poczty, zwłaszcza
podczas sztormu. Harry zgadzał się z tym, ale jego wcale to nie wprawiało w
dobry humor.”
- Nie martw się Harry.
Dostaniesz list – powiedziała Lily
„Kiedy zapadła noc, rozpętał się zapowiadany
sztorm. Olbrzymie fale chłostały ściany chatki, a dziki wiatr łomotał w brudne
okna. Ciotka Petunia znalazła kilka zapleśniałych koców i zrobiła Dudleyowi
posłanie na zjedzonej przez mole kanapie. Ona i wuj Vernon zajęli kulawe łóżko
w sąsiedniej izbie, a Harry musiał sobie znaleźć najbardziej miękki kawałek
podłogi i zwinąć się na nim w kłębek pod najcieńszym i najbardziej postrzępionym
kocem.”
- Niech ja tylko wrócę do domu. Ona już mnie popamięta –
warknęła rudowłosa, a huncwoci spojrzeli się na nią z przerażeniem w oczach.
„Sztorm rozszalał się na dobre i Harry nie
mógł zasnąć. Dygotał z zimna i przewracał się na twardej podłodze, czując, jak
burczy mu w brzuchu z głodu. Koło północy chrapanie Dudleya zagłuszyły
przetaczające się nisko grzmoty. Podświetlona tarcza elektronicznego zegarka,
połyskująca na zwisającej z kanapy ręce Dudleya, powiedziała Harry’emu, że jest
za dziesięć jedenasta. Leżał i patrzył, jak zbliżają się jego urodziny,
rozmyślając smętnie, czy Dursleyowie będą o nich pamiętać i zastanawiając się,
gdzie może być teraz nadawca listów.”
- Mam dziwne przeczucie, że coś się stanie – powiedziała Lily
- Niby skąd? – zapytał się James
- Kobieca intuicja.
„Pięć minut przed północą Harry usłyszał
jakieś okropne trzaski.”
- Mówiłam
- Już się tak nie wymądrzaj – odparł Łapa
„ Miał nadzieję, że
sufit się nie zapadnie, chociaż z drugiej strony może byłoby mu cieplej, gdyby
tak się stało. Jeszcze cztery minuty. Może w domu na Privet Drive po ich
powrocie będzie tyle listów, że uda mu się jakoś skraść choć jeden?”
Trzy minuty. Czy to
morze tak łomoce w skałę? I (dwie minuty) co to za dziwne skrzypienie? Czyżby
ta skała zapadała się w morze?
Jeszcze jedna minuta i będzie miał jedenaście
lat. Trzydzieści sekund... dwadzieścia... dziesięć... dziewięć - może by tak
obudzić Dudleya - trzy... dwie... jedna.
BUUM.”
- AAA!- krzyknęła Lily, a reszta zaczęła się głośno śmiać –
Możecie już przestać? Czytaj dalej.
- Gdzie my to… - zastanawiał się James szukając zaginionego
fragmentu – jest!
„Cała chatka zadygotała, a Harry poderwał się,
wytrzeszczając oczy w ciemności. Ktoś był na zewnątrz i najwyraźniej łomotał w
drzwi.”
- Dalej – powiedział Peter
- Koniec.
- Teraz ja – oznajmił Syriusz i podbiegł do Jamesa i wyrwał
mu książkę.
NIEEE! NIE KARZ MI TYLE CZEKAAAĆ! JA CHCĘ WIĘCEEEEJ! ZARAZ BĘDZIE HAGRIIID! PROOOOOSZĘĘĘĘ!
OdpowiedzUsuńKomenty świetne. Znaczy, te huncwockie, bo tu jeszcze zadnego nie widze xD Buum, AAA! xD
Nie mogę się doczekać aż Harry przeczyta list.
-Jesteś czarodziejem, Harry-
-Ama what?! xDD
Pozdrooo! Alex vel Diabełek vel Szczeniak vel Wilku vel... nie chce mi sie wypisywać xD
ZNOWU TO OKRUTNE UCZUCIE, KIEDY KONIEC :C
OdpowiedzUsuńRozdział jest fajny, chociaż komentarze Huncwotów nie rozwalały mnie tak jak przy poprzednich. Och, juz się nie mogę doczekać następnego rozdziału, kiedy Hagrid będzie mu wszystko tłumaczył! *.*
Całuję!
Zaraz Hagrid będzie miał wejście smoka! Dobiło mnie to "AAA!" Lily... Ten rozdział nie był aż tak śmieszny jak poprzednie, ale i tak się uśmiałam. Bardzo szybko dodajesz rozdziały. Jestem z Ciebie dumna! ;D
OdpowiedzUsuńDawaj kolejny, bo inaczej dostaniesz Avadą! To nie była groźba tylko lojalne ostrzeżenie :)
Bardzo ciekawa historia.
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy(a widziałam już i Polskie i Brytyjskie opowiadania) widzę takie opowiadanie. I powiem tyle: Jak na razie jest SUPER. Komentarze Huncwotów były bardzo ciekawe, ale w wcześniejszych rozdziałach doprowadzały mnie do łez.
Widzę że jesteś na MAX'A pomysłowa. Już dodaję się do obserwatorów...
Życzę weny,
xoxo
Luisu_Ann
Wspaniale opisujesz ich reakcje. Nie wiem, jak bym się zachowała, czytając o swojej przyszłości... Pisz tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńDokończyłam, uwielbiam ich komentarze są genialne :D
OdpowiedzUsuń- Cicho siedź, bachorze jeden! – krzyknął, ku zaskoczeniu wszystkich, Remus – Co się tak gapicie? Też mam prawo kogoś nie lubić – odparł widząc minę przyjaciół - To aż mnie zdziwiło, Remus taki ostry, podoba mi się !!! :D